Strasb - w pogoni za formą

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Coś o mnie:

rok urodzenia: 1985
wzrost: 164 cm
waga: chyba wreszcie powyżej 50 kg

-----------------------------------------------------------------------------------

Mój cel: Przebiec w dobrym stylu i z uśmiechem półmaraton w Lozannie 31 października.

Biegałam mniej więcej zgodnie z tym planem.

Update: Cel nie zrealizowany z powodu złamania zmęczeniowego sródstopia. Nowy cel to powrót do biegania wymijając szerokim łukiem nawrót kontuzji.

-----------------------------------------------------------------------------------

Nowy cel, Semi Marathon de Strasbourg Europe, spróbować złamać 2h

Cel zrealizowany 15 maja 2011, życiówka 1:59:21 netto

-----------------------------------------------------------------------------------

Po różnych zawirowaniach aktualny cel to drugie podejście do półmaratonu w Lozannie 30.10.2011. To będzie testowy bieg ze śródstopia i w odchudzonych butach.

Bieg ukończony, śródstopie akurat spisało się na medal, nieco zawiodła głowa.

-----------------------------------------------------------------------------------

Cel najnowszy ogólny - Biegać po górach jak rącza antylopa!

Są pewne postępy w realizacj:
Pagórki w wersji miejskiej - 10km de Lausanne 2012 - (+121m/-121m) 1:00:06.3
Pagórki "na swoim" - 10km du Mont Blanc 2012 - (+290m/-290m) 1:12:56
i Defis du Jubile (17km, +850m/-850m) 2:38
20km Marseille-Cassis 2012 - (+327m/ -327m) 2:05:19
1er Forcethon Talent 2012 (12.?km, +200-400m/-200-400m) 1:14:34


-----------------------------------------------------------------------------------

Cel szczegółowy acz na razie jeszcze trochę ogólny - śnieżne biegi terenowe (trail blanc) na początku 2013

Cel zrealizowany w wariancie minimalistycznym - jeden start na zasmakowanie, Extreme Trail Blanc de Mouthe, 7km, 1:03:14 brutto

-----------------------------------------------------------------------------------

Ponieważ najskuteczniej mieć konkretne cele, więc tak oficjalnie: trenuję do 20km de Lausanne jako rozgrzewki przed startami trailowymi

I pomimo zawirowań 20km de Lausanne (+393m/-389m) przebiegłam z bardzo dobrym samopoczuciem (2:05:50.4)

-----------------------------------------------------------------------------------

Następnie czas otworzyć letni(?) sezon trailowy i powoli pokonywać kolejne bariery. Bariera pierwsza - ponad 1000m przewyższenia

Zrealizowane 02/06/2013; Semi-marathon de 6. Transju-trail, 24.32km (+1054m up); 04:11:35

Bariera druga to będzie chyba - ponad 30km.

I było. 51km +1198m/-1198m. DefiS du Jubile 12/10/2013

-----------------------------------------------------------------------------------

A co dalej? Chyba jednak odzyskać trochę szybkości.

Zdecydowanie szybkości nie odzyskałam, w zimie człapałam na nartkach głównie, wiosną bardziej się wspinałam niż biegałam, a latem złamałam palucha. A na jesień - zaczynam biegać i wspinać się na nowo - gonię utraconę formę.



Moja historia: W czasach pięknej młodości :hejhej: ze sportem w zasadzie nie było u mnie źle. Na początek trenowałam koszykówkę, a jak się okazało, że inni dalej rosną, a ja już za bardzo nie, to przerzuciłam się na jazdę konną. Tu mnie wciągnęło na dobre, moją specjalnością był dresaż. Nie wyobrażałam sobie, by pewnego dnia mogło tego w moim życiu zabraknąć. Kończenie naraz dwóch kierunków studiów znacznie rozwinęło moją wyobraźnię. :ech: Od całkowitej nieruchawości ratowały mnie jeszcze zajęcia z Pilatesu, które szczególnie mój kręgosłup pokochał.

Po wyjeździe do Strasbourga i rozpoczęciu doktoratu w miejscu, gdzie francuski 35 godzinny tydzień pracy absolutnie nie obowiązuje, okazało się, że moje wyobrażenia o braku wolnego czasu wciąż były niepełne. I tak minęło 2.5 roku, z czego ostatnie pół to zrobiło ze mnie już absolutnie zombie. Brak sportu i dłuugie godziny w labie dały efekty w postaci znów kłopotów z kręgosłupem, z niedosypiania i niedojadania (co u mnie tworzy błędne koło) dotarłam do poziomu 46 kg bodajże. Z nowym rokiem 2010 postanowiłam jednak nareszcie zrobić coś dla siebie i wróciłam do sportu - na zajęcia fitness. Po niemal trzech latach przekonałam się o dobrodziejstwach posiadania uniwersyteckiego centrum sportowego praktycznie pod oknami laboratorium. Jednak uniwersytecki semestr trwa tu tylko do końca maja i zaczęłam sie mocno zastanawiać co ze mną będzie dalej. W międzyczasie natknęłam się na zupełnie niebiegowym blogu, który regularnie czytuję, na notkę poświeconą bieganiu. Autorka opisywała swoje wrażenia z czegoś na kształt planu 10 tygodniowego. To było dla mnie jak olśnienie - tak to ja też bym chyba dała radę. Wcześniej nie mogłam uwierzyć, że ci trzaskający dla przyjemności 15 km i ja z zadyszka po dobiegnięciu do tramwaju należymy do tego samego gatunku. :hahaha: Wpadł mi również w ręce wywiad z prof.Davidem Liebermannem, antropologiem, ze stwierdzeniem, iż długodystansowe bieganie jest tym, co utrzymuje człowieka nie tylko w dobrej kondycji fizycznej, ale i psychicznej.

Przytłoczona nadmiarem uroków związanych z pracą naukową postanowiłam dla odmiany zaangażować się w projekt rokujący zauważalne szanse na korelacje włożonego wysiłku i uzyskiwanych wyników (i przy okazji zweryfikowac hipotezę prof. Liebermanna :oczko: ). I w pierwszy ładny weekend tego roku (gdzieś w marcu to było) ruszyliśmy z mężem do planu 10 tygodniowego. Po przełamaniu się , by wyjść do parku, szło już z górki. Z rozbudzonym apetytem i radością z szybkich postępów negocjowałam przerzucenie sie na plan 6 tygodniowy. W sumie okazało się to niepotrzebne po pewnego pięknego niedzielnego poranka w Lyonie ruszyliśmy na słoneczne bulwary Saony i po prostu zwiedzając sobie pobiegliśmy te 30 minut. :hej: Z planu 10 tygodniowego został mi reżim biegania 4 razy w tygodniu. Bieganie faktycznie dało mi kopa do uporządkowania różnych dziedzin życia i stało się dodatkowym łącznikiem z mężem, z którym od ponad roku realizujemy w praktyce hasło "Europy bez granic" i w tym samym kraju mieszkamy tylko w weekendy (takie hasła zawsze lepiej wyglądają na afiszach niż w praktyce...).

Zmotywowana oświadczeniem internetowej znajomej biegajacej z podobnymi prędkościami jak ja o przygotowaniu się do paryskiego półmaratonu na przyszą wiosnę, postanowiłam i ja sobie podobny cel wyznaczyć. Początkowo miało być to '20km de Paris' - trasa piękna po różnych zakątkach stolicy, płaska i październikowy termin minimalizujacy ryzyko upału. Ale w przyszłym roku czeka nas przeprowadzka i zaczęliśmy rozglądać się za nowym miejscem dla nas. Lozanna jest wysoko na liście kandydatów. Gdy przez przypadek odkryłam, że odbywa się tam jesienią półmaraton na przepięknej trasie wzdluż Jeziora Genewskiego, to decyzja zapadła szybciutko. Zrobimy sobie rekonesans połączony z biegową przygodą!
Ostatnio zmieniony 05 paź 2014, 16:15 przez strasb, łącznie zmieniany 23 razy.
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Mała retrospektywa - oto co mi się udało nabiegać od czasu podjęcia wyzwania:

Niedziela 18/07/2010 10.78 km - 1:18:52 (7:19 min/km) - spokojnie, relaksująco, z mężem, 'Tour d'Ille' (centrum Strasbourga to rodzaj wyspy otoczonej kanałami)

Wtorek 20/07/2010 5 km +5x20s P – 38:00 (6:31 min/km)
Czwartek 22/07/2010 5.32 km - 32:17 Pierwsze prawie 4 km po 5:46, końcówka na pełnym luzie 6:58 min/km
Sobota 24/07/2010 15.26 km - 1:45:00 (6:52 min/km) - po lesie, 3/4 dystansu w tempie mocno asekuracyjnym, a potem zaczęliśmy się rozkręcać, ostatni kilometr coś koło 5:18 min/km - bardzo byliśmy z siebie dumni :hej:
Niedziela 25/07/2010 Wycieczka w góry, pojechaliśmy do naszego kolegi w Bazylei i razem ruszyliśmy w Alpy. Porządny seans 'siły biegowej' zaliczony. :bleble:

Wtorek 27/07/2010 6.71 km + 6x20s P – 39:18 - głównie po parku, po pętli wokół jeziorka, na początek i koniec po około 7 min/km a te kółeczka wokół jeziora to wyszły tak po 5:20-5:30 min/km jak się potem okazało
Piątek 29/07/2010 7.20km – 44:50 (6:12 min/km)
Sobota 31/07/2010 7.07 km +5x20s P – 46:57 (6:38 min/km)
Niedziela 01/08/2010 14.11 km – 1:37:30 (6:52 min/km) - tym razem samotnie, wokół szeroko pojętego centrum z dodatkowym odcinkiem wzdluż Canal de la Bruche

Wtorek 03/08/2010 5.8 km – coś mi się timer zbiesił ale ze szczątkowych informacji wynika że tempo ok 6 min/km
Czwartek 05/08/2010 6.3km + 5x20s P – 38:35 (6:07 min/km)
Sobota 07/08/2010 7.23 km + 3x30s P – 44:12; (6:04 min/km) - z mężem, w ramach poznawania nowych miejsc wybraliśmy się do Parc du Glacis (na kanałem wzdluż dawnej linii umocnień); na początek mąż się burzył na zbyt wolne tempo, a potem to na jego stanowczy wniosek przebieżek było tylko 3 a nie 5 jak w planie :oczko:
Niedziela 08/08/2010 Miało być 16 km po lesie, po prośbach i groźbach wybraliśmy się tam rano zamiast jak zwykle wieczorem i szybko pożałowałam tego uporu, bo faktycznie nie wszyskim poranne bieganie służy. Od początku mężowi biegło się kiepsko, ale walcząc wbiegliśmy jakieś 5-6 km w las gdzie zaczął mi odpływać. Na całe szczęście udało się go postawić na nogi odpowiednią dawką cukru i spacerkiem dotrzeć do samochodu - przynajmniej wspólny spacer po lesie zaliczyliśmy. Dla odrobienia niewybieganych kilometrów planowałam wrócić do domu biegiem zamiast samochodem, ale szybko dopadło mnie oberwanie chmury i mąż zawrócił po mnie.

Środa 10/08/2010 marszobieg 6km - we wtorek czasu na bieganie za nic się nie udało znaleźć; w środę byłam umówiona ze znajomym (zapalonym biegaczem) odwiedzającym z córką Strasbourg podczas wakacyjnych wojaży; wspólna wyprawa wzdłuż kanałów, bieg przeplatany marszem, ogólne tempo jak na 9-latkę naprawdę niezłe! Czas niezbyt ważny, ważne że uciekliśmy przed deszczem i było nam razem bardzo miło. :usmiech:
Czwartek 12/08/2010 7 km + 5x30s P – 44 :14 (6:19 min/km)
Sobota 14/08/2010 16.02km – 1:58:14 (7.22 min/km) - W dwójkę, 2/3 po lesie, reszta po wale wzdłuż Renu, w tempie dość zmiennym jak się potem okazało. Nie wzięliśmy pod uwagę, że to już sierpień i gdzieś koło 10km zastała nas nocka, na szczęście wzdłuż rzeki ciężko było pobłądzić, a droga równa. Bardzo dobre samopoczucie, pozwiedzaliśmy nowe kawałki lasu, a na prostej nad Renem nogi same niosły (mam wrażenie, że mogłyby sporo szybciej i wciąż byłoby easy, ale mąż nie wyrobił - moim zdaniem wyłącznie mentalnie! bo finisz niezły znów zaliczyliśmy)
Niedziela 15/08/2010 Miała być wyprawa w Alpy znów, nawet już byliśmy w drodze, ale wobec błyskawicznie pogarszającej się aury poddaliśmy się.
Ostatnio zmieniony 17 sie 2010, 21:10 przez strasb, łącznie zmieniany 3 razy.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Wtorek 17/08/2010

Poranne bieganie, żeby uciec przed absolutnie paskudną prognozą pogody na dzisiaj.

Warunki: zimno, szaro, mokro, wieje - nie pamiętam kiedy ostatni raz biegałam w długich legginsach i wiatrówce, które dziś trzeba było wyciągnąć.

Trasa: na wyczucie, nie obmierzona wcześniej, po prostu musiałam sprawdzić, czy wszystko OK w mieszkaniu znajomych, którzy się urlopują w Polsce. Według planu miało być 6km, mapmyrun mi powiedział własnie 6.07 km, czyli mój wewnętrzny gps ma się dobrze. Na koniec przebieżki 7x20 s.

Czas: 39:40 (średnio 6:32 min/km)

Wrażenia: zaczęłam dziarsko, ale około połowy dystansu jakoś odpływ mocy nastąpił, zapewne z powodu niemal ominiętej wczoraj kolacji (od pewnego poziomu zmęczenia po pracy jedzenie mi niestety nie wchodzi i już). Przebieżki chyba wolniej niż zwykle, niektóre przerwy między nimi częściowo w marszu, ostatnie to bardziej mentalnie niż nogami dociągnęłam. Ale ogólnie wrażenia pozytywne, dobrze czasem pobiegać po innej trasie i poza tym wizja wieczornego deszczu już mi nie straszna. Gdyby pogoda była lepsza, to nawet pan małżonek był gotów przybyć z drugiej strony Renu na wspólne bieganie w środku tygodnia, ale to jednak kawałek drogi, więc przy niebezpieczeństwie kolizji z deszczem padło na samotne tupanie jednak.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Czwartek 19/08/2010

Dziś lato wreszcie przestało wyglądać tutaj jak listopad i od razu dzień jakiś lepszy, ze światłem słonecznym wróciła energia. Nie biegałam rano, bo odsypiałam późny powrót z pracy. Jak się okazało, była to podwójnie dobra decyzja, bo dwie dodatkowe godzinki snu dały mi napęd i dobry humor na cały dzień, a na wieczorne bieganie dołączył do mnie mąż. Tak spontanicznie postanowił przyjechać, jemu też powrót słońca dał zastrzyk energii. Podjechaliśmy samochodem do dzielnicy instytucji europejskich i tam wykręciliśmy miło konwersując

8.22km 50:36 min (śr. 6:09 min/km)

W zasadzie to i tak nie byłam dziś całkiem samotna na treningu, bo do naszej paczki biegowej dołączył, myślę już na dobre, nowy kolega, Garmin się nazywa. :hej: Model FR 60 wygrał starania o moją rękę z 305ką (i nawet mąż nie miał nic przeciwko :oczko: ). Nie pozwalałam mu się jeszcze za bardzo wtrącać do treningu, miał tylko grzecznie biec z nami i obserwować, dzięki temu wiemy, że się z każdym kilometrem rozkręcaliśmy:

1 00:06:36 1,00 06:35
2 00:06:33 1,00 06:33
3 00:06:25 1,00 06:24
4 00:06:17 1,00 06:17
5 00:06:03 1,00 06:04
6 00:05:52 1,00 05:52
7 00:05:47 1,00 05:46
8 00:05:34 1,00 05:34
9 00:01:26 0,21 06:39

Zmierzonym tętnem się na razie nie przejmuję, bo ani maksymalnego ani spoczynkowego jeszcze wyznaczonego nie mam.

Podsumowując - bardzo pozytywny dzień.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Sobota 21/08/10

Powrót lata trwa w najlepsze, dzisiaj to już było konkretnie gorąco, a u nas w planie długie wybieganie. Wyszliśmy w końcu około 19.30, choć tak szczerze na komfortowe bieganie wciąż było kapkę zbyt ciepło. W planie mieliśmy dotarcie do 'Ogrodu dwóch brzegów' - parku nad Renem położonego na granicy francusko-niemieckiej, która biegnie środkiem rzeki. Oba brzegi spina ciekawa architektronicznie kładka pieszo-rowerowa (przy okazji niezły podbieg), którą to przemieściliśmy się na niemiecką stronę do Kehl. Przebiegliśmy wzdluż całą niemiecką część parku i przekroczywszy drewniany mostek ("użytkowanie na własne ryzyko" - głosiła tabliczka) zaczęliśmy się zapuszczać w nieco dziksze nadbrzeżne ostępy. Było klimatycznie, z pięknym zachodem słońca, ale nawet nad rzeką wciąż zbyt duszno. Gdy garmin pokazał nieco ponad 9 km, przy zaporze, zrobilismy nawrót. Zwrócenie się twarzą w kierunku domu dodało nam skrzydeł, przynajmniej na pewien czas. Wcześniej wlekliśmy się niemiłosiernie, aż ciężko uwierzyć, że w zapisie garmina nie wygląda to tak źle. W okolicach 12 km skończyły nam się napoje, nie udało się znaleźć poidełka podczas powrotu przez nadgraniczny park, więc ruszyliśmy z kopyta :oczko: do znanego nam w pobliżu domu (po ciemku ciężko było szukać czegoś nowego). Dopadliśmy je z drugiej połowie 16go kilometra, po fantastycznym odswieżeniu pokrążylismy truchcikiem wokół naszego osiedla by dobić do planowanych 18km. W efekcie wyszło 18.01 km w 2:07:03. Zmęczenie spore, pociągnęliśmy to wybieganie "na mentalu" bo fizycznie nie był to nasz dzień piku formy. Jutro w planach wycieczka po górach, nasz kolega z Bazylei na wakacjach w Polsce, więc wyprawimy się tylko w Wogezy zamiast w Alpy. Jeśli oczywiście mięśnie będą jutro skore do współpracy po dzisiejszym "przekraczaniu granic" (poza sensem dosłownym był to również nasz najdłuższy kilometrowo i czasowo bieg jak dotąd). Przebieg naszej walki:

Split Time Distance Avg Pace
1 00:07:06 1,00 07:05
2 00:07:13 1,00 07:13
3 00:07:09 1,00 07:08
4 00:07:07 1,00 07:07
5 00:07:25 1,00 07:22
6 00:07:29 1,00 07:27
7 00:07:21 1,00 07:22
8 00:07:31 1,00 07:29
9 00:07:21 1,00 07:20
10 00:07:24 1,00 07:24
11 00:06:52 1,00 06:52
12 00:06:45 1,00 06:44
13 00:07:31 1,00 07:27
14 00:06:32 1,00 06:33
15 00:06:36 1,00 06:31
16 00:06:09 1,00 06:10
17 00:06:03 1,00 05:58
18 00:07:17 1,00 07:15
19 00:00:03 0,01 06:13
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Niedziela 22/08/10

Do wczorajszych 18 kilometrów dołożyliśmy dzisiaj kolejne tyle, tym razem po Wogezach. Głównie marszem, ale na kilku nieco nudnych płaskich odcinkach nie odmówiliśmy sobie biegu. :oczko: Timing wyprawy idealny, deszcz dopadł nas tylko na ostatniej prostej właściwie. Trasa w większości w lesie, ale i kilka punktów bardziej odsłoniętych w pięknymi widokami. Oznakowanie i stan szlaków...delikatnie mówiąc zróżnicowany. Czasami tabliczka na co drugim drzewie choć droga jak autostrada, a potem dłuższe sekcje zarośniętych i zawalonych konarami ścieżynek bez żadnego znaku przez dłuższy czas. To naprawdę spory wyczyn, że zgubiliśmy się tak późno. :hahaha: W zasadzie nawet wtedy dotarliśmy do drogi zdolnej nas doprowadzić do samochodu, tylko że ruszyliśmy nią w przeciwną stronę. :hej: Gdy droga zaczela zdecydowanie piąć się w górę, a my jednak byliśmy prawie pewni, że do docelowej wioski powinno być już tylko w dół, to zapytaliśmy gps o zdanie i nakazał nam stanowczo zawrócić. Dzięki temu "Pierwszą ścieżkę rzeźby nowoczesnej" mogliśmy obejrzeć nawet dwa razy, widać tygodniowa norma odchamiania była niewyrobiona. :oczko:

Na wczorajszym długim wybieganiu przetestowaliśmy po raz pierwszy izotonik i batony energetyczne, weszło bez rewolucji, więc będzie szansa coś na półmaratonie przekąsić, miło. No i jeszcze Wam się przyznam, że postanowiłam sprawdzić jeszcze przed Lozanna, jak to wyglądają zawody biegowe i zapisałam się na bieg na 10km w Hoenheim 12 września. To w zasadzie rzut beretem od nas, oficjalnie osobne miasteczko, a niemal dzielnica Strasbourga. Niemniej nigdy tam jeszcze nie byłam, może trzeba będzie wcześniej przetrzeć szlaki? I się zastanawiam jak zmodyfikować nasz plan treningowy na ten tydzień przed zawodami?
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Środa 25/08/10

Wczoraj pobiegać się nie udało, dłuuugi dzień w pracy plus dodatkowy czas stracony na "randkę" z reumatologiem w szpitalu. Niestety jedyna konkretna rzecz jakiej się na wizycie dowiedziałam, to że ważę wciąż tylko 50kg, w kwestii problemów z nogą pozostaję wciąż zagadką współczesnej medycyny :lalala:. Ale jako że bieganie nie pogarsza sprawy to na szczęście błogosławieństwo na tupanie nie cofnięte. :hej:

W ramach odrabiania zaległości dziś rano 6km + 7x20s przebieżki.

Split Time Distance Avg Pace
1 00:06:28 1,00 06:28
2 00:05:54 1,00 05:55
3 00:06:14 1,00 06:10
4 00:06:03 1,00 06:04
5 00:05:56 1,00 05:55
6 00:06:22 1,01 06:11

Nie za bardzo były warunki by wkomponować przebiezki w dzisiejszą trasę, więc pokrążyłam w celu ich wykonania dodatkowo po parku niedaleko domu, tak że razem wyszło coś pod 8 km. Biegło się dobrze, nogi wydobrzały już po intensywnym weekendzie, na trasie kilkukrotnie przebiegałam przez mosty na kanałach Renu w okolicach portu, czyli zaliczyłam niezłą serię łagodnych acz dłuższych podbiegów. Nie zapisały się one szczególnie źle w pamięci, więc może podobne 'faux plat' nad Jeziorem Genewskim nie będą tragiczne. Przy przebieżkach miałam wrażenie, że brakowało mi iskry, garmin jednak twierdzi, że ciągnęłam równo w okolicach 3:20- 3:30 min/km . To pierwszy raz, kiedy biegałam przebieżki z footpodem, więc ciężko mi te tempa do czegoś porównać.

Wieczorem, w ramach podążania za ciosem pierwszy seans z 1ego etapu ćwiczeń core stability. Postanowiłam sobie przypomnieć jak to fajnie na Pilatesie dawniej bywało. Natychmiastowo konkluzja - to było daaawno. Ale mam zamiar powoli do dawnej świetności się przywrócić. :bleble:
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Czwartek 26/08/10

Rano zamiast biegania regeneracyjne odsypianie szaleństw...w pracy niestety, nie jakiś baletów. :lalala: Trening zatem wieczorem, postarałam się tak wyjść z labu, żeby jeszcze na trochę światła dziennego się załapać. Niestety, chociaż dzień
już mocno się nachylił, kiedy wybiegałam, to duchota jeszcze większa niż podczas całego niespodziewanie upalnego dnia. Teraz już jest po burzy, więc wiadomo, dlaczego tak było. Wspomniane powyżej warunki meteo wlały we mnie mnóstwo wątpliwości co do jakichkolwiek dokonań poza doczłapaniem szczęśliwie spowrotem do domu, a tu niespodzianka - biegło się bardzo dobrze. W planie na dziś było po prostu 8 km, ale postanowiłam nieco pokombinować pod kątem zbliżających się zawodów na 10km i dodałam do tego trzeci, piąty, siódmy kilometr żwawo. W okolicach powiedzmy średniego tempa na 10km, które mi się marzy. Wyszło nieco szybciej, część odpoczynkowa również, chociaż biegłam sobie swobodnie, tak wolno jak tylko moje nogi chciały. Już im niewygodnie przy dawnej komfortowej prędkości, w sumie miło widzieć. :ble: Szczegóły:

Split Time Distance Avg Pace
1 00:12:31 1,00 06:25
2 00:00:27 1,00 06:39
3 00:05:20 1,00 05:20
4 00:06:39 1,00 06:39
5 00:05:25 1,00 05:25
6 00:06:45 1,00 06:43
7 00:05:21 1,00 05:22
8 00:06:51 1,00 06:49
9 00:00:48 0,12 06:48

A po powrocie ćwiczenia siłowe na nogi i rozciąganie. Przyznam nieskromnie, że jestem z siebie zadowolona. :oczko: Szybsze kilometry oczywiście dały się odczuć, ale od wyzionięcia ducha byłam daleka i na końcu każdego z nich miałam wrażenie, że mogłabym tak spopokojnie biec jeszcze dłużej.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Sobota 28/08/10

Po wczorajszych ulewach w miarę pogodny, lecz rzęśki dzień. Przelotne deszcze dotarły dopiero w momencie kiedy miałam czas wyjść pobiegać. Niestety samotnie, bo mąż nieźle rozłożony przez przeziębienie. Zresztą kocica też kicha, więc już tylko ja jakoś się trzymam. Ciemne chmury nad głową i niezbyt długi przewidziany dystans skłoniły mnie do pokrążenia trochę po naszej dzielnicy zamiast udawania się gdzieś dalej. Główna część treningu to pętelki po parku cytadeli, wtedy też trochę popadało, drzewa dały nieco schronienia. Mimo wszystko żałowałam, że nie pomyślałam o wzięciu czapeczki, bo zapadane okulary kiepsko spełniają swoją funckję. Miało być spokojnie, spokojniutko bo jutro długie wybieganie, ale nogi się zbuntowały i niosły jak szalone, napominałam by zwolniły a tu garmin już pokazuje znów 5:30 na km. A mnie biegło się bardzo swobodnie. No cóż, najwyżej będę jutro żałować. Na piątym kilometrze coś przekombinowałam z garminem stąd te lapy o dziwnych długościach. Ale chociaż udało się trochę zwolnić.

Split Time Distance Avg Pace
1 00:06:16 1,00 06:12
2 00:05:57 1,00 05:57
3 00:05:46 1,00 05:45
4 00:05:42 1,00 05:43
5 00:01:44 0,28 06:05
6 00:00:26 0,07 06:30
7 00:06:05 1,00 06:05
8 00:02:00 0,32 06:19

Potem małe rozciąganie, granatowa chmura nadciągająca znów nad głowę ukróciła mi jednak ten moment relaksu i rzuciłam się przebieżkami w kierunku domu. Przebiezki (około 20 sekundowe) po: 03:29/03:16/03:12/03:17/03:12/03:18.

Jeszcze będę chciała się zmobilizować by zrobić seans core stability (etap pierwszy, tydzień 1).
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Niedziela 29/08/10

Długie wybieganie w lesie i nad Renem. Samotnie, bo mąż dalej się kuruje. Około 18 stopni, słońce przebłyskujące co jakiś czas zza chmur, świeżo, (jeszcze?) nie pada - pogoda dla biegaczy jednym słowem. :hahaha: I okazało się, że mnie nosi także na dłuższych dystansach. Aż się boję, żeby mnie nie rozniosło za wcześnie, to znaczy przed zawodami. :lalala:

Split Time Distance Avg Pace
1 00:06:46 1,00 06:45
2 00:06:40 1,00 06:40
3 00:06:36 1,00 06:36
4 00:06:21 1,00 06:21
5 00:06:29 1,00 06:28
6 00:06:29 1,00 06:30
7 00:06:09 1,00 06:09
8 00:06:14 1,00 06:15
9 00:06:01 1,00 06:01
10 00:05:55 1,00 05:56
11 00:05:51 1,00 05:51
12 00:05:46 1,00 05:47
13 00:05:30 1,00 05:31
14 00:05:41 1,00 05:41
15 00:06:29 1,00 06:28
16 00:06:02 1,00 06:02

Na koniec solidna sesja rozciągania zgodnie z zestawem ze strony Mariusza Giżyńskiego, dosyć mi przypasował. Ogólnie cały bieg z bardzo pozytywnymi odczuciami i bez zbytniego forsowania się. Jedynie po kilku kilometrach po wale nad Renem z wiatrem w twarz zdecydowałam, że nie ma obowiązku sobie tak utrudniać i zboczyłam znów pokluczyć po lesie, odkryłam dzięki temu kilka nowych fajnych ścieżek. W niedzielne przedpołudnia biegających po lesie sporo, ale jak w mieście jeszcze w miarę równowaga pomiędzy udziałem obu płci wśród truchtających, tak im głębiej w las to kobitek jak na lekarstwo. :niewiem:
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Poniedziałek 30/08/10

Ćwiczenia siłowe na nogi.

Środa 01/09/10

Wtorek znów okazał się pechowy biegowo, rano na wpół kontrolowanie zaspałam, a wieczorem za długo siedziałam w pracy. Chyba trzeba będzie ogłosić, że środa jest nowym wtorkiem. :oczko: Choć w sumie i tak w niedzielę wieczór przeszło na mnie mężowskie choróbsko, więc i dwa dni odpoczynku (względnego) i wygrzewania się w cieple się przydały. Dziś piękny dzień i świetna pogoda do biegania. Bardzo luźno, powolutku 7.59 km w 50:08 min.

Split Time Distance Avg Pace
1 00:06:35 1,00 06:33
2 00:06:40 1,00 06:36
3 00:06:26 1,00 06:26
4 00:06:40 1,00 06:39
5 00:06:40 1,00 06:41
6 00:06:45 1,00 06:43
7 00:06:27 1,00 06:17
8 00:03:51 0,59 06:31

Po powrocie pożądne rozciąganie i ćwiczenia core stability (etap 1 tydzień 2).
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Czwartek 02/09/10

Pogodnie i nie gorąco - aż się chciało biegać, szczególnie, że towarzyszył mi mąż. Ponieważ już się ściemniało, to pojechaliśmy biegać na wał nad Ren - dróżka jest gładka, bez dziur, no i nawet po ciemku ciężko się zgubić. :oczko: Z zalet to jeszcze są słupki wyznaczające odległości co 100 metrów. Zrobiliśmy najpierw konwersująco-relakcująco 4km . Garmin w swoim pomiarze okazał się zbyt szczodry o prawie 350 metrów, skalibrowałam go i ruszyliśmy spowrotem. Tu okazało się, że po kalibrowaniu Garmin robi jeszcze większe błędy :wrr: Skalibrowałam go ponownie na odcinku 900m (przebiegniętych zdecydowanie żwawo bo męża goniłam) i okazuje się, że po kalibracji na krótszym odcinku mierzy dokładniej niż po tej na dłuższym. :niewiem: Na koniec machnęliśmy przebieżki 6x30S. Super nam się dziś biegało, ale garmina trzeba będzie jeszcze kilka razy testowo po słupkach przeciągnąć. :bum: Aż się chłopak nauczy. :bleble:

W sumie 8.1km (według słupków) w 55:30 min (6:51 min/km).
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Sobota 04/09/2010

Niedzielne długie wybieganie znów w sobotę, bo jutro wybieramy się w Wogezy. I znów samotnie, bo Michał nie czuł się dziś na siłach stawić czoła 16 km. Trasa bardzo podobna jak tydzień temu tylko w odwrotnym kierunku, około 6km śmigania po wale nad Renem w popołudniowym słońcu, a potem dyszka w lesie. Początkowe kilometry po wale znów wykorzystałam do pomęczenia Garmina, tym razem kalibrowałam manualnie kontrolując przebiegniętą odległość dzięki słupkom. Po kilku próbach udało się osiągnąć coś około tych 98% dokładności jaka jest zadeklarowana w instrukcji po kalibracji. Niestety mam wrażenie, że błąd nie jest stały, im dalej tym gorzej. :echech:
W każdym razie pierwsze 7.5 km mniej więcej po 6:30 min/km, drugie tyle po 6.00-6.15 min/km, końcówka spokojniej, gdzieś średnio po 7min/km. Razem zrobiłam 16.77 km, znowu obejrzałam trochę nowych zakątków. Dopiero dzięki bieganiu po prawie 3 latach mieszkania tu odkryłam, że takie piękne okolice tu mamy. Na koniec solidna sesja rozciągania i zadumy nad stawem w zapadającym już mroku.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Niedziela 05/09/2010

Obrazek

21km kluczenia po Wogezach, głównie marszem, ale niektóre odcinki biegiem. Wbrew prognozom meteo było pięknie! Tym razem pogubiliśmy się już na samym początku, ale nie ma tego złego, bo dzięki temu najedliśmy się do syta borówek i jeżyn. :ble: Ale musieliśmy też nieźle podkręcić tempo, by potem wrócić na czas do domu. A płasko nie było. :oczko: Zatem solidny seans siły biegowej zaliczony.

Obrazek
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Środa 08/09/2010

Kto rano wstaje ten może pobiegać w przelotnym deszczu zamiast w ulewie. Prognoza na ten tydzień - leje aż do soboty sprawdza się nadzwyczaj dobrze, stąd uważam się za szczęściarę chociaż zmuszona byłam wyjść biegąć po ciemku jeszcze częściowo i w mgle. Zaczęłam od szurania bez żadnego napinania się, bo uznałam, że samo wyjście na trening po b.krótkim śnie i wyżej wymienionych warunkach klimatycznych to już moralne zwycięstwo. Pełzłam tak i myślałam o nadchodzącej sobocie, że te 10km to tak straaasznie dużo do przebiegnięcia. W międzyczasie się rozjaśniało, mgła rzedła i nogi jakoś same zaczęły szybciej przebierać. Po połowie dystansu przerwa na małe rozciąganie i odparowanie okularów. Pierwsze się udało, drugie nie bardzo. Ruszyłam żwawo spowrotem, deszczyk coraz mocniej, niestety nie pomyślałam o wzięciu czapki, więc widoczność gwałtownie mi spadała, po chwili całkiem się pozbyłam okularów - i tak interesujących szczegółów do oglądania wiele nie było. Razem 7km w 44:39 min (7:12; 6:42; 6:24; 6:15; 5:49; 5:44; 6:28).
ODPOWIEDZ