Petzl Saxo E35
- RobertD
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 979
- Rejestracja: 17 cze 2001, 11:43
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Biegam od 6 lat po tej samej trasie i w końcu mi się znudziło. Ile można biegać dookoła osiedla w smrodzie autobusów? Jak zrobić długi bieg po takiej trasie? No, ale jaka jest alternatywa, jeśli po zmianie czasu na zimowy, robi się ciemno już o czwartej.
Początkowo traktowałem używanie latarki czołówki do biegania z lekkim uśmieszkiem. Kto by robił takie dziwactwa? Ponieważ jednak chciałem zmienić trening i zacząć biegać dłuższe dystanse także w środku tygodnia, nie miałem wyjścia - musiałem wymyślić trasę z dala od ulicy. Inaczej zabiłaby mnie monotonia biegu.
Odwiedziłem sklep Świat Podróżnika na ulicy Kaliskiej (tu uwaga są trzy takie sklepy obok siebie, ten właściwy jest najdalej od Grójeckiej). W sprzedaży były trzy czołówki: Zoom, Zipka oraz Saxo.
Zoom wygląda standardowo, tak jak można sobie wyobrazić taką latarkę. Z przodu część świecąca, z tylu głowy pojemniczek na baterie, jeden pasek dookoła głowy, jeden przez środek. Cena nieco ponad 100 zł, waga 170 g, zasięg światła 30 m, w wersji halogenowej 100 m.
Następny model - Zipka wygląda dziwnie. Część świecąca jest bardzo mała, zintegrowana z bateriami. Zamiast paska jest cienka gumka. Latarka świeci mocno w dół. Jak powiedział sprzedawca służy raczej do czytania mapy. Zdecydowanie nie da się z nią biegać (dlaczego patrz dalej). Cena też powyżej 100 zł.
Ponieważ w portfelu nie miałem tyle gotówki, miałem nadzieje, że jest cos tańszego. I było - latarka Saxo kosztuje tylko 69 zł. Właściwie jest to połączenie latarki ręcznej z czołówką. Wygląda jak dosyć udana krzyżówka jednego z drugim. Po odłączeniu paska trzymającego latarkę na głowie, otrzymujemy tradycyjna latarkę ręczną z wygodnym uchwytem. Z kolei uchwyt jest tak wyprofilowany, że po założeniu latarki na głowę, zupełnie nie przeszkadza. W uchwycie mieszczą się też cztery zwykłe baterie R6. Waga latarki wynosi 115 g i w ogóle nie czuje się jej na głowie. Zasięg 30 m nie imponuje, ale na pudełku widać, że jako opcja jest żarówka halogenowa, która pozwala zwiększyć zasięg do 100 m. Czas świecenia przy zwykłej żarówce wynosi 9 godzin, przy halogenowej oczywiście dużo mniej.
Ale do rzeczy - jak sprawuje się w praktyce. Żeby sprawdzić efektywność latarki w bezchmurny dzień, przy pełni księżyca, trzeba było pobiec dalej w las. Pierwsza niespodzianka spotkała mnie już na samym początku. Przegapiłem skręt w prawo zaledwie po 50 metrach biegu! A przecież trasę znam na pamięć. Myślę, że nawet halogenowe światło niewiele by tu dało, po prostu kąt widzenia jest taki, na jaki pozwala latarka, a nie taki jak w dzień! W ogóle nie widać co jest z boku, wobec czego jedyna taktyka to kiedy spodziewamy się ścieżki, trzeba obrócić głowę i jej wypatrywać. No chyba, że ktoś ma idealna mapę w głowie i mógłby biec z opaską na oczach. Nie zraziłem się tym jednak i słusznie uznałem, że trzeba się po prostu nauczyć tak biegać. Z reszta nie miałem wyboru, zaplanowałem sobie drugi zakres i nie mogłem się zatrzymywać. Właściwie przy biegu na wprost nie było żadnego problemu. Nawet na wąskiej ścieżce widać było dokładnie jak biec, a szansa potknięcia się o korzeń jest mniej więcej taka sama jak w dzień. Latarka jest tak ułożona, że oświetla obszar tuż przed nami. Żeby zobaczyć co jest dalej trzeba lekko podnieść głowę. I z tego właśnie powodu model Zipka w ogóle się nie nadaje - świeciłby tylko pod nogi. Ewentualnie można to poprawić zmieniając ogniskową reflektora. Wtedy widzimy trochę słabiej, ale więcej. W trakcie biegu trudno było mi się zdecydować, czy wolę skupione, mocne światło, czy słabe i rozproszone. Manipulowałem więc co chwila, w zależności od tego, co chciałem zobaczyć - drzewa 30 metrów dalej, czy kamienie przed sobą.
Po wybiegnięciu na polanę na poligonie WAT, wyłączyłem latarkę, bo księżyc dokładnie wszystko oświetlał. To był klimat. Ta część biegu podziałała na mnie bardzo odprężająco. Po powrocie do lasu znowu trzeba było włączyć latarkę i odpowiednio skupić światło. Tym razem bez problemu znalazłem skręt, pobiegłem wąską ścieżką miedzy drzewami i przebiegłem przez rów. Tu latarka sprawdziła się znakomicie.
Do pełnego komfortu brakowało mi silniejszego światła o większym zasięgu. Myślę, że żarówka halogenowa ma dużą przewagę. Ale nigdy to nie będzie to samo, co bieganie w dzień - wybijcie sobie to z głowy. Do biegania w nocy po Puszczy Kampinoskiej taka latarka się absolutnie nie nadaje. Tam zabłądzić można w dzień, co dopiero w takich warunkach. O bieganiu po szlaku, na którym nigdy żeście nie byli, w ogóle nie ma co myśleć, bo to samobójstwo. Zgubicie się na pewno. Chociaż oczywiście można lubić takie przygody i traktować to jako nowe wyzwanie.
Jeszcze krótko o tym jak wygląda się z taką latarką na głowie - jak można się domyślić - dziwnie. Moja matka określiła to jednym słowem: UFO. Na szczęście w lesie wieczorem o tej porze roku nikogo nie ma. Nikogo więc nie dziwi latające po lesie niezidentyfikowane światło.
(Edited by RobertD at 4:53 pm on Nov. 5, 2001)
Początkowo traktowałem używanie latarki czołówki do biegania z lekkim uśmieszkiem. Kto by robił takie dziwactwa? Ponieważ jednak chciałem zmienić trening i zacząć biegać dłuższe dystanse także w środku tygodnia, nie miałem wyjścia - musiałem wymyślić trasę z dala od ulicy. Inaczej zabiłaby mnie monotonia biegu.
Odwiedziłem sklep Świat Podróżnika na ulicy Kaliskiej (tu uwaga są trzy takie sklepy obok siebie, ten właściwy jest najdalej od Grójeckiej). W sprzedaży były trzy czołówki: Zoom, Zipka oraz Saxo.
Zoom wygląda standardowo, tak jak można sobie wyobrazić taką latarkę. Z przodu część świecąca, z tylu głowy pojemniczek na baterie, jeden pasek dookoła głowy, jeden przez środek. Cena nieco ponad 100 zł, waga 170 g, zasięg światła 30 m, w wersji halogenowej 100 m.
Następny model - Zipka wygląda dziwnie. Część świecąca jest bardzo mała, zintegrowana z bateriami. Zamiast paska jest cienka gumka. Latarka świeci mocno w dół. Jak powiedział sprzedawca służy raczej do czytania mapy. Zdecydowanie nie da się z nią biegać (dlaczego patrz dalej). Cena też powyżej 100 zł.
Ponieważ w portfelu nie miałem tyle gotówki, miałem nadzieje, że jest cos tańszego. I było - latarka Saxo kosztuje tylko 69 zł. Właściwie jest to połączenie latarki ręcznej z czołówką. Wygląda jak dosyć udana krzyżówka jednego z drugim. Po odłączeniu paska trzymającego latarkę na głowie, otrzymujemy tradycyjna latarkę ręczną z wygodnym uchwytem. Z kolei uchwyt jest tak wyprofilowany, że po założeniu latarki na głowę, zupełnie nie przeszkadza. W uchwycie mieszczą się też cztery zwykłe baterie R6. Waga latarki wynosi 115 g i w ogóle nie czuje się jej na głowie. Zasięg 30 m nie imponuje, ale na pudełku widać, że jako opcja jest żarówka halogenowa, która pozwala zwiększyć zasięg do 100 m. Czas świecenia przy zwykłej żarówce wynosi 9 godzin, przy halogenowej oczywiście dużo mniej.
Ale do rzeczy - jak sprawuje się w praktyce. Żeby sprawdzić efektywność latarki w bezchmurny dzień, przy pełni księżyca, trzeba było pobiec dalej w las. Pierwsza niespodzianka spotkała mnie już na samym początku. Przegapiłem skręt w prawo zaledwie po 50 metrach biegu! A przecież trasę znam na pamięć. Myślę, że nawet halogenowe światło niewiele by tu dało, po prostu kąt widzenia jest taki, na jaki pozwala latarka, a nie taki jak w dzień! W ogóle nie widać co jest z boku, wobec czego jedyna taktyka to kiedy spodziewamy się ścieżki, trzeba obrócić głowę i jej wypatrywać. No chyba, że ktoś ma idealna mapę w głowie i mógłby biec z opaską na oczach. Nie zraziłem się tym jednak i słusznie uznałem, że trzeba się po prostu nauczyć tak biegać. Z reszta nie miałem wyboru, zaplanowałem sobie drugi zakres i nie mogłem się zatrzymywać. Właściwie przy biegu na wprost nie było żadnego problemu. Nawet na wąskiej ścieżce widać było dokładnie jak biec, a szansa potknięcia się o korzeń jest mniej więcej taka sama jak w dzień. Latarka jest tak ułożona, że oświetla obszar tuż przed nami. Żeby zobaczyć co jest dalej trzeba lekko podnieść głowę. I z tego właśnie powodu model Zipka w ogóle się nie nadaje - świeciłby tylko pod nogi. Ewentualnie można to poprawić zmieniając ogniskową reflektora. Wtedy widzimy trochę słabiej, ale więcej. W trakcie biegu trudno było mi się zdecydować, czy wolę skupione, mocne światło, czy słabe i rozproszone. Manipulowałem więc co chwila, w zależności od tego, co chciałem zobaczyć - drzewa 30 metrów dalej, czy kamienie przed sobą.
Po wybiegnięciu na polanę na poligonie WAT, wyłączyłem latarkę, bo księżyc dokładnie wszystko oświetlał. To był klimat. Ta część biegu podziałała na mnie bardzo odprężająco. Po powrocie do lasu znowu trzeba było włączyć latarkę i odpowiednio skupić światło. Tym razem bez problemu znalazłem skręt, pobiegłem wąską ścieżką miedzy drzewami i przebiegłem przez rów. Tu latarka sprawdziła się znakomicie.
Do pełnego komfortu brakowało mi silniejszego światła o większym zasięgu. Myślę, że żarówka halogenowa ma dużą przewagę. Ale nigdy to nie będzie to samo, co bieganie w dzień - wybijcie sobie to z głowy. Do biegania w nocy po Puszczy Kampinoskiej taka latarka się absolutnie nie nadaje. Tam zabłądzić można w dzień, co dopiero w takich warunkach. O bieganiu po szlaku, na którym nigdy żeście nie byli, w ogóle nie ma co myśleć, bo to samobójstwo. Zgubicie się na pewno. Chociaż oczywiście można lubić takie przygody i traktować to jako nowe wyzwanie.
Jeszcze krótko o tym jak wygląda się z taką latarką na głowie - jak można się domyślić - dziwnie. Moja matka określiła to jednym słowem: UFO. Na szczęście w lesie wieczorem o tej porze roku nikogo nie ma. Nikogo więc nie dziwi latające po lesie niezidentyfikowane światło.
(Edited by RobertD at 4:53 pm on Nov. 5, 2001)
- Dabek
- Stary Wyga
- Posty: 184
- Rejestracja: 18 cze 2001, 17:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Szczecin
Znajomy policjant opowiadał mi, że w puszczy, w której biegam bandy z mojego miasta zbierają się w nocy i tam też chowają łupy, także nie wiem czy bym się zdecydował na nocne wojaże, chociaż czasem trzeba. Ciekawe czy z takim cudem na głowie wystraszyłbym ich.
Bardzo dobry artykulik.
Bardzo dobry artykulik.
"Weakness is temporary..."
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 476
- Rejestracja: 22 cze 2001, 19:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Bardzo ciekawy jest Twój opis, szczególnie, że sam próbuję się przeflancować na bieganie po ciemku. W moim przypadku, zależy mi na świetle białym, jakie emitują diody. Jak ustaliłem dotąd, diody, poza fascynującym dziennym światłem, są niezwykle energooszczędne. Na 3-ech małych paluszkach wytrzymują nawet do 150h! To oznacza średnio 20-to krotną przewagę wobec tradycyjnych żarówek i 50-cio krotną do halogenowych. Wspomniany przez Roberta model Zipka, niestety jest dość nieudany. Latarka mocowana jest na cienkich gumkach (!) do tego zwijanych sprężyną, więc każdy podwórzowiec, kiedy weźmie to do ręki, odłoży z politowaniem. Jest to bardzo zawodna, choć najlżejsza mi znana (nieco ponad 60g) czołówka. Firma Petzl wypuściła jednak jeszcze inną diodówkę. Ta druga, na którą uwagę zwrócił niedawno Paweł, nazywa się Tikka i posiada solidne mocowanie lampy.
Obawiam się, że diodówki - jak zauważył Robert - mają małe zastosowanie do samego biegania. Świecą zaledwie na 10 m, zaledwie, bo choć mało zżerają baterii, to jednak po pewnym czasie, redukcja siły świecenie jest drastyczna (spada do kilku metrów). Tak czy inaczej zamówiłem model Tikka, ostatecznie będzie mi służył do czytania książek w łóżku.
P.S. Niezależnie z Saxo - po tym ciekawym opisie - będę w przyszłym tygodniu również próbował. Przyglądam się też modelowi Duo - rekomendowanemu przez Wojtka - ale wydaję mie się dość ciężki (ponad 200g).
Obawiam się, że diodówki - jak zauważył Robert - mają małe zastosowanie do samego biegania. Świecą zaledwie na 10 m, zaledwie, bo choć mało zżerają baterii, to jednak po pewnym czasie, redukcja siły świecenie jest drastyczna (spada do kilku metrów). Tak czy inaczej zamówiłem model Tikka, ostatecznie będzie mi służył do czytania książek w łóżku.
P.S. Niezależnie z Saxo - po tym ciekawym opisie - będę w przyszłym tygodniu również próbował. Przyglądam się też modelowi Duo - rekomendowanemu przez Wojtka - ale wydaję mie się dość ciężki (ponad 200g).
Janusz
- wojtek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 10535
- Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
- Życiówka na 10k: 30:59
- Życiówka w maratonie: 2:18
- Lokalizacja: lokalna
- Kontakt:
Choc ciezki to ma jednak dodatkowy pasek przez szczyt glowy - doskonala stabilnosc .
Zaczynam zastanawiac sie czemu Robert mial takie klopoty i dochodze do pewnych wnioskow .
Poprzez dlugie lata treningow bardzo czesto biegalem po Puszczy zupelnie po ciemku . I to nie tylko w porze jesienno - zimowej ale tez i w upalne lato , kiedy dopiero po zachodzie slonca czulo sie ozywczy chlod .
Te dlugie lata nauczyly mnie specyficznej techniki stapania . Trudno mi jest to szczegolowo opisac . Nazwe to instyktem , ktory wyksztalcil sie we mnie . Rezultat byl taki , ze biegalo mi sie super lekko z wnikliwa czujnoscia wyczuwajac najmniejsze zmiany terenowe . Nie bylo wowczas czolowek i bieganie w totalnych ciemnosciach stalo sie moim chlebem powszednim ; wiecej - przyjemnoscia i pewnym stanem intymnosci .
Jezdzac na "goralu" niezbedne sa dwa zrodla swiatla . Pierwsze na kierownicy a drugie na kasku . W ten sposob swiatla na kierownicy oswiecaja droge przed nami a swiatlo na kasku pozwala na antycypowanie wchodzenia w zakret .
Gdyby tak poczatkujacy UFOnauci ( rzeczywicie tak sie moze wydac postronnemu obserwatorowi ) biegli z jednym zrodlem swiatla w reku a drugim na czole nie powinno byc wiekszych problemow .
Zdecydowanie polecam halogen - biale swiatlo pozwala na lepsze wyczucie przestrzeni przed nami .
Zaczynam zastanawiac sie czemu Robert mial takie klopoty i dochodze do pewnych wnioskow .
Poprzez dlugie lata treningow bardzo czesto biegalem po Puszczy zupelnie po ciemku . I to nie tylko w porze jesienno - zimowej ale tez i w upalne lato , kiedy dopiero po zachodzie slonca czulo sie ozywczy chlod .
Te dlugie lata nauczyly mnie specyficznej techniki stapania . Trudno mi jest to szczegolowo opisac . Nazwe to instyktem , ktory wyksztalcil sie we mnie . Rezultat byl taki , ze biegalo mi sie super lekko z wnikliwa czujnoscia wyczuwajac najmniejsze zmiany terenowe . Nie bylo wowczas czolowek i bieganie w totalnych ciemnosciach stalo sie moim chlebem powszednim ; wiecej - przyjemnoscia i pewnym stanem intymnosci .
Jezdzac na "goralu" niezbedne sa dwa zrodla swiatla . Pierwsze na kierownicy a drugie na kasku . W ten sposob swiatla na kierownicy oswiecaja droge przed nami a swiatlo na kasku pozwala na antycypowanie wchodzenia w zakret .
Gdyby tak poczatkujacy UFOnauci ( rzeczywicie tak sie moze wydac postronnemu obserwatorowi ) biegli z jednym zrodlem swiatla w reku a drugim na czole nie powinno byc wiekszych problemow .
Zdecydowanie polecam halogen - biale swiatlo pozwala na lepsze wyczucie przestrzeni przed nami .
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
- wojtek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 10535
- Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
- Życiówka na 10k: 30:59
- Życiówka w maratonie: 2:18
- Lokalizacja: lokalna
- Kontakt:
To wymaga przelamania pewnej bariery psychicznej . Kiedy zaczynalem biegac po ciemku wydawalo mi sie , ze ktos sie na mnie czai za najblizszym drzewem . Czesto biegalem z psem ale to byla mordega - on mnie ciagnal w jedna strone ( nie spuszczalem go ze smyczy ) a z powrotem to ja go ciagnalem .
To przelamywanie sie trwalo dosc dlugo . Pomogl mi przypadek . Kiedys biegnac tak w ciemnosci natrafilem na biegacza , ktory sie strasznie mnie przelakl . Odtad rozumialem , ze to nie ja powinieniem sie bac ale to to ja moge wywolac strach , wylaniajac sie znienacka z ciemnosci .
Przyznam , ze dla zartu czasem zblizalem sie cichcem do spacerowiczow aby po zrownaniu sie z nimi wywolac dreszcz grozy pojawieniam sie "znikad"
To przelamywanie sie trwalo dosc dlugo . Pomogl mi przypadek . Kiedys biegnac tak w ciemnosci natrafilem na biegacza , ktory sie strasznie mnie przelakl . Odtad rozumialem , ze to nie ja powinieniem sie bac ale to to ja moge wywolac strach , wylaniajac sie znienacka z ciemnosci .
Przyznam , ze dla zartu czasem zblizalem sie cichcem do spacerowiczow aby po zrownaniu sie z nimi wywolac dreszcz grozy pojawieniam sie "znikad"

Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
- Dabek
- Stary Wyga
- Posty: 184
- Rejestracja: 18 cze 2001, 17:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Szczecin
Do tego, żeby straszyć spacerowiczów(turystów) nie potrzeba wcale nocy. Ja zawsze strasze ich w biały dzień wyłaniając się zza ich pleców znienacka.
"Weakness is temporary..."
- wojtek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 10535
- Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
- Życiówka na 10k: 30:59
- Życiówka w maratonie: 2:18
- Lokalizacja: lokalna
- Kontakt:
Ja robilem dokladnie to samo . Ale radocha 

Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 476
- Rejestracja: 22 cze 2001, 19:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
A ja, po jednym z ostatnich przestraszeń, kiedy kobieta o mało ducha nie wyzionęła (sic!) zacząłem uprzedzać mijane z tyłu białogłowy małym dzwoneczkiem, (ale tylko je). Niedawno, w Kabatach, pewna spacerująca niewiasta zaczepiła mnie tymi słowy: - panie! co pan tak dzwonisz? - ja jej na to - a nerwowy jakiś jestem 

Janusz
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1865
- Rejestracja: 18 cze 2001, 18:10
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gdynia
- Kontakt:
Latarki diodowe to najnowsza moda rowerowa - jest to jeden z mocniej wałkowanych tematów na grupie rowery.pl . Myślę, że przed nimi jest przyszłość również jeżeli chodzi o czołówki. Diody zużywają mniej prądu więc mają mniejsze wymagania odnośnie baterii, a najcięższym elementem latarki, przesądzającym o ciężarze całości, są właśnie baterie. Jedyny mankament tego rozwiązania to słabsze światło, zwłaszcza w porównaniu z halogenem. Ja, na razie, właśnie z tego względu, pozostanę przy swoim starym Petzlu [czołówka - nie mam pojęcia jaki to model], natomiast rozglądam się za jakąś lampką diodową na rower.
biegowa recydywa
- Bartek Sz
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1114
- Rejestracja: 19 cze 2001, 01:07
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Polska, Sosnowiec, Dąbrowa Górnicza
RobertD - swietny artykuł.
A teraz przy okazji latarek - z tego co zauważyłem, większość z Was używa latarek mocowanych na głowie.
Ja jeszcze nie miałem okazji przetestować tego patentu.
Wracając do sedna sprawy - biegałem do tej pory z tradycyjną latarką i nie wiem czy bym się zamienił.
Latarka (firmy Energizer) którą posiadam ma zmienną ogniskową - jest bardzo ergonomiczna - promień światła zmienia się kciukiem nie angażując drugiej ręki.
Mimo iż pracuje na dwóch bateriach R20 da się do niej przyzwyczaić.
W nocy widać po prostu bajecznie - mogę zredukować promień tak aby znaleźć znak na drzewie z odległości 100m jak i podkręcić ją odpowiednio bym biegnąc w nocy czuł się jak w dzień.
Nie zapomnę jaki numer odstawiłem podczas nocnego biegu "Sudecka Setka" - byłem taki oszczędny, że jak droga była prosta to ją wyłączałem. Myślałem, że nie przetrzyma całej nocy świecąc non stop.
Pewnie nie uwierzycie ale z tą latarką na tych samych bateriach przeżyłem ze 4 wypady pod namiot, kilka wypraw do piwnicy po kartofelki i inne takie, pare biegów wieczornych w lesie, 2 awarie samochodu itp. itd.
Jednym słowem potęga!!!
A jak sobie wspomnę zazdrosne minki podczas wyżej wspomnianych zawodów - faceci mieli latarki na jednego paluszka gdzie promien przypominał raczej miecz Lorda Vadera z Gwiezdnych Wojen
- i nie mieli z tego żadnego pożytku.
P.S. Latarke tzw. czołówkę na pewno kupię.
Skoro tak chwalicie - nie mógłbym inaczej.
Pozdrawiam
A teraz przy okazji latarek - z tego co zauważyłem, większość z Was używa latarek mocowanych na głowie.
Ja jeszcze nie miałem okazji przetestować tego patentu.
Wracając do sedna sprawy - biegałem do tej pory z tradycyjną latarką i nie wiem czy bym się zamienił.
Latarka (firmy Energizer) którą posiadam ma zmienną ogniskową - jest bardzo ergonomiczna - promień światła zmienia się kciukiem nie angażując drugiej ręki.
Mimo iż pracuje na dwóch bateriach R20 da się do niej przyzwyczaić.
W nocy widać po prostu bajecznie - mogę zredukować promień tak aby znaleźć znak na drzewie z odległości 100m jak i podkręcić ją odpowiednio bym biegnąc w nocy czuł się jak w dzień.
Nie zapomnę jaki numer odstawiłem podczas nocnego biegu "Sudecka Setka" - byłem taki oszczędny, że jak droga była prosta to ją wyłączałem. Myślałem, że nie przetrzyma całej nocy świecąc non stop.
Pewnie nie uwierzycie ale z tą latarką na tych samych bateriach przeżyłem ze 4 wypady pod namiot, kilka wypraw do piwnicy po kartofelki i inne takie, pare biegów wieczornych w lesie, 2 awarie samochodu itp. itd.

Jednym słowem potęga!!!
A jak sobie wspomnę zazdrosne minki podczas wyżej wspomnianych zawodów - faceci mieli latarki na jednego paluszka gdzie promien przypominał raczej miecz Lorda Vadera z Gwiezdnych Wojen


P.S. Latarke tzw. czołówkę na pewno kupię.
Skoro tak chwalicie - nie mógłbym inaczej.
Pozdrawiam
W biegu weszło w biegu wyjdzie :-)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 476
- Rejestracja: 22 cze 2001, 19:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Jak w/napisałem, jakiś nerwowy jestem, więc nie wytrzymałem i SAXO E 35 upolowałem już dziś. Rzeczywiście to bardzo dziwna czołowka. Jest wrażenie jakby brakowało jej paska stabilizatora wzdłuż głowy. Zakończenie jej ogona (oczko) aż się prosi żeby przetkać przez nie jakiś pasek i związać go na tylnej części głowy z pasek opinającym. Dałoby to może dodatkową stabilność.
Ciekawie natomiast rozmieszczone są baterie. Wszystkie chowają się w ww. ogonie tak, że nie ma żadnego ciężaru baterii na samym czole, bo koniec ogona spoczywa na czubku głowy.
Rzeczywiście tą latarką można postraszyć. Wybiegając z ciemnej sypialni wprost na Agnieszkę, o mało nie dostałem od niej obronnego kopa (zapomniałem użyć dzwoneczka
).
P.S. Dzięki Robertowi zaoszczędziłem aż 45% wartości latarki. Sprzedawca (Go Sport) zwróci mi całe 30 zł z tytułu różnicy do ceny konkurenta (sklepu wymienionego przez Roberta).
Ciekawie natomiast rozmieszczone są baterie. Wszystkie chowają się w ww. ogonie tak, że nie ma żadnego ciężaru baterii na samym czole, bo koniec ogona spoczywa na czubku głowy.
Rzeczywiście tą latarką można postraszyć. Wybiegając z ciemnej sypialni wprost na Agnieszkę, o mało nie dostałem od niej obronnego kopa (zapomniałem użyć dzwoneczka

P.S. Dzięki Robertowi zaoszczędziłem aż 45% wartości latarki. Sprzedawca (Go Sport) zwróci mi całe 30 zł z tytułu różnicy do ceny konkurenta (sklepu wymienionego przez Roberta).
Janusz
- RobertD
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 979
- Rejestracja: 17 cze 2001, 11:43
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Janusz, ale dlaczego chcesz miec dodatkowy pasek? Mi to on by raczej przeszkadzal, a latarka na jednym pasku trzyma sie doskonale. Moze dlatego, ze uchwyt z bateriami w srodku jest tak wymyslony, ze czesciowo zastepuje ten pasek - przesuwa srodek ciezkosci.