Ssokolow. Hm... starałem się napisać jak najjaśniej, ale widać nie udało się

. Ja nie przeceniam predyspozycji/talentu (napisałem „Talent nie zastąpi treningu. Tak samo jak trening nie zastąpi talentu.”), tylko zwracam uwagę, że jednak coś takiego w ogóle istnieje. Nie każdy jest w stanie biegać 2:04? Z tego co mi wiadomo to jak na razie ino jeden

.
Z tym 2:45 może i masz rację, ale też nie zgodzę się, że 35l to za późno. Popatrz na przykład podany przez
Jakub738. Zwróciłeś też uwagę na priorytety. Może tego nie zaakcentowałem wyraźnie w ostatnim akapicie, ale właśnie tam to ująłem.
Aś się wycwanił z tym porównywaniem pracy do wyniku w debiucie - trzeba było przyjechać do Katowic :P. A uwzględniłeś te 10-20% „talentowo-predyspozycyjne” i chociażby temperaturę i różnice wieku? Biorę Twój wytyk twardo na klatę

. Wiem, że SM spaliłem. Jeszcze nie wiem dlaczego, ale pewnie do tego „dodumam” tak za 2-3 tygodnie. Trochę mnie dobiło, że nie dobiegłem nawet do 25. km chociaż 3 tyg. wcześniej 25 km zrobiłem bez problemu a kolejne treningi wychodziły po prostu super.
Dlaczego piszesz „cała reszta to niestety praca”? Stanowi to dla Ciebie jakiś problem i uciążliwość?

. Ja jestem o tyle w lepszej sytuacji od Ciebie

, że dla mnie trening to czysta przyjemność

. Naprawdę nie pamiętam, kiedy nie byłem na treningu z powodu tzw. „lenia”. Na samiutkim początku biegania (lipic'07) nie trenowałem gdy padało, bo myślałem, że „tak się nie da”. Zmieniłem zdanie po pierwszym treningu na którym dopadła mnie ulewa i odkryłem jakie to może być przyjemne, nawet przyjemniejsze od upału. Ja chyba nawet nie wiem co to jest motywacja do treningu, bo jej po prostu nie potrzebuję i nie czuję. Treningi są już dla mnie czymś tak normalnym i powszednim, że aż oczywistym. Niestety zima potrafi z moich planów biegowych zrobić niezłe sito, co doprowadza mnie niemal do szału (może właśnie motywacja budzi we mnie ten szał i frustracje?).
Dzidka zwróciłaś uwagę na podział amatorów i słusznie. Tylko ja podzieliłbym trochę inaczej, na: amatorów, ambitnych amatorów i chorobliwie ambitnych amatorów. Pierwsi biegają i chcą coś osiągnąć (bo chyba nie ma biegacza, który nic nie chce osiągnąć

- nawet Ty
Dzidka nie przebiegłaś SM od niechcenia - prawda?), drudzy biegają i walczą o wynik, trzeci biegają bo se wmówili że
muszą coś osiągnąć (bez względu na koszty). Ja się telepię coś pomiędzy 1 a 2.
Jak już to mam „pisane”

. Wolę pisać, bo łatwiej mi napisać niż powiedzieć coś z sensem. Zanim wyślę, mogę zdanie poprawić, a jak coś palnę gębą to już nie ma „wróć”

. Zaś mnie tak nie przeceniaj z tym pisaniem. Sam do siebie przecież nie piszę, a to co piszę budzi kontrowersje sądząc po liczbie adwersarzy

.
Aha - nie jesteś na końcu listy SM - jestem za Tobą

.
Ssokolow przychylam się do Twojej opinii nt pory biegania. Wolę się wyspać niż zrywać skoro świt, albo iść spać o 8 wieczór by być wyspanym. Zbyt dużo fajnych programów jest wieczorami do obejrzenia

. Ale faktem jest, że czasami w wolne dni biegałem przed południem i jakoś tak później ten dzień był „lepszy”.
Piszesz, że biegasz po 30km/tydz. Ja w ostatnich tygodniach tylko raz zrobiłem mniej niż 40 km. Nadal uważasz, że talent/predyspozycje to tylko 20%? Ty się „obijasz” i 4 łamiesz...
Josina chyba źle zinterpretowałeś słowa
Dzidki, bo raczej Jej nie chodziło o to, że ci co chcą coś osiągnąć nie czerpią z tego przyjemności. Znasza kogoś kto biega bo musi?

.
A z resztą.... o co my się tu spieramy? Do biegania nikogo tutaj przekonywać nie trzeba. I każdy ma jakiś cel (nawet jak mówi, że nie ma

). Próbowałem namówić moją żoneczkę na bieganie to usłyszałem, że chyba zwariowałem, bo „to chyba najnudniejszy sport, przez godzinę nic nie robić tylko nogami przebierać”. Za to ma kilka płytek DVD z jakimiś tam wygibasami i „jedzie” z tym równo. Niektóre ćwiczenia są nawet spoko, jest co podpatrywać. A i przy okazji popatrzeć jest na co

.
Posty sypią się jak z rogu obfitości. Zacząłem odpisywać
Ssokolowi a w międzyczasie praca i parę następnych postów wyskoczyło.