Oczywiście, że wydatek energetyczny jest większy. Najpierw procedura myśliwsko-nęcąca. W małżeństwie jest to etap odbyty i skończony, więc umizgami, komplementami, kwiatami i najgorszym - cierpliwym wysłuchiwaniem kobiety - mąż już się nie męczy. Przyszły kochanek niestety tak. No i sam akt płciowy... jakby to powiedzieć kulturalnie i dosadnie... różnica jest jak między przesypywaniem piasku łopatką w piaskownicy, a kopaniem dołu przez koparkę - w drugim przypadku energii i emocji duuuuużooo więcej, ale i efekt nieporównywalny.

Jednocześnie sporo energii należy poświęcić na działalność konspiracyjną.
No i ostatnia faza - rozstanie. Oj, to też spory wydatek energetyczny.
