Wydaje mi się, że oczywiście jest to kwestia określenia dokładnie tego, z jakim stanem mamy doczynienia. Biegłem w tedy z Jolą i nie chodzi tu po jakiś konkretny moment, w którym nastąpiło skręcenie czy wywichnięcie kostki, ale o ból spowodowany długotrwałym biegiem (w sumie ok. 17km w tym 15km w lesie) na trudnym zlodowaciałym podłożu dróg gruntowych. Po tym biegu Jola zastanawia się jak zapobiec takiej sytuacji.
Ponieważ wiem, że dotychczas biegała głównie po asfaltowej nawierzchni, która nawet pokryta lodem i dość dziurawa jest znacznie bardziej stabilna od leśnego duktu.
Uważam, że w tej sytuacji ćwiczenia i bieganie po lesie są najlepszym rozwiązaniem.
Taki przypadek, jaki opisuje Pit przydarzył mi się na początku stycznia też na oblodzonym leśnym dukcie (ale zdarzało mi się to również przy nieostrożnym pokonywaniu krawężnika), bieg kontynuowałem i dość szybko ból stał się bardzo delikatny - jakby tyko szeptem mówiący Uważaj!.

Przez kolejne dni ból pojawiał się przy mocniejszych akcentach (podbiegach, SB, przebieżkach). Ponieważ kostka spuchła zastosowałem moczenie w soli, oraz okłady z altacetu. Do biegania zawijałem kostkę bandażem elastycznym, ale lekko i dość krótkim by nie przeszkadzał. Po sześciu dniach zdecydowałem się zrobić przerwę, następnego dnia i tak wypadał planowany dzień wolny.
Potem wróciłem do biegania bez śladu jakiejkolwiek kontuzji.
Ale oczywiście wszystko jest sprawą indywidualną i dotyczy konkretnego przypadku.
Wojtku z tym pociągiem to nie jest tak źle, oczywiście tamten już uciekł (zresztą nie jeden), ale są następne wprawdzie osobowe i z przesiadkami, a kolejarze zapowiadają strajki, to jednak można dotrzeć do mety
