Często zadajemy sobie pytanie: ile to kosztuje? Np pytamy się ile kosztuje czyjś czas, ile kosztuje zdrowie, ile kosztuje wierność, ile lojalność itd.
Ale czasami chodzi o tzw. pieniądze, i tu też pojawia się to pytanie, tylko bywa mocno nie na miejscu.
Przytoczę taki mały epizod: otóż tydzień temu wybrałem się na randkę z koleżanką po W-wie (słyszałem że Fredzio sobie pozwala na takie rzeczy z Kazigiem to ja nie gorszy). Na rynku Starego Miasta u Fukiera, towarzyszka zamówiła czerwone wytrawne wino. A gdy byliśmy w Łazienkach wpadły jej w oko korale.
W pierwszym przypadku kiedy uslyszałem Chateau Petrus bardzo pilnowałem się przed ww. pytaniem o cenę, bo przecież to ja zaprosiłem. Nie zajrzałem do karty win nawet, bo -pomyślałem sobie - po co mam siedziec potem zgorzkniały, i jeszcze sapać, w końcu randka nie jest co dzień, niech stracę te 100zł czy nawet 200zł na flaszkę, dziewczyna warta tego. Ale jakiś strach mi towarzyszył jednak, bo jak zawołają 1000zł to już się nie wykupiłbym, a wtedy jaki obciach!?
Potem zabrałem moją damę do Łazienek (do wina potem wrócę), a tam w oko wpadły jej korale, na dodatek z pereł były, więc nie tylko, że prezent ja powinienem kupić ale jeszcze te perły co ich nie wolno sobie samemu kupowac bo nieszczęscie. I też- czy odmówic można kobiecie, jak widzę że oczy jej wychodzą z orbit kiedy patrzy na klejnot i potem błagalne spojrzenie na człowieka obraca? Kamień zmiękłby przecież.
Ale wieczorem kiedy usiadłem do rachunków, zauważyłem bardzo dziwne coś: moje zobowiązania wzrosły o 45587,60pln. Eeee.. uspokajam się- robal ci się wkitował głupi komputerze i cap biorę za liczydło. Liczę, liczę, liczę i wychodzi że tak:
Dojazd w dwie strony: 4 bilety metro=9,6
Kultura: 2 bilety na wystawę =16
Pokarm: 2 obiady =43
Picie: 19
Razem 87,6
A gdzie 45500pln!!! Czy bym wydał 10tysEUR na resztę?:orany: To chyba książę Monako by tak nie bryknął. No struchlałem. Ale się zaraz przeżegnałem i rachunek sumienia robię: po pierwsze -czy byłem z jakąś Samantą, czy byłem z własną żoną w to popołudnie? Acha, byłem z żoną..., to ona już nie zrobiłaby meżusiowi takiego kuku.
Wino u Fukiera zamówic można tylko butelkę, chciałem szampana Dom Perignon '93 (1200pln) się napić ale mi przeszło zaraz i wybrałem małe piwo (9zł), a ona zapragnęła to wino (5500pln), rocznik był 92, apelacja A.C. Pomerol, trunek jest ponoć (bo nie smakowałem) cudownie owocowy, długowieczny, mocny i bogaty, pełny, doskonale zbalansowany, nadzwyczajnie złożony, aksamitny itp.itd.itp. Piją go do pieczonego drobiu, prosięcia, sarniny i trufli... baronowie narkotykowi układając się z ministrami.
A że nic takiego nie jedliśmy, bo byliśmy po sutym obiedzie za 43zł, więc kelner przyniósł żonie lampkę hiszpańskiego wina domowej roboty za jedyne 10zł. Wszyscy byli zadowolenie, moje konto tylko "księgowo" zrujnowane, trzeźwi byliśmy i jeszcze przebierzkę po lesie sobie zrobiliśmy.
Ile kosztuje wierność, ile lojalność?
Cena strachu
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
No to już nic nie rozumiem - strasznie nagmatwałeś - żona czy koleżanka piły w końcu tego Petrusa?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 411
- Rejestracja: 23 lis 2001, 21:43
Nie zapomnę tego momentu: siedzimy, a ładnie tam
a potem na zewnątrz, bo był koncert jazzowy w rynku (Kuba grał m.in.) no i podchodzi kelner po zamówienie, to mówię mu, a on pisze, potem chrząknął, nachylił się i szepce mi podniecony:
-proszę pana, czy jest pan pewien co do wyboru wina? Zaraz zwęszyłem. że może chodzić mu o cenę, więc od niechcenia biorę kartę, że niby coś jeszcze chcę domówić, patrzę, nie myliłem się- 5,5tys. za butelkę jak byk stoi!
Żeby ratować sytuację, mówię: tak, tak, chodzi o wytrawne czerwone.- Facet zrobił oczy i niepewnie oddalił się od stolika, krokiem jakby szedł po lodzie...
Po chwili podnoszę się i idę do niego na zaplecze
-hmmm, to chyba jakaś pomyłka, ona chce tylko lampkę- mówię pewnie jakbym nie widział że lampka wyszła by mnie tyle ile cała zawartośc portfela.
-tak ale- mówi poruszony- my tylko całe butelki podajemy.
Wtedy zmarszczyłem brwi, spojrzełem mu głęboko w oczy, i... dałem kilka drobiazgowych wskazówek.
Po 10 minutach przychodzi do naszego stołu z butelkę i pokazuje:
-Ale proszę pana, my nie będziemy tyle pili- mówię- ja zamówiłem już piwo to nie mogę mieszać, a pani chodziło tylko o lampkę.
-Acha, to przepraszam państwa najmocniej, zaraz wrócę z lampką wina.
Wykonał zadanie co do joty, a wino kosztowało mniej niż Jego, zasłużony napiwek. Takim jestem draniem!
Fredzio, czy już wiesz?
(Edited by Runforfun at 8:27 pm on July 19, 2003)

-proszę pana, czy jest pan pewien co do wyboru wina? Zaraz zwęszyłem. że może chodzić mu o cenę, więc od niechcenia biorę kartę, że niby coś jeszcze chcę domówić, patrzę, nie myliłem się- 5,5tys. za butelkę jak byk stoi!
Żeby ratować sytuację, mówię: tak, tak, chodzi o wytrawne czerwone.- Facet zrobił oczy i niepewnie oddalił się od stolika, krokiem jakby szedł po lodzie...
Po chwili podnoszę się i idę do niego na zaplecze
-hmmm, to chyba jakaś pomyłka, ona chce tylko lampkę- mówię pewnie jakbym nie widział że lampka wyszła by mnie tyle ile cała zawartośc portfela.
-tak ale- mówi poruszony- my tylko całe butelki podajemy.
Wtedy zmarszczyłem brwi, spojrzełem mu głęboko w oczy, i... dałem kilka drobiazgowych wskazówek.
Po 10 minutach przychodzi do naszego stołu z butelkę i pokazuje:

-Acha, to przepraszam państwa najmocniej, zaraz wrócę z lampką wina.
Wykonał zadanie co do joty, a wino kosztowało mniej niż Jego, zasłużony napiwek. Takim jestem draniem!
Fredzio, czy już wiesz?
(Edited by Runforfun at 8:27 pm on July 19, 2003)
[i]być kiedyś takim "biegaczem", za jakiego ma mnie mój kot.[/i]
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 411
- Rejestracja: 23 lis 2001, 21:43
A skąd Romku, ten szampan to pryszcz, były tam oprócz tego pierońskiego petrusa droższe rzeczy: za wino Vega Sicilia Unico z 87r. chcieli chyba 1600zł, a M. Rothschild 87r. był jeszcze droższy. Nikt nie zauważył gdzie te 10.000EUR w rachunkach (przecież trunek choć zabójczo drogi to jednak tylko trochę ponad 1 tys.EUR), i dobrze, bo o tym naszyjniku perłowym nie mam siły pisać. 

[i]być kiedyś takim "biegaczem", za jakiego ma mnie mój kot.[/i]
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3390
- Rejestracja: 19 cze 2001, 09:55
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa/Kabaty
Run, gust mojej żony kończy się na szczęście w okolicach 60 złotych za butelczynę. A lepsze wina pijamy tylko na proszonych wizytach, he, he.
Radzę Ci zrezygnować z prenumeratu Financial Timesa, a przynajmniej od razu do kosza wyrzucać weekendowy dodatek "How to spend it" zanim dostanie się do rąk żony.
Radzę Ci zrezygnować z prenumeratu Financial Timesa, a przynajmniej od razu do kosza wyrzucać weekendowy dodatek "How to spend it" zanim dostanie się do rąk żony.

ENTRE.PL Team
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 411
- Rejestracja: 23 lis 2001, 21:43
Wszystko że nie dają cen na menu wręczanym kobiecie. Tak było za dawnych (moich) czasów (ale wtedy nie było takich min) i tak jest dziś. Nie wie biedaczysko w co "inwestuje", a przecież nie będzie pytac czy co zamówiła nie zrujnuje człowieka. Na perłach jeszcze lepszy był numer, bo właśnie były ceny, tylko że na tańszej biżuterii. A kto mógł przypuszczać że obok naszyjnika za kilkaset zł leży taki majątek?
I pomyśleć że w takim kraju, gdzie już wszystko tutaj przywożą, nie można kupić porządnych Mizuno, psia mać!
I pomyśleć że w takim kraju, gdzie już wszystko tutaj przywożą, nie można kupić porządnych Mizuno, psia mać!
[i]być kiedyś takim "biegaczem", za jakiego ma mnie mój kot.[/i]