
Debiut w maratonie w 2009
- piter82
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3381
- Rejestracja: 31 lip 2008, 11:57
- Życiówka na 10k: 40:32
- Życiówka w maratonie: 3:22:xx
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
no to ja musiałem Dębno poprawić na 3:29:09 bo brutto miałem 3:29:15 teraz się kapnąłem 

Ciągle do przodu pokonując własne słabości
10k - 40:32 - 05.10 15k - 01:04:39 - 09.10 21,097k - 1:29:57 - 09.10 42,195k - 03:22:36 - 09.09
Mój Blog Aktywni Sportowo
GG 730243
10k - 40:32 - 05.10 15k - 01:04:39 - 09.10 21,097k - 1:29:57 - 09.10 42,195k - 03:22:36 - 09.09
Mój Blog Aktywni Sportowo
GG 730243
- Kapitan Bomba!
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1212
- Rejestracja: 13 lut 2008, 22:50
Chłopkai, szczegolnie Szymon - GRATULACJE!!! Zazdroszę piekielnie, oby tylko dobiec w niedzielę!!! Moja życiówka na dychę w Cieszynie (43:21) blednie przy maratonie.
A propos Cieszyna to polecam wszystkim za rok ten bieg, organizacja super, fajna trasa oróglnie fajne wrażenie. Pobiłem zyciówkę o pltorej minuty, przed półmaratonem 4 energy też zrobiłem życiówkę na dyche w Knurowie, więc jest dobry prognostyk.
Jeszcze raz gratulacje, aha, i byłem 88 na 210.
pozdrawiam!
A propos Cieszyna to polecam wszystkim za rok ten bieg, organizacja super, fajna trasa oróglnie fajne wrażenie. Pobiłem zyciówkę o pltorej minuty, przed półmaratonem 4 energy też zrobiłem życiówkę na dyche w Knurowie, więc jest dobry prognostyk.
Jeszcze raz gratulacje, aha, i byłem 88 na 210.
pozdrawiam!
- ssokolow
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1810
- Rejestracja: 13 lis 2006, 00:22
- Życiówka na 10k: 48:35
- Życiówka w maratonie: 4:04:02
- Lokalizacja: Kraków
Dobra to po kolei
po pierwsze - słońce prażyło od rana... nie wiem jak u was...ale ja nasmarowałem się wodoodporną 15'stką która chyba jednak zeszła z pierwszym potem i czuję teraz jak mnie twarz cała piecze
po drugie - czapeczka to jednak genialny wynalazek... - sam używałem takiej z NB ze składanym daszkiem - to jakiś kosmiczny materiał ale ratuje życie przy takiej pogodzie.
po trzecie - biała koszulka bieganie.pl - spisała się lepiej niż na medal...
A teraz o samym starcie...:
pobudka 07:00, śniadanie, ubrałem się od razu tak jak na bieg + ciepły polar, w autobusie (mimo że to "osiedlowy") już było ze 2 maratończyków - wyróżniających się siatkami NB
(były w pakietach) albo krótkimi spodenkami.
koło 8:25 byłem na miasteczku maratońskim, "higiena" czyli zaklejanie sutków, przepakowanie izotoników, założenie pulsometru etc.... - przyjechał mój pierwszy wierny kibic - Mój tato... - który zresztą potem na rowerze towarzyszył mi przez całą trasę (albo przynajmniej tam gdzie był w stanie)
o 09:00 ustawiłem się w kolejce do Toi-Toi ... i ledwo przed startem (09:30) zdążyłem - dobrze że bardzo blisko było na ten start... a Zające - bardzo dobrze widoczni stali grzecznie z tabliczkami.
START - ... stoimy, potem ruszamy lekkim marszem... po przeszło minucie docieramy do lini startu i zaczynamy lekko truchtać. Tłum niemiłosierny
mimo że Krakowskie Błonia są dość szerokie. Gdzieś po 500m nabieramy tempa i biegniemy już równo. Zające "powiodły nas trochę szybciej bo po 5:50 /km" nie wiem czy chłopaki nie planowały po prostu dobiec w rezultacie na 4h15minut brutto i dlatego przyjęły taką taktykę.
Okrążamy błonia - nadal tłum ludzi.... wbiegamy na Piłsudskiego i pierwszy punkt z wodą i gąbkami - MATKO co tam się działo!!
Dziewczynki wolontariuszki uwijały się jak w ukropie (bardzo sprawnie) ale i tak nie były w stanie wyrobić na taką ilość biegaczy... -
(tutaj pozwolę sobie wtrącić małą dygresję - bo byłem świadkiem bardzo moim zdaniem niefajnego zdarzenia.. jak jeden z biegaczy podbiegł do pustego niestety stolika (bo na bieżąco ktoś ciągle podbierał wodę) i przeklinając siarczyście stwierdził że TU POWINNA BYŁA CZEKAĆ NA NIEGO WODA.. a nie on na wodę - no ... w sumie ja też się musiałem zatrzymać ... i poczekać na kolejny nalany kubeczek, ale jakoś nie uważam żeby te 5 czy 10 sekund mnie miało zbawić w ogólnym rezultacie, a w końcu te dziewczyny "robią" to wszystko DLA NAS BIEGACZY i chwała im za to - a nie żeby jeszcze z pyskiem na nie - jak coś "nie kaman" ) //koniec dygresji//
Krótki odcinek podwalem i wbieg ul. sw. Anny na rynek ...
piękna pogoda, dużo ludzi.. trochę zdziwionych ... grupki kibicujących - z czego spory odsetek stanowili turyści
potem do barbakanu i powrót floriańską, na rynek i znowu grodzka...
ścisk nadal całkiem duży - ale zaczyna się przerzedzać
w końcu to już gdzieś 10 km.
Biegnie mi się rewelacyjnie
jest jeszcze całkiem chłodno- cały czas trzymamy tempo po 5:50 - 5:45 -mijamy Smoka Wawelskiego i zbiegamy na bulwary...
Ten element trasy znam dobrze z moich trzydziestek
Zaczyna się mozolne nabijanie kilometrów, 15km, 17, 20km - jesteśmy w nowej Hucie ... Gra kapela - występy jakiś zespołów folklorystycznych - na punktach nadal nie zawsze udaje mi się "złapać" to co bym chciał - na szczęście gdzieś w pobliżu jest mój ojciec którego już dwa razy prosiłem o izotonik (mam przygotowany w buteleczkach po 125ml )
półmetek coś koło 2:04 czy nawet 2:05 ... - czas dobry czuję się rewelacyjnie, i dziwię się ... bo kilka osób przeszło już w marsz...
do 25 km biegniemy bardzo malowniczymi zakamarkami NH (nawet nie wiedziałem że NH może być taka ładna - mimo że przecież jestem Krakusem - a jednak! - zielono, i biegniemy w cieniu drzew - to na pewno jest sporym ułatwieniem bo słońce zaczęło już operować...
25-30km to już prosty asfalt... - biegniemy szeroką ulicą nawet drzew nie ma... gdzieś koło KrakówPlaza - zaczynam czuć że "asfalt już pali" na wszelki wypadek "wciągam żel" i zapijam łykiem izotonika - forma nadal bardzo dobra
a teraz to już tak w obrębie wzroku 30% biegaczy spaceruje. Ci pewnie tak naprawdę najbardziej żucają się w oczy - bo coraz to dochodzę kolejnych... i zostawiam za plecami. Nie ukrywam że to daje dodatkowego kopa - zaczynam się zastanawiać czy przyspieszyć i ew. o ile
znajduję jakiegoś dobrego biegacza który dobrze się trzyma i razem biegniemy po 5:30-5:35.
35 km - czuję się dobrze... choć nogi "ciężkie" tempo nawet utrzymuję... - choć gdzieś tak właśnie na tym kilometrze łapie mnie pierwszy skurcz. Myślę sobie że może być "niedobrze" - ale ponieważ jest to tylko bardzo bolesny ale trwający dosłownie ułamek sekundy "impuls" od mojej łydki - to nawet nie przechodzę do marszu... tylko biegnę dalej (choć przekląłem pod nosem a nawet lekko mną "żuciło")
potem jeszcze przez 2 km może ze 3 razy to się powtórzyło...
37-38km - jesteśmy znowu "pod smokiem" =- tym razem biegniemy dalej nad wisłą w stronę klasztoru na Salwatorze. Podbieg który miałem w "oczach" już przy przeglądaniu trasy Maratonu - wydał się jednak wcale nie taki straszny...
Błonia - wbiegam na 1 pętlę akurat na wysokości grupy 3:45 (która już kończy ) - ja wiem że mam do pokonania jeszcze ze 4,2km ... coś koło tego... mimo to staram się odrobinę przyspieszyć ... - ale okazuje się że nie ma najmniejszych szans...
znowu łapie mnie kilka razy taki ostrzegawczy "strzał" z łydki, liczę tylko na to że uda mi się nie zatrzymać. - Patrzę na zegarek... tempo dobre - dalej trzymam te 5:40 - 5:45 przebiegając pierwszy raz koło mety - wiem że zostało mi "tylko 3,5 km" - przede mną prawie wszyscy spacerują... - teraz to "połykam" kolejnych biegaczy jednego za drugim
jeszcze jeden mikro podbieg... i potem będzie już z górki...
ostatnia prosta... 41km... myślę sobie że UMRĘ
znowu skurcz trochę mnie "przygina" ale na szczęście to są tylko takie "strzały" które przechodzą w ciągu jednego -dwóch kroków. ... 41,200m - teraz sobie myślę... wypluwam z siebie wszystko... i... przyspieszam o 10s/km ;p śmiech na sali ale na prawdę już nic więcej nie byłem w stanie wycisnąć .. dochodzę jeszcze jedną grupę biegaczy - z którą praktycznie wbiegam na metę.. (choć chyba nawet kogoś jeszcze wyprzedziłem ;p)
za metą prawie się przewracam... jakaś Pani mnie jeszcze "skanuje" znowu, schylam się... a pod nos podają mi medal
i gratulacje. No ba... należą się ! :D
I tak oto zostałem maratończykiem...!! od razu biorę się za rozciąganie mojej łydki - opieram się o barierkę... i rozciągam ścięgno.. choć dojście do barierki to już był trochę "kaczy chód"
z masaży rezygnuję... bo kolejka wielka ... a ja już mażę tylko o tym by położyć się na trawie i podnieść nogi wysoko do góry. Na szczęście grono moich wiernych kibiców powiększyło się już o siostrę i dziewczynę które od razu angażuję w roli prywatnych masażystów. Przyznam szczerze że jeszcze nie byłem nigdy tak zmęczony po biegu... albo zmęczenie przechodziło mi w ciągu 15-30minut. a teraz nogi czuję ciągle...
choć w sumie też jest już powoli coraz lepiej.
Muszę powiedzieć że czułem się bosko! W szczególności fajne było to że od 20 km ciągle kogoś wyprzedzałem... nie jakieś wielkie ilości osób... ale za to nie widziałem nikogo kto by wyprzedzał mnie.
tempo bardzo równe... pierwsza połówka 2:05 chyba... a druga 1:59.. więc na prawdę super "taktycznie" mi poszedł ten bieg... i nie chciał bym być w skórze tych którzy maszerowali na 38 km.
bo pewnie im nie było tak do śmiechu... choć moje ostatnie 2 km to też była już walka z samym sobą... i nawet nie przypuszczałem że tak nagle może to utrzymanie tempa mnie tyle kosztować.
A ... był jeszcze mały "zonk" jak przypuszczam bardziej z "winy" biegaczy niż organizatorów - na 25 km jak wracaliśmy - na punkcie nie było nawet wody !! były gąbki... a woda się skończyła...
jak dobiegaliśmy gdzieś przed 30km był znowu punkt.. i tam już samochód dowiózł wodę ... ale gazowaną :/ - pewnie zaraz potem pojechał dotankować też ten punkt z 25km... więc nie wiem ile nie było tam wody... ale akurat jak ja przebiegałem to było "sucho" - trochę wtopa - ale pewnie dlatego że dużo osób wyrywało całe butelki nie czekając na kubeczki.. i możliwe że organizator się lekko przeliczył z ilością wody - a w końcu wodę wydawały "dziewczynki" i trudno je winić za to że wody zabrakło.
po pierwsze - słońce prażyło od rana... nie wiem jak u was...ale ja nasmarowałem się wodoodporną 15'stką która chyba jednak zeszła z pierwszym potem i czuję teraz jak mnie twarz cała piecze

po drugie - czapeczka to jednak genialny wynalazek... - sam używałem takiej z NB ze składanym daszkiem - to jakiś kosmiczny materiał ale ratuje życie przy takiej pogodzie.
po trzecie - biała koszulka bieganie.pl - spisała się lepiej niż na medal...
A teraz o samym starcie...:
pobudka 07:00, śniadanie, ubrałem się od razu tak jak na bieg + ciepły polar, w autobusie (mimo że to "osiedlowy") już było ze 2 maratończyków - wyróżniających się siatkami NB

koło 8:25 byłem na miasteczku maratońskim, "higiena" czyli zaklejanie sutków, przepakowanie izotoników, założenie pulsometru etc.... - przyjechał mój pierwszy wierny kibic - Mój tato... - który zresztą potem na rowerze towarzyszył mi przez całą trasę (albo przynajmniej tam gdzie był w stanie)
o 09:00 ustawiłem się w kolejce do Toi-Toi ... i ledwo przed startem (09:30) zdążyłem - dobrze że bardzo blisko było na ten start... a Zające - bardzo dobrze widoczni stali grzecznie z tabliczkami.
START - ... stoimy, potem ruszamy lekkim marszem... po przeszło minucie docieramy do lini startu i zaczynamy lekko truchtać. Tłum niemiłosierny

Okrążamy błonia - nadal tłum ludzi.... wbiegamy na Piłsudskiego i pierwszy punkt z wodą i gąbkami - MATKO co tam się działo!!
Dziewczynki wolontariuszki uwijały się jak w ukropie (bardzo sprawnie) ale i tak nie były w stanie wyrobić na taką ilość biegaczy... -
(tutaj pozwolę sobie wtrącić małą dygresję - bo byłem świadkiem bardzo moim zdaniem niefajnego zdarzenia.. jak jeden z biegaczy podbiegł do pustego niestety stolika (bo na bieżąco ktoś ciągle podbierał wodę) i przeklinając siarczyście stwierdził że TU POWINNA BYŁA CZEKAĆ NA NIEGO WODA.. a nie on na wodę - no ... w sumie ja też się musiałem zatrzymać ... i poczekać na kolejny nalany kubeczek, ale jakoś nie uważam żeby te 5 czy 10 sekund mnie miało zbawić w ogólnym rezultacie, a w końcu te dziewczyny "robią" to wszystko DLA NAS BIEGACZY i chwała im za to - a nie żeby jeszcze z pyskiem na nie - jak coś "nie kaman" ) //koniec dygresji//
Krótki odcinek podwalem i wbieg ul. sw. Anny na rynek ...


ścisk nadal całkiem duży - ale zaczyna się przerzedzać

Biegnie mi się rewelacyjnie

Ten element trasy znam dobrze z moich trzydziestek

półmetek coś koło 2:04 czy nawet 2:05 ... - czas dobry czuję się rewelacyjnie, i dziwię się ... bo kilka osób przeszło już w marsz...
do 25 km biegniemy bardzo malowniczymi zakamarkami NH (nawet nie wiedziałem że NH może być taka ładna - mimo że przecież jestem Krakusem - a jednak! - zielono, i biegniemy w cieniu drzew - to na pewno jest sporym ułatwieniem bo słońce zaczęło już operować...
25-30km to już prosty asfalt... - biegniemy szeroką ulicą nawet drzew nie ma... gdzieś koło KrakówPlaza - zaczynam czuć że "asfalt już pali" na wszelki wypadek "wciągam żel" i zapijam łykiem izotonika - forma nadal bardzo dobra


35 km - czuję się dobrze... choć nogi "ciężkie" tempo nawet utrzymuję... - choć gdzieś tak właśnie na tym kilometrze łapie mnie pierwszy skurcz. Myślę sobie że może być "niedobrze" - ale ponieważ jest to tylko bardzo bolesny ale trwający dosłownie ułamek sekundy "impuls" od mojej łydki - to nawet nie przechodzę do marszu... tylko biegnę dalej (choć przekląłem pod nosem a nawet lekko mną "żuciło")
potem jeszcze przez 2 km może ze 3 razy to się powtórzyło...
37-38km - jesteśmy znowu "pod smokiem" =- tym razem biegniemy dalej nad wisłą w stronę klasztoru na Salwatorze. Podbieg który miałem w "oczach" już przy przeglądaniu trasy Maratonu - wydał się jednak wcale nie taki straszny...

Błonia - wbiegam na 1 pętlę akurat na wysokości grupy 3:45 (która już kończy ) - ja wiem że mam do pokonania jeszcze ze 4,2km ... coś koło tego... mimo to staram się odrobinę przyspieszyć ... - ale okazuje się że nie ma najmniejszych szans...


ostatnia prosta... 41km... myślę sobie że UMRĘ

za metą prawie się przewracam... jakaś Pani mnie jeszcze "skanuje" znowu, schylam się... a pod nos podają mi medal

I tak oto zostałem maratończykiem...!! od razu biorę się za rozciąganie mojej łydki - opieram się o barierkę... i rozciągam ścięgno.. choć dojście do barierki to już był trochę "kaczy chód"

z masaży rezygnuję... bo kolejka wielka ... a ja już mażę tylko o tym by położyć się na trawie i podnieść nogi wysoko do góry. Na szczęście grono moich wiernych kibiców powiększyło się już o siostrę i dziewczynę które od razu angażuję w roli prywatnych masażystów. Przyznam szczerze że jeszcze nie byłem nigdy tak zmęczony po biegu... albo zmęczenie przechodziło mi w ciągu 15-30minut. a teraz nogi czuję ciągle...

choć w sumie też jest już powoli coraz lepiej.
Muszę powiedzieć że czułem się bosko! W szczególności fajne było to że od 20 km ciągle kogoś wyprzedzałem... nie jakieś wielkie ilości osób... ale za to nie widziałem nikogo kto by wyprzedzał mnie.
tempo bardzo równe... pierwsza połówka 2:05 chyba... a druga 1:59.. więc na prawdę super "taktycznie" mi poszedł ten bieg... i nie chciał bym być w skórze tych którzy maszerowali na 38 km.

A ... był jeszcze mały "zonk" jak przypuszczam bardziej z "winy" biegaczy niż organizatorów - na 25 km jak wracaliśmy - na punkcie nie było nawet wody !! były gąbki... a woda się skończyła...
jak dobiegaliśmy gdzieś przed 30km był znowu punkt.. i tam już samochód dowiózł wodę ... ale gazowaną :/ - pewnie zaraz potem pojechał dotankować też ten punkt z 25km... więc nie wiem ile nie było tam wody... ale akurat jak ja przebiegałem to było "sucho" - trochę wtopa - ale pewnie dlatego że dużo osób wyrywało całe butelki nie czekając na kubeczki.. i możliwe że organizator się lekko przeliczył z ilością wody - a w końcu wodę wydawały "dziewczynki" i trudno je winić za to że wody zabrakło.
Ostatnio zmieniony 26 kwie 2009, 20:27 przez ssokolow, łącznie zmieniany 1 raz.
- ssokolow
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1810
- Rejestracja: 13 lis 2006, 00:22
- Życiówka na 10k: 48:35
- Życiówka w maratonie: 4:04:02
- Lokalizacja: Kraków
- Bartess
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1338
- Rejestracja: 08 gru 2006, 10:30
- Życiówka na 10k: 999:99
- Życiówka w maratonie: 999:99
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
Ssokolow wspaniała relacja i jeszcze raz szczere gratulacje! Ale trafiłeś wynik - ładwy do zapamiętania - 4 4 2
.
Fanx, Jakub738 zmieniłem Wasze czasy netto.
Update
A ja sobie dziś 13,3 km. Miało być bardzo spokojnie, ale jakoś mine niosło i wyszło trochę z I trochę z II zakresu. Generalnie bardzo dobrze. Myślę, że autobusem Tusika nr 430
powinienem dać radę...

Fanx, Jakub738 zmieniłem Wasze czasy netto.
Update
Kod: Zaznacz cały
|= Plany i wyniki Debiutantów =====================|
| nr | kto | gdzie | SUPER| OK | NETTO |
|--------------------------------------------------|
| | Fanx | Dębno | 4:15 | | 3:55:06 |
| | Ssokolow | CM | 4:09 | 4:21 | 4:04:02 |
| 1008 | Jacuś | SM | 3:40 | 4:00 | |
| 1015 | Josina | SM | 3:20 | 3:30 | |
| 1052 | Rapacinho | SM | 4:00 | 4:15 | |
| 1069 | Grozza | SM | 4:00 | 4:15 | |
| 1226 | Bleez | SM |<4:00 | 4:10 | |
| 1295 | Tomek87 | SM | 4:00 | 4:10 | |
| 1486 | Bartess | SM | 4:30 | 5:00 | |
|= przyjaciel Debiutantów =========================|
| | Jakub738 | CM |<3:37 | | 3:35:52 |
| 1186 | Jakub738 | SM | 4:30 | | |
|==================================================|

- jakub738
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1372
- Rejestracja: 12 gru 2008, 00:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kedzierzyn-kozle
Witam już wróciłem do domu i po przeczytaniu relacji z biegu Ssokolowa widzę że ominęło mnie sporo bo zamiast oglądać zabytki Krakowa po prostu biegłem
.
Moja relacja z biegu-biegłem sobie z grupą na 3.30. Początek wolno a później tak przyśpieszyli że dogoniłem ich dopiero na 8 kilometrze i tak biegliśmy razem do 32 kilometra a później ten upał mnie wykończył i zwolniłem. Dobiegłem na metę w czasie netto 3.35.52,brutto 3.36.08,poprawiłem życiówkę o 78 sekund
Ogólnie po raz pierwszy spotkałem się z taką oprawą biegu a dokładnie mówiąc podczas pasta party zostali przedstawieni zawodnicy elity,dobry pomysł.Co jest dla mnie największym plusem CM to duża ilość zagranicznych zawodników i to nie tylko tych z życiówkami poniżej 2.30.
No to Panowie za tydzień wasze święto biegowe.

Moja relacja z biegu-biegłem sobie z grupą na 3.30. Początek wolno a później tak przyśpieszyli że dogoniłem ich dopiero na 8 kilometrze i tak biegliśmy razem do 32 kilometra a później ten upał mnie wykończył i zwolniłem. Dobiegłem na metę w czasie netto 3.35.52,brutto 3.36.08,poprawiłem życiówkę o 78 sekund

No to Panowie za tydzień wasze święto biegowe.
-
- Stary Wyga
- Posty: 211
- Rejestracja: 05 paź 2008, 10:42
bieg..............dziś sobie pobiegałem Łomżyńską Dziesiątkę było upalnie...dobiegłem i się cieszę...9 maja dyszka w Gdyni...16 w Hajnówce półmaraton potem znowu Łomża no i dylemaci jaki maraton wybrać w czerwcu ,nocny w Gdyni czy Bydgoszcz -Toruń.....aby do przodu Panowiessokolow pisze:tylko co dalej ? Triatrlon ? 100km ? a może walka przez 5lat o 3:00?
...za tydzień kolejni Maratończycy sie narodzą.....Ssokolow,bartess napewno coś nowego wyduma....
- jakub738
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1372
- Rejestracja: 12 gru 2008, 00:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kedzierzyn-kozle
- piter82
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3381
- Rejestracja: 31 lip 2008, 11:57
- Życiówka na 10k: 40:32
- Życiówka w maratonie: 3:22:xx
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
e tam 3:00 to mi sie marzy za rok na wiosnessokolow pisze: Triatrlon ? 100km ? a może walka przez 5lat o 3:00?

ssokolow niezla relacja
Ciągle do przodu pokonując własne słabości
10k - 40:32 - 05.10 15k - 01:04:39 - 09.10 21,097k - 1:29:57 - 09.10 42,195k - 03:22:36 - 09.09
Mój Blog Aktywni Sportowo
GG 730243
10k - 40:32 - 05.10 15k - 01:04:39 - 09.10 21,097k - 1:29:57 - 09.10 42,195k - 03:22:36 - 09.09
Mój Blog Aktywni Sportowo
GG 730243
- Jakub Osina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 576
- Rejestracja: 08 maja 2008, 17:23
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świdnik
- Kontakt:
gratulacje Panowie! super robota !
dla mnie to ostatni tydzień przed - w weekend było tak:
sobota 8 km w I zakresie + 10 x 100, /100m
a wczoraj ćwiczyłem bieganie równych w sensie prędkości kilometrów w takim schemacie:
2 km (5:40) - 4 km (4:30) - 1 km (5:40) - 2 km (4:20) - 1 km (5:40) - 1 km (4:00) - 2 km (5:40)
wyszło lekko szybciej, szczególnie na wolnych, ale w sumie jestem zadowolony z treningu.
Tydzień przedstartowy zmienia mi trochę rozkład: zamiast odpoczywać w poniedziałek biegam dziś delikatne 12 km
dla mnie to ostatni tydzień przed - w weekend było tak:
sobota 8 km w I zakresie + 10 x 100, /100m
a wczoraj ćwiczyłem bieganie równych w sensie prędkości kilometrów w takim schemacie:
2 km (5:40) - 4 km (4:30) - 1 km (5:40) - 2 km (4:20) - 1 km (5:40) - 1 km (4:00) - 2 km (5:40)
wyszło lekko szybciej, szczególnie na wolnych, ale w sumie jestem zadowolony z treningu.
Tydzień przedstartowy zmienia mi trochę rozkład: zamiast odpoczywać w poniedziałek biegam dziś delikatne 12 km
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1398
- Rejestracja: 02 paź 2007, 08:25
- Życiówka na 10k: 39:38
- Życiówka w maratonie: 3:25:27
- Lokalizacja: Tarnowskie Góry
Gratulacje dla Wszystkich! Szymon jak tak dobrze Ci poszło to zapraszamy do Katowic
Bartess czasu coraz mniej szykuj no jakąś mapkę z miejscem spotkania, bo zanim się dogadamy to trochę czasu zleci. Żeby nie było tak jak na 4e wszyscy przyjechali, ale nikt nikogo nie spotkał, no prawie nikogo.
Biegowo u mnie całkiem spokojnie. Tydzień zakończono spokojnym truchtaniem: 3 treningi w sumie 42 km z hakiem. jeden trening odpuściłem, bo coś mnie w stawie skokowym pikało, ale już jest git. Jeszcze dwa krótkie biegi rekreacyjne we wtorek i czwartek no i.....SM! Już się nie umiem doczekać!
Pozdrawiam.

Bartess czasu coraz mniej szykuj no jakąś mapkę z miejscem spotkania, bo zanim się dogadamy to trochę czasu zleci. Żeby nie było tak jak na 4e wszyscy przyjechali, ale nikt nikogo nie spotkał, no prawie nikogo.
Biegowo u mnie całkiem spokojnie. Tydzień zakończono spokojnym truchtaniem: 3 treningi w sumie 42 km z hakiem. jeden trening odpuściłem, bo coś mnie w stawie skokowym pikało, ale już jest git. Jeszcze dwa krótkie biegi rekreacyjne we wtorek i czwartek no i.....SM! Już się nie umiem doczekać!

Pozdrawiam.
- ssokolow
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1810
- Rejestracja: 13 lis 2006, 00:22
- Życiówka na 10k: 48:35
- Życiówka w maratonie: 4:04:02
- Lokalizacja: Kraków
Musiał bym na głowę upaśćbleez pisze:Gratulacje dla Wszystkich! Szymon jak tak dobrze Ci poszło to zapraszamy do Katowic![]()

mam "świadomość" swoich stawów... i mięśni w nogach zarówno po obwodzie jak i po "długości" ;p
Nie wiem teraz jak to będzie... bo teraz mam dwie ważne próby... a w sobotę i w niedziele koncerty ;p jak nie będę w stanie się ruszać to też za dobrze nie potańczę
