Latka lecą, a zdrowia i motywacji jakby mniej.

Ponieważ przechodzę poważny kryzys mentalny i motywacyjny, to zakładam bloga, głównie po to, aby zwiększyć motywację do treningów i walki ze słabościami w dążeniu do celu.
Cel główny, to złamać 2:50 w maratonie, zanim ukończę 60 lat. Mam więc na to 5 lat.

Trochę informacji o mnie:
Rocznik 1962, wzrost 175 cm, waga startowa ok. 69 kg.
Prowadzę wybitnie siedzący tryb życia, a główną (w zasadzie jedyną) aktywnością fizyczną jest bieganie. Regularnie biegać zacząłem od 2012 roku (w połowie października 2011 r. pierwszy raz wstałem z fotela, aby czasami poczłapać). Wcześniej było bardzo mało ruchu i sporo piwa, żadnego sportu nie uprawiałem.
W zwodach zadebiutowałem 24.03.2012 r. w Półmaratonie Ślężańskim, z wynikiem 1:44:34 – byłem zaskoczony i bardzo zadowolony, że tak dobrze poszło. Na jesieni chciałem zadebiutować w maratonie (wrocławskim), ale złapałem kontuzję pachwiny. Debiut maratoński przesunął się więc na wiosnę 2013 r. – padło na Kraków, a wynik 3:22:52 pozytywnie mnie zaskoczył. To był bardzo trudny bieg, w drugiej jego części zmagałem się z bólem kolana, pośladka i biodra, ocierałem się też o ścianę. Mimo tego nie poddałem się i całość pobiegłem bardzo równo. No i stało się – od razu pokochałem maraton.

Trenowałem w miarę regularnie (od kontuzji do kontuzji), a progres był ciągle zauważalny i to mnie nakręcało. Zacząłem nieśmiało marzyć o złamaniu trójki w maratonie (wcześniej taki cel wydawał się abstrakcją). Na taki wynik byłem gotowy „na styk” już we wrześniu 2014 r., jednak zbyt ciepły dzień sprawił, że we Wrocławiu osiągnąłem „tylko” 3:01:50.
Czułem, że jeśli normalnie przepracuję zimę i wiosnę, to w kwietniu w Łodzi osiągnę wymarzony cel. Rok 2015 rozpocząłem życiówkami na 10 km (38:37) i w półmaratonie (1:24:32, na trudnej trasie w Sobótce). To był znak, że jestem gotowy. 19 kwietnia 2015 r. w łódzkim maratonie uzyskałem 2:58:54 i spełniłem swoje marzenie.

Po złamaniu trójki zacząłem się rozpadać zdrowotnie i mentalnie, czułem się zmęczony, a motywacja mocno siadła. Z powodu kontuzji pięty/rozcięgna nie wystartowałem w maratonie wrocławskim w 2015 r. Pozostało więc zaleczyć kontuzje i rozpocząć przygotowania do sezonu 2016. Biegało się średnio, nie czułem mocy i nie było mnie stać na poprawienie życiówek. Rok 2016 nie mogę uznać za zupełnie nieudany, bo kilka razy stawałem na podium w kat. wiekowej. Był to jednak pierwszy rok bez progresu i bez życiówek…
Jestem przekonany, że szybsze bieganie jest jeszcze przede mną, dlatego postawiłem sobie nowy cel – złamać 2:50 w maratonie.