Fretka - odzyskać paznokcie i wagę startową przed B7D

Moderator: infernal

Fretka
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 211
Rejestracja: 29 wrz 2012, 07:11
Życiówka na 10k: 48:33
Życiówka w maratonie: 3:49:58
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Obrazek

wiek: 30 lat
wzrost: 158cm
waga: 54kg
staż biegowy: 3 lata

Obrazek

Cracovia Maraton (18 maja 2014) poniżej 4 godzin
Półmaraton - poniżej 1:50

Obrazek

4 razy w tygodniu

Moje obecne przygotowania do maratonu różnią się od zeszłorocznych - ze względu na posiadanie towarzyszki biegowej biegam dłużej, ale wolniej: 11-12km na sesję biegową, w tym 5km ok. 6:30, reszta w przedziale 5:20-6:00.

Raz w tygodniu planuję dłuższy trening wydłużany stopniowo: styczeń 15km - 1:30, luty 18km - 1:50, marzec 20km - 2:00, a potem już jak każe plan przedmaratoński, choć nie planuję wybiegań dłuższych niż 3 godziny lub 30km (w zeszłym roku to zadziałało).

Jak to się przełoży na wyniki na zawodach, to chyba wyjdzie w tzw. praniu...

Obrazek

Dopiero po dwóch latach regularnego biegania zdałam sobie sprawę jak wybierać buty biegowe idealne dla mnie i zalazłam takie, które nie masakrują mi paznokci i haluksa. Uffff... . Ogólnie polecam buty bez szwów wewnętrznych lub z minimalną ich ilością.

Puma Faas 300 W - półtora numeru za duże, ale mają wąskie cholewki, ładnie się sznurują i stopa ani trochę nie lata.
Adidas Exerta 5 W - numer za duże, ze względu na bieżnik lepsze na zimę. Trochę za dużo w nich plastiku, mimo to dają radę i żadnych szwów w okolicach palców!

Obrazek

Teraz będzie tekst z gatunku tl;dr, ale może komuś się przydadzą moje "odkrycia" dietetyczne.

Po roku biegania zaczęłam mieć problemy z cerą i żołądkiem, po kolejnym roku, drogą eliminacji, doszłam do przyczyny: nietolerancja pokarmowa bananów i płatków owsianych, które włączyłam do diety właśnie ze względu na bieganie :bum:. Cóż, jak widać zawsze muszę się wyróżniać... . Ze względu na nadkwasotę, która też uaktywniła się bardziej przy bieganiu (lub to ten wiek...), musiałam całkowicie zrezygnować z kawy i nie toleruję "podrabianego" ciemnego pieczywa, za to np. chleb razowy wyrabiany tradycyjnie (taki po tygodniu twardnieje na kamień, ale nie pleśnieje lub się rozpada) mogę jeść do woli.

Suplementy - tran Kirkman i witamina D3 na receptę (niedobór stwierdzony w badaniach laboratoryjnych).
Szczególnie polecam dobry tran, bo ostatnie przeziębienie dopadło mnie chyba rok temu, od tego czasu mam spokój.
Ostatnio zmieniony 19 maja 2014, 13:16 przez Fretka, łącznie zmieniany 3 razy.
5km - 22:20
10km - 48:33
półmaraton - 1:45:37
maraton - 3:49:58
GARMIN ; BLOG ; KOMENTARZE
New Balance but biegowy
Fretka
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 211
Rejestracja: 29 wrz 2012, 07:11
Życiówka na 10k: 48:33
Życiówka w maratonie: 3:49:58
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Według planu miało być długie wybieganie - 15km, taaa. Wyszło 10km wymęczone, że rany.

Cóż, śnieg w mordę walił, ścieżki trzeba było robić samemu, ślizganie się na zakrętach było obowiązkowe i tylko od czasu do czasu otuchy dodawało przechodzenie do marszu i podziwianie ośnieżonego parku. Poza mną po ścieżkach biegało około 5 bałwanów i klika ludziów z psami też było, ale ponieważ śnieg sypał przez całą noc i sypie nadal, to za wiele się zdziałać nie dało.

Mam tylko nadzieję, że podciągnęłam siłę biegową, i że dostałam odpowiedniego kopa na resztę dnia, bo teraz czeka mnie jazda do Wieliczki samochodem ze słabym akumulatorem :lalala:

Dystans:
10.66 km
Czas:
1:10:04
Śr. tempo
6:34 min/km

Tydzień 20-26.01.2014 - 45km
5km - 22:20
10km - 48:33
półmaraton - 1:45:37
maraton - 3:49:58
GARMIN ; BLOG ; KOMENTARZE
Fretka
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 211
Rejestracja: 29 wrz 2012, 07:11
Życiówka na 10k: 48:33
Życiówka w maratonie: 3:49:58
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Obiecałam sobie tą piętnastkę, która nie doszła do skutku w niedzielę i słowa dotrzymałam. Co prawda było wolno i z przerwami, bo najpierw zrobiłam 7km, poczekałam trochę na Magdę, razem przebiegłyśmy 5,5km, odchodziłyśmy swoje w ramach złapania oddechu i potem jeszcze dodałam samotny powrót do domu.

Dzisiaj dla odmiany park miał nawierzchnię całkiem dobrą, bo ubity śnieg, za to chodniki były pełne błota pośniegowego i przyczepiało się to do butów jak fix :trup: Na ostatnim kilometrze zaliczyłam wywrotkę próbując przeskoczyć krawężnik na parkingu, no ale garmin tykał, więc trzeba się było podnieść i biec dalej.

Jak na razie plan przygotowania do maratonu wykonuję w 100%. Wczoraj 40 minut cross-training: brzuszki, stabilność i rozciąganie, a dzisiaj kawał dobrej, choć wolnej, roboty :hahaha: Nad szybkością popracuję jak się nawierzchnia nieco poprawi...

Dystans:
15.10 km
Czas:
1:36:41
Śr. tempo
6:24 min/km
5km - 22:20
10km - 48:33
półmaraton - 1:45:37
maraton - 3:49:58
GARMIN ; BLOG ; KOMENTARZE
Fretka
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 211
Rejestracja: 29 wrz 2012, 07:11
Życiówka na 10k: 48:33
Życiówka w maratonie: 3:49:58
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

W środę zrobiłam porządny trening w domu - rozciąganie, brzuszki, sprawność ogólna i stabilność.

W czwartek biegałam rano, a ponieważ jakoś nie sprawdziłam wcześniej komórki, to już w parku okazało się, że tym razem biegam sama. Wykorzystałam ten czas na odmulenie nóg i chyba dobrze zrobiłam, bo od razu wróciła przyjemność biegania. Szczególnie kiedy udawało mi się dorwać kawałek czystego asfaltu albo chodnika, to wtedy dopiero była frajda, wtedy nareszcie te odepchnięcia z tylnej nogi coś dawały. Takie bezpośrednie porównanie między grzęznącą i ślizgającą się stopą, a czystym odbiciem jest niesamowite.
I tak jakoś te 10km zeszło. Trochę podbiegów, trochę interwałów, ze dwie szybkie kilometrówki na pętli - jak szybkie, nie wiem, nie mierzyłam. W każdym razie całość wyszła 10km przy średniej prędkości coś koło 5:45, ale garmin nie wlicza w to postojów i przerw na złapanie oddechu.

A dzisiaj robię sobie przerwę przed jutrzejszym długim wybieganiem. Mogę mieć tylko nadzieję, że dzisiejszy grzech - 3 kawałki sernika, wpłyną pozytywnie na jutrzejszy przypływ sił. Zamierzam też sobie na wieczór zapodać po raz kolejny "Spirit of the Marathon", z moim ulubionym fragmentem "poranek przed". To mnie chyba najbardziej motywuje, że jak będę dużo ćwiczyć i nie złapię kontuzji, to będę miała tydzień i poranek przed :hej: Ach, te diety białkowe i węglowodanowe, to nawadnianie, ta niepewność, a wreszcie to obżarstwo makaronowe i dusza na ramieniu, że to już. W zeszłym roku mój "poranek przed" był do dupy, bo musiałam ukrywać przed wszystkimi gorączkę, zastanawiałam się czy mi nie siądą nerki jak zażyję dwa apapy przed samym maratonem i nos miałam zatkany (ale spoko, da się, jak mówi stara prawda biegowa z objawami powyżej szyi można biegać, a ja tylko takie miałam).
W tym roku mam zamiar wyluzować (stres i presja podobno też wpływają na odporność), łykać tran, nie złapać przeziębienia na tydzień przed i zrobić sobie wtedy prawdziwe święto.

Ale żeby do tego wszystkiego dotrwać, to przydałoby się jutro te 18km machnąć...
5km - 22:20
10km - 48:33
półmaraton - 1:45:37
maraton - 3:49:58
GARMIN ; BLOG ; KOMENTARZE
Fretka
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 211
Rejestracja: 29 wrz 2012, 07:11
Życiówka na 10k: 48:33
Życiówka w maratonie: 3:49:58
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

I machnęłam wczoraj tą osiemnastkę, co czyni mnie dumną, że hej.

Ja wiem, że pewnie stali bywalcy forum i ci co biegają już dziesiąty sezon mogą popukać się w głowę, ale ja mam wciąż jakąś blokadę w głowie. Jak pobiegnę szybko, jak pobiegnę daleko, to dalej wydaje mi się, że to niemożliwe, że to musiał być jakiś fuks i dlatego patrzę czasami na te swoje zapisy z garmina, albo jakieś stare notatki i myślę, że pewnie coś źle zapisałam... :lalala: Nie mam zielonego pojęcia jak ja w zeszłym roku przebiegłam ten maraton.

Tak czy inaczej wczoraj obudziły mnie frety waląc miską w co popadnie i robiąc kupę hałasu, bo się okazało, że od dwudziestu minut czekają na śniadanie - też bym się wkurzyła. Nie powiem, żebym była wyspana, ale się zebrałam i zabrałam też ze sobą żel, bo po pierwsze kończył mu się w marcu termin ważności, a po drugie chciałam sprawdzić czy uda się po nim uniknąć kryzysu 1:15. Poza tym teraz zawsze biegam na czczo, żeby wyeliminować nieprzyjemności żołądkowe, więc tym bardziej się przydał.

Biegłam spokojnie, pogoda super, nad Wisłą wszystko fajnie i aż się zdziwiłam, że tak mało biegaczy było, tylko jednego pana spotkałam, za to dwa razy :). Dobiegłam do 9tego kilometra, na wyświetlaczy było coś w okolicach 57 minut, więc postanowiłam opchnąć żel, jak pomyślałam tak zrobiłam, zawracam i ...bams... kryzys. W mordę wieje (jak to nad Wisłą), wlokę nogami zamiast biec, w głowie myśli, że chyba mnie posrało, przecież jeszcze 7 stycznia byłam na antybiotyku, że nie dam rady, będę wracać na piechotę, przeziębię się i nici z przygotowań do maratonu, że taka chlapa i jak po bieganiu wybiorę się autem do ojca za Kraków, to na pewno wypadek będę miała... i tu mnie oświeciło, że chyba przesadzam. Spięłam poślady, kryzys minął 1:05. Jakiś jeszcze mały kryzysik się czaił 1:10, ale jak zwykle 1:15 i koniec wszelkich kryzysów nastał. Cóż chyba taka uroda moich długich wybiegań, że bez czarnowidztwa w pewnym momencie się nie obejdzie.

Za to na 16tym kilometrze, jak już wiedziałam że dam radę, że mi wyjdzie ta osiemnastka, to dostałam euforii. Nogi niosły same i zgodnie z tradycją były to najszybsze kilometry tego wybiegania. I co zabawniejsze nie bolą mnie dzisiaj ani nogi, ani żadna inna cześć ciała. Stara panika ze mnie.

Dystans:
18.02 km
Czas:
1:51:02
Śr. tempo
6:10 min/km

Jeśli chodzi o dzisiejsze bieganie, to poczekam aż się przejaśni, w deszczu jakoś nie mam ochoty biegać, zwłaszcza że wczoraj imprezowałam i jeszcze to czuję trochę w głowie.

Jeśli chodzi o dane z testu "użycie żelu jako działanie antykryzysowe", to zebrane dane sensu nie mają :bum: . Ale będę dalej testować i chyba aż odwiedzę dzisiaj Decathlon w celu uzupełnienia zapasów i tylko przy okazji zerknę na promocje :hahaha:
-------------------------------
Wczesnym popołudniem się przejaśniło więc poszłam pobiegać. Niestety była taka chlapa odwilżowa, że udało mi się dokręcić 7km, tak żeby tygodniowy kilometraż wyszedł 50km i wróciłam do samochodu. Ale wszystko zgodnie z planem treningowym z Garmina, który na dzisiaj przewidywał 45min fartleka.

Dystans:
7.45 km
Czas:
43:35
Śr. tempo
5:51 min/km


Za to w Decathlonie upolowałam bluzę do biegania, taką zwykłą na zamek zastępującą wiatrówkę za 10zł. Opad szczeny do ziemi. Inna sprawa, że to z kolekcji dziecięcej, ale co mi tam. Materiał super i tylko trzeba doszyć zatrzaski do kieszeni.
5km - 22:20
10km - 48:33
półmaraton - 1:45:37
maraton - 3:49:58
GARMIN ; BLOG ; KOMENTARZE
Fretka
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 211
Rejestracja: 29 wrz 2012, 07:11
Życiówka na 10k: 48:33
Życiówka w maratonie: 3:49:58
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Wczoraj niestety nie zrobiłam jogi ani rozciągania jak zalecał mój plan do maratonu, wszystko przez 3,5 godziny spędzone u mechanika samochodowego... Jestem tak wkurzona na samochód, że musiałam dzisiaj odreagować i zapewnić sobie przypływ endorfin.

Tak więc dzisiaj rano:
Dystans:
14.02 km
Czas:
1:24:37
Śr. tempo
6:02 min/km

Jestem całkiem zadowolona z dystansu i tempa. Wydolność organizmu zwiększa się praktycznie z treningu na trening, a że biegam cały czas po tej samej trasie, to mam doskonałe porównanie. Teoretycznie powinnam być już totalnie znudzona bieganiem cały czas tak samo, ale ja jednak jestem starą rutyniarą i te wtorko-czwartko-soboty na grafiku dają mi poczucie bezpieczeństwa i dobrze odwalonej roboty :)

Poza tym park we wtorki i czwartki rano to już jest "nasz teren" i z Magdą znamy tam wszystkich stałych bywalców, miłe uczucie jak obcy ludzie widują się na tyle często, że mówią sobie dzień dobry. A naszymi ulubionymi parkowymi znajomymi są Piesy GPSy - 2 białe Terrierki Westie, z ogonami jak anteny GPS - i ich właściciel oczywiście. Kurcze, trzeba się kiedyś będzie porządnie przedstawić :)
5km - 22:20
10km - 48:33
półmaraton - 1:45:37
maraton - 3:49:58
GARMIN ; BLOG ; KOMENTARZE
Fretka
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 211
Rejestracja: 29 wrz 2012, 07:11
Życiówka na 10k: 48:33
Życiówka w maratonie: 3:49:58
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Dzisiaj był fajny trening, a jeszcze fajniej wyszła jego rozpiska z garmina:

1 5:41.0 1.00 5:41
2 5:48.9 1.00 5:49
3 5:49.2 1.00 5:49
4 5:50.4 1.00 5:50
5 5:53.6 1.00 5:53
6 5:53.1 1.00 5:53
7 6:14.7 1.00 6:15
8 6:12.6 1.00 6:13
9 6:36.2 1.00 6:36
10 6:27.7 1.00 6:28
11 6:14.5 1.00 6:14
12 5:37.5 1.00 5:37
13 4:47.9 1.00 4:47

Dokładnie tak mają wyglądać moje treningi w tygodniu - jak jestem sama to szybciej, potem w parku z Magdą robimy naszą piątkę (albo i szóstkę, bo ostatnio nam ładnie weszła), a jeszcze potem powrót do domu, najczęściej z interwałami i ogólnym przyspieszaniem ile fabryka dała, żeby wyćwiczyć zwiększanie prędkości na końcówkach biegów.

Wydolnościowo problemów nie było żadnych, ale nogi czuję i to porządnie - kolana, ścięgna, mięśnie..., na szczęście to nie jest ból kontuzjowy, tylko takie zmęczenie/naciągnięcie, więc jutro godzina stretchingu i to nie oszukiwanego.

Na sobotę też jestem umówiona z Magdą, co oznacza, że odcinek nad Wisłą będzie krótszy, trudno druga lutowa osiemnastka będzie przerywana. To tylko w pierwszym sezonie o mało się nie popłakałam jak mi piesek w parku przerwał bieg w 29 minucie!!!! a moim celem było 30 minut biegu ciągłego!!! I musiałam zaczynać wszystko od nowa :trup:

Obczaiłam na mapie nową trasę od siebie na Zakrzówek i jak dojdę do wybiegań 20+ to trzeba ją będzie wypróbować.
5km - 22:20
10km - 48:33
półmaraton - 1:45:37
maraton - 3:49:58
GARMIN ; BLOG ; KOMENTARZE
Fretka
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 211
Rejestracja: 29 wrz 2012, 07:11
Życiówka na 10k: 48:33
Życiówka w maratonie: 3:49:58
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Drugi tydzień lutego:
55.04km

Jak na mnie i biorąc pod uwagę, że to dopiero luty, to bardzo ładnie.
Co najważniejsze w ogóle nie czuję tego w nogach. W zeszłym roku na jesieni jak zwiększyłam dystans do 60km/tydzień, to od razu przyplątała się kontuzja. Byłam wyłączona z biegania tylko na 2 tygodnie, ale dodatkowo uaktywniły się wtedy problemy z żołądkiem i cerą (mój lekarz forsował wtedy teorię, że to przez bieganie) i straciłam serce do jakichkolwiek treningów.

Teraz nie jest źle. W sobotę była "druga lutowa osiemnastka" z Magdą, oczywiście przerywana, ale swoje dokręciłam. W niedziele miał być recovery jog po pięknych wiejskich drogach, a wyszło łącznie 10km i, hmmm, ćwiczenie podbiegów - sorry, taki mamy teren - potem, że było z górki, to ostatnie 6km przygrzałam po ok. 5:30.

Zresztą taki mam chyba plan na Marzannę, otworzyć po 5:30. Zawsze do tej pory udawało mi się na zawodach (i treningach też) biec drugą połowę szybciej i zrobić niezłą końcówkę, więc takie 5:30 na rozgrzanie nóg wcale nie przekreśli tych 1:50 a półmaratonie. Na dzień dzisiejszy taki czas i tak wydaje mi się wzięty z księżyca, ale pożyjemy - zobaczymy. Przed końcem lutego trzeba będzie wreszcie opłacić udział i będzie co ma być :)

---------
Jeszcze mi się przypomniało, że w niedzielę nie zabrałam ze sobą butów do biegania, więc tą dziesiątkę biegłam w moich pierwszych Kalenji 50, które dawno temu wywiozłam do ojca. Kurcze, to są wciąż jedne z najwygodniejszych butów jakie kiedykolwiek miałam. Może ustępują Faasom, ale już do żelazek Adidasa, które używam zimą, nie ma porównania. I te szerokie przody!!! Idealny but dla moich płetw. Planuję na wsi robić też dłuższe trasy, więc trzeba będzie kilka koszulek technicznych tam przewieźć, ale przynajmniej przywożenie ze sobą butów mam z głowy!
5km - 22:20
10km - 48:33
półmaraton - 1:45:37
maraton - 3:49:58
GARMIN ; BLOG ; KOMENTARZE
Fretka
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 211
Rejestracja: 29 wrz 2012, 07:11
Życiówka na 10k: 48:33
Życiówka w maratonie: 3:49:58
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

We wtorek moje nogi odmówiły współpracy. Nie wiem czemu, nie wiem jak, ale zwyczajnie szybkiego biegania nie chciały. Za to głowa chciała wyjść się przewietrzyć, więc w ramach kompromisu był trucht. Jak ktoś mówi, że wolno się nie da, to ja zapewniam, że się da :)

1 6:36.3
2 6:34.8
3 6:34.3
4 6:52.4
5 6:53.6
6 7:05.7
7 7:09.8
8 7:19.4 tu chyba było przyglądanie się potencjalnemu "jastrzębiowi"
9 7:08.7
10 6:47.2
11 6:46.3
12 6:29.1

Było to coś w rodzaju wycieczki truchtanej po parku. Bardzo satysfakcjonującej zresztą, bo zobaczyłam wszystkie możliwe gatunki ptaków parkowych włączając w to pliszkę, sójkę i nawet coś co wyglądało na jastrzębia, choć pewnie jastrzębiem nie było... o wiewiórkach nawet nie wspominam, bo tam gdzie biegam trudno ich NIE spotkać.

Dzisiaj miałam pewne obawy co do nóg, ale okazało się, że dzisiaj miały ochotę na szybszy trening.

1 5:45.5
2 6:06.5
3 5:47.7
4 5:37.1
5 5:32.1
6 5:11.8
7 5:22.9
8 5:22.9
9 5:19.4
10 5:19.1
11 5:32.6
12 5:23.2
13 5:04.2

Szóstka przy drugim kilometrze mi trochę bruździ, ale trudno. Ogólnie tez było miło i jak dla mnie ciepło, chociaż przy powrocie się okazało, że mam oblodzony kabel od słuchawek, czyli to zero jednak musiało być :szok:

Nie bardzo mam czas na 4 trening w tym tygodniu, zobaczymy czy w piątek albo sobotę uda mi się wcisnąć gdzieś tą 10tkę. Jak nie, to dopiero w niedzielę rano będę robić długie wybieganie.
5km - 22:20
10km - 48:33
półmaraton - 1:45:37
maraton - 3:49:58
GARMIN ; BLOG ; KOMENTARZE
Fretka
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 211
Rejestracja: 29 wrz 2012, 07:11
Życiówka na 10k: 48:33
Życiówka w maratonie: 3:49:58
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Jestem tak śpiąca, że zaraz padnę nosem w klawiaturę, więc będę się streszczać.
To już 3 tydzień kiedy robię więcej niż 50km tygodniowo, jak na razie ok jeśli chodzi o nogi, za to gorzej z czasem. Ten weekend już był zupełnie do dupy. Właściwie w domu śpię i tyle. Jak mam wolną chwilę, to przebieram się i idę biegać, dzisiaj niestety ta chwila była o 6:00 rano, a wyspałam się aż 6 godzin. Pierwszą część dystansu biegłam praktycznie śpiąc, dobrze że potem złota polska młodzież pijąca nad Wisłą podniosła mi ciśnienie (ale jaką miałam satysfakcję jak 30 minut później zgarnęła ich policja :sss: ).
Przypomniałam sobie też dzisiaj starożytną sztukę wciągania żelu bez popitki i w biegu :spoczko: No dobra musiałam wtedy zwolnić do tych 6:00 min/km, ale i tak jestem dumna.

Sobota
Dystans:
10.00 km
Czas:
56:59
Śr. tempo
5:42 min/km

Niedziela
Dystans:
18.09 km
Czas:
1:47:41
Śr. tempo
5:57 min/km

Mój plan treningowy przynosi efekty i nie zamierzam go zmieniać. Co prawda niby w przyszłym tygodniu wychodzi mi 5 treningów, ale zastanowię się czy ten piąty uwzględnić. Nie zamierzam też wydłużać na siłę długich wybiegań - trochę mnie kusi jak widzę u innych te 25 kilometrów, no ale Cracovia w tym roku jest wyjątkowo późno i trzymając się lutowych 18tek i marcowych 20tek zostaje mi potem 6 tygodni na zwiększanie LSD do 25-30km. Robienie tego teraz tylko wyłączy mnie z kolejnych treningów ze względu na zmęczenie nóg i raczej nic nie da jeśli chodzi o maraton.

To tyle, a teraz kąpiel i spać!
5km - 22:20
10km - 48:33
półmaraton - 1:45:37
maraton - 3:49:58
GARMIN ; BLOG ; KOMENTARZE
Fretka
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 211
Rejestracja: 29 wrz 2012, 07:11
Życiówka na 10k: 48:33
Życiówka w maratonie: 3:49:58
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Wtorek

Dystans:
17.00 km
Czas:
1:39:11
Śr. tempo
5:50 min/km

Zdaję się, że odkryłam "kolację mistrzów". Wczoraj musiałam odreagować wizytę u lekarza i kupiłam sobie paczkę nerkowców i serek Mocarz (55% tłuszczu). Wszystko to zjadłam oglądając skoki :)
Wyrzutów sumienia nie miałam żadnych, choć trochę mnie zatkało jak sprawdziłam, że 100 gram nerkowców to jakieś 600 kalorii, no ale jak się biega, to się spali :bum:

Dzisiaj obudziłam się wyspana, frety dostały swoje mięsko, ja dostałam zieloną herbatę i wyszłam z domu, i od początku biegło mi się re-we-la-cyj-nie! Do czasu spotkania z Magdą zrobiłam 8km, potem razem 5km (dosyć wolno, bo Magda zakatarzona), a kolejne 4km jakoś same weszły. No może trochę nadrobiłam drogi :hej:
Do samego końca miałam siły i spokojnie mogłabym biec więcej. Biorąc pod uwagę, że moje longi mają teraz po 18km, to ten trening oceniam jako "wow"!

Jeśli chodzi o dietę, to ostatnio staram się całkowicie wyeliminować cukier i niestety słabo mi to idzie. Nie jem cukru w żadnej postaci przez 4-5 dni, a potem jak w jakimś amoku szamię ciastka, drożdżówki, morele suszone, suszoną żurawinę, wszystko co słodkie i to już wygląda na takie mało kontrolowane zachowanie. Będę musiała obmyślić jakiś inny plan, bo całkowita abstynencja jak na razie daje skutek przeciwny od zamierzonego...
Z rzuceniem kawy problemu nie było mimo 15lat picia po 4 dziennie, o rzucaniu fajek nie ma nawet co mówić, bo tylko "podpalałam" przez bardzo stresowe pół roku, a poza tym jako krakowski centuś nie mogłam przeboleć straty kasy, ale ten cukier cholerny się mnie trzyma, grrrr.
5km - 22:20
10km - 48:33
półmaraton - 1:45:37
maraton - 3:49:58
GARMIN ; BLOG ; KOMENTARZE
Fretka
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 211
Rejestracja: 29 wrz 2012, 07:11
Życiówka na 10k: 48:33
Życiówka w maratonie: 3:49:58
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Wczoraj z pełną premedytacją wyszłam rano i znowu zrobiłam 17km. Żadnego longa nie miałam w planach, ot tak bieganie w środku tygodnia.
Dlaczego 17?
-bo mnie to bawi, że mogę aż tyle,
-bo przez Endomondo obudził się we mnie duch rywalizacji http://www.endomondo.com/challenges/14156915,
-bo eksperymentuję z ekstra dużymi kolacjami, które dają mi powera na ranne bieganie na czczo,
-bo ostatnio pożeram słodycze i trzeba to jakoś spalić,

Koniec listy.

Co najlepsze moje nogi czują się świetnie, może lekko kolana popiskują, ale to bardziej kwestia do obserwacji i na razie powodu do niepokoju nie ma (jak o tym myślę teraz to może sobie na noc końską maść zaaplikuję).

Jutro ma padać, ale pewnie na bieganie wyjdę, pytanie czy na 10km czy na 20km. W niedzielę po pracy chcę się machnać do Lasku Wolskiego, za dużo czasu nie będzie, ale jak zrobi się za ciemno, to zawsze 20tkę można na Błoniach dokręcić. Więc jutro bieganie bez spinki, ile wyjdzie, tyle wyjdzie.

I z ostatnich wieści - opłaciłam Marzannę, Cracovię i Niepołomice, na Cracovię mam nawet już numer nadany :hej:
Czyli od tej pory priorytetem w bieganiu jest nie złapanie kontuzji.
5km - 22:20
10km - 48:33
półmaraton - 1:45:37
maraton - 3:49:58
GARMIN ; BLOG ; KOMENTARZE
Fretka
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 211
Rejestracja: 29 wrz 2012, 07:11
Życiówka na 10k: 48:33
Życiówka w maratonie: 3:49:58
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Najmniej szokująca wiadomość: ten tydzień zamykam z 67km biegania, w lutym dobiłam już do 200km.
W sobotę zrobiłam 20tkę (tempo śr. 5:50) i dzisiaj jeszcze po pracy 12,5km w Lasku Wolskim (podbiegi i zbiegi), wyszedł z tego całkiem ładny wynik na koniec tygodnia.

Trochę bardziej szokująca wiadomość: mimo takiego kilometrażu czuję się świetnie. Co prawda i tak jutro zrobię sobie dzień przerwy i to nie jest tak, że nogi są super świeże, ale mogłabym się czuć dużo, dużo gorzej. I teraz nie wiem czy następny tydzień luzować czy może uznać, że poprzednie 3 tygodnie nie był wcale maksimum moich możliwości i dalej mogę biegać więcej. No cóż pewnie nogi przemówią do mnie we wtorek i wtedy się okaże.

A teraz najbardziej szokująca wiadomość: napaliłam się na ultra (70km), który jest 18 dni przed Cracovią.
I to napaliłam się jak szczerbaty na suchary, albo jak dziecko - chce, musze, zrobie, chce, koniecznie chce!!!!
Dzisiejsza wizyta w Lasku Wolskim co prawda ostudziła mi trochę głowę, bo takie marne 250m podbiegów sponiewierało mnie całkiem porządnie, a tam przewyższeń ma być więcej, ale... kurczę, taka okazja się już może nie powtórzyć, w tym roku przynajmniej.

Trasa ładna, zielona, widokowa, start i meta na Błoniach, więc koszty dodatkowe żadne (poza oczywiście tym plecakiem biegowym, albo pasem z bidonem co bym go musiała kupić). Maraton prawdopodobnie przebiegnę, w jakim czasie to inna sprawa, ale teoretycznie powinnam dać radę, za to 70km? No kosmos istny. Miałam do czynienia z turystyką pieszą i po Bieszczadach łaziłam np. 4 dni pod rząd dystanse całkiem spore, ale mimo to 70km i limit 12 godzinny, to wciąż kosmos. Ryzykowałabym Cracovię, ja która wcześniej pisałam jak to się mam wystrzegać kontuzji...
Mam mętlik w głowie, muszę się z tym przespać, bo chyba wiosna mi do głowy uderzyła.

Z innych wieści około treningowych - przywiozłam od ojca rower i chciałabym przynajmniej 3 razy w tygodniu jeździć do pracy na rowerze. Nie mam już siły na stanie w korkach, a tak przyjemne z pożytecznym bym połączyła. Jutro pierwsze próba i zobaczymy jak wypadnie. Jak zmieszczę się w 25 minutach z domu do pracy to uznam całą operację za sukces.
5km - 22:20
10km - 48:33
półmaraton - 1:45:37
maraton - 3:49:58
GARMIN ; BLOG ; KOMENTARZE
Fretka
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 211
Rejestracja: 29 wrz 2012, 07:11
Życiówka na 10k: 48:33
Życiówka w maratonie: 3:49:58
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

We wtorek biegałam długo i wolno:

Dystans: 20.00 km
Czas: 2:03:36
Śr. tempo: 6:11 min/km

No to dzisiaj nie było wyjścia i trzeba było jakieś elementy szybkości wprowadzić, padło na rytmy 8x200. Nie wiem czy dobrze pojmuję ideę rytmów, w każdym razie zrobiłam szybkie i ładne 200m na 200m truchtu i tak osiem razy. Prędkości mi się nie chciało mierzyć, a wykres Garmina coś chyba przekłamuje, bo pokazuje tempo ok. 4:00. Na zegarek nie mogłam patrzeć, bo mnie ramiona bolą od jazdy na rowerze, a poza tym jak to ładnie technicznie ma być, to ręce swoje mają odpracować :bum:

Łącznie dzisiaj:
Dystans: 18.51 km
Czas: 1:48:16
Śr. tempo: 5:51 min/km

Do obserwacji i rozciągnięcia: zewnętrzna strona prawego uda na wysokości biodra - coś dzisiaj marudził mi mięsień.

Na rowerze byłam w pracy w poniedziałek i środę, jutro też planuję. Czas wyszedł bardzo przyzwoity, bo od wyjścia z domu do odbicia karty w pracy - 25 minut. Tak jak autem, a przy korkach nawet szybciej. Jedyny minus to taki, że mięśnie ramion mnie bolą, dokładnie tak jak kiedyś, kiedy mi reumatyzm zdiagnozowali :bum:. Taki ból od kości i przeskakiwanie przy podnoszeniu prostych rąk rozciągniętych w bok, najprawdopodobniej efekt 2km po chodniku, bo akurat w ostatniej części drogi do pracy ścieżki rowerowej niet, a ulice takie wąskie i zapchane, że się nie zamierzam tam pchać.
5km - 22:20
10km - 48:33
półmaraton - 1:45:37
maraton - 3:49:58
GARMIN ; BLOG ; KOMENTARZE
Fretka
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 211
Rejestracja: 29 wrz 2012, 07:11
Życiówka na 10k: 48:33
Życiówka w maratonie: 3:49:58
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Obrazek

Luty się kończy z 245 kilometrami na liczniku, mój najlepszy przebieg miesięczny do tej pory! W zeszłym roku w lipcu zrobiłam coś około 230km, ale przy okazji naciągnęłam pachwinę i straciłam ochotę do biegania....

Różnica jest taka, że tym razem trzymam się 4 treningów w tygodniu, jest czas na regenerację i chyba moje ciało to docenia. Poza tym bardziej słucham siebie i czasami sobie zwyczajnie truchtam tempem o wiele wolniejszym niż moje ambicjonalne 5:50 min/km (obecnie granica "szybkiego" i "wolnego" biegania).

Obrazek

Dzisiaj jako uzupełnienie treningu biegowego zrobiłam 12km na rowerze, najpierw miałam sprawy do załatwienia na dworcu, potem do Decathlonu musiałam jechać aż przez bluwary Wiślane, bo inne trasy zamknięte, a że pogoda była super to też nie narzekałam za bardzo. Poza tym mogłam sobie pooglądać i w duchu pokomentować biegaczy na Wisłą (wszystkich przebiła pani biegnąca w zapiętej kurtce zimowej, chociaż chłopaczek biegnący na paluszkach też był dobry)(wiem, że jestem wredna, ale sądzić jest rzeczą ludzką i ja też już swoją porcję wpadek odbębniłam dostarczając przy tym wielkiej uciechy innym :bum:).

Wracając do tematu - jestem coraz bardziej zachwycona rowerem i swobodą przemieszczania się po mieście, no i uda pracują, co mam nadzieję zaowocuje wynikami (oby obeszło się bez zmiany rozmiaru spodni :trup: )

W Decathlonie nie kupiłam nic, bo wszystko drogie i nic mi nie przypasowało. Ostatnio jak byłam to upolowałam bluzę do biegania za 10zł (dziecięca, ale pasuje). A teraz głupia lampka do roweru 25zł, a wypada kupić przednią i tylnią! Plecaki biegowe były aż dwa i wizualnie takie twory z bukłakami zupełnie mi się nie podobają, pić z tej rurki też mi nie pasuje. Popróbowałam trochę pasy do biegania z bidonami, ale było jeszcze gorzej - obijają się, uciskają brzuch i wykończenie toporne. Uchwytów do trzymania bidonów w rękach w trakcie biegu nie było, a i same bidony śmierdziały chińskim plastikiem. Porzuciłam Decathlon zdegustowana.

Po przyjechaniu do domu jeszcze raz ogarnęłam sytuację i w końcu zamówiłam przez internet plecak QUECHUA 2 L Extend z dostawą do sklepu. Mam zamiar oglądnąć go na miejscu jak już przyjdzie i zobaczyć czy mi spasuje. Zawsze można wywalić z niego bukłak, na dwie butelki półlitrowe wody i jakieś pierdółki jedzeniowe miejsca tam powinno starczyć.

Na jutro za to planuję 3 godzinne popołudniowe bieganie po mojej wsi. Kluczowym słowem jest "popołudniowe" i wynika z tego, że pierwszy raz od dawna nie muszę jutro wstać o 6 rano. I tak się pewnie obudzę wcześnie, ale może do tej siódmej uda mi się doleżeć :jatylko:
5km - 22:20
10km - 48:33
półmaraton - 1:45:37
maraton - 3:49:58
GARMIN ; BLOG ; KOMENTARZE
ODPOWIEDZ