Alexia - mimo wszystko :)

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
Alexia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1296
Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

2 czerwca 2011 (czwartek)

Czas: 01:23:17· Dystans: 13km 300m · Tempo: 00:06:15/km


Znowu poranne bieganie. Tym razem w towarzystwie męża. Wstaliśmy nieco po piątej. Ubraliśmy się, ale Wojtek postanowił zjeść jeszcze śniadanie. Trochę mnie to zirytowało, bo przecież jak już wstałam to chcę biegać, a nie śniadanko jeść. Ale co tam. Stanęłam gotowa na klatce i czekam. Wojtek zakłada buty i już prawie możemy iść. I nagle mówi do mnie "Ola wstawaj, idziemy biegać". No kurczę, jakie "wstawaj", przecież to ja czekam na niego. I znowu: "pobudka". Ale dowcipniś się znalazł. Czekam na niego, biegam już prawie a ten tu zamiast buty wiązać, to głupoty gada. "Wstajemy, biegamy dziś!". I powoli zaczęło do mnie docierać, że ja przecież śpię...

Dziś, gdyby nie Wojtek, to mimo najszczerszych chęci, zrobiłabym trening mentalny :hejhej: .

Tak więc wstaliśmy nieco po piątej. Wojtek zjadł sobie śniadanie. I o 5:45 byliśmy już na treningu. Temperatura po wczorajszej burzy była fajna (około 17-18 stopni), ale wilgotność powietrza - zabójcza. Z trudem oddychałam. Nie byłam w stanie przyspieszyć. Po powrocie do domu okazało się, że mam zupełnie mokre włosy. Jakbym dopiero co z wody wyszła. Sama już nie wiem, co gorsze: upał, czy taka woda w powietrzu.

Trening zaliczony. Tryskam energią. Fajne jest to poranne bieganie.

KOMENTARZE
"Ja biegnę beztrosko, bieg biorę za żart
Lecz ci co żartują zostają gdzieś w tyle."

Blog treningowy

Obrazek
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
Alexia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1296
Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

4 czerwca 2011 (sobota)

BiegamBoLubię
Trening Tajlandzki



Na trening przyjechałam rowerem. 3,5 km ze średnią 20 km/h. Byłam przez to dużo, dużo szybciej niż normalnie. Posiedziałam, pogadałam i zaczęło się. Na początek lekki truchcik i inne rozgrzewkowe ćwiczonka. Standard. A potem właściwy trening. Absolutnie wspaniały i absolutnie wykańczający. Niby nic groźnego. Kółeczko po bieżni a potem ćwiczonko, kółeczko - ćwiczonko, kółeczko - ćwiczonko. Tych kółeczek 15 i ćwiczonek również. I niby prawie wszystko znam i robię. Ale robię zawsze PO bieganiu, a nie W trakcie! Każde kolejne kółeczko było trudniejsze. Słońce nie ułatwiało, a odrobina cienia ratowała życie.

Ćwiczenia pięknie spisał Raul w swoim blogu - polecam :). Ja też wzięłam karteczkę z ćwiczeniami. Opowiedziałam Wojtkowi jak było ciężko, a on tylko wzruszył ramionami i powiedział, że przesadzam. Dopytywał tylko ile to ma był tych kółek, bo jedno to za mało. On by z chęcią zrobił trzy. Przekonałam go jednak do dwóch i poleciał na stadion Wawelu. Wrócił po dwóch godzinach i powiedział, że rzeczywiście, ani trochę nie przesadziłam. Uff! Bo już myślałam, że mam w domu cyborga ;).

A po treningu rozciąganko w cieniu i na rower. Tym razem około 7 km. A średnia spadła do 16 km/h. Noga zupełnie nie podawała. Niby płasko, bo wzdłuż Wisły, a jakby pod górę. Ból łydek i pośladków. Ten mięsień pośladkowy to pierwszy raz czułam. Zawsze mnie ciekawi, ilu jeszcze mięśni nie poznałam ;).

Coś tak mam przeczucie, że jutro to będzie ciężko wstać z łóżka... A miało być długie wybieganie.

KOMENTARZE
"Ja biegnę beztrosko, bieg biorę za żart
Lecz ci co żartują zostają gdzieś w tyle."

Blog treningowy

Obrazek
Awatar użytkownika
Alexia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1296
Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

7 czerwca 2011 (wtorek)

Czas: 00:57:06· Dystans: 9km 900m · Tempo: 00:05:46/km


W niedzielę nie było długiego wybiegania. Nie było żadnego biegania. Była gorączka, ból gardła i ogólne osłabienie organizmu :(.

A dzisiaj pobudka o 4:57. Sama z siebie się obudziłam i stwierdziłam, że nie czekam na budzik, tylko idę biegać. O 5:12 byłam już na trasie. 17 stopni i duża wilgotność powietrza. Ale nogi się jakoś kręciły. Powiem nawet, że kręciły się coraz szybciej :). Takie niezamierzony bieg z narastającą prędkością wyszedł.

A ptaki ćwierkały głośno! I lipy już pachniały! Samochody nie smrodziły. Pięknie! Nawet paru takich szaleńców jak ja też było.

W domu rozciąganie, szybki prysznic i do łóżeczka. Niecała godzinka relaksu i można zacząć dzień :). Coraz bardziej mi się to podoba :hej: .

KOMENTARZE
"Ja biegnę beztrosko, bieg biorę za żart
Lecz ci co żartują zostają gdzieś w tyle."

Blog treningowy

Obrazek
Awatar użytkownika
Alexia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1296
Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

9 czerwca 2011 (czwartek)

Czas: 01:21:26· Dystans: 13km 300m · Tempo: 00:06:07/km


Tym razem było bardzo ciężko wstać rano, ale znowu się udało. Wielka w tym zasługa mojego męża :).

Pogoda znośna. Na Błoniach na ul. 3 Maja często zimową porą wieje i zazwyczaj ten wiatr bardzo daje w kość. Tym razem wiaterek ten uskrzydlał. Owiewał spocone ciało i dawał przyjemną ochłodę :).

A poza biegowo, to mam ogromniastego "doła". Wszystko mnie denerwuje, świat mi się jawi w czarnych kolorach, rok szkolny mógłby się już skończyć, a urlop mógłby być nieco dłuższy. Nawet pobiegowa euforia biegacza nie działa.

KOMENTARZE
"Ja biegnę beztrosko, bieg biorę za żart
Lecz ci co żartują zostają gdzieś w tyle."

Blog treningowy

Obrazek
Awatar użytkownika
Alexia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1296
Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

11 czerwca 2011 (sobota)

BiegamBoLubię
Piramida

+ 7,5 km na rowerze



Tym razem trening był leciutki. Piramida. Wyglądało to tak:
1 min. biegu + 1 min. truchtu bądź marszu
2 min. biegu + 2 min. truchtu bądź marszu
3 min. biegu + 3 min. truchtu bądź marszu
4 min. biegu + 4 min. truchtu bądź marszu
3 min. biegu + 3 min. truchtu bądź marszu
2 min. biegu + 2 min. truchtu bądź marszu
1 min. biegu + 1 min. truchtu bądź marszu

Biegać mieliśmy w tempie na 5-10 km. Ja sobie nieco odpuściłam i ogólnie trening mnie zupełnie nie zmęczył, ale o to tym razem chodziło ;). Potem jeszcze parę ćwiczeń siłowych, ale też delikatnie :).


KOMENTARZE
"Ja biegnę beztrosko, bieg biorę za żart
Lecz ci co żartują zostają gdzieś w tyle."

Blog treningowy

Obrazek
Awatar użytkownika
Alexia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1296
Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

12 czerwca 2011 (niedziela)

Obrazek

VII Jurajski Półmaraton

Czas: 02:04:28· Dystans: 21km 097m · Tempo: 00:05:53/km
Czas podany za firmą pomiarową. Sama "złapałam" sobie 02:03:58 a jak przekraczałam linię startu to spiker krzyczał, że od wystrzału minęła już dokładnie minuta. Więc wygląda to na średnią pomiędzy netto a brutto...


Sobota delikatnie, bo niedziela na zawodach :).

Jak powiem, że było ciężko to wystarczy?

Było ciężko.


Rano, jak tylko otworzyłam oczy, to popatrzyłam na niebo. Ani jednej chmurki. Zapowiadał się upał. Jeszcze jak wychodziliśmy z domu to było rześko, ale z każdą chwilą robiło się coraz cieplej. W Rudawie, było już wiadomo, że będzie patelnia. Sytuację ratował lekki wiaterek.

Od samego początku biegło mi się kiepsko. Odkąd biegam, zauważyłam, że zawsze raz w miesiącu mam głęboki spadek formy i to niestety był ten dzień. Pod górkę ciągnęłam siłą woli, ale z górki było już nieźle. Tylko przebierałam nogami a siła grawitacji robiła resztę :). Trzy najcięższe górki podeszłam.

Przed biegiem wysmarowałam się kremem z filtrem (30 dla niemowląt), ale jak słusznie zauważył ssokołow, po pierwszym zraszaniu nie zostało po nim śladu, więc trochę spalona jestem. Nawet twarz przyczerwieniła się pomimo czapki z daszkiem...

Sam bieg malowniczy. Bardzo lubię tę trasę. Nauczona doświadczeniem, gdy na jakimś biegu zabrakło wody, zawsze staram się ruszać na trasę z butelką w dłoni. I to był strzał w dziesiątkę. Pierwszy punkt odżywczy miał być na 5 km. Poznałam go po tym, że dookoła leżało mnóstwo pustych butelek. Nie chcę mówić, jak to ludzie komentowali. A było tam już naprawdę gorąco. Potem z daleka ujrzałam Straż Pożarną polewająca wodą. Wstąpiła we mnie radość, że w końcu ochłodzę organizm. Niestety, 50 metrów przede mną woda się im też skończyła. Została nadzieja... Po 10 km punt odżywczy był już w pełni zaopatrzony. A potem zaczęły się schody, czyli trzy najtrudniejsze podbiegi. Woli walki we mnie nie było więc bez trudu przechodziłam w marsz. A od 14,5 km już z górki. No, prawie ;). Jeszcze ze dwa razy natknęłam się na stosy pustych butelek, ale też dwa razy trafiłam na pełne butelki, więc nie umierałam z pragnienia. Wiele razy też przebiegałam przez kurtynę wodną. Nawet ludzie z ogródków polewali wodą. Miałam to szczęście, że dopiero za ostatnim razem nalało mi się do butów. Parę kilometrów w mokrych i gorących butach i tak sprawiło niemiłe wrażenia. Choć jak się okazało, były to tylko wrażenia, bez ofiar ;).

500 metrów przed metą przyszło mi do głowy, że przecież i tak się zmieszczę w limicie przez siebie narzuconym, więc po co ja biegnę skoro mogę sobie pospacerować, jednak przemogłam tę myśl i spokojnie dotruchtałam. Bez spektakularnego finiszu.

A limit to był 2:06. Tak, by średnia wyniosła poniżej 6 min./km.

Nie dodałam, że pod koniec strasznie bolał mnie brzuch, a zapomniałam sobie zażyć coś przeciwbólowego. Dopiero na mecie podeszłam do karetki i panowie postawili mnie na nogi czymś okropnie obrzydliwym w smaku, ale niezwykle skutecznym.

Reasumując. Nie jestem zadowolona ze swojej dyspozycji tego dnia, ale w sumie to nie ode mnie zależało. Natomiast cieszę się, że wzięłam udział w tym półmaratonie, bo to jeden z moich ulubionych biegów. No, i bardzo miło było spotkać wiele osób. Nie ze wszystkimi udało się porozmawiać, ale i tak fajnie było Was widzieć.

Dziś czuję się nieźle. Żadnych zakwasów. Tylko trochę niewyspana jestem.


KOMENTARZE
"Ja biegnę beztrosko, bieg biorę za żart
Lecz ci co żartują zostają gdzieś w tyle."

Blog treningowy

Obrazek
Awatar użytkownika
Alexia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1296
Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Ach, przypomniałam sobie jeszcze o czymś. Jakaś dziwna sprawa działa się z moimi mięśniami. Sama nie wiem, co to było. Po może 5-6 km poczułam jakieś mrówki czy ciarki zarówno w udach, jak i łydkach. Dziwne to było i wcale nie przyjemne.
"Ja biegnę beztrosko, bieg biorę za żart
Lecz ci co żartują zostają gdzieś w tyle."

Blog treningowy

Obrazek
Qba Krause
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 11474
Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31

Nieprzeczytany post

może oznaka odwodnienia?

i jak tam ola, próbujesz od czasu do czasu cos szybszego pobiegać?
być jak brad pitt w Indiana Jonesie.

Do Things Always.

komentarze do bloga
blogspot
Awatar użytkownika
Alexia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1296
Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

15 czerwca 2011 (środa)

Ćwiczenia


Poszliśmy na romantyczny spacer :). Gdzie biegacza w Krakowie nogi niosą na romantyczne spacery? Oczywiście na Błonia ;). Miał być księżyc i zaćmienie. Były chmury. Całe niebo bezchmurne, tylko tam właśnie gdzie znajdował się zaćmiony księżyc były chmurzyska. Trudno się mówi.

Ale jak już człowiek znajdzie się na Błoniach, to tak głupio nie biegać. Niestety, sandałki powiedziały stanowcze NIE! No to poćwiczyliśmy. Różnorakie ćwiczenia siłowe. A po powrocie do domu zrobiliśmy raban na klatce schodowej, bo przypomniałam sobie o tych ćwiczeniach polegających na wskakiwaniu na jednej nodze na schody. Wojtek bez przeszkód doskakał, aż pod drzwi mieszkania. Ja z trudem wskoczyłam na pierwszy stopień. Potem zawisłam na poręczy i już było łatwiej ;). Hałasu narobiliśmy co nie miara.

I taki romantyczny trening nam wyszedł :hej: .

KOMENTARZE
"Ja biegnę beztrosko, bieg biorę za żart
Lecz ci co żartują zostają gdzieś w tyle."

Blog treningowy

Obrazek
Awatar użytkownika
Alexia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1296
Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

16 czerwca 2011 (czwartek)

Czas: 01:01:57· Dystans: 9km 900m · Tempo: 00:06:15/km


Nadal brak mocy. Już nie tylko nogi, ale całe ciało i umysł pogrążone są w lepkiej smole.

Wstaliśmy nieznacznie po 5. O 5.30 już biegaliśmy.

Na Błoniach poruszają się wciąż te same osoby. Biegacze, kijkarze, rolkarze. Pomimo mojej trudności z zapamiętywaniem twarzy, już wiele osób rozpoznaję. Uśmiechamy się do siebie. I to jest miłe. Szczególnie o poranku. Nastraja pozytywnie na cały dzień :).

KOMENTARZE
"Ja biegnę beztrosko, bieg biorę za żart
Lecz ci co żartują zostają gdzieś w tyle."

Blog treningowy

Obrazek
Awatar użytkownika
Alexia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1296
Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

19 czerwca 2011 (niedziela)

Obrazek

IX Bieg Uliczny (...) Bukowno

Czas: 00:51:18· Dystans: 10km 000m · Tempo: 00:05:07/km


Pogoda na życiówki. Kilkanaście stopni, zachmurzenie, czasem lekki deszczyk, czasem lekkie słoneczko. Ideał. Trasa też super. Niemalże zupełnie płaska. No, jakby położyć ołówek, to pewnie by się potoczył, ale raczej bez przekonania ;).

Wyjechaliśmy z domu w pełnym składzie samochodowym. Po drodze Madzia wysiadła i poszła do Kasi, potem Asia do Ali i już w spokoju ducha mogliśmy jechać do Bukowna. Jeszcze jeden biegacz z nami był :). W związku z tym, że jakoś wcześnie te dzieciaki porozwoziliśmy, to mieliśmy dużo czasu. W Olkuszu poszliśmy do McDonalda i porządnie się najedliśmy. Nie lubię takiego jedzenia, ale byłam strasznie głodna!

W Biurze Zawodów byliśmy pierwsi. Jeszcze panie nie bardzo wiedziały, co robić. Ale jakoś to poszło. Trochę połaziliśmy i poszliśmy do samochodu. A w samochodzie... położyłam się spać. Zmogło mnie tak totalnie, że nie kontaktowałam z rzeczywistością. Spałam prawie godzinę. Jak się obudziłam, to zaczęło lać. Przeczekaliśmy deszcz i już był czas na rozgrzewkę.

Wystartowałam z samego końca stawki. To bardzo dobrze wpływa na moją psychikę. To ja wtedy wyprzedzam ;). Założenie było takie, by zmieścić się w 55 minutach. Od początku biegło się dobrze, ale na 8 km odcięło mi paliwo. Jakoś tak nogi przestały nieść. Nawet zakwitła mi myśl, by zejść z trasy, ale szybciutko ją odrzuciłam i zacięłam się, że jednak dobiegnę i będzie to dobry czas. Gdy wbiegłam na stadion, to już Raul i Typtek na mnie czekali, za chwilę dołączył do nich Wojtek i całą ekipą ciągnęli mnie do mety. Im się wydaje, że nie przyspieszyłam, ale oni naprawdę mnie pociągnęli. Kilka sekund dzięki nim urwałam ;).

Musiałam pobiec naprawdę mocno, bo zupełnie nie chciało mi się jeść. Nie byłam w stanie przełknąć tej pysznej kiełbaski, ani nic innego. Dopiero śniadanie dziś rano. A zwykle po zawodach jestem wilczo głodna.

Fajnie było. Jak zwykle :). No, i jak zwykle, fajnie było spotkać Was wszystkich :).


KOMENTARZE
"Ja biegnę beztrosko, bieg biorę za żart
Lecz ci co żartują zostają gdzieś w tyle."

Blog treningowy

Obrazek
Awatar użytkownika
Alexia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1296
Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

25 czerwca 2011 (sobota)

BiegamBoLubię

+ 7,5 km na rowerze



Trening miły, łatwy i przyjemny. Mogłoby być trudniej, ale nie chciałam przesadzać.
4 min. truchtu
1 min. ładnego szybszego biegania, ale nie sprintu
2 min marszu

I sześć takich serii. Czysta przyjemność.

A zanim zaczął się trening, to obserwowałam sobie pana pomykającego po stadionie. Biegł i biegł i leciało kółko za kółkiem. Zrobił tego naprawdę sporo. Gdy my zaczynaliśmy, to on właśnie kończył. I parę słów z nami zamienił. Był bodajże z Oregonu. I tak sobie z dumą myślałam, jaki to fajny przekaz w świat pójdzie. Piękny stadion w środku miasta, tylu biegających ludzi na treningu w sobotę rano. No, mamy się czym chwalić :).

KOMENTARZE
"Ja biegnę beztrosko, bieg biorę za żart
Lecz ci co żartują zostają gdzieś w tyle."

Blog treningowy

Obrazek
Awatar użytkownika
Alexia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1296
Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

19 czerwca 2011 (niedziela)

Obrazek

III Bieg w pogoni za żubrem

Czas: 01:21:48· Dystans: 15km 000m · Tempo: 00:05:27/km


Sezon biegowy w pełni. Znowu zawody. Miałam sobie pobiegać lekko. Raczej takie rozbieganie miało być. Ale spotkałam ssokolowa. A że jesteśmy na bardzo zbliżonym poziomie, to postanowiliśmy pobiec to razem. Plan był taki, by utrzymać średnią 5:40 (choć jeszcze w domu myślałam, że tak bliżej 6:00 będzie). A końcówkę przyspieszyć. Zaczęliśmy nieco wolniej, bo trasa była wąska i ciężko się wyprzedzało. Potem jednak ładnie mieściliśmy się w czasie, a nawet urywaliśmy po kilka sekund na kilometr. Miał być zapas na górę, która miała się pojawić około 8-9 km. Dużo osób wyprzedzaliśmy i biegło się całkiem fajnie, aczkolwiek sił zaczynało ubywać. Gdy już ze śniadania przestawiłam się na spalanie wafelka zjedzonego przed biegiem pojawiła się góra. Góra, której nie lubię. Nie jest może strasznie wysoka, ale jej po prostu nie lubię. Nawet kawałkami maszerowałam. A potem zakręt i do mety z górki. A ja umiem biegać z górki. Trochę wtedy uciekłam Szymonowi, ale jak potem powiedział, męska ambicja nim zawładnęła. Tuż przed zakrętem z powrotem w las (tu nastąpiło też wypłaszczenie trasy) usłyszałam ciężkie sapanie za mną i słowa: "ale zasuwasz", czy coś w tym stylu i już znowu biegliśmy razem. Chociaż biegiem, tego nie można nazwać ;). Myśmy lecieli z prędkością światła, to znaczy podobno po 4:55. Ja już nie wiedziałam jak się nazywam. Myślałam, że może się przewrócę i będę miała spokój. Oczami wyobraźni widziałam mały korzeń, malowniczy lot, zakrwawione kolano i spokojny marsz do mety. Ale niestety widziałam wszystkie przeszkody i każdą bez problemu omijałam, więc trzeba było gonić Szymona. W pewnym momencie nieznacznie mnie wyprzedził i już nie oddał prowadzenia. Ostatnie metry do mety to już był sprint. Za metą padłam. Gdyby nie ssokolow, to czas byłby z całą pewnością ze dwie/trzy minuty gorszy. A tak pobiłam swój własny rekord trasy z zeszłego roku :hej: .

Uff, było ciężko. Boli mnie wszystko. A najbardziej pośladki.


A tak przy okazji, to muszę się przyznać bez bicia, że w tygodniu to nie pobiegałam. Dwa dni odpoczywałam po Bukownie. Środa to zakończenie roku w szkole i kompletny brak czasu za dnia, a wieczorem kompletny brak sił. Czwartek znowu cały dzień z dziećmi i pakowanie starszej córki na obóz. A w piątek to stwierdziłam, że już się nie opłaca. Ćwiczyłam jednak troszeczkę i rozciągałam się, co prawdopodobnie spowodowało okropny ból łydki w sobotę i dziś rano. Na szczęście rozbiegałam to :).


KOMENTARZE
"Ja biegnę beztrosko, bieg biorę za żart
Lecz ci co żartują zostają gdzieś w tyle."

Blog treningowy

Obrazek
Awatar użytkownika
Alexia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1296
Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

I jeszcze jedno fajne zdjęcie :)

Obrazek
"Ja biegnę beztrosko, bieg biorę za żart
Lecz ci co żartują zostają gdzieś w tyle."

Blog treningowy

Obrazek
Awatar użytkownika
Alexia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1296
Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

30 czerwca 2011 (czwartek)

Czas: 00:56:32· Dystans: 9km 900m · Tempo: 00:05:42/km


Miałam wczoraj coś napisać, ale niefortunnie włączyłam sobie jakąś piosenkę na Youtubie. Niestety, ja w muzykę wtapiam się całkowicie. Jak coś mi się podoba, to zamierają u mnie różne funkcje życiowe. Chłonę całym ciałem i świat zewnętrzny do mnie nie dociera. Spędziłam tak pół nocy. Drugie pół postanowiłam pospać ;).

A tak w ogóle, to jestem sama. Rodzina powyjeżdżała na obozy :). Aż nie wiem, co z wolnym czasem robić. Żarcik ;). Świetnie sobie radzę sama. Choć trochę tęskno... Dobrze, że chociaż koty zostały.

W czwartek miałam biegać rano, ale jakoś tak dobrze mi się spało... Oj dawno się tak nie wyspałam! W człowieka zupełnie inne życie wchodzi jak jest wyspany!

Pobiegałam więc wieczorkiem. Bieg z narastającą prędkością. Zawsze, gdy nie mam planu i nie bardzo chce mi się myśleć, to wychodzi BNP. Lubię tego rodzaju trening. Początek spokojny a końcówka mocno. Oj, fajnie się biegało. A w domu jeszcze porządne rozciąganie i nieco ćwiczeń. Umiem już zrobić dwie prawdziwe pompki! Nie jakieś tak babskie. Prawdziwe!

KOMENTARZE
"Ja biegnę beztrosko, bieg biorę za żart
Lecz ci co żartują zostają gdzieś w tyle."

Blog treningowy

Obrazek
ODPOWIEDZ