Komentarz do artykułu Wielki kryzys polskich biegów
- Arti
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4522
- Rejestracja: 02 paź 2001, 10:53
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
"Łatwiej było mi zdobyć medale mistrzostw świata i Europy niż zostać delegatem warszawsko- mazowieckiego związku. A to jeszcze nie koniec tej batalii. 23 listopada powalczę o mandat na zjazd PZLA." Plawgo.
Jak zatem wygląda cała ścieżka?
Ps. Zapomniałem dodać,że to słowa Marka Plawgi więc uzupełniłem wpis
bo ja medalu MŚ nie zdobyłem przecież 
Jak zatem wygląda cała ścieżka?
Ps. Zapomniałem dodać,że to słowa Marka Plawgi więc uzupełniłem wpis


Ostatnio zmieniony 19 lis 2008, 13:33 przez Arti, łącznie zmieniany 1 raz.
[url=http://www.kujawinski.com]www.kujawinski.com[/url]
- Nagor
- Ekspert/Trener
- Posty: 3438
- Rejestracja: 09 paź 2007, 17:57
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Słupsk
My to już ustalaliśmy i to jest struktura niemal nie do ruszenia. Najpierw wybory w klubie, potem delegaci z klubów wybierają delegatów z okręgu. Nawet jeśli w klubach prześliźnie się kilku reformatorów, odpadają na wyborach okręgowych, bo np. okręg pomorski ma chyba tylko 4 delegatów na zjazd krajowy. Znaleźć się w tej czwórce nie jest łatwo. Warszawa ma chyba 12, nie wiadomo czemu, a to poletko Szewińskiej. W wyborach w Szczecińskim przeszli praktycznie sami poplecznicy Mamińskiego.
Ostatnio drążyłem sprawę w jednym z okręgów i dowiedziałem sie, jakie są to rozgrywki. Np. o to, kto sędziuje mitingi (głównie dla dzieci) w danej okolicy, bo za to są pieniądze. Kto robi imprezy dla dzieci i gdzie, bo za to też są pieniądze. To są takie targi kto gdzie położy łapę, bo wbrew pozorom, w sporcie dzieci są ogromne pieniądze. O tym sie nie mówi, ale te wszystkie czwartki lekkoatletyczne, mitingi, wyjazdy - są dotowane ogromnymi kwotami. Na szczeblu lokalnym toczy się więc między działaczami wojna o to, kto na tym położy rękę. Myślenia o przyszłości sportu w Polsce nie ma w tym ani krztyny. A później ci działacze okręgowi zostają działaczami krajowymi i działają w ten sam sposób, tylko na poziomie krajowym.
Ostatnio drążyłem sprawę w jednym z okręgów i dowiedziałem sie, jakie są to rozgrywki. Np. o to, kto sędziuje mitingi (głównie dla dzieci) w danej okolicy, bo za to są pieniądze. Kto robi imprezy dla dzieci i gdzie, bo za to też są pieniądze. To są takie targi kto gdzie położy łapę, bo wbrew pozorom, w sporcie dzieci są ogromne pieniądze. O tym sie nie mówi, ale te wszystkie czwartki lekkoatletyczne, mitingi, wyjazdy - są dotowane ogromnymi kwotami. Na szczeblu lokalnym toczy się więc między działaczami wojna o to, kto na tym położy rękę. Myślenia o przyszłości sportu w Polsce nie ma w tym ani krztyny. A później ci działacze okręgowi zostają działaczami krajowymi i działają w ten sam sposób, tylko na poziomie krajowym.
- Arti
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4522
- Rejestracja: 02 paź 2001, 10:53
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
Krótko mówiąc - w kamiennym kręgu 
Czyli nie będąc w klubie tak jak pisałem nie ma szans by być delegatem klubu a potem okręgu.... a zanim człowiek nawet jak wejdzie do klubu i się zasiedzi to może się zestarzeć...
Ale przecież w strukturach PZLA muszą być osoby spoza tych układów, wybierani i dobierani drogą powołania przez wybranego np Prezesa. Czy na niższych szczeblach jest to możliwe?
Kolejne pytanie.... czy z każdego klubu zrzeszonego w PZLA, płacącego składki można być delegatem na zjazd okręgowy? Spokojnie poczekam 4 lata na 2012/2013 nie chodzi o wydumaną prezesurę ale o zastanowienie się jak trafić do PZLA by krótko mówiąc pomóc zawodnikom i trenerom. 4 lata to dobry okres do dalszych obserwacji, zdobywania wiedzy i doświadczenia
A jak poprzednio Pan Jacek Kaźmierski mógł kandydować na szefa PZLA? Bo w sumie nie jest jako działacz ze struktur a prywatna osoba.

Czyli nie będąc w klubie tak jak pisałem nie ma szans by być delegatem klubu a potem okręgu.... a zanim człowiek nawet jak wejdzie do klubu i się zasiedzi to może się zestarzeć...
Ale przecież w strukturach PZLA muszą być osoby spoza tych układów, wybierani i dobierani drogą powołania przez wybranego np Prezesa. Czy na niższych szczeblach jest to możliwe?
Kolejne pytanie.... czy z każdego klubu zrzeszonego w PZLA, płacącego składki można być delegatem na zjazd okręgowy? Spokojnie poczekam 4 lata na 2012/2013 nie chodzi o wydumaną prezesurę ale o zastanowienie się jak trafić do PZLA by krótko mówiąc pomóc zawodnikom i trenerom. 4 lata to dobry okres do dalszych obserwacji, zdobywania wiedzy i doświadczenia

A jak poprzednio Pan Jacek Kaźmierski mógł kandydować na szefa PZLA? Bo w sumie nie jest jako działacz ze struktur a prywatna osoba.
[url=http://www.kujawinski.com]www.kujawinski.com[/url]
- fotman
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1738
- Rejestracja: 25 wrz 2008, 15:43
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gdańsk
I co z tego? Gdzie były i są ich osiągnięcia? Malinowski, Mamiński, Ostrowski to jedyni zawodnicy, którzy mieli znaczące osiągnięcia międzynarodowe (nie liczę oczywiście wyczynów z lat 50-tych i 60-tych bo wtedy wyjazdów klimatycznych raczej nie było albo dopiero raczkowały). Reszta to gwiazdy jednego sezonu, albo tzw. plankton.Nagor pisze: Absurdalne jest stwierdzenie, że polskie sukcesy z lat 60. osiągnięto małym nakładem finansowym. Wręcz przeciwnie, nakłady były olbrzymie, bo w komunie na sporcie się nie oszczędzało.
Wyjazdy zagraniczne nie były może w modzie za czasów Krzyszkowiaka, ale już w okresie Malinowskiego - jak najbardziej. Zawodnicy jeździli do Meksyku, Bułgarii, Algierii. Trenowali w dobrym klimacie, na wysokości.
Nie twierdzę, że w komunie nie bylo rozdętej kasy. Jestem urodzony w 1968r., trening rozpocząłem w 1982 i dobrze pamiętam tę chorą sytuację. Pamiętam dziadków mających 25-30 lat biegających na poziomie I klasy sportowej bez perspektyw na progres ale hołubionych przez kluby bo byli potrzebni na ligę rozgrywaną dwa razy w sezonie. Ludzie ci brali stypendia, mieli jakieś śmieszne etaty, dostawali sprzęt. Ale to było chore.
Nie bez kozery podałem przykład Lecha Boguszewicza (RP na 5000m- 1966r- 13:44,3)- ten człowiek trenując skończył Politechnikę Gdańską w trybie dziennym, na obozy jeździł 1-2 razy do roku bo tok studiów nie pozwalał na wiecej (jego osobista relacja), wyniki robił na żwirku. Po 1990 roku tylko trzech zawodników pobiegło lepiej od niego.
Pewnie, że lepiej biega się w grudniu w ciepłym klimacie RPA niż w naszym zimno-deszczowo- śnieżnym. Tylko po co finansować komuś tę zabawę jeżeli wiadomo, że wpływ na wynik sportowy ma to minimalny. To, że ktoś przesiedzi pół roku w RPA nie spowoduje progresji z 14min na 13min. A tylko taka progresja gwarantuje pozycję na świecie (a raczej w Europie). A po co nasi sprinterzy przesiadują poza Polską? Od słońca nie staną się Jamajczykami. Chyła czy Jędrusiński osiągają od lat te same wyniki, do których doszli w wieku juniora nie korzystając tak intensywnie z szaleństwa obozowego. Obawiam się, że trzymając ich na obozach z dala od trosk doczesnych przeciętnego mężczyzny w ich wieku nie tylko nie wpływa się na poprawę wyników sportowych ale dodatkowo czyni z nich kaleki życiowe.
Rozumiem, że gdy ktoś w warunkach krajowych dochodzi do wyniku 45,5s/400m, 1:45,0/800m, 13:30/5000m mając niezbyt długi staż treningowy, wtedy wyjazd w ciepłe klimaty może mu pomóc urwać następne sekundy/ ułamki sekund. To ma sens. Tylko, że nie widzę kandydatów.
Kasa państwowa tylko na sport mlodzieżowy!!!
Trzeba dzieciaki zachęcać do odnajdywania się w sporcie- na to muszą być środki państwowe by na tej bazie mógł się rozwijać profesjonalny sport wyczynowy finansowany przez sponsorów prywatnych.
- RamboJohn
- Wyga
- Posty: 137
- Rejestracja: 07 lip 2008, 15:43
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kielce/Kraków
- Kontakt:
Tomasza Lipca do zarządu powołał Krajowy Zjazd Delegatów PZLA i tylko on miałby prawo go z tej funkcji odwołać, jeśli się nie mylę, czyli przeszło 100 osób z całej Polski musiało by się w tym celu specjalnie zebrać.Arti pisze:wg stron PZLA Tomasz Lipiec nadal jest członkiem zarządu?
Ilość delegatów z tego co słyszałem, zależy od wielkości LA w danym województwie, ilości trenujących zawodników w pierwszej kolejności i zapewne ilości zdobywanych punktów. Personalia tu raczej nie grają roli. W poprzednich wyborach 4 lata temu Mazowsze miało 12 delegatów, a Pomorze 8 delegatów. Jak jest w tych wyborach to nie wiem, ale wątpię żeby to było jedynie 4 delegatów z Pomorza. Tu chyba się Nagór mocno pomyliłeś.Nagor pisze:Nawet jeśli w klubach prześliźnie się kilku reformatorów, odpadają na wyborach okręgowych, bo np. okręg pomorski ma chyba tylko 4 delegatów na zjazd krajowy. Znaleźć się w tej czwórce nie jest łatwo. Warszawa ma chyba 12, nie wiadomo czemu, a to poletko Szewińskiej.
Możesz przytoczyć dla jasności o jakie kwoty chodzi. Bo wielką kwotą to tak strasznie ogólnie. Tysiące, miliony, miliardy ???Nagor pisze:O tym sie nie mówi, ale te wszystkie czwartki lekkoatletyczne, mitingi, wyjazdy - są dotowane ogromnymi kwotami.
Raczej nie.Arti pisze:Czyli nie będąc w klubie tak jak pisałem nie ma szans by być delegatem klubu a potem okręgu.... a zanim człowiek nawet jak wejdzie do klubu i się zasiedzi to może się zestarzeć...
To zależy od statutów OZLA. Nie wykluczam, aczkolwiek jeśli tak jest to jest to raczej rzadkość.Arti pisze:Ale przecież w strukturach PZLA muszą być osoby spoza tych układów, wybierani i dobierani drogą powołania przez wybranego np Prezesa. Czy na niższych szczeblach jest to możliwe?
Tak, z każdego. Aczkolwiek większość klubów, tych mniejszych ma z reguły tylko jednego delegata.Arti pisze:Kolejne pytanie.... czy z każdego klubu zrzeszonego w PZLA, płacącego składki można być delegatem na zjazd okręgowy?
Pan Kazimierski był delegatem Małopolskiego OZLA. Z racji, że wspierał wówczas sekcje Wawelu Kraków, to chyba ta sekcja wysunęła jego kandydaturę.Arti pisze:A jak poprzednio Pan Jacek Kaźmierski mógł kandydować na szefa PZLA? Bo w sumie nie jest jako działacz ze struktur a prywatna osoba.
- Nagor
- Ekspert/Trener
- Posty: 3438
- Rejestracja: 09 paź 2007, 17:57
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Słupsk
Najpierw odpowiedź dla Fotmana: kto wie, czy z powodu takiego a nie innego stażu treningowego pan Boguszewicz pobiegł 13:44, chociaż mógł np. 13.10. W tym czasie najlepsi w Europie ganiali na poziomie 13.20 i mocniej. W tym kontekście być może jest to więc zmarnowany talent polskiej lekkoatletyki.
Jak dla mnie absurdalne są argumenty, że skoro ktoś kiedyś pobiegł dobry wynik, nie mając dobrych warunków przygotowań, to teraz nadal nie powinno sie tych warunków zapewniać. Kierując się tą logiką, możemy kazać naszym zawodnikom biegać boso, bo np. niektórzy Kenijczycy biegając boso robią świetne wyniki. Albo każemy im jeść borsucze sadło, bo nasi kiedyś jedli i dzięki temu pobili Niemca pod Grunwaldem ; )
Czytałem wczoraj wywiad z Masłowską i to jest rodzaj argumentu, który ona przytacza, wspominając swoją babcię. Ta przy posiłkach powtarzała: "nie chcesz jeść kotlecika, a my musieliśmy słoninę ze słomy wyciągać i jeść". Po to jest postęp wiedzy treningowej, żeby z niej korzystać. To, że wyniki u nas są gorsze niż w czasach zgrzebnych, to sygnał, że coś leży, ale nie oznacza to, że mamy koniecznie wracać do tych czasów.
Co do szkolenia dzieci i młodzieży, to jest to raczej populistyczny argument. Po pierwsze, pieniądze na to są i to ogromne, ale się rozpływają i mimo pompowania tych środków w dzieci i młodzież wyników nam nie przybyło. Po drugie, wiek nie powinien (i nigdzie na świecie nie jest) być czynnikiem, który ma wpływ na ocenę wyniku sportowego. Wynik to wynik i nieważne, czy jest uzyskany przez 17-latka czy 38-latka, tym bardziej, że np. w tegorocznym maratonie złoty medal olimpijski zdobyła kobieta 38-letnia. Na świecie nie patrzy się w metrykę, dlatego ja tez nie widzę potrzeby dzielenia zawodników na młodszych i starszych.
Co do pytania Rambo o wysokość środków, jakie płyną na dzieci i młodzież, to niestety, jest to nie do oszacowania. To bowiem nie tylko dotacje ministerstwa Sportu (na różne organizacje sportowe, bo są i licealiady, gimnazjady, i parafiady, i czwartki lekkoatletyczne, Igrzyska LZS i mnóstwo innych) ale innych ministerstw oraz dotacje z poziomu gminy, miasta i powiatu. Widzę jednak, jaki ta polityka ma skutek: dzieci są niemal siłą zaganiane na wyjazdy na obozy sportowe, po kilku godzinach trenowania są zasypywane sprzętem, jest potężne szkolenie centralne. Jest tak dużo środków, że brakuje dzieci, aby to przerobić, dlatego jest niemal łapanka, to dzieci są proszone o wyjazd na obóz, a nie one muszą prosić czy starać się. Jest to, niestety, wybitnie niewychowawcze, bo dzieciaki nie muszą nic robić, nawet przychodzić na treningi, żeby jeździć na obozy czy zawody. W związku z tym nie mają motywacji do treningu i ich rotacja, ciągły przepływ - są w klubach ogromne.
Kluby dostają też gigantyczne pieniądze za punkty zdobywane przez dzieci na tych wszystkich imprezach. W skali klubu zrzeszającego kilkanaście osób może to być rocznie kilkaset tysięcy złotych, zależnie od tego, na ile dzieci są eksploatowane i w jak wielu imprezach startują (a tutaj orka jest potężna)
Ten system powinien działać inaczej, to pewne. Pompowanie pieniędzy w dzieci nie spowodowało wzrostu poziomu w biegach. Nie znam ani jednego dzieciaka, który np. z poziomu krajowego finału Czwartków Lekkoatletycznych przebił się do wyczynowego sportu. Nie stworzono systemu i te pieniądze są po prostu marnowane.
Jak dla mnie absurdalne są argumenty, że skoro ktoś kiedyś pobiegł dobry wynik, nie mając dobrych warunków przygotowań, to teraz nadal nie powinno sie tych warunków zapewniać. Kierując się tą logiką, możemy kazać naszym zawodnikom biegać boso, bo np. niektórzy Kenijczycy biegając boso robią świetne wyniki. Albo każemy im jeść borsucze sadło, bo nasi kiedyś jedli i dzięki temu pobili Niemca pod Grunwaldem ; )
Czytałem wczoraj wywiad z Masłowską i to jest rodzaj argumentu, który ona przytacza, wspominając swoją babcię. Ta przy posiłkach powtarzała: "nie chcesz jeść kotlecika, a my musieliśmy słoninę ze słomy wyciągać i jeść". Po to jest postęp wiedzy treningowej, żeby z niej korzystać. To, że wyniki u nas są gorsze niż w czasach zgrzebnych, to sygnał, że coś leży, ale nie oznacza to, że mamy koniecznie wracać do tych czasów.
Co do szkolenia dzieci i młodzieży, to jest to raczej populistyczny argument. Po pierwsze, pieniądze na to są i to ogromne, ale się rozpływają i mimo pompowania tych środków w dzieci i młodzież wyników nam nie przybyło. Po drugie, wiek nie powinien (i nigdzie na świecie nie jest) być czynnikiem, który ma wpływ na ocenę wyniku sportowego. Wynik to wynik i nieważne, czy jest uzyskany przez 17-latka czy 38-latka, tym bardziej, że np. w tegorocznym maratonie złoty medal olimpijski zdobyła kobieta 38-letnia. Na świecie nie patrzy się w metrykę, dlatego ja tez nie widzę potrzeby dzielenia zawodników na młodszych i starszych.
Co do pytania Rambo o wysokość środków, jakie płyną na dzieci i młodzież, to niestety, jest to nie do oszacowania. To bowiem nie tylko dotacje ministerstwa Sportu (na różne organizacje sportowe, bo są i licealiady, gimnazjady, i parafiady, i czwartki lekkoatletyczne, Igrzyska LZS i mnóstwo innych) ale innych ministerstw oraz dotacje z poziomu gminy, miasta i powiatu. Widzę jednak, jaki ta polityka ma skutek: dzieci są niemal siłą zaganiane na wyjazdy na obozy sportowe, po kilku godzinach trenowania są zasypywane sprzętem, jest potężne szkolenie centralne. Jest tak dużo środków, że brakuje dzieci, aby to przerobić, dlatego jest niemal łapanka, to dzieci są proszone o wyjazd na obóz, a nie one muszą prosić czy starać się. Jest to, niestety, wybitnie niewychowawcze, bo dzieciaki nie muszą nic robić, nawet przychodzić na treningi, żeby jeździć na obozy czy zawody. W związku z tym nie mają motywacji do treningu i ich rotacja, ciągły przepływ - są w klubach ogromne.
Kluby dostają też gigantyczne pieniądze za punkty zdobywane przez dzieci na tych wszystkich imprezach. W skali klubu zrzeszającego kilkanaście osób może to być rocznie kilkaset tysięcy złotych, zależnie od tego, na ile dzieci są eksploatowane i w jak wielu imprezach startują (a tutaj orka jest potężna)
Ten system powinien działać inaczej, to pewne. Pompowanie pieniędzy w dzieci nie spowodowało wzrostu poziomu w biegach. Nie znam ani jednego dzieciaka, który np. z poziomu krajowego finału Czwartków Lekkoatletycznych przebił się do wyczynowego sportu. Nie stworzono systemu i te pieniądze są po prostu marnowane.
- wojtek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 10535
- Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
- Życiówka na 10k: 30:59
- Życiówka w maratonie: 2:18
- Lokalizacja: lokalna
- Kontakt:
To pewnie jest efekt tradycji szkolnej i powiatowej .Arti pisze:Zgadza się. Fotman ma rację....niestety tak to wygląda. U nas lekka mimo,że to królowa sportu to jest kopciuszkiem.wojtek pisze:Duzo , bardzo duzo , moze zmienic poziom szkolnictwa .
W moim stanie jest 10 tys mlodziezy licealnej , zarejestrowanej w przelajach i LA .
Trzeba powielac sprawdzone wzorce .
Wojtku - proste pytanie choć odpowiedź pewnie nie będzie łatwa a raczej nie będzie krótka.
Jak to jest,że np w USA tak ludzi ciągnie do la? Wspaniale rozwinięte i popularne są biegi przełajowe. To prawie kult w wieku szkolnym.
Inna mentalność, lepsze wzorce.... czy co?
Na terenie Georgii istnieja powiaty , gdzie nikt sie lekka nie interseuje .
Moj powiat to potega , chocby pod wzgledem demograficznym ( okolo 800 tys mieszkancow )
http://en.wikipedia.org/wiki/Gwinnett_County
Wewnetrzna konkurencja i bliskosc szkol konkurujacych znakomicie napedza koniunkture .
I tutaj nie ma cudow - w kazdej szkole znajda sie talenty biegowe . Wystarczy tylko chciec .
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
- fotman
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1738
- Rejestracja: 25 wrz 2008, 15:43
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gdańsk
Nagor twoja odpowiedź jest demagogiczna.
Ja twierdzę, że każdy zawodnik osiągnie 95% swoich możliwości w warunkach krajowych bez konieczności korzystania z cudów promowanych przez biura podróży i firmy produkujące odżywki oraz gadżety dla sportowców. O pozostałe 5% można się sprzeczać.
Protestuję przeciw przerostowi formy nad treścią.
Obecnie jest tysiące gadżetów dla biegaczy: fotokomórki, pulsometry, przenośne urządzenia do pomiaru poziomu kwasu mlekowego, buty dla takiej stopy i innej stopy, buty na asfalt, na las, cudowne napoje, genialne odżywki. Ale to wszystko są gadżety czasem ułatwiające trening i nie mają wpływu na ostateczny wynik sportowy. Ja nie zachęcam do rezygnowania z nich. Kogo stać niech sobie kupuje bajery za swoje pieniądze. Zapytaj tych młodych Kenijczyków, którzy co rok zalewją lekką atletykę wielkimi falami ile z tych bajerów mieli dobijając do czołówki światowej. Potem owszem, na pewno mogą to wszystko mieć ale czy mają? Usain Bolt zostając mistrzem świata juniorów w wieku nispelna 16lat, biegając 19,93s w wieku 18lat jakie cuda stosował? Podejrzewam, że żadne bo teraz już by go nie było.
Postęp wiedzy o ludzkim organizmie jest duży. Ale jego poznanie ostateczne nawet nie migocze na horyzoncie.
Najlepszy trener 400m na świecie, Hart, jest wiekowym facetem i swoją wiedzę ukształtował dawno temu podglądając poczynania europejskich trenerów. Nie sądzę aby jego metody drastcznie się różniły dzisiaj i 30lat temu. W jednym z wywiadów powiedział, że jedynym gadżetem, który wniósł coś do jego treningu są sygnalizatory dźwiękowe dyktujące tempo przebieganych odcinków (mówił o tym z przekąsem).
Państwowa kasa dla zawodowych sportowców to nieporozumienie.
Czy należy wykładać państwowe pieniądze na to by jeździli po prowincjonalnych mitingach i biegach ulicznych i tam chałturzyli? Bo tylko do tego są zdolni nasi biegacze długodystansowi (poza wyjątkami wymienionymi wcześniej) w okresie ostatniego półwiecza.
Ja twierdzę, że każdy zawodnik osiągnie 95% swoich możliwości w warunkach krajowych bez konieczności korzystania z cudów promowanych przez biura podróży i firmy produkujące odżywki oraz gadżety dla sportowców. O pozostałe 5% można się sprzeczać.
Protestuję przeciw przerostowi formy nad treścią.
Obecnie jest tysiące gadżetów dla biegaczy: fotokomórki, pulsometry, przenośne urządzenia do pomiaru poziomu kwasu mlekowego, buty dla takiej stopy i innej stopy, buty na asfalt, na las, cudowne napoje, genialne odżywki. Ale to wszystko są gadżety czasem ułatwiające trening i nie mają wpływu na ostateczny wynik sportowy. Ja nie zachęcam do rezygnowania z nich. Kogo stać niech sobie kupuje bajery za swoje pieniądze. Zapytaj tych młodych Kenijczyków, którzy co rok zalewją lekką atletykę wielkimi falami ile z tych bajerów mieli dobijając do czołówki światowej. Potem owszem, na pewno mogą to wszystko mieć ale czy mają? Usain Bolt zostając mistrzem świata juniorów w wieku nispelna 16lat, biegając 19,93s w wieku 18lat jakie cuda stosował? Podejrzewam, że żadne bo teraz już by go nie było.
Postęp wiedzy o ludzkim organizmie jest duży. Ale jego poznanie ostateczne nawet nie migocze na horyzoncie.
Najlepszy trener 400m na świecie, Hart, jest wiekowym facetem i swoją wiedzę ukształtował dawno temu podglądając poczynania europejskich trenerów. Nie sądzę aby jego metody drastcznie się różniły dzisiaj i 30lat temu. W jednym z wywiadów powiedział, że jedynym gadżetem, który wniósł coś do jego treningu są sygnalizatory dźwiękowe dyktujące tempo przebieganych odcinków (mówił o tym z przekąsem).
Państwowa kasa dla zawodowych sportowców to nieporozumienie.
Czy należy wykładać państwowe pieniądze na to by jeździli po prowincjonalnych mitingach i biegach ulicznych i tam chałturzyli? Bo tylko do tego są zdolni nasi biegacze długodystansowi (poza wyjątkami wymienionymi wcześniej) w okresie ostatniego półwiecza.
- RamboJohn
- Wyga
- Posty: 137
- Rejestracja: 07 lip 2008, 15:43
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kielce/Kraków
- Kontakt:
Grunt to nie popadać w skrajności i unikać nieefektywnego wydawania publicznych pieniędzy i tyczy to się zarówno tych młodych, jak i tych starych. Są przypadki, takie jak Bolt i są takie jak Dita, ale nie można uogólniać. Pieniądze powinny iść za zawodnikiem, za konkretnym przypadkiem, tym większe im większy robi progres. U góry szkolenia, gdzie o progres trudniej powinny być większe - to oczywiste, ale jak mówię równowaga to podstawa. Rozliczać natomiast trzeba z efektów, tyle zainwestowano - taki wynik i wszystko policzyć. System jest dobry o ile jest często modyfikowany i usprawniany. Jeśli chodzi już o same zagadnienie biegów na poziomie kadry narodowej to zdecydowanie przykład tegoroczny pokazuje, że środki nie są wydawane efektywnie. Blok konkurencji wytrzymałościowych zdobył o ile dobrze pamiętam 2 pkt, Wioletta Frankiewicz - 1 pkt i któryś z chodziarzy 1 pkt. Reszta zajęła odległe miejsca i tu trzeba by policzyć ile nas te punkty kosztowały - na pewno bardzo dużo. Jak jeszcze dodamy że średniacy i długasi zarabiają na biegach ulicznych to można się poważnie zastanowić czy szkolenie ich, przy obecnym systemie za publiczne pieniądze ma sens w ramach systemu oczywiście (czyli kadra narodowa). Oczywiście jednostki owszem, jeśli ktoś biega tylko bieżnie i się nie rozdrabnia tu i ówdzie dorabiając i robi wyniki to jak najbardziej tak, ale obecnie to tylko jednostki niestety. Będzie odpowiednia grupa na odpowiednim poziomie - niech będzie system, póki co to nie ma sensu.
- Arti
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4522
- Rejestracja: 02 paź 2001, 10:53
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
I sprawa się klaruje... szansa by zostać delegatem klubu jest, potem zjazd, obserwacja i dalej drążenie skały.
Bardzo pomocne okazują się posty
Bardzo pomocne okazują się posty

[url=http://www.kujawinski.com]www.kujawinski.com[/url]
- bebej
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2102
- Rejestracja: 01 lis 2004, 09:47
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Przeźmierowo koło Poznania
- Kontakt:
W Wielkopolsce nastapiło załamanie szkolenia w kategorii młodzika. Nie wykorzystano 500 osobodni szkoleniowych. Powód, ogromne trudnosci w rozliczeniach interklubowych zgrupowań ( wymóg obligatoryjny - złe prawo, nieżyciowe przepisy i małoelestyczni urzednicy, którzy zza biurka sterują szkoleniem kadrowym ) Moja nieśmiała propozycja, aby te pieniadze przekac klubom do rozliczenia się( pieniadze ida za zawodnikiem) została ucieta w zarodku jako niepowazna i niestety chyba odebrana jako skok na kasęRamboJohn pisze:...i unikać nieefektywnego wydawania publicznych pieniędzy i tyczy to się zarówno tych młodych, jak i tych starych. ... Pieniądze powinny iść za zawodnikiem, za konkretnym przypadkiem, tym większe im większy robi progres.


to wszystko juz teoretycznie działa, aleRamboJohn pisze:...Rozliczać natomiast trzeba z efektów, tyle zainwestowano - taki wynik i wszystko policzyć. System jest dobry o ile jest często modyfikowany i usprawniany. .
system jest zły, a próby usprawniania i modyfikowania sa iluzoryczne.
- Arti
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4522
- Rejestracja: 02 paź 2001, 10:53
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
Ciekawe jak wyglądają rozmowy w PZLA czy OZLA. Czy suche urzędnicze zdania czy też patrzenie jak pomóc zawodnikom osiągać znakomite wyniki...
[url=http://www.kujawinski.com]www.kujawinski.com[/url]
- bebej
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2102
- Rejestracja: 01 lis 2004, 09:47
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Przeźmierowo koło Poznania
- Kontakt:
Zacznijmy od tego, że żaden urzednik sie nie pyta trenerów, a tym bardziej zawodników o takie szczegóły - w papierach ma sie zgadzać i już. Wszyscy urzednicy boja się Izby Obrachunkowej jak ognia - nie wiem tylko dlaczego - albo brak kompetencji, albo pójscie na łatwiznę ,albo niezyciowe przepisy, które nie przystaja do sportowej rzeczywistosci Fakt jest faktem, ze rodzi to chore sytuacje. Potrzeby zawodników sa na baaaaaaardzo dalekim planie.Arti pisze:Ciekawe jak wyglądają rozmowy w PZLA czy OZLA. Czy suche urzędnicze zdania czy też patrzenie jak pomóc zawodnikom osiągać znakomite wyniki...
- Arti
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4522
- Rejestracja: 02 paź 2001, 10:53
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
Zatem trzeba to zmienić, z tego wynika,że są tam osoby ,które nie powinny być ! Jak widać nie czują powołania a sport traktują chyba jako maszynkę do pieniędzy i stołka oraz podróży...jasne trzeba z czegoś żyć i delegacje są również potrzebne ale wszystko to trzeba scalić współpracą z trenerami i zawodnikami na rzecz ich dobra. Bo to oni wylewają litry potu, setki nerwów itp. Mimo,że jestem amatorem to wiem,że gdy w głowie są inne sprawy życiowe to trudno wykonać np ciężki trening w mocnym tempie.
A co dopiero ma powiedzieć zawodnik na poziomie europejskim czy światowym? Plawgo mówił,że zupełnie inaczej trenuje się gdy głowa jest wolna od problemów i można skupić się na treningów.
trzeba uświadomić sobie ,że oni to robią również dla Polski a my kibice mamy zawsze bardzo wysokie oczekiwania by nasz reprezentant stanął na podium.... sporo się tutaj już naczytaliśmy historii gdy tylko heroiczna ambicja i zaparcie pozwoliły pokonać kłody i osiągnąć sukces.
A co dopiero ma powiedzieć zawodnik na poziomie europejskim czy światowym? Plawgo mówił,że zupełnie inaczej trenuje się gdy głowa jest wolna od problemów i można skupić się na treningów.
trzeba uświadomić sobie ,że oni to robią również dla Polski a my kibice mamy zawsze bardzo wysokie oczekiwania by nasz reprezentant stanął na podium.... sporo się tutaj już naczytaliśmy historii gdy tylko heroiczna ambicja i zaparcie pozwoliły pokonać kłody i osiągnąć sukces.
[url=http://www.kujawinski.com]www.kujawinski.com[/url]