artykuł z dziennika ABC (Leszno i okolice):
POD GÓRĘ I Z GÓRY
Roman Talikadze zakładał specjalny kombinezon do biegania, sznurował buty i wyruszał biegiem z Kościana na poszukiwanie... góry. Znajomi mówili wprawdzie, że tu przecież nizina i gór jak na lekarstwo, ale on się uparł. I znalazł jedną - na skraju Nowej Wsi koło Śmigla. Dzięki temu jego podopieczna Iwona Bota wywalczyła na Alasce dziesiąte miejsce w mistrzostwach świata w biegach górskich.
Wiele tysięcy lat temu między Nową Wsią i Śmiglem przechodził lodowiec, pchając ogromne zwały ziemi. Lodowiec się cofnął, a pofałdowania terenu zostały. To dlatego widok z tego miejsca zapiera dech w piersiach - jak okiem sięgnąć wielkopolski pola i lasy.
- Wysokości tego wzniesienia nie mierzyłem, ale musi to być co najmniej kilkadziesiąt metrów - mówi Roman Talikadze. - Uznałem, że na nasze potrzeby wystarczy. Zresztą nie było innego wyjścia. Pieniędzy na wielkie zgrupowania w polskich górach nie mieliśmy, czas naglił, a to była jedyna górka w całej okolicy, którą znalazłem.
Kiedy dziadek Talikadze podczas I wojny światowej z dalekiej Gruzji zawędrował z carską armią do "Polszy", pewnie nawet nie przypuszczał, że oto znalazł nowy dom. Los tak jednak zrządził, że Gruzin osiadł w Białczu i z czasem założył rodzinę. Dziś jego wnuk Roman Talikadze mieszka w Kościanie i jest znanym w regionie trenerem i specjalistą od biegania.
- Sport uprawiam właściwie od zawsze - mówi. - W młodości byłem kolarzem, potem przerzuciłem się na biegi. Biegam i uczę biegać innych. Jestem trenerem w sekcji lekkoatletycznej w kościańskim LZS-ie.
W kościańskiej sekcji, jak mówi Talikadze, jest kilka diamentów - utalentowanych młodych ludzi, którzy, jeśli zechcą, mogą naprawdę daleko zajść. A raczej dobiec. Iwonę Botę wypatrzył na jakichś szkolnych zawodach.
- To wielki talent - mówi trener. - Ma niesamowitą smykałkę do biegania.
Iwona ma 18 lat i mieszka w Karśnicach. Uczy się w Zespole Szkół Ekonomicznych w Kościanie w czwartej klasie. W przyszłym roku zdawać będzie maturę. Sama mówi, że nie wie jeszcze, co chce robić w przyszłości, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa można powiedzieć, że w przyszłości będzie... biegać.
- Najlepsza jest na średnich dystansach - tłumaczy pan Roman. - Ale w ramach treningu Iwona musi dużo biegać też i na innych dystansach.
Biegi górskie przywędrowały do nas z wysokich Alp i szkockich gór. Początków tej dyscypliny trzeba zapewne upatrywać w wyścigach pasterzy owiec. W Polsce pierwsze oficjalne Mistrzostwa Polski w Biegach Górskich odbyły się w 1996 roku. Dzisiaj uprawia je u nas około 150-200 osób. To niewiele, ale nic dziwnego, bo to mordercza dyscyplina.
- Góry uczą pokory - mówi Roman Talikadze. – Biegłem w półmaratonie karkonoskim. Zbiegi, podbiegi, tak zwane ściany płaczu. To nie jest sport dla lalusiów.
Biegi górskie rozgrywane są w dwóch stylach: alpejskim lub anglosaskim.
- W stylu alpejskim biegnie się cały czas pod górę, a meta jest na szczycie - tłumaczy Roman Talikadze. - W stylu anglosaskim trasa składa się z podbiegów i zbiegów.
Talikadze, w którego żyłach płynie przecież krew twardych, kaukaskich górali, dobrze wie, że nic tak nie wyrabia charakteru sportowca, jak twarde zmagania z własnymi słabościami. A na trasie górskiego biegu okazji do tego nie brakuje.
- Żeby być dobrym w biegach płaskich, trzeba mieć tak zwaną wytrzymałość tempową i szybkość - mówi. - Aby dobrze biegać w górach, trzeba mieć wytrzymałość i siłę. To potem przydaje się też w życiu. Uodparnia człowieka. Dlatego chciałem, żeby Iwona w ramach przygotowań do swojej koronnej dyscypliny posmakowała też biegania w górach.
Iwona przebojem dostała się do reprezentacji Polski.
- Wystartowałam w zawodach w Borowicach, gdzie zajęłam pierwsze miejsce - mówi. - To były polskie eliminacje do mistrzostw świata w biegach górskich.
Drzwi do wielkiej przygody zostały szeroko otwarte. Mistrzostwa odbywały się we wrześniu na... Alasce.
- W polskiej reprezentacji było piętnastu zawodników - mówi Talikadze. - Tylko Iwona pochodzi z nizin, reszta to górale.
I Iwona, i jej trener wiedzieli, że nie mogą dać plamy. Przygotowania, takie jak Pan Bóg przykazał, powinny być prowadzone w górach, ale na takie zgrupowanie nie było pieniędzy. To dlatego Talikadze w lipcu dokładnie spenetrował okolice Karśnic.
- Szukałem jakiejś przyzwoitej górki do treningów - mówi. - I ją znalazłem. Na skraju Nowej Wsi.
Cztery razy w tygodniu trener wsiadał na rower i jechał z Kościana kilkanaście kilometrów do Karśnic. Stamtąd już we dwójkę biegli 3 kilometry do Nowej Wsi. To była rozgrzewka. Potem do pokonania była górka.
- Najpierw dziesięć podbiegów po trzysta metrów i siedem po pięćset metrów - mówi Iwona. To wszystko po to, by wyrobić sobie siłę. - To był trudny trening. Ciężkie są podbiegi, ale i zbieganie nie należy do najłatwiejszych. Bolą biodra i brzuch.
- Mięśnie musiały się przyzwyczaić do pracy w górach - mówi trener. - Iwona musiała też doskonalić technikę, uczyć się skakania zamiast hamowania przy zbieganiu.
W pozostałe dni Iwona biegała bez trenera.
- Trenowałam z mamą - mówi. Mama w młodości sama biegała średnie dystanse i teraz mocno kibicuje córce. - Ja biegałam, a mama jechała sobie obok rowerem.
I dziewczyna, i trener myśleli o tym samym: czy takie treningi wystarczą, by rywalizować z najlepszymi biegaczkami świata?
Alaska przywitała ich słońcem, ale była to tylko chwilowa łaskawość. W dniu zawodów niebo zasnuło się chmurami, powiał przenikliwy wiatr i zaczął sypać śnieg. Trzydzieści trzy juniorki miały do pokonania liczącą ponad 3 kilometry trasę. Zawody odbywały się w stylu anglosaskim.
- Błoto, strome podbiegi, śnieg i zimno - tak opisuje trasę Iwona.
- Na niektórych odcinkach przy podbiegach trzeba się było chwytać kosodrzewiny - dodaje jej trener. W ostatniej chwili z kadry Polaków wypadł jeden zawodnik i zapadła decyzja, że zamiast niego w kategorii seniorów pobiegnie Roman Talikadze. - Mam czterdzieści pięć lat i wielkich szans w rywalizacji nie miałem, ale całą trasę ukończyłem.
Iwona zajęła świetne 10. miejsce. Przed nią były tylko dziewczyny z absolutnej światowej czołówki.
- Biegi górskie to tylko element przygotować do średnich dystansów - zaznacza trener Iwony. - Iwona ma obecnie drugą klasę sportową. Niewiele brakuje jej do pierwszej, która otwiera drogę do kadry narodowej. Jeśli popracuje, to w 2008 roku będziemy jej kibicować na olimpiadzie.
Iwona zdaje sobie sprawę z tej ogromnej szansy. Martwi się tylko, by sportowa kariera nie przeszkodziła jej w nauce. Kiedy ogląda zdjęcia z Alaski i pamiątkowy medal z napisem "19th World Mountain Running Trophy", myśli sobie, że bieganie to dobry sposób na życie.
Arkadiusz Jakubowski
Pod górę i z góry
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1865
- Rejestracja: 18 cze 2001, 18:10
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gdynia
- Kontakt:
Jestem pod wrażeniem - bardzo energetyzujące.
biegowa recydywa