Coś ty zjebał...... a ja na to: jest zajebi...
Czyli
Bieg Pamięci Sybiru 2025.
Bieg ku czci ofiar wydarzeń sprzed ponad 85 lat. Bieg nocny w terenie leśnym.
W zeszłym roku dystans niecałych 5 km przebiegłem tempem 4:29 min/km i pamiętam, że było mega ciężko. Od tego roku oprócz standardowej piątki pojawił się nowy dystans, czyli trochę ponad 10 km. Oczywiście jak to maratończyk, nie omieszkałem się zapisać na dłuższy dystans.
Na linii startu oprócz mnie zameldował się oczywiście Grzesiu i podobno młody Ukrainiec, piszę podobno, bo nie zdziwiłbym się, jak jest Białorusinem, ale tego nie wiem, takie mamy pojebane czasy, że polityka wdziera się do sportu. Grzesiu mi mówił coś o jeszcze jednym gościu, ale jakoś tego nie odnotowałem.
Wystartowaliśmy bardzo szybko. Trójka z przodu ja za nimi. Po kilkuset metrach klnę głośno na Grzesia "kurw.. miał biec po 4:00" a u mnie na budziku poniżej 3:40. Później mi powiedział, że to słyszał

.
No nic takie tempo to nie dla mnie, więc odpuszczam trójce i biegnę swoje około 3:50.
Do 4 km biegło mi się elegancko, w duchu chwaląc nowe Tectony X3, później już zacząłem odczuwać dyskomfort. Gdzieś tak około 5 km zauważyłem, że jeden z nich zostaje, a ja pomału zaczynam się do niego zbliżać. Dam radę. Jest mój.
No i tu dochodzimy do dystansu 7,5 km, gdzie następuje zatoczenie pętli i powinien nastąpić skręt w lewo i powrót. Ale widząc latarki innych, pomyślałem, że to jest moment połączenia z biegaczami z krótszego dystansu i pobiegłem za światłami. Tak zjebałem. Zamiast skręcić, wbiegłem ponownie na trasę, którą już robiłem. Po kilkuset metrach coś mi jednak nie pasowało i zawróciłem.
Ogólnie zrobiłem 1,5 km górki i zrobiłem 6:15 bonusowego czasu.
A dlaczego zajebi..? Bo walić utratę 3 miejsca (tak, na 99% bym wyprzedził Bohdana z Ukrainy) i spadek na 20 pozycję. Ważne, że dowiozłem to co biegłem i zrobiłem dystans 11.85 km tempem 3:54 min/km. Po lesie w nocy.
Organizator nie udostępnił tracka, ale Grzesiu sam go zrobił, i dzięki jego uprzejmości miałem go nawet wgranego w zegarek. Ale prawda jest taka, że biegnąc z czołówką tempem na dychę, nie było czasu patrzeć na zegarek. Cały czas trzeba było patrzeć przed siebie, uważając gdzie się stawia nogi. Inna sprawa, że słabo widziałem te strzałki kierunkowe na zegarku. Może to już czas na OLED.
Reasumując, jestem bardzo zadowolony z biegu.
