Impresje po "Kacie"
- emte
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 464
- Rejestracja: 11 sty 2002, 20:04
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wesoła
Właśnie skończyłem oglądać "Kata" (film o Wagnerze) i tak sobie myślę, że przecież nie żyje już olbrzymia część polskich sportowców z lat 70-tych, którzy dla mnie byli idolami dzieciństwa. Malinowski, Komar, Ślusarski, Deyna, Wagner, Gawłowski... A kiedy oglądałem film, to przez chwilę miałem wrażenie, że czas się cofnął i że jest lato '76, upał i za chwilę zaczną się nocne transmisje z Montrealu.
Marek T.
- wojtek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 10535
- Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
- Życiówka na 10k: 30:59
- Życiówka w maratonie: 2:18
- Lokalizacja: lokalna
- Kontakt:
Ja tylko pamietam glos komentatora : "oj , zeby ruptury nie dostal " ( po wygranym meczu z ZSRR o zloty medal )
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
- stasiar
- Wyga
- Posty: 102
- Rejestracja: 01 paź 2001, 23:22
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Chorzów (Śląsk)
Własnie skończył sie w TV1 świetny film o ś.p. Hubercie Wagnerze. Oglądałem go z niemałym wzruszeniem ....Zapmiętać można z prezentowanego filmu m.in.: ważną kwestię -iż nie tak ważny jest sprzęt, warunki fizyczne, odżywianie gdy ...nie ma mądrej głowy!
H.Wagner to był gość! Wszystko przemyślane i ułożone (dobrze że mimo że naciskany przez rodziców wybrał nie naukę na politechnice warszawskiej, ale studia na AWF-e). Jego zawodnicy wykonywali morderczą pracę na zgrupowaniach (pokazane na filmnie bieganie z obciążnikami na pasie w terenie pofałdowanym, liczne treningi na siłowni i na sali -na prawde pocili sie hektolitrami potu!)- w trampakach, czasem i w dziurawych dresach ale ...było i im wiadomo, że Huberta interesuje tylko złoto w Montrealu i potrafili sie zmobilizować! Sytematyka, ciężki z głową prowadzony trening musi dać efekt!Życzę Wam tego i sobie ....
Taki film powinno sie prezentować na ..zajęciach WF-u!
PS. tylko ...żałować można że tak Wielka Osobistość już odeszła od nas..
Żałuję też, że ..nie urodziłem sie wcześniej i nie ogladałem meczu na żywo w walce o złoto z drużyną ZSRR na olimpiadzie w Motrealu. Prezentowane urywki z tego meczu ogląda sie jak ...BRAK SŁÓW ... Skomentuj
H.Wagner to był gość! Wszystko przemyślane i ułożone (dobrze że mimo że naciskany przez rodziców wybrał nie naukę na politechnice warszawskiej, ale studia na AWF-e). Jego zawodnicy wykonywali morderczą pracę na zgrupowaniach (pokazane na filmnie bieganie z obciążnikami na pasie w terenie pofałdowanym, liczne treningi na siłowni i na sali -na prawde pocili sie hektolitrami potu!)- w trampakach, czasem i w dziurawych dresach ale ...było i im wiadomo, że Huberta interesuje tylko złoto w Montrealu i potrafili sie zmobilizować! Sytematyka, ciężki z głową prowadzony trening musi dać efekt!Życzę Wam tego i sobie ....
Taki film powinno sie prezentować na ..zajęciach WF-u!
PS. tylko ...żałować można że tak Wielka Osobistość już odeszła od nas..
Żałuję też, że ..nie urodziłem sie wcześniej i nie ogladałem meczu na żywo w walce o złoto z drużyną ZSRR na olimpiadzie w Motrealu. Prezentowane urywki z tego meczu ogląda sie jak ...BRAK SŁÓW ... Skomentuj
Stasiar (Jans)
Jan Stasiczek
redaktor www.maratonypolskie.pl
Jan Stasiczek
redaktor www.maratonypolskie.pl
- emte
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 464
- Rejestracja: 11 sty 2002, 20:04
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wesoła
Wagner miał jeszcze jeden dar - stawiał wszystko na jedną kartę (z reputacją włącznie), ale jakoś tak się składało, że zwykle jego było na wierzchu. Przecież postawienie na Gawłowskiego po tym, jak Gościniaka wybrano najlepszym siatkarzem świata na MŚ w Meksyku było samobójstwem. A Gawłowski w Montrealu (i nie tylko) grał tak, jak nikt inny.
Marek T.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 684
- Rejestracja: 19 cze 2001, 10:56
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 2:58:00
- Lokalizacja: Warszawa
Dwa lata (chyba) temu postanowiłem na weekend pojechac z żoną do Ostródy, nad słynne jezioro Szeląg przy hotelu Anders. Miałem w planie pobiegać po okolicznych mazurskich górkach w trakcie gdy małżonka będzie relaksowała się nad wodą.
Jakie było nasze zdziwienie, gdy zobaczylismy stado ludzie kłębiących się w okolicy hotelu. No i to "wspaniałe" nagłośnienie. Suma sumarum jeden wielki tumult. OKazało się, że na ten sam weekend wyznaczyli sobie spotkanie nad Szelągiem siatkarze plażowi. I to chyba był finał centralny - nie wiem dokładnie, gdyż nie specjalnie się tym interesuję.
Komentatorem tej imprezy był Wojtek Zieliński (jak w Montrealu).
Poszliśmy z żoną na obiad do gastronomicznego przybytku na otwartym powietrzu. I tam siedząc i konsumując zobaczyliśmy Go. Przyszedł sam, zamówił piwo i usiadł całkiem blisko nas. Zobaczyłem człowieka schowanego w sobie, bez iskry w oku, wydającego się być zmęczonym. Zamówił drugie piwo, znów usiadł. Z nikim nie rozmawiał. Pamiętam, ze wtedy naszła mnie refleksja, że to wszystko bardzo go nudzi i jest tutaj z obowiązku. Jego czas już wtedy się skończył.
Próby reanimacji Jego wielkości spełzły na niczym. Sądzę, że wyciągano do Niego pomocne ręce - nawet te instytucjonalne, aby próbować ratować zdrowie człowiekowi, któremu tak wiele zawdzięczamy.
Nagle wstał i z niedopitym piwem zniknął między drzewami....
Jakie było nasze zdziwienie, gdy zobaczylismy stado ludzie kłębiących się w okolicy hotelu. No i to "wspaniałe" nagłośnienie. Suma sumarum jeden wielki tumult. OKazało się, że na ten sam weekend wyznaczyli sobie spotkanie nad Szelągiem siatkarze plażowi. I to chyba był finał centralny - nie wiem dokładnie, gdyż nie specjalnie się tym interesuję.
Komentatorem tej imprezy był Wojtek Zieliński (jak w Montrealu).
Poszliśmy z żoną na obiad do gastronomicznego przybytku na otwartym powietrzu. I tam siedząc i konsumując zobaczyliśmy Go. Przyszedł sam, zamówił piwo i usiadł całkiem blisko nas. Zobaczyłem człowieka schowanego w sobie, bez iskry w oku, wydającego się być zmęczonym. Zamówił drugie piwo, znów usiadł. Z nikim nie rozmawiał. Pamiętam, ze wtedy naszła mnie refleksja, że to wszystko bardzo go nudzi i jest tutaj z obowiązku. Jego czas już wtedy się skończył.
Próby reanimacji Jego wielkości spełzły na niczym. Sądzę, że wyciągano do Niego pomocne ręce - nawet te instytucjonalne, aby próbować ratować zdrowie człowiekowi, któremu tak wiele zawdzięczamy.
Nagle wstał i z niedopitym piwem zniknął między drzewami....