Dzis mial miejsce moj pierwszy start w zawodach - coprawda poza konkurencja bo nie jestem funkcjonariuszem sluzby wieziennej. Byly to I Okregowe Mistrzostwa Sluzby Wieziennej w Biegach przelajowych. Dystans 4km. Dobieglem coprwda ostatni (2 zawodnikow nie dobieglo) ale udalo mi sie ukonczyc bieg. Mysl o tym ze tam na mecie ktos czeka az przybiegne i mnie dopinguje nie pozwolila mi na zejscie z trasy. Odbierajac dyplom uczestnictwa bardzo sie cieszyle ale pozniej mialem nie dosty ze bylem ostatni mimo iz wiem ze pobieglem w granicach moich mozliwosci, bo biegam od kilku tygodni i to bardzo nie regularnie. Super atmosfera, radosc po minieciu lini mety i utwierdzenie sie w przekonaniu ze to moje pierwsze i <b>nie oststnie</b> zawody.
Jak wygladal Wasz pierwszy start, jakie towarzyszyly wam uczucia i mysli przed i po?
Pierwszy start w zawodach.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 14
- Rejestracja: 09 lip 2002, 08:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Górny Slask
Mój pierwszy start także kojarzy mi się z wieloma wrażeniami od prawie "ekstazy" po rodzaj rozczarowania.
Zacznę od początku. Zdecydowałem się wystartować na 10 km w Knurowie bodajże 21.09.02. Mimo iż czułem się jeszcze nieprzygotowany do zawodów na takim dystansie, fakt, że mieszkam w Knurowie (a bieg był w tej samej miejscowości) zadecydował i wystartowałem.
Na początku zaskoczyła mnie ilość uczestników. Spodziewałem się ok. 50, a na starcie ujrzałem ok. 300.
Potem były emocje związane z biegiem w tłumie ludzi. Bardzo ciekawe doświadczenie, bo było dość ciasno. Następnie zaskoczenie, że samo bieganie na tego typu zawodach może być tak emocjonujące. Niby człowiek robi to samo co na treningu, a jednak jest zupełnie inaczej.
Dodatkowo wrażenia wzrokowe: pola, las, drzewa. Przejeżdzałem tędy przecież wielokrotnie samochodem, a jednak widziałem tą trasę znowu inaczej.
Potem zmagania z samym organizmem. Zdziwienie: dlaczego bolą mnie nogi? I przyszpieszenie mimo bólu, z szaleńczym finiszem (człowiek wyprzedzony w końcówce wcale nie chciał się dać wyprzedzić).
I wraz z finiszem zaczyna się drugi rozdział mojego biegu: rozczarowanie.
Kiedy przekroczyliśmy linię mety zatrzymaliśmy się zdyszani. Pamiętam jak ktoś (chyba z organizatorów) zdenerwowanym głosem powiedział: "Powariowali: ścigają się na finiszu". Zdziwiło mnie to, bo zawsze myślałem, iż ściganie się na zawodach jest czymś normalnym. Potem ktoś nas zaczął spychać w bok, bo za nami już ktoś biegł. Zdezorientowani przeszliśmy przez boczną taśmę. Wtedy rzucił się na nas jakiś człowiek. Zaczął wrzeszczeć i popychać nas spowrotem. Dopiero po chwili zrozumiałem, że należało biec dalej, gdzie skanowali kody na numerach i wręczali medale. W momencie wręczania medalu człowiek nadal wrzeszczał więc nie wytrzymałem i w podobnym tonie poinformowałem go, że pierwszy raz biegnę na takim biegu i dlatego mam problemy. Trochę mi ulżyło, ale niesmak pozostał i w pierwszej chwili chciałem wogóle się oddalić. Ostatecznie jednak zostałem na dekoracji. Niestety początkowe uniesienie już nie powróciło.
Konkluzja: Apeluję do organizatorów, że w biegach są zawodnicy, którzy robią to po raz pierwszy i trzeba ich albo dokładnie poinformować jakie są zasady albo traktować trochę delikatniej.
A swoją drogą to nie wiedziałem, że w biegach długodystansowych ostry finisz jest tak niemile widziany. Spodziewałem się oklasków tłumu, a usłyszałem reprymendę.
Zacznę od początku. Zdecydowałem się wystartować na 10 km w Knurowie bodajże 21.09.02. Mimo iż czułem się jeszcze nieprzygotowany do zawodów na takim dystansie, fakt, że mieszkam w Knurowie (a bieg był w tej samej miejscowości) zadecydował i wystartowałem.
Na początku zaskoczyła mnie ilość uczestników. Spodziewałem się ok. 50, a na starcie ujrzałem ok. 300.
Potem były emocje związane z biegiem w tłumie ludzi. Bardzo ciekawe doświadczenie, bo było dość ciasno. Następnie zaskoczenie, że samo bieganie na tego typu zawodach może być tak emocjonujące. Niby człowiek robi to samo co na treningu, a jednak jest zupełnie inaczej.
Dodatkowo wrażenia wzrokowe: pola, las, drzewa. Przejeżdzałem tędy przecież wielokrotnie samochodem, a jednak widziałem tą trasę znowu inaczej.
Potem zmagania z samym organizmem. Zdziwienie: dlaczego bolą mnie nogi? I przyszpieszenie mimo bólu, z szaleńczym finiszem (człowiek wyprzedzony w końcówce wcale nie chciał się dać wyprzedzić).
I wraz z finiszem zaczyna się drugi rozdział mojego biegu: rozczarowanie.
Kiedy przekroczyliśmy linię mety zatrzymaliśmy się zdyszani. Pamiętam jak ktoś (chyba z organizatorów) zdenerwowanym głosem powiedział: "Powariowali: ścigają się na finiszu". Zdziwiło mnie to, bo zawsze myślałem, iż ściganie się na zawodach jest czymś normalnym. Potem ktoś nas zaczął spychać w bok, bo za nami już ktoś biegł. Zdezorientowani przeszliśmy przez boczną taśmę. Wtedy rzucił się na nas jakiś człowiek. Zaczął wrzeszczeć i popychać nas spowrotem. Dopiero po chwili zrozumiałem, że należało biec dalej, gdzie skanowali kody na numerach i wręczali medale. W momencie wręczania medalu człowiek nadal wrzeszczał więc nie wytrzymałem i w podobnym tonie poinformowałem go, że pierwszy raz biegnę na takim biegu i dlatego mam problemy. Trochę mi ulżyło, ale niesmak pozostał i w pierwszej chwili chciałem wogóle się oddalić. Ostatecznie jednak zostałem na dekoracji. Niestety początkowe uniesienie już nie powróciło.
Konkluzja: Apeluję do organizatorów, że w biegach są zawodnicy, którzy robią to po raz pierwszy i trzeba ich albo dokładnie poinformować jakie są zasady albo traktować trochę delikatniej.
A swoją drogą to nie wiedziałem, że w biegach długodystansowych ostry finisz jest tak niemile widziany. Spodziewałem się oklasków tłumu, a usłyszałem reprymendę.
Romek
- Karola
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 883
- Rejestracja: 31 sie 2001, 09:13
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Szczecin
To sie zdziwiłam jak przeczytałam co napisałeś Romku! Zawsze przyśpieszam na koniec chodźbym nie wiem jak wolno ciągnęła nogę za nogą na trasie. Zawsze wykrzesam z siebie odrobinę energii na koniec i jak się da to się ścigam. Mój domowy zawodnik biegający więcej i dłuższe dystanse i startujacy częściej też tak robi. Nigdy nikt nic nie mówił, a na mecie czasem są "korki" i trzeba poczekać na medal. To Co Ci się przydarzyło to zapewniam Cię wyjątkowa sytuacja.
Powodzenia w kolejnych startach.
Powodzenia w kolejnych startach.