Lepiej byście się wzięli za "zawodników" biegających u nas ulice dzień po dniu i wygrywających z dobrymi wynikami. Czasem to koks czuć na kilometr od nich. Niestety szans na kontrolę antydopingową w takich biegach nie ma.
Jak chodzi o Osmana, to nawet jeśli wziął to świadomie, w co wątpię, to swoje odpokutował. Jak inaczej ma się zrehabilitować za wpadkę dopingową? Albo wynikami uzyskanymi na czysto, albo pracą na rzecz sportu.
Pozdro
