![Obrazek](https://bieganie.pl/img/blogi/blog_rehabilitacjam.png)
Ostatni tydzień zakończyłem trochę średniawo. W sobotę bieg z psem, po południu ćwiczenia siłowe od fizjo (w tym wspięcia) i w niedziele rano 2h intensywnej siaty. To było za dużo jak na aktualny stan moich mięśni i stawów. Już na rozgrzewce czułem, że mięśnie pracujące przy wspięcia (strzałkowy łydki) są jakieś wymęczone i czułem lekki ból okok kostki. Siata poszła średnio, stopy też takie nie do końca stabilne i pewne. W rezultacie od poniedziałku do środy czułem się średnio, niby nic się nie działo, dalej chodziłem z psem na długie spacery, ale czułem wymęczenie z przodu stopy i czasem lekkie ciągnięcie w rozcięgnie. Nie wiem, może jestem trochę już przewrażliwiony.
Ale nic. Postanowiłem, że zamiast robić wszystko na raz, skupię się na tym co najważniejsze. Czyli ok. 2 miesiącach poświęconych na wzmocnieniu mięśni i zwiększeniu zakresów. To drugie to w sumie małe piwo, jakoś to idzie, nawet w biodrach + pomaga rozpracowywanie punktów przez fizjoterapeutę. Gorzej z siłą, to wymaga już więcej pracy i motywacji. Bieganie jakoś nigdy nie było dla mnie trudne pod kątem mentalnym. Jakby mięśnie pozwalały to mógłby lecieć w trupa i przez parę godzin. Ale z ćwiczeniami siłowymi mam jakiś problem motywacyjny. Te z taśmami na pośladkowy średni już mnie ultra nudzą. Na hip thrusty nie mam fajnego obciążenia. Jedynie wspięcia mi nie przeszkadzają, bo to można robić nawet oglądając serial. Poza tym staram się też popracować nad innymi mieśniami - wracam do podciągania, planków, pompek. Zobaczymy co z tego będzie na wiosnę.
Ten tydzień bez biegania. Chcę na świeżo pójść na niedzielną siatkówkę i zobaczymy co dalej. Od fizjo mam zielone światło żeby wrócić do tempa bliższego 5:00, ale będę obserwował co jest dla mnie komfortowe. Na początek wolałbym się zakręcić wokół 5:30min/km. Mimo wszystko chcę w tym marcu potraktować bieganie jako coś sporadycznego, a od kwietnia już wrócę na serio.