Komentarz do artykułu Czy jestem jeszcze normalny?
- Arti
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4522
- Rejestracja: 02 paź 2001, 10:53
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
Oj teraz to wyjdzie i zaraz pogotowie przyjedzie...
ano liczyłem w pamięci i na palcach...a na stole leżały kartki z 500,1000 i 1500 kółek aby mi się nie pomyliło
ano liczyłem w pamięci i na palcach...a na stole leżały kartki z 500,1000 i 1500 kółek aby mi się nie pomyliło
[url=http://www.kujawinski.com]www.kujawinski.com[/url]
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
eliza - do lekarza możesz się przejść ale ja też mam trzaskająco strzykające stawy, miałem je jeszcze zanim zacząłem biegać. Zestaw ćwiczeń na nogi plus zestaw ćwiczeń stabilizujących jest poza tym wielce wskazany, zwłaszcza dla dziewczyny.
- ooco
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 850
- Rejestracja: 13 kwie 2008, 21:39
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Skierniewice
wczoraj zadawałem sobie w duchu to samo pytanie co autor tego textu
biegliśmy wczoraj z Nutką, w deszczu, silnym wietrze, temp 2 stopnie. ciemno jak oko wykol i było rewelacyjnie, biegło się swietnie, dodam ze w sobote zwichnąłem sobie kostkę...
pewnie dla wielu z was takie bieganie to codzienność jesienno-zimowa ale dla mnie to nowość, biorąc pod uwagę, że jeszcze pól roku temu byłem takim "misiem-kanapowcem" co tylko ciepełko, kołderka i browar i paczka szlugów. nigdy nie przypuszczałem ze będe robił takie rzeczy
jesnem dumny z siebie i mojej żony
biegliśmy wczoraj z Nutką, w deszczu, silnym wietrze, temp 2 stopnie. ciemno jak oko wykol i było rewelacyjnie, biegło się swietnie, dodam ze w sobote zwichnąłem sobie kostkę...
pewnie dla wielu z was takie bieganie to codzienność jesienno-zimowa ale dla mnie to nowość, biorąc pod uwagę, że jeszcze pól roku temu byłem takim "misiem-kanapowcem" co tylko ciepełko, kołderka i browar i paczka szlugów. nigdy nie przypuszczałem ze będe robił takie rzeczy
jesnem dumny z siebie i mojej żony
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 14
- Rejestracja: 03 paź 2009, 12:56
W takiej temperaturze biegasz... w krótkich spodenkach i koszulce?spid3r pisze:ja też zastanawiam się czy jestem jeszcze normalny,
-4 stopnie i czapka z daszkiem, rękawice, krótka koszulka i krótkie spodenki, o dziwo zimna to nie czułem, tylko ciężko oddychać było oraz palce mi drętwiały u rąk, chyba musze zabrać ze sobą podwójne rękawice
a marzy mi się, aby śnieg padał, lepsza faza
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 14
- Rejestracja: 28 paź 2010, 20:05
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
- Kontakt:
pięknie opisane..
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 1
- Rejestracja: 28 sie 2013, 11:43
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
No nareszcie trafiłam do swoich. Ja biegam praktycznie codziennie - 7 dni w tygodniu, po 14 km. Nie ważne czy wieje leje czy zacina śnieg, nie ważne czy na dworze jest + czy - 25 stopni. Rekordem było jak zamarzły mi włosy i rzęsy w trakcie takiego biegu Niestety - już dwukrotnie doznałam poważnych kontuzji - oba przywodziciele i "coś" - pewnego dnia w trakcie spokojnego biegu zabolało mnie z tyłu na łączenie pleców z lewym pośladkiem - po przebiegnięciu 100 m z lekkim bólem zaczęłam tracić moc w nodze lewej - nie dało się na nią stanąć. I tak niestety przezwyciężając kontuzje przywodzicieli i przez 3 miesiące z ogromnym bóle i mimo niego, z myślą - już nic gorszego niż to mnie nie dopadnie - okazało się, że owa kontuzja nie pozwala mi chodzić, siedzieć, leżeć - nic. I niestety przymusowa przerwa w treningach biegowych - cale 5 tygodnie :(:(:(:( najgorszy czas, depresja, niemoc, próbowałam biec - prawie upadając, ból nie byłby przeszkodą, ale te niemoc... Płacz i nerwica jak widziałam biegających ludzi, próby biegu za nimi, rozpaczliwe... Jak sobie o tym przypomnę... I w końcu - piękny słoneczny dzień, śpiew ptaków, pierwszy bieg - po przezwyciężeniu ogromnego strachu - 6 km... króciutko, ale tym razem rozsądek wziął górę i tylko jedna myśl - nie pozwolę sobie na kolejną taką przerwę. Biegłam wolno, delektując się każdą sekundą, każdym metrem ... po 3 dniach delikatnych przebieżek - wreszcie moja trasa - 14 km, inni biegacze - witający mnie ciepłym uśmiechem - tak wróciłam!!! Nikt mi nie zabroni biegać...
A pomyśleć, że 1,5 roku temu nie wyobrażałam sobie, że mogłabym przebiec chociażby 200 m bez zadyszki. Nienawidziłam biegać, twierdząc z uporem maniaka, że mam palpitacje serca kiedy biegam
Teraz myślę o maratonie - jestem jeszcze raczkującym biegaczem więc mój rekord to 30 km ciągłego biegu, ale rok ma 365 dni - doba 24 godziny więc spokojnie dam radę Pozdrawiam wszystkich - tak jak ja uzależnionych!
A pomyśleć, że 1,5 roku temu nie wyobrażałam sobie, że mogłabym przebiec chociażby 200 m bez zadyszki. Nienawidziłam biegać, twierdząc z uporem maniaka, że mam palpitacje serca kiedy biegam
Teraz myślę o maratonie - jestem jeszcze raczkującym biegaczem więc mój rekord to 30 km ciągłego biegu, ale rok ma 365 dni - doba 24 godziny więc spokojnie dam radę Pozdrawiam wszystkich - tak jak ja uzależnionych!
- gatto_nero
- Rozgrzewający Się
- Posty: 16
- Rejestracja: 15 wrz 2013, 19:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Na plecach po lewej stronie boli mięsień na wysokości łopatki, na plecach po prawej stronie odczuwam jakiś dziwny ból w krzyżu oraz poniżej wyraźnie daje o sobie znać mięsień pośladkowy. I tak od rana. W dodatku ten nieustępujący ból mięśni czterogłowych z przedwczorajszego treningu... Ciekawe czy bolało by mniej gdybym nie wychodził na dzisiejszy mróz o 5:30 aby testować pulsometr albo gdybym po pracy nie pobijał swojego rekordu na 4KM. Artykuł pierwsza klasa ... a tak poza tym to już 20:49 i czas spać :D
- malvina-pe.pl
- Stary Wyga
- Posty: 217
- Rejestracja: 08 lut 2013, 20:17
- Życiówka na 10k: 00:46:40
- Życiówka w maratonie: 03:55:47
- Kontakt:
Rozbroiłeś mnieArti pisze:Ten film akurat nakręcony był jako instruktażowy hehehe. Wiele osób pytało mnie i było ciekawych jak to wygląda takie bieganie wokół stołu. Więc nakręciłem przykładowy
Ale geneza wyglądała tak:
Pewnego zimowego popołudnia, kiedy wszystko pokryte było śniegiem a temperatura na zewnątrz oscylowała około – 10 C wpadłem na pewnego rodzaju trening. Otóż owej niedzieli byłem podziębiony a ponieważ byłem w okresie przygotowawczym do wiosennych maratonów i nie chciałem opuścić tradycyjnego długiego wybiegania postanowiłem zrobić je… w domu. Pomyślałem…dużej różnicy nie będzie, najwyżej tempo wolniejsze ale przecież i to bieganie i na dworze bieganie Podobnie jak w fitness klubach na bieżni. Jedyne co miałem do dyspozycji do pokój i dywan o wymiarach 2 na 3 metry. Łatwo było obliczyć ile ma jedno okrążenie, w ten sposób wymierzyłem jakim tempem przebiegam 1 km i tak oto można było już przeprowadzić trening. Tempo było wolne ponieważ w granicach 7-8 minut na 1 km ale…zawsze to lepsze niż nic. A w domu cieplej i człowieka nie zawieje mroźny zimowy wiatr 1,25 metra na 2 metry czyli obwód 6,5 metra co daje 1538 okrążeń. Film musiał być w przyspieszonym tempie z uwagi na ograniczenia 10 min do wrzucenia w youtube. Ponieważ został nakręcony w grudniu 2007 kiedy byłem w słabej formie po 5 tygodniowej przerwie (roztrenowaniu + przeziębienia) to 10 km zajęło….. 2h 25 minut
normalnie da się wykręcić tempo około 7,5 minuty /km
-
- Stary Wyga
- Posty: 212
- Rejestracja: 29 gru 2012, 18:54
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Moniczka1222 pisze:No nareszcie trafiłam do swoich. Ja biegam praktycznie codziennie - 7 dni w tygodniu, po 14 km. Nie ważne czy wieje leje czy zacina śnieg, nie ważne czy na dworze jest + czy - 25 stopni. Rekordem było jak zamarzły mi włosy i rzęsy w trakcie takiego biegu Niestety - już dwukrotnie doznałam poważnych kontuzji - oba przywodziciele i "coś" - pewnego dnia w trakcie spokojnego biegu zabolało mnie z tyłu na łączenie pleców z lewym pośladkiem - po przebiegnięciu 100 m z lekkim bólem zaczęłam tracić moc w nodze lewej - nie dało się na nią stanąć. I tak niestety przezwyciężając kontuzje przywodzicieli i przez 3 miesiące z ogromnym bóle i mimo niego, z myślą - już nic gorszego niż to mnie nie dopadnie - okazało się, że owa kontuzja nie pozwala mi chodzić, siedzieć, leżeć - nic. I niestety przymusowa przerwa w treningach biegowych - cale 5 tygodnie :(:(:(:( najgorszy czas, depresja, niemoc, próbowałam biec - prawie upadając, ból nie byłby przeszkodą, ale te niemoc... Płacz i nerwica jak widziałam biegających ludzi, próby biegu za nimi, rozpaczliwe... Jak sobie o tym przypomnę... I w końcu - piękny słoneczny dzień, śpiew ptaków, pierwszy bieg - po przezwyciężeniu ogromnego strachu - 6 km... króciutko, ale tym razem rozsądek wziął górę i tylko jedna myśl - nie pozwolę sobie na kolejną taką przerwę. Biegłam wolno, delektując się każdą sekundą, każdym metrem ... po 3 dniach delikatnych przebieżek - wreszcie moja trasa - 14 km, inni biegacze - witający mnie ciepłym uśmiechem - tak wróciłam!!! Nikt mi nie zabroni biegać...
A pomyśleć, że 1,5 roku temu nie wyobrażałam sobie, że mogłabym przebiec chociażby 200 m bez zadyszki. Nienawidziłam biegać, twierdząc z uporem maniaka, że mam palpitacje serca kiedy biegam
Teraz myślę o maratonie - jestem jeszcze raczkującym biegaczem więc mój rekord to 30 km ciągłego biegu, ale rok ma 365 dni - doba 24 godziny więc spokojnie dam radę Pozdrawiam wszystkich - tak jak ja uzależnionych!
Sam biegam dzięki m.in. temu forum, ale to co opisałaś, jak się czułaś w czasie kontuzji to nic innego jak uzależnienie od biegania, takie swoiste biegowe delirium tremens. Poczytajcie trochę o takim uzależnieniu. Tu nie ma się z czego cieszyć, bo uzależnienie od biegania jest dokładnie taką samą straszną choroba jak uzależnienie od np. alkoholu. To, że się bez biegu nie przewracamy, zataczamy i nie wymiotujemy na stół nie oznacza, że wszelki nerwice, depresje, rozdrażnienie, podenerwowanie, czasem agresja nie są destrukcyjne dla np. rodziny, współmałżonka czy innych osób. Z czasem człowiek po prostu tak ustawia swoje życie, żeby móc biegać, trenować. To już jest pierwszy sygnał, bo bieganie jako hobby nie może wpływać na nasze życie. Bieganie nie może być naszym życiem, a jedynie miłym i uszlachetniającym dodatkiem do niego. Jeśli zaczyna być najważniejsze, to już jest problem. W dalszej kolejności jest zaniedbywanie tej rodziny, dzieci, samego siebie, byle tylko MÓC BIEGAĆ i dać sobie w "żyłę" odrobinę tego narkotyku. Reszta powoli, niezauważalnie przestaje mieć znaczenie, życie pikuje w dół... To opis niejako modelowy, ale nieobcy biegaczom.