
Otoz wstalem dzis rano w wyjatkowo kiepskim nastroju, po czym porazka polek z brazylia mnie dobila, zabralem sie wolno do roboty ... ale cos nie szlo ...
... no az w koncu apogeum, przyszlo pismo z ZUS ze wisze im kilka tysiecy ;p ... no tego juz za duzo ... granica wytrzymalosci siegnela zenitu, moglem wybierac albo emigracja ... albo emigracja ... no i poszedlem pobiegac ... po 30 min. biegu juz nie pamietam o zaleglosciach a na dodatek wpadlem na pomysl ze moga mi to przeciez na raty rozlozyc

... tak wiec dzis odkrylem kolejny pozytywny wplyw biegania na zycie ...
PS. tylko nie myslcie ze kto biega nie musi placic skladek ;p
pozdrawiam