Maraton Warszawski w 4h treningiem przekrojowym :)

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
Samuel--
Wyga
Wyga
Posty: 85
Rejestracja: 25 lut 2013, 20:01
Życiówka na 10k: 50:48
Życiówka w maratonie: 4:19:24
Lokalizacja: Marysin, near Warsaw, Poland
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Dobro došli! :) (*)

Kilka miesięcy temu założyłem w dziale "Trening" wątek, w którym zastanawiałem się nad swoim startem w maratonie Orlenu. Problem polegał na tym, że cierpię na alergię na plany treningowe, a przed rozpoczęciem treningu do Orlenu nigdy nie przebiegłem więcej niż 21,1km. Trenowałem według własnego widzimisię i dałem radę - Orlen Warsaw Marathon przebiegłem z czasem 4 godziny 19 minut.

Dziś jest 30 czerwca i do MW 2013 pozostały trzy miesiące. Chciałbym go przebiec w cztery godziny. Pomyślałem, że tym razem spróbuję trochę usystematyzować swój trening, ale w dość nietradycyjny sposób.

Powiedzmy to sobie jasno: bieganie jest nudne. Zwłaszcza bieganie według z góry narzuconego planu, po wytyczonych trasach i z gadżetami pilnującymi, żeby tempo i tętno zgadzały się z tym, co jakiś mądry człowiek napisał w jakiejś książce. Tak, tak, wiem co to interwały, słyszałem o skipach, widziałem na youtube różne ćwiczenia biegackie, ale mimo wszystko z mojego punktu widzenia bieganie to nadal stawianie nogi za nogą, kilometr za kilometrem. A żeby dobrze przebiec maraton trzeba tych kilometrów natłuc na treningach jakieś niebotyczne ilości. I nie dość, że sam trening biegacki jest monotonny, to jeszcze zabiera czas i siły na trenowanie innych dyscyplin.

Wiem, że na tym forum przebiegnięcie maratonu w cztery godziny nie jest niczym niezwykłym i w gruncie rzeczy to właśnie przekonało mnie, że mogę podejść do sprawy trochę inaczej. Zamiast trenować wyłącznie bieg - co pewnie przygotowałoby mnie do maratonu lepiej - potraktuję bieganie jako element treningu przekrojowego, w którego skład będzie wchodziła też joga, szóstka Weidera, pompki i podciąganie, oraz rower. No i do tego prawidłowa dieta, bo bez niej się nie obędzie.
W następnych notkach postaram się napisać coś więcej o tym, jak mi idzie z każdą z tych części składowych.

Pozdrawiam,

---
*) Dziś o północy Chorwacja staje się 28-ym pełnoprawnym członkiem UE :)
Ostatnio zmieniony 30 cze 2013, 15:35 przez Samuel--, łącznie zmieniany 1 raz.
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
Samuel--
Wyga
Wyga
Posty: 85
Rejestracja: 25 lut 2013, 20:01
Życiówka na 10k: 50:48
Życiówka w maratonie: 4:19:24
Lokalizacja: Marysin, near Warsaw, Poland
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Aha, na początek jeszcze kilka liczb.

Obrazek

Wiek: 31 lat
Wzrost: 168cm
Waga: 76.5kg
Życiówka na maraton: 4:19:24, Orlen Warsaw Marathon 2013
Życiówka na 10km: oficjalnie 50:48, Bieg Niepodległości 2012 - obecnie na treningach schodzę do ok. 48 minut
Awatar użytkownika
Samuel--
Wyga
Wyga
Posty: 85
Rejestracja: 25 lut 2013, 20:01
Życiówka na 10k: 50:48
Życiówka w maratonie: 4:19:24
Lokalizacja: Marysin, near Warsaw, Poland
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Obrazek

9.84km, 59:38.

Dzisiaj na spokojnie. Było strasznie gorąco, mimo iż zacząłem trening o 8:30. W połowie trasy schody na szczyt wzgórza, 25m w górę.
Ćwiczyłem technikę biegu i testowałem nowe buty - Merrell Trail Glove. Poobcierały mnie trochę.

Przez ostatnie półtora roku biegałem w Vibram FiveFingers. Najpierw w Sprintach, potem w Seeyach. Są lekkie i superwygodne, ale też dość delikatne. Przygotowując się do maratonu chcę więcej biegać po ścieżkach leśnych, a tego by już raczej nie zniosły. Dlatego kupiłem Trail Glove. 1cm grubości podeszwy, płaska pięta, można je zwinąć w kłębek. Mimo to, po bieganiu w VFF, mam wrażenie, że są strasznie ciężkie i toporne :)

O ile się orientuję, ludzie zazwyczaj nie przykładają dużej wagi do techniki biegu. Ja akurat tak. Wiele lat trenowałem aikido (regularnie 2000-2005 i 2009-2011, teraz jeszcze co jakiś czas jeżdżę na staże) i to wyrobiło u mnie nawyk zwracania uwagi na detale. Staram się biegać zgodnie z wytycznymi POSE Method Nicholasa Romanova: krótkie kroki, wysoka kadencja, kontakt z podłożem pierwsze ma śródstopie, niewielkie ruchy rękoma, łokcie cofnięte, bieganie "płasko" czyli możliwie mały ruch w góre i w dół przy wybiciu i upadku. Wyników to może nie poprawia, ale wygląda na to, że moje kolana to lubią - odkąd biegam w ten sposób praktycznie przestały mnie boleć (w 2009 roku miałem artroskopię prawego kolana i staram się zwracać uwagę, czy wszystko z nim w porządku).
Awatar użytkownika
Samuel--
Wyga
Wyga
Posty: 85
Rejestracja: 25 lut 2013, 20:01
Życiówka na 10k: 50:48
Życiówka w maratonie: 4:19:24
Lokalizacja: Marysin, near Warsaw, Poland
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Obrazek
Dzisiaj podciągnięcia, czy też raczej zwisanie z drążka ;)

O ile inne ćwiczenia ogólnorozwojowe - pompki, brzuszki, itp. - idą mi całkiem dobrze, podciągnięć nie umiałem nigdy. Potrafię zrobić jedno podchwytem i zero nachwytem. Postanowiłem w końcu coś z tym zrobić. Trenuję zgodnie z planem na tej stronie: http://www.podciaganie.pl/ . Zgodnie z tym, co piszą autorzy, na moim poziomie najlepszym ćwiczeniem jest opuszczanie się od pozycji z brodą na wysokości drążka do kompletnie wyprostowanych rąk. Faktycznie, zakwasy mam strasznie, więc najwyraźniej trneing coś tam działa :)

A w jaki sposób podciąganie może mi pomóc w bieganiu? Przy podciągnięciach nachwytem bardzo pracują mięśnie pleców (inaczej niż podchwytem, gdzie liczy się głównie siła bicepsów). Ich rozwój może przełożyć się na lepsze zachowanie wyprostowanej sylwetki podczas czterech godzin ciągłego biegu. A to z kolei oznacza bardziej ekonomiczny bieg. To znaczy, nie jestem żadnym ekspertem. Po prostu staram się swoje doświadczenie z last spędzonych na aikido jakoś ekstrapolować na bieganie. Z moich doświadczeń wynika, że praca nad górną częścią ciała, oraz trening zachowania równowagi i techniki biegu, powinny prowadzić do mniejszego zużycia energii podczas biegu na rzeczy niezwiązane z samym poruszaniem się do przodu. Zna ktoś może jakieś artykuły na ten temat? :)
Ostatnio zmieniony 09 lip 2013, 11:59 przez Samuel--, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Samuel--
Wyga
Wyga
Posty: 85
Rejestracja: 25 lut 2013, 20:01
Życiówka na 10k: 50:48
Życiówka w maratonie: 4:19:24
Lokalizacja: Marysin, near Warsaw, Poland
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Obrazek

Dzisiejsze pięciokilometrowe truchtanie odbyło się bez jakiegokolwiek zegarka. Moje ignorowanie planów treningowych wchodzi na nowy poziom ;)
Biegałem w VFF Seeya. Jak na razie są tysiąc pińcet razy wygodniejsze od Trail Glove, ale to było do przewidzenia. Za to od VFF stopy robią się krótsze - dawniej nosiłem rozmiar 43/44, teraz 41/42 :D
Awatar użytkownika
Samuel--
Wyga
Wyga
Posty: 85
Rejestracja: 25 lut 2013, 20:01
Życiówka na 10k: 50:48
Życiówka w maratonie: 4:19:24
Lokalizacja: Marysin, near Warsaw, Poland
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Obrazek
Trzeci dzień opuszczeń na drążku, czyli 5 serii: 4, 8, 6, 6 i 8.
100 brzuszków.

Tak sobie myślę, że od poniedziałku razem z podciągnięciami zacznę Szóstkę Vadera, ale robioną co drugi dzień. W ten sposób będę miał na przemian jednego dnia górną część ciała, drugiego bieganie i pompki. Jeszcze tylko będzie trzeba w to jakoś jogę wpleść.

Ostatnio u mnie w pracy zapanowała moda na przynoszenie słodyczy. Wszędzie po stołach stoją miski z michałkami i krówkami. Jako że należę do ludzi, którzy po wypiciu litra wody tyją dwa kilo, muszę bardzo uważać na jedzenie. Widok tych słodyczy, zwłaszcza po treningu, to dla mnie istna tortura :/
Ostatnio zmieniony 09 lip 2013, 11:58 przez Samuel--, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Samuel--
Wyga
Wyga
Posty: 85
Rejestracja: 25 lut 2013, 20:01
Życiówka na 10k: 50:48
Życiówka w maratonie: 4:19:24
Lokalizacja: Marysin, near Warsaw, Poland
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Obrazek

Sobota rano, Wrocław, kółko wzdłuż Odry i kanałów na wschód od centrum.
http://runkeeper.com/user/makingthematr ... /205364488
12.14km, 1h05m, czyli tempo 5:21.
Bardzo fajne ścieżki biegowe tam mają :)
Awatar użytkownika
Samuel--
Wyga
Wyga
Posty: 85
Rejestracja: 25 lut 2013, 20:01
Życiówka na 10k: 50:48
Życiówka w maratonie: 4:19:24
Lokalizacja: Marysin, near Warsaw, Poland
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Obrazek
Złapałem lenia i z poniedziałkowego treningu nic nie wyszło :)
Dzisiaj rower. Rano było już 22,5km do pracy, po południu będzie jakieś 5km po mieście, a potem znowu 22,5km do domu - razem 50km. Razem ze stawaniem na światłach i lawirowaniem w korku średnia prędkość wychodzi mi trochę ponad 20km/h.

Jeżdżę na Kross Trans Sander, ciężkim rowerze turystycznym, model z 2010 roku. Przez ostatnie dwa i pół roku przejechałem na nim 7810km, w tym pół Europy w poprzek, od ujścia Loary po Wiedeń. Jeśli ktoś chciałby poczytać sobie relację to zapraszam tutaj :)

Obrazek
Waga: 75,6kg
Awatar użytkownika
Samuel--
Wyga
Wyga
Posty: 85
Rejestracja: 25 lut 2013, 20:01
Życiówka na 10k: 50:48
Życiówka w maratonie: 4:19:24
Lokalizacja: Marysin, near Warsaw, Poland
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Dzisiaj drążek i squash. W ogóle coś mało biegania w tym moim bieganiu :D
Awatar użytkownika
Samuel--
Wyga
Wyga
Posty: 85
Rejestracja: 25 lut 2013, 20:01
Życiówka na 10k: 50:48
Życiówka w maratonie: 4:19:24
Lokalizacja: Marysin, near Warsaw, Poland
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Obrazek

5km w 26 minut. Mam taką wypracowaną trasę dookoła biura na warszawskim Służewiu. Razem z mną pobiegł znajomy z pracy i w trakcie biegu pogadaliśmy o robieniu doktoratu z informatyki lub fizyki ;)
Trzy tygodnie temu udało mi się ten dystans przebiec w 22:30 (wtedy już nie było czasu ani siły na gadanie). Myślę, że za tydzień postaram się pobić, albo chociaż zbliżyć do tego wyniku.

A w weekend jadę do Biskupina. Będzie tam turniej łucznictwa tradycyjnego. Nie będę w nim uczestniczyć, ale chcę pogadać z uczestnikami, posłuchać wykładów i może trochę potrenować. W czasie wolnym na swoim podwórku strzelam z tradycyjnego łuku węgierskiego. Być może za rok będę już w stanie wziąć udział w takim turnieju.
No a przed imprezą, w sobotę rano, być może uda mi się pobiec 20+ kilometrów polnymi ścieżkami :)
Awatar użytkownika
Samuel--
Wyga
Wyga
Posty: 85
Rejestracja: 25 lut 2013, 20:01
Życiówka na 10k: 50:48
Życiówka w maratonie: 4:19:24
Lokalizacja: Marysin, near Warsaw, Poland
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Weekend spędziłem w Biskupinie, na turnieju łucznictwa tradycyjnego. W samym turnieju nie brałem udziału, ale postrzelałem sobie z łuku poza konkursem, obejrzałem skansen i poznałem świetnych ludzi :) Skorzystałem też z okazji i pobiegałem po okolicznych polach i lasach - ok. 20km w 2h30m, więc w sumie taki po prostu truchcik. Chciałem więcej, ale rano padało i musiałem poczekać. Wybiegłem dopiero po 7:30 rano (ale i tak bez śniadania). Pogoda ciągle nie dopisywała. W lekkim deszczu przebiegłem z Gąsawy przez Biskupin, Wenecję (to taka wioska ;) ), a potem przez las do Chomiąży Szlacheckiej. Tam źle skręciłem i zorientowałem się dopiero półtora kilometra dalej, że biegnę w zupełnie złą stronę. A zbliżała się już 10:00, turniej zaczynał się o 11:15, a przed nim trzeba było się jeszcze przebrać i zjeść coś. Z ciężkim sercem i obolałymi nogami zdecydowałem, że czas skończyć truchtanie i złapać stopa z powrotem do Gąsawy.

Buty, Merrell Trail Glove, sprawdziły się świetnie :)
Awatar użytkownika
Samuel--
Wyga
Wyga
Posty: 85
Rejestracja: 25 lut 2013, 20:01
Życiówka na 10k: 50:48
Życiówka w maratonie: 4:19:24
Lokalizacja: Marysin, near Warsaw, Poland
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Obrazek
8.64km w 49:30, w tym 3.2km "trailem" ;)

Do tego w piątek i poniedziałek było "podciąganie", czyli opuszczanie się z drążka w seriach 5-9-7-7-9, zgodnie z planem dla początkujących z podciaganie.pl

Muszę się przyznać, że trochę spadła mi motywacja. Obecnie trening stanowi po prostu część mojego planu dnia, ale w ogóle nie traktuję go ambicjonalnie. Czytam na forum wpisy ludzi, którzy jarają się, że na najbliższych zawodach poprawią swoją życiówkę o parę minut i kompletnie tego nie czuję. Może to jakaś deprecha, czy co? :P
Awatar użytkownika
Samuel--
Wyga
Wyga
Posty: 85
Rejestracja: 25 lut 2013, 20:01
Życiówka na 10k: 50:48
Życiówka w maratonie: 4:19:24
Lokalizacja: Marysin, near Warsaw, Poland
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Obrazek
Wczoraj było 45km rowerem do pracy i z powrotem (w jedną stronę 52:27, w drugą coś ok. 1:05:00), a dzisiaj przez łąki, przez pola, pędzi fasola - czyli znowu bieganie po lesie.
13.32km w czasie 1:21:03, czyli średnie tempo 6:05. Czyli niby zgodnie z planem, zakładającym że celuję w tempo 6:00 i stopniowo zwiększam dystans. Ale tak naprawdę wcale nie było tak bardzo zgodnie z planem. Ostatnie kilkaset metrów przebiegłem z wywieszonym jęzorem i gdybym miał pobiec jeszcze kilometr tempo spadłoby mi dramatycznie. W pewnym sensie ten trening otworzył mi oczy na parę spraw:
* Po pierwsze, za szybko zaczynam. I to nieważne, czy na ścieżce leśnej, czy na asfalcie. Mimo 31 lat na karku nadal mam taki szczeniacki odruch, że hurra, czuję w sobie tyle energii, na pewno za 10km też ją będę czuł! ... no więc nie :)
* W lesie wcale nie jest dużo chłodniej. Drzewa chronią przed słońcem, ale też zatrzymują wiatr. Duszno jak cholera. Żeby to zneutralizować, przed biegiem będzie trzeba wypić więcej izotonika i wszamać jakiś żel energetyczny, albo specjalny batonik. Sklepy z odżywkami, here I come.
* Bieganie w długich spodniach i z saszetką na kasę i komórkę to pomyłka. Spodnie mają niby chronić przed kleszczami, ale tak naprawdę tylko nie pozwalają na oddawanie ciepła przez nogi. Wszędzie w mojej okolicy ścieżki leśne są na tyle szerokie, że ryzyko zadrapań i złapania kleszczy jest dość małe. Następnym razem biegnę w krótkich spodenkach. A saszetka majta się w tę i z powrotem i (choć niby tego nie czuć) wpływa na średnią prędkość i ogólne zadowolenie z biegu. Tak naprawdę wystarczy, że raz się przebiegnę po danej trasie ze smartfonem, żeby GPS mi ją dokładnie prześledził i zapisał na Runkeeperze, a potem mogę już biegać tylko ze stoperem.
* No i oczywiście ścieżka leśna to nie asfalt (thank you, Captain Obvious). Często jest piaszczysta, wije się, więcej na niej wzniesień i wystających korzeni, bla bla bla. Generalnie, nie ma co porównywać swoich wyników z takiej wycieczki do tych z asfaltu. Ale może to i dobrze. Muszę tylko wyrzucić z głowy tę myśl, że przecież kilka dni temu, na trasie wokół biura, szło mi dużo lepiej.

Teraz jadę na tydzień na urlop, na Słowację. Będzie trochę chodzenia po górach, ale biegania - nie wiem. Będę w Nitrze i w Trenčínie. Jeśli będę miał trochę czasu podczas pobytu w jednym z tych miasteczek, to może zrobię sobie kółko :)
Awatar użytkownika
Samuel--
Wyga
Wyga
Posty: 85
Rejestracja: 25 lut 2013, 20:01
Życiówka na 10k: 50:48
Życiówka w maratonie: 4:19:24
Lokalizacja: Marysin, near Warsaw, Poland
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Tydzień na Słowacji upłynął jednak bez biegania. Były za to dwie fajne wycieczki w góry: z wsi Jalovec pod Liptovskym Mikulašem na Banikovske Siedlo (ok. 27km drogi tam i z powrotem i wyjście na wysokość 2040m n.p.m.), oraz na Sívy Vrch (18km, 1805m).

Wczoraj natomiast, już po powrocie, przebiegłem spokojnym tempem 14.4km w 1h34m. Pół trasy przez las, pół po asfalcie. Lepsze przygotowanie się do biegu zdecydowanie pomogło (nie zdychałem po zakończeniu), ale z drugiej strony warunki pogodowe wymusiły wolniejsze tempo - o 8:30 rano było 28 stopni w cieniu, bez cienia :)

In other news, skontaktowała się ze mną Bosa Stopa, partner dystrybutora Vibram FiveFingers w Polsce. Chcą zebrać na MW 2013 grupę biegnącą w VFF. Odpisałem im, że moje umiejętności są raczej takie sobie - w końcu celuję tylko w 4 godziny - ale jeśli im to nie przeszkadza, to chętnie pobiegnę razem z nimi.
Awatar użytkownika
Samuel--
Wyga
Wyga
Posty: 85
Rejestracja: 25 lut 2013, 20:01
Życiówka na 10k: 50:48
Życiówka w maratonie: 4:19:24
Lokalizacja: Marysin, near Warsaw, Poland
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Obrazek

Dzisiaj o odżywianiu się. Jest to dla mnie temat dość wrażliwy, ponieważ tyję łatwo, raz już otarłem się o BMI wskazujące na otyłość, a równocześnie nie chcę oglądać przez lupę każdego brokuła na swoim talerzu. Ze względu na plan dnia nie mam czasu na pięć posiłków dziennie i staranne przygotowywanie sobie menu, do tego lubię piwo i przekąski z żółtego sera, oraz jestem wege z pobudek etycznych. Mięso odpada, jak również ryby i owoce morza.
Mimo tych zdawałoby się niemożliwych do przeskoczenia przeszkód na drodze do sportowej kariery z powodzeniem udaje mi się stosować dietę MŻWZ, czyli "Mniej Żryj Więcej Zap...alaj". Staram się jeść porządne, zdrowe śniadania z dużą ilością białka, a po południu zjeść coś zapychającego, ale mało kalorycznego, by wieczorem nie ciągnęło mnie za bardzo w stronę lodówki. Mięso bez problemów zastępuję fasolą, twarogiem, oraz koktajlami białkowymi, miksowanymi z mlekiem.

Nie ma w tej "diecie" nic odkrywczego, ale jednak udało mi w ten sposób zejść z 88 do 76kg, a następnie zachować tę wagę, przy stopniowej zmianie proporcji tłuszczu do mięśni na korzyść tych drugich. Więcej na ten temat napisałem na swoim blogu.
ODPOWIEDZ