Bez planu
Moje przygotowania do "20km de Bruxelles" przebiegają bez jakiegokolwiek planu - generalnie starałem się biegać w czwartki szybko, a w niedziele długo, ale to jedyne ramy mojego planu i w dodatku niezbyt rygorystycznie przestrzegane...
Czwartek, 30 kwietnia
14.6km w 1:19:01 (średnio po 5:24min/km) - kolejne podejście do biegania po mieście. Wieczorową porą niektóre reprezentacyjne za dnia okolice (Luiza) pokazują drugą twarz... Ja jednak wolę swój park i las.
Niedziela, 3 maja
19.6km w 1:40:36 (średnio po 5:08min/km)
Wtorek, 5 maja
11.98km w 1:02:02 (średnio po 5:11min/km)
Czwartek, 7 maja
5.00km w 22:52 (średnio po 4:34min/km) - miałem mało czasu, więc pobiegłem krótko i szybko. Zaletą niemania planu jest to, że można robić co tylko przyjdzie do głowy. Wniosek z tego biegu jest taki, że jak się nadarzy okazja muszę pobiec gdzieś na 5K, żeby sobie ustalić nową życiówkę bo prawie nigdy nie biegam tego dystansu przez co mój PB 25:56 jest mocno nieaktualny.
Sobota, 9 maja
23.14km w 1:59:49 (średnio po 5:11min/km) - to dla mnie dość szybko jak na długie wybieganie, ale też warunki były szczególne. Byłem na weekend w Polsce, a konkretnie w Mieście Najdroższym Memu Sercu Warszawie. Kalendarz imprez rodzinnych zmusił mnie do ominięcia niedzielnego biegana, więc w sobotę urządziłem sobie długiego BS'a. Generalnie uwielniam Warszawę z wielu względów w tym z tych biegowych - jest płaska jak stół.
Wtorek, 12 maja
6.34km w 30:58 (średnio po 4:53min/km) - miało być dłużej, ale wszedłem biegać z pełnym żołądkiem i w w końcu wymiękłem, przeszedłem w marsz. Generalnie zauważyłem, że z jakiegoś powodu, którego nie potrafię zdefiniować takie historie zdarzają mi się najczęściej we wtorki.
2.00km w 10:55 (średnio po 5:25min/km) - w końcu zebrałem się w sobie i podbiegłem jeszcze kawałek w stronę domu
Czwartek, 14 maja
10.48km w 50:07 (średnio po 4:47min/km) - jeden z wielu w tym miesiącu długich weekendów, więc mogłem pobiegać rano. Zupełnie inaczej się biega.
Sobota, 16 maja
12.01km w 1:02:39 (średnio po 5:13min/km) - czulem dziwne zmęczenie od samego początku. Poprawiło się gdzieś w połowie drogi, ale i tak było ciężko. Wydaje mi się, że to dlatego, że ostatnio nie mam okazji się porządnie wyspać.
Niedziela, 17 maja
25.01km w 2:17:29 (średnio po 5:30min/km)
Wtorek, 19 maja
11.01km w 58:12 (średnio po 5:17min/km)
Czwartek, 21 maja
9.01km w 42:09 (średnio po 4:43min/km)
Sobota, 23 maja
9.47km w 51:15 (średnio po 5:25min/km)
Niedziela, 24 maja
15.01km w 1:19:55 (średnio po 5:19min/km) - skrócone niedzielne wybieganie oznacza zdecydowanie początek roztrenowania. Tak, tak - to już za tydzień...
Nowe Endomondo mnie nie wkurza. Jest nawet OK, ale kilka detali jest ewidentnie do poprawy i to nie są kwestie gustu, ale oczywiste babole - np. na górze strony ze szczegółami treningu są trzy "bąble" z całkowitym dystansem, całkowitym czasem i kaloriami. Czas podawany jest w segmentach HH:MM:SS, jeżeli któryś z segmentów ma wartość zero to jest pomijany - to ma sens dla pierwszego i ostatniego segmentu, ale nie dla środkowego, tzn. nie dla minut! Czas 2:00:34 podawany jest jako 2h:34s co jest strasznie mylące.
Wkurza mnie za to Garmin. Mija już trzeci tydzień od kiedy wysłałem im swój pulsometr w ramach reklamacji i cisza...