Bieganie a obowiązki
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 684
- Rejestracja: 19 cze 2001, 10:56
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 2:58:00
- Lokalizacja: Warszawa
Problem bycia współdzielonym przez koleżankę małżonkę i swoją pasję jest istotny i powinno sie na niego zwracać od początku dużą uwagę. Oczywiście dotyczy to przypadku, gdy w swojej pasji jesteśmy osamotnieni.
U mnie pod tym względem panuje umiarkowana harmonia. Żona rozumie moją pasję, popiera ją ale nie w 100%. Przy zgłoszeniu jakiejkolwiek dolegliwości następuje próba zmniejszenia mi kwantu czasu przeznaczonego na bieganie - w trosce o zdrowie.
Dużo łatwiej jest, gdy uda się przekonać do pewnego celu biegowego, do którego się dąży np. chcę pokonać maraton w czasie poniżej 3 godzin. Aby to osiągnąć muszę odpowiednio trenować itd.. Jeżeli taka motywacja zostanie zaakceptowana to już jest dużo. Dalej trzeba umiejętnie utrzymywać ten sprzyjający nam klimat.
Zaproszenie do Kampinosu, ja biegiem ty na rowerze lub na polance na leżaku, a potem zapraszam Cię na coś tam...
Połączenie zawodów poza miejscem zamieszkania z wycieczką turystyczną, zobaczenie przy okazji zawodów czegoś atrakcyjnego - to gwarancja spokoju na kilka tygodni (maraton w Paryżu).
A jeżeli jesteście zamieszani w organizację zawodów to zaproponujcie koleżance małżonce współudział w tej organizacji.
Dzielcie się po treningu swoimi wrażeniami z biegu, jak było jak się czuliście, kogo spotkaliście itp. Niech bieganie będzie jednym z codziennych tematów domowych.
To co powyżej to mój dorobek a nie gołe słowa.
Jak mawiał Jerzy Sztur w Seksmisji: " Albercik, to działa!!!"
(Edited by Ziut at 12:22 pm on July 11, 2001)
U mnie pod tym względem panuje umiarkowana harmonia. Żona rozumie moją pasję, popiera ją ale nie w 100%. Przy zgłoszeniu jakiejkolwiek dolegliwości następuje próba zmniejszenia mi kwantu czasu przeznaczonego na bieganie - w trosce o zdrowie.
Dużo łatwiej jest, gdy uda się przekonać do pewnego celu biegowego, do którego się dąży np. chcę pokonać maraton w czasie poniżej 3 godzin. Aby to osiągnąć muszę odpowiednio trenować itd.. Jeżeli taka motywacja zostanie zaakceptowana to już jest dużo. Dalej trzeba umiejętnie utrzymywać ten sprzyjający nam klimat.
Zaproszenie do Kampinosu, ja biegiem ty na rowerze lub na polance na leżaku, a potem zapraszam Cię na coś tam...
Połączenie zawodów poza miejscem zamieszkania z wycieczką turystyczną, zobaczenie przy okazji zawodów czegoś atrakcyjnego - to gwarancja spokoju na kilka tygodni (maraton w Paryżu).
A jeżeli jesteście zamieszani w organizację zawodów to zaproponujcie koleżance małżonce współudział w tej organizacji.
Dzielcie się po treningu swoimi wrażeniami z biegu, jak było jak się czuliście, kogo spotkaliście itp. Niech bieganie będzie jednym z codziennych tematów domowych.
To co powyżej to mój dorobek a nie gołe słowa.
Jak mawiał Jerzy Sztur w Seksmisji: " Albercik, to działa!!!"
(Edited by Ziut at 12:22 pm on July 11, 2001)
- ania
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 476
- Rejestracja: 18 cze 2001, 07:39
Ziut ma chyba rację.
Nie chciałabym małżeństwa "odromantyczniać" ale tu często trzeba (warto?) negocjować.
Po co za wszelką cenę dopasowywać żonę/męża do biegania (czy innej pasji) - "muszę biegać i już a Ty sobie z tym radź!"
Nie chciałabym małżeństwa "odromantyczniać" ale tu często trzeba (warto?) negocjować.
Po co za wszelką cenę dopasowywać żonę/męża do biegania (czy innej pasji) - "muszę biegać i już a Ty sobie z tym radź!"
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 684
- Rejestracja: 19 cze 2001, 10:56
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 2:58:00
- Lokalizacja: Warszawa
"muszę biegać i już a Ty sobie z tym radź!"
Aniu
Dużym błędem jest zrezygnowanie z pierwszej części Twojej sentencji. Uważam, że nie wolno od początku znajomości usunąć ze swojego życia dotychczasowych zainteresowań, jeżeli nimi nadal są. Należy kolejne wydarzenia życiowe umiejętnie wkomponowywać w już istniejące. Opinię na temat drugiej części Twego zdania wyraziłem wcześniej.
Aniu
Dużym błędem jest zrezygnowanie z pierwszej części Twojej sentencji. Uważam, że nie wolno od początku znajomości usunąć ze swojego życia dotychczasowych zainteresowań, jeżeli nimi nadal są. Należy kolejne wydarzenia życiowe umiejętnie wkomponowywać w już istniejące. Opinię na temat drugiej części Twego zdania wyraziłem wcześniej.
- kroch
- Wyga
- Posty: 125
- Rejestracja: 18 cze 2001, 21:04
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Reda
Po pierwsze:
Moim zdaniem, po prostu trzeba się tak dobrać w parę,
aby móc razwm żyć, a nie się wzajemnie więzić.
Po drugie:
Trzeba ze sobą rozmawiać
No i jeszcze jeden drobny trik:
Zabrać Żonę/Męża na Mistrzostwa Polski Weteranów.
Popatrzeć na dekorację, coraz to starszych kategorii
wiekowych. Radość życia i wygląd dekorowanych
powinien przekona sympatię do naszego hobby.
(może jeszcze sam/sama zacznie z nami czasami
biegać)
My z żoną mieliśmy w Lęborku śmieszne zdarzenie.
Spotkałem tam Starszego Pana, z krórym się poznałem na jakiejś
wcześniejszej gonitwie. Po przyjacielskiej wymianie zdań
dostrzegł on Karolinę. I pyta mnie czy to moja sympatia
ja mu odpowiadam (przepraszając że nie przedstawiłem),
iż to moja żona. Na to mój druh jął indoktrynować.
(mniej więcej w tym stylu)
"Wie Pani, być żoną sportowca jest ciężko, ale długofalowo
o się opłaca. Bo my mamy takiego kolegę, co ma panad
80 lat i jeszcze może."
Pozdrawiam
Kroch
Moim zdaniem, po prostu trzeba się tak dobrać w parę,
aby móc razwm żyć, a nie się wzajemnie więzić.
Po drugie:
Trzeba ze sobą rozmawiać
No i jeszcze jeden drobny trik:
Zabrać Żonę/Męża na Mistrzostwa Polski Weteranów.
Popatrzeć na dekorację, coraz to starszych kategorii
wiekowych. Radość życia i wygląd dekorowanych
powinien przekona sympatię do naszego hobby.
(może jeszcze sam/sama zacznie z nami czasami
biegać)
My z żoną mieliśmy w Lęborku śmieszne zdarzenie.
Spotkałem tam Starszego Pana, z krórym się poznałem na jakiejś
wcześniejszej gonitwie. Po przyjacielskiej wymianie zdań
dostrzegł on Karolinę. I pyta mnie czy to moja sympatia
ja mu odpowiadam (przepraszając że nie przedstawiłem),
iż to moja żona. Na to mój druh jął indoktrynować.
(mniej więcej w tym stylu)
"Wie Pani, być żoną sportowca jest ciężko, ale długofalowo
o się opłaca. Bo my mamy takiego kolegę, co ma panad
80 lat i jeszcze może."
Pozdrawiam
Kroch
- wojtek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 10535
- Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
- Życiówka na 10k: 30:59
- Życiówka w maratonie: 2:18
- Lokalizacja: lokalna
- Kontakt:
Stary czlowiek i ...morze ?
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
- ania
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 476
- Rejestracja: 18 cze 2001, 07:39
Quote: from Ziut on 12:56 pm on July 11, 2001
"muszę biegać i już a Ty sobie z tym radź!"
Aniu
Dużym błędem jest zrezygnowanie z pierwszej części Twojej sentencji. Uważam, że nie wolno od początku znajomości usunąć ze swojego życia dotychczasowych zainteresowań, jeżeli nimi nadal są. Należy kolejne wydarzenia życiowe umiejętnie wkomponowywać w już istniejące. Opinię na temat drugiej części Twego zdania wyraziłem wcześniej.
No tak, może powinnam była dopowiedzieć co nieco. Nie chodzi mi o rezygnację z własnego życia, bo to wydaje się oczywiste. Miałam na myśli sposób postawienia sprawy - zbyt twardo stawiane warunki mogą wzbudzić niechęć do prezedsięwzięcia.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 684
- Rejestracja: 19 cze 2001, 10:56
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 2:58:00
- Lokalizacja: Warszawa
Konieczność realizowania swojej pasji życiowej musi być twardo postawiona, ale ważniejszy jest późniejszy kompromis o czym wcześniej było.
Przecież obie strony mogą mieć swoje odrębne pasje.
Ja - bieganie, ona - hodowla szpaków złotodziobych.
Warianty są dwa. Albo oboje żyjemy obiema tymi pasjami w rozkładzie np. 80%- 20%. To pierwsze to moja pasja, to drugie - mojej drugiej, lepszej połowy.
Czyli też chodzę na ta wystawę, też umiem nakarmić tego stwora itp.
Wariant drugi, każdy żyje swoim problemem czyli 99% -1%. I w zależności gdzie na tej skali jesteśmy, mamy lepszą lub gorszą harmonię. To tak werbalnie.
Przecież obie strony mogą mieć swoje odrębne pasje.
Ja - bieganie, ona - hodowla szpaków złotodziobych.
Warianty są dwa. Albo oboje żyjemy obiema tymi pasjami w rozkładzie np. 80%- 20%. To pierwsze to moja pasja, to drugie - mojej drugiej, lepszej połowy.
Czyli też chodzę na ta wystawę, też umiem nakarmić tego stwora itp.
Wariant drugi, każdy żyje swoim problemem czyli 99% -1%. I w zależności gdzie na tej skali jesteśmy, mamy lepszą lub gorszą harmonię. To tak werbalnie.
- Kuba
- Wyga
- Posty: 68
- Rejestracja: 19 cze 2001, 09:55
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Zgierz
Muszę przyznać, że Ziut bardzo trafia w temat. Ostatnio moja córeczka daje nam w kość i w efekcie brakuje mi czasu na trening .
Chyba będę musiał zacząć biegać rano (< 7:00), uwzględniając że kładę się spać zwykle ok.1:30 widzę, że niestety przebiegnięcie maratonu oddala się....
Chyba będę musiał zacząć biegać rano (< 7:00), uwzględniając że kładę się spać zwykle ok.1:30 widzę, że niestety przebiegnięcie maratonu oddala się....
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 684
- Rejestracja: 19 cze 2001, 10:56
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 2:58:00
- Lokalizacja: Warszawa
Nie rób sobie z tego powodu ucisku. Priorytety są ważne. Maraton zawsze przebiegniesz, nawet z czasem o 60 min gorszym. Lub pozostaje Ci świadoma rezygnacja z niego na rzecz innego ważnego dla Ciebie zjawiska jakim jest dziecko. Biegać jeszcze będziesz długo i nie jeden maraton jest w Twoim zasięgu. Ciesz się tym co masz. Masz ten luz.
Muszę powiedzieć, że ja takiego luzu nie mam w przypadku maratonu warszawskiego. Tak się złożyło, że przebiegłem wszystkie maratony. Obecnie określam siebie jako niewolnika tego biegu, gdyż chcę podtrzymać tą tradycję tak długo jak się da. A ile się da?
Kilka lat temu miałem okazję być delegowanym z biura podróży do Hiszpanii jako rezydent. Siedziałem tam miesiąc i wróciłem na dwa tygodnie przed maratonem. Niewiele z punktu widzenia przygotowań do maratonu biegałem w Hiszpanii i w zasadzie nie pobiegł bym gdyby nie to niewolnictwo. Ale zaliczyłem aby zachować ciągłość.
Muszę powiedzieć, że ja takiego luzu nie mam w przypadku maratonu warszawskiego. Tak się złożyło, że przebiegłem wszystkie maratony. Obecnie określam siebie jako niewolnika tego biegu, gdyż chcę podtrzymać tą tradycję tak długo jak się da. A ile się da?
Kilka lat temu miałem okazję być delegowanym z biura podróży do Hiszpanii jako rezydent. Siedziałem tam miesiąc i wróciłem na dwa tygodnie przed maratonem. Niewiele z punktu widzenia przygotowań do maratonu biegałem w Hiszpanii i w zasadzie nie pobiegł bym gdyby nie to niewolnictwo. Ale zaliczyłem aby zachować ciągłość.