Pandemiczny challenge na 1km 2021 - WYNIKI

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
keiw
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 8795
Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
Lokalizacja: Szczecin

Nieprzeczytany post

3:17,3 - (M45) – keiw.

Strava:
https://www.strava.com/activities/3374005353
Connect:
https://connect.garmin.com/modern/activity/4858210765
Obrazek

Opisałem bieg na swoim blogu: https://bieganie.pl/forum/viewtopic.php ... 6#p1016646
Zacytuje co dotyczy tej rywalizacji, by było w tym miejscu, bo nie każdy może chcieć tam całość czytać.
Bieg oczywiście na stadionie, który mam dodatkowo obmierzony kołem pomiarowym a Stryd jak widać też spisuje się idealnie.
Start z pełnego zatrzymania. Tempo starałem się trzymać w miarę równo, Stryd na początek ma kilka sekund laga i kierowałem się własnym odczuciem.
Stryd odpikał mi 1km gdzieś z 1-2m za znacznikiem 1km, ale przyjmuję zmierzony wynik 3:17,3
Sam się wynikiem zaskoczyłem. Na koniec nawet nie umierałem, nie powaliło mnie na trawę, złapałem trochę głębszych oddechów i szybko doszedłem do siebie. Czy jeszcze bym coś z tego urwał?
Myślę, że podejdę jeszcze do tego tematu i może powalczę o te 3:15 :oczko:


Dodam, że Przemka zainspirowałem i jak wyżej napisał, sam się dziś podjął wyzwania :taktak:
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze

Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1860
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

3:26 - (39 lat - M35) – sultangurde

Endomondo:
https://www.endomondo.com/users/3839826 ... 1513503562
+ Zrzuty ekranu z Runalyze widoczne po zalogowaniu

Komentarz (na początku mojej żony): "gorszej pogody to sobie wybrać na to bieganie nie mogłeś"

Komentarz właściwy (mój). Muszę przyznać, że rezultat cieszy, choć jest gorszy od oficjalnej życiówki z przed 25 lat o 29 sekund.
Co do samego biegu
a) nie było umierania na mecie
b) nie był to bieg w trupa, ale bieg, który miał być od początku do końca kontrolowany, czyli na minimalnie zaciągniętym hamulcu.
c) nie dało się pobiec w trupa bo padał deszcz i wiał wiatr i byłem cały mokry, a nie chciałem przedłużać rozgrzewki, żeby nie skończyć z zapaleniem płuc.

Trasę biegową znalazłem przy szosie Częstochowa-Olsztyn. Jakiś czas temu oficjalnie z famfarami otwierały ją władze tych miast, więc postanowiłem ją sprawdzić. Jest to długa betonowa szeroka na 4 metry ścieżka rowerowo-biegowo-rekreacyjna. Nigdy wcześniej tam nie biegałem więc nie wiedziałem czego się spodziewać. Jak tylko zacząłem rozgrzewkę zaczęło padać, byłem już ok 800 metrów od samochodu, byłem gotowy i zmotywowany, więc nie było sensu się wracać. Tak więc 20 minutową rozgrzewkę zaliczyłem w deszczu, przez co byłem już po 20 minutach cały mokry, łącznie z butami startowymi. No ale jak już zaszedłem tak daleko to nie było sensu się wracać. Dobrze że chociaż miałem czapkę z daszkiem bo mi deszcz nie zacinał za bardzo w oczy jak przywiewało. Zrobiłem parę przebieżek bardziej w las, żeby uchronić się od deszczu, podbiłem trochę pracę serca, pogimnastykowałem się, zdjąłem kurtkę, która była cała mokra, powiesiłem ją na gałęzi. Ustawiłem zegarek, przyjąłem pozycję jak na mitingu w Lozannie i start.

Oczywiście pierwsze 80 metrów poszedłem jakbym walczył co najmniej z naszymi średniakami, czyli tempo 2:30 albo i szybciej, jednak mam na tyle doświadczenia, żeby dość szybko tempo wyrównać. Pierwsze 300-400 metrów idzie bardzo ładnie w lesie, choć zaliczam dwie hopki z minimalnym zbiegiem (efekt zaczęcia głębiej w lesie niż pierwotnie zakładałem), po ok 400 metrach wybiegam z lasu i dostaję wiatrem i deszczem w oczy. Tempo trochę spada, ale nadal nie czuję się specjalnie zajechany, więc wyrównuje tempo i trzymam. W połowie dystansu już wiadomo, że biegnę na ok 3:30-3:35, więc trzymam równo bieg. Dość szybko mija kolejne 400 metrów, patrzę na zegarek i zostaje 100 metrów. Odrobinę przyspieszam choć warunki atmosferyczne nie pomagają wcale. Pika kilometr w 3:26, delikatnie hamuję po ok 20 metrach i zatrzymuję zegarek. 30 sekund cięższego oddychania, zero umierania, chwila marszu, szybka refleksja i trucht z powrotem po tą kurtkę która została daleko. Endomondo łapie najszybszy kilometr w 3:22, ale oczywiście liczymy do wyniku 3,26 bo ze startu z miejsca.

Wnioski, przez warunki atmosferyczne, cofnięcie się las ok 200 metrów w celu ochrony przed wiatrem i deszczem zaliczam na początku lekki zbieg. Widać to na dokładnym zrzucie z runalyze. Nie jest to jednak nic drastycznego, zwłaszcza przy tak ponurej aurze uważam tą decyzję za usprawiedliwioną. Co do samego wyniku bardzo miłe zaskoczenie, spodziewałem się dużo gorszego czasu. Co dalej spodziewam się, że przy mądrym treningu mogę w drugiej połowie roku zejść w okolice 3:05-3:10 a może i szybciej kto wie. Oficjalna życiówka z przed 25 lat pozostaje bez zmian 2:57. Kończę bo się rozpisałem i żona na mnie krzyczy że mam gorącą herbatę z sokiem, żebym wypił. W sumie ma rację, nie chciałbym zachorować po dzisiejszej przygodzie.

Pogoda deszczowo, 16 °C, wiatr 14 km/h, kierunek SW / 246 °, wilgotność 65 %, ciśnienie 1005 hpa.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
przemekEm
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 856
Rejestracja: 04 wrz 2019, 12:45
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Przemek Em (M40 - 1978) 3:36.6
https://connect.garmin.com/modern/activity/4865825013

Miałem jutro robić test na 5km, ale wczoraj zrobiłem ponad 700km za kółkiem i w najbliższym czasie kilka wyjazdów mi się szykuje, więc raczej nic z tego, a taki kilometr polecieć, to i da radę nawet podczas szaleństwa. Zamiast rozbiegania stwierdziłem że sprawdzę sobie czas na 1km, tym razem na asfalcie. Deszcz lał okrutnie, ale nic to wziąłem startówki Mizuno Shadow, mają fajny bieżnik, więc jakiegoś uślizgu nie miałem. Najpierw odmierzyłem na rozgrzewce pętelkę, czy się wyrobię od podnóża górki do końca drugiej prostej (żeby nie było oszustwa i zbiegu). Connect coś pokazuje spadek 11m, ale chyba chwycił sąsiedni budynek :). Tylko jeden zakręt po drodze i płasko. Wyszło na styk, kończyłem wpadając na bardziej ruchliwą ulicę, ale przynajmniej nie zakrętem. Początek za duże szarpnięcie, ale w miarę szybko wyprostowałem tempo, miałem w zegarku ustawione pilnowanie 3:25-3:35, niestety w połowie drogi musiałem zbiec na chodnik, bo mi jezdnią samochód jechał, przez to pewnie sekundę straciłem, widać to w wykresie kadencji, ze 187 spadła mi na jakiś czas na 180, ale nic to. Od 700m czułem że tracę siły, takie lekkie osłabienie mięśni bez bólu, pewnie mnie trochę kwas zalał, ale puls niziutki. Na mecie dwa głębsze wdechy i potruchtałem dalej. Na pewno do końca maja ten wynik poprawię, ale trzeba czymś otworzyć. Spodziewałem się kilka sekund lepiej, ale nie ma co narzekać biorąc pod uwagę warunki pogodowe. Jest znośne otwarcie.
Glonson
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 822
Rejestracja: 13 cze 2012, 17:14
Życiówka na 10k: 41:10
Życiówka w maratonie: 3:25:28
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

3:29.2 - (46 lat - M45) – Glonson

No i stało się... Pobiegłem. Jacek namawiał mnie już od jakiegoś czasu. Poszedłem za głosem serca :ble: Dawniej mawiali "ze mną się nie napijesz" a teraz "z nami nie pobiegasz"
Od 2 tygodni przygotowywałem się psychicznie i odwlekałem tą "przyjemność" tym bardziej, że temat się pojawił jak już zrobiłem wszystkie swoje wiosenne korono-testy. Wczoraj w nocy oglądając Chyłkę pomyślałem, że jutro albo wcale.
Wylazłem o poranku (a głowa jeszcze ćmiła po drineczkach) 3 kilometry slowjogingu parę skipów, przeplatanka i krok odstawno - dostawny. Potem chwila rozciągania i parę przebieżek i .... w krzaki na małe co nieco :lalala:
W końcu na start. Plan? Nawet nie wiedziałem na co się nastawić i wtedy pomyślałem "Kobieta mnie bije…" (cyt. klasyka) i za punkt honoru postanowiłem sobie, że muszę pobiec szybciej niż neevle (pozdrawiam Cię Magda :ble: ) i poszło. Start z miejsca. Nawet spokojnie. Początek z lekkim wiatrem ok. 300m. (specjalnie tak się ustawiłem) Potem ok 300m. centralnie pod wiatr ale tak jakby ociupinkę w dół. I już 600m za mną. W zegarku ustalone miałem tempo chwilowe ze skokiem co 5 s. Początek po ok. 3:20. A to pod wiatr jak zerknąłem to po 3:40. Po jaki ... mi to?! Pomyślałem i dalej. Nogi zaczęły mięknąć (wcześniej tylko 2x biegłem tysiaka - zresztą raz to też było forumowe bieganie) i przypomniałem sobie Wasze wcześniejsze wpisy. Jest 700m. O cholera. Trzeba by finiszować ale nie ma z czego. Staram się przyspieszyć, ale marnie to idzie. Znowu zerkam - 900m. Już biegnę całym sobą - szkoda, że tego nie nagrałem. I koniec. Żyję. Widzę kontem oka, że jest poniżej 3:30. Łapię się jakiegoś słupka i po niespełna minucie już mogę się wyprostować. Wniosek. Trochę się op...łem. I tyle. Nie wykluczone,że to powtórzę ;)

https://connect.garmin.com/modern/activity/4867519351

Pozdrawiam Was wszystkich!
Obrazek

----
Blog
Komentarze
----
10 km - 41:10 - 11.03.2018
21,097 km - 1:33:24 - 14.10.2018
42,195 km - 3:25:28- 30.09.2018
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2332
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Nie przypisując sobie pomysłu powstania tego czelendżu, jednak w niewielkim stopniu zajmując się nim teraz. Postanowiłem uatrakcyjnić go, wprowadzając mały element w postaci nagrody.
Założenie jest takie, że niezależnie od wyniku wszyscy mają równe szanse na nią, a o wygranej zadecyduje praca i szczęście.
Warunek do spełnienia na ten moment, to przystąpienie do zawodów w pierwszym kwartale, czyli do końca czerwca. O kolejnych wymogach będę informował z początkiem lipca.
Zdaję sobie sprawę, iż jak tylko ruszą zawody, wówczas ta nasza wirtualna gra pęknie jak bańka mydlana, a każdy uderzy w ważniejszy dla niego cel. Niemniej uważam, że ci którzy do niej dołączą nie będą żałować, wręcz wyniosą z tego dużo zadowolenia i korzyści dla siebie.
tutu01
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 23
Rejestracja: 16 kwie 2020, 17:21
Życiówka na 10k: 38:42
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

tutu01 (18 lat – więc chyba junior :hejhej: ) 3:18

Kurcze niezadowolony jestem z tego bo po pierwsze biegłem na pętli w mojej okolicy i wiem mniej okolicy, więc wiem gdzie mniej więcej wypada 1 km, ale mój „niezawodny” GPS w telefonie postanowił przedłużyć mój bieg o mniej więcej 3-4 sekundy. Co jednak ważniejsze pobiegłem ze zbyt małą siłą. Na mecie czułem, że zapas jest jeszcze bardzo spory, no ale cóż taki dystans biegłem dopiero drugi raz w życiu, więc mam nadzieję, że ten rezultat uda się jeszcze znacznie poprawić.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
BLOG viewtopic.php?f=27&t=61643
KOMENTARZE viewtopic.php?f=28&t=61644
Shadow1
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 385
Rejestracja: 23 cze 2016, 12:10
Życiówka na 10k: 54'30"
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

3.54,2 (M40) - Shadow1
https://connect.garmin.com/modern/activ ... nique_id=2

No to pobiegłem i ja... Tak jak podejrzewałem, koniec stawki, lokuję się na drugim miejscu - od końca. Ziko303 - pozdrawiam :)

Ponieważ startów planować nie można, postanowiłem zrobić test na 1km. Dystans ten ostatni raz biegałem ze 25 lat temu i tak sobie myślę, że chyba pobiegłem go teraz lepiej. Także życiówka jest :)
Co do biegu. Wstałem rano i stwierdziłem, że jadę na stadion, no bo przecież od dzisiaj otwarte. Ta... Może gdzie indziej tak, ale u mnie nie.
Nic to, pomyślałem, że i tak pobiegnę.
6km rozgrzewki, wymachy, skipy, 3 przebieżki. No i jak tu pobiec? Nie miałem pojęcia, ale stumetrowe przebieżki w tempie poniżej 4 minut wchodziły dość ciężko. Wydało mi się, że na początek wszystko poniżej 4 minut będzie ok. Ruszyłem, standard - za szybko, pierwsze 200m w tempie 3.40, trochę uspokoiłem, bo wiedziałem, że nie wyciągnę. 400m w ok. 1.32, także tempo 3.50/km. Tu już dość ciężko, ale w sumie nie nogi, tylko oddechowo. Wiedziałem, że będzie ciężko i patrzyłem na zegarek, aby tylko tempo nie spadło poniżej 4 minut... W sumie to od 600m walka o to, żeby tempo za bardzo nie spadło. Udało się, wynik uważam za dobry jak na mnie i moje aktualne bieganie. Nie powiem, było ciężko/bardzo ciężko, ale umierania nie było, betonowych nóg też nie.
Zważywszy na to, że po majówce przybyło 2kg, było sporo niezdrowego jedzenia (ognicha) i niezdrowego niestety picia (sporo browca), a ogólnie moja waga to +5 kg od ostatnich zawodów w listopadzie, no i byłem niestety za grubo ubrany - krótkie spodenki, na to długie leginsy na dole a góra krótki rękaw i na to bluza (na stadionie miałem się przebrać) - ogólnie jestem względnie zadowolony.
Uważam, że na ten czas to fajna odskocznia i super pimysł. Także walka o 3.49 rozpoczęta.
blog: viewtopic.php?f=27&t=55155
komentarze: viewtopic.php?f=28&t=55156
5km: 22.01 (09.2019)
10km: 46.07 (11.2019)
15km: 1.14.09 (01.2020)
HM: 1.51.41 (08.2018)
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1446
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

MatiR (M25): 3.00.1
https://connect.garmin.com/modern/activity/4885239656

Dziennikarz: Panie Mateuszu jak pan podsumuje dzisiejszy bieg ?
Ja: Biegło mi się dobrze do momentu, w którym zacząłem biec źle
D: Czy zaznał Pan szczęścia w pandemicznym kilometrze ?
Ja: A sp...laj Pan

Na początek proszę Ciebie Rolli o nie pisanie "a nie mówiłem/a nie pisałem", a Ciebie Sebastian proszę o nierobienie sobie podśmiechujek :hahaha: Na następnych zawodach Cię pokonam :bum:
Podejdę do tego jeszcze z dwa razy w najbliższych dwóch tygodniach i trochę w innych okolicznościach i z innym pomysłem.
Nie odpuszczę choćbym miał się zrzygać w klopie. Dzisiejszy niewypał wjechał mi na ambicję...

Planowo pierwszy testowy "1km" miał wypaść wczoraj wieczorem, po wcześniejszym rozbieganiu.
Niestety, chlapa, lało i wiało. Aż takiej spiny nie miałem, więc odpuściłem choć pierwszy raz od dawna w poniedziałek biegałem tylko raz no i dziwnie się z tym czułem. Drugie podejście miało wypaść dzisiaj - wypadło pierwsze.

Zrobiłem rozgrzewkę. Około 3km biegu, gdzie po 2km przebrałem buty na startówki. Trochę ćwiczeń w ruchu, trochę w miejscu i kilka przebieżek. Starałem się zrobić to dość żwawo, bo niepokoiła mnie pogoda - nie chciało mi się biegać w deszczu, a taki mógł spaść.
W trakcie krótkiego biegu kusiło mnie by zmienić trasę i ustawić sobie tak by mieć z 500m z wiatrem w plecy, ale oszukiwałbym tylko sam siebie. Rzadko na zawodach (przynajmniej gdy startuję) wieje w plecy. Sam też wolę gdy jest cisza i nie wieje. Dzisiaj ciszy nie było, na mojej trasie wiało z boku i wiało około 500m w ryjca, ale chciałem podejść i spróbować.

Pierwsze +/- 1'20" trzymałem dość fajnie - właściwie to i może zbyt fajnie. Nie była to pełna sznyta - potrafię wejść na to tempo, którym wówczas biegłem i to bez jakiś większych problemów, ale teraz kwestia tego utrzymania. Tu już się zaczyna zabawa. K... wa mać...
Około 500m pobiegłem naprawdę spoko, ale niestety kilometr to dwa razy tyle. Dystans i jego odczuwalność jest pojęciem mocno względnym. Co to jest 500m ? K... właśnie, że jest i to jeszcze z wiatrem w ryj :bum:
500m pod wiatr... Tempo siadało, ale jeszcze jakoś się trzymałem... Tak do +/- 750m. Potem tylko takie Pfffffffffffff i spuszczanie powietrza z nadmuchanego balonika :hahaha: I tylko obserwacja jak z tempa okrążenia z 2'50" robi się stopniowo 2'52", 2'54", 2'56", 2'58", 3'00" :bum: Tak mnie ścięło, że nie miałem ochoty na nic i to jeszcze w trakcie biegu - było tylko takie "niech wybije ten kilometr, bo ja p..."
Po biegu myślałem, że w toalecie wydmucham z buzi niespodziankę... Zmiotło mnie z planszy na dobre 20-30minut, a nic nie nabiegałem. Zabawne...

Chyba teraz wiem dlaczego na zawodach jak mam walczyć o miejsca to decyduje się tylko na 300-400m finiszu :hahaha:
Liczę, że to poprawię, ale to nie jest normalne... Srał pies ten kilometr. Same "możliwości" nie wystarczą. Do tego trzeba trenować, a taki półmaraton przy tym to pryszcz...
RysK0
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 390
Rejestracja: 29 maja 2019, 09:53
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

:oczko:
3:32,0 - (M50) - RysK0
Obrazek
Sprawdzian na plus i to z kilku powodów :
- w kwietniu przebiegłem tylko 6 km
- dzisiaj pierwszy raz nogi nie były drewniane
- test przypadek, znaczy się nieplanowany na dziś, dobrze się biegło BSa więc zakończyłem akcentem.
- po biegu 100 metrowy spacerek i kilometr truchtu
- kilometr odmierzony ( pozostałość po HM )

Edit: tak edytuję co chwilę, jak mi się coś przypomni :oczko:
Stiep
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 11
Rejestracja: 09 mar 2016, 11:16
Życiówka na 10k: 40:33
Życiówka w maratonie: 3:28:58

Nieprzeczytany post

3:32,7 - (M40) – Stiep

https://connect.garmin.com/modern/activ ... nique_id=9

Ostatni raz tysiaka na maksa biegłem w 8 klasie podstawówki czyli prawie 30 lat temu. Potem już tylko od 5 km w górę. Brakuje mi rywalizacji, a że dłuższe dystanse solo jakoś mi nie leżą to ten pandemiczny challenge wydał mi się idealny.
Co do samego biegu. Trasa płaska, drogą techniczną przy autostradzie. Wiatr słaby, boczny. 5 km rozgrzewki, po drodze trochę rozciągania, wymachów, skipów, przebieżek... nawrót i ogień. Cały kilometr w miarę równo. Do 500 metra bez problemów, potem tempo spadło o kilka sekund, ale zostało trochę w baku żeby docisnąć końcówkę. Nogi jakoś dawały radę, za to płuca aż paliły.
Po biegu ręce na kolana i łapanie zębami pikoka bo było naprawdę blisko żebym obejrzał żurek, który zjadłem na obiad :)

Teraz czas na trochę treningu szybkościowego i spróbóję połamać 3:30.

Ps. Tydzień wcześniej zrobiłem testowego tysiaka na tej samej trasie, ale wynik był tak podły, że nie miałem odwagi go tu wstawić.
5km 19:38, 10km 40:33, PM 1:31:23, M 3:28:58
Awatar użytkownika
bezuszny
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1527
Rejestracja: 06 wrz 2017, 21:23
Życiówka na 10k: 39:51
Życiówka w maratonie: 3:13:48
Lokalizacja: Holandia

Nieprzeczytany post

3:25,0 - (M30) - bezuszny

Link do treningu w Polar Flow
Link do treningu w Strava

Piątkowego wieczoru zameldowałem się na tartanowej szkolnej bieżni o długości 333,3m w sąsiednim górniczym mieście Jastrzębiu-Zdroju. Wieczór był ciepły i słoneczny, podczas jazdy samochodem o godzinie 19:30 na pokładowym termometrze widniało jeszcze 18 stopni. Na szczęście to nie maraton, dobre warunki na MD. Miałem obawy, czy solidna porcja placków ziemniaczanych zdążył się strawić po niecałych dwóch godzinach. Na początku zachowując dystans przywitałem się z moim kolegą Tomkiem, który przyszedł odwalić swój trening. Na bieżni kręciło się całkiem sporo ludu, również na pierwszym torze. Rozgrzewka zajęła mi aż 4 km. Pierwsze 2 km to powolny trucht i pogaduchy z Tomkiem. Potem trochę skipów, wymachów, wyskoków, przebieżek sztuki cztery poproszę. I jeszcze porcja truchtu. Tętno było jakieś dziwnie wysokie, trochę duszno, nie czułem się zbyt pewnie. Odczekałem, aż zrobi się trochę miejsca na bieżni, minęło kilka minut, umiliłem sobie czas, obmyślając taktykę.

Do tej pory 1 km ostatnio biegłem pewnie szkole. W dorosłym życiu zdarzył mi się bieg na 1 milę, tempo ok. 4:00, gdy byłem jeszcze dość słusznej postury i Test Coopera, 3 050 m tempem poniżej 4:00 w sierpniu '19. Moje najlepsze wyniki na 1 km pochodziły z mocnych finiszów: na Biegu Niepodległości ostatni z 10 km wykręciłem poniżej 3:44, podobnie na teście Coopera. Wiedziałem, że stać mnie na więcej, więc celowałem w 3:30. Chciałem zacząć nawet wolniej, żeby nie przeszarżować. Wszak ostatnie 6 tygodni to 2 tyg kwarantanny i 4 tyg samych dość nieporadnych BSów. Nie zrobiłem nawet ani jednej przebieżki, więc miałem pewne obawy. Z drugiej strony, robiłem dużo ćwiczeń siłowych i mam raczej posturę średniaka niż długasa.

Dobra, dosyć tej filozofii chłopie, dawaj w końcu, to tylko jakieś 200 sekund męczarni. :bum: Staję przed linią startu, wciskam przycisk, ruszam. Nie za szybko. Tempo wydaje się znośne. Postanowiłem pierwszą połowę boiska minąć po około 35 sekundach, żeby mieć tempo ok. 3:30. Weszło w 34 sekundy. Pierwsze okrążenie mijam w tempie ok. 3:30. Jest nieźle, gdzie ten słynny beton w nogach? Lecę dalej. Wydolnościowo zaczyna być coraz trudniej, ale mijam ciągle ludzi, czas mija błyskawicznie. Połowa za mną, a na zegarku wciąż ok. 3:30. Melduję się na końcu drugiego okrażenia, płuca już palą, ale nogi niewzruszone. Czuję, że jest zapas. Trudno, ale mogę jeszcze przyspieszyć. Dlaczego do cholery nagle zegarek pokazuje średnie tempo 3:38, przecież wcale nie zwolniłem?! Ostatni łuk, ostatni prostaaa, biegnę już na pełnej k... Widzę na zegarku tempo 3:2x i na stoperze 3:15. Wielkie kroki jak Usain Bolt na igrzyskach. Mijam linię, wciskam przycisk, padam jak długi na trawę. Dopiero po jakiejś minucie zerknąłem na zegarek, 3:25. Jest super! Tylko dlaczego cholera dystans wyszedł 0,97km? :niewiem:

Ewidentnie przedostatni łuk GPS musiał mi ściąć, bo nagle tempo pokazywało mi głupoty, mimo że biegłem równo.
Mam nadzieję, że wynik tak czy owak zostanie zaliczony, ale nawet jeśli nie, to jestem bardzo zadowolony z tego biegu. Co najważniejsze, czuję, że mam jeszcze spore rezerwy i poniżej 3:20 mogę zejść przy odpowiednim treningu. Zacząłem dość zachowawczo i nie cierpiałem, powiedzmy do ostatniego okrażenia czy nawet do ostatniej prostej. ;) Było to dużo łatwiejsze psychicznie niż zawody na 5 km.

Niech mi ktoś powie, jak najlepiej zmierzyć to cholerstwo. Strava pokazuje co innego, Polar pokazuje co innego w dwóch różnych miejscach. Przyjmuję wersję najbardziej pesymistyczną, tj. 3:25. Następnym razem biorę k**wa stoper. :hahaha:
Mam nadzieję, że szkody górnicze nie mają wpływu na długość trasy. ;) Tata kolegi, który przyszedł mi dziś pokibicować, jest geodetą w miejscowym Urzędzie Miasta i twierdzi, że bieżnia ma na mur beton na pierwszym torze taką właśnie długość 333,3m, jako że odbywają się tu zawody dla dzieciaków na 1000m.

Dziś średni puls 179 i max 189.

Na pewno nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa i zapowiadam kolejne podejście w czerwcu! (a może wcześniej? oj korci!!!)

PS. Szkoda, że nie łapałem lapów co okrażenie, zapomniałem w trakcie biegu.
PS2. Płuca mnie paliły jeszcze przez godzinę, jakbym nawdychał się jakiegoś mroźnego powietrza. :hahaha: Zrobiłem 2 km bardzo powolnego schłodzenia, ale i tak czułem wciąż, jakby mnie wszystko parzyło albo mroziło w środku. :bum:

Jeszcze kilka linków dla spragnionych szczegółów.

Screen ze statystyk biegu
Screen z mapy trasy
Screen z tempa i tętna
Screen ze statystyk biegu 2
5 - 19:20 (Amsterdam, 17.10.2020)
10 - 39:51 (Leiden Marathon, 10.10.2021)
HM - 1:29:27 (Berliner Halbmarathon, 03.04.2022)
M - 3:13:48 (Rotterdam Marathon, 24.10.2021)
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1446
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

MatiR (M25): 2.49.5

Parę linków ode mnie:

https://www.youtube.com/watch?v=yqY7ooTELCg - Pobiegowy motyw muzyczny :hahaha:
https://connect.garmin.com/modern/activity/4907755339 - link do biegu

Na rozgrzewkę zrobiłem tym razem więcej, bo jedną pętelkę leśną (około 4,6km).
Kilka przebieżek, chwila rozgrzewki, zmiana obuwia. Dodatkowo dobra pogoda - nie wiało.
Dodatkowo - Prawdopodobnie uda mi się wrzucić nagranie z biegu, bo takowe robiłem :oczko:
Jak się uda to obrobię i wrzucę link na forum - zawsze to fajny materiał i możliwość analizy biegu "od tylca" :hej:

Tym razem z respektem podszedłem do dystansu. Pierwsze 100-150m miałem planowo pobiec bardzo żwawo, bo niczym to nie grozi, po czym kolejne 300-400m bardzo asekuracyjnie. Druga część - czyli długa prosta to powolne dokręcanie śrubki czyli około 60-75s sznyty. Na tyle mnie stać i tyle zrobiłem.
Z biegu jestem bardzo zadowolony choć tutaj "przegiąłem" w drugą stronę. Myślę, że pierwszą część pobiegłem nawet zbyt asekuracyjnie, ale to tylko znaczy, że jeszcze są rezerwy... Nawet na ten moment bez treningu pod 1km.
Umówmy się jednak, że ta końcówka to jednak dla mnie już dosyć szybko i tej rezerwy na finiszu było już tyci tyci.
Ewentualną rezerwę na wyniku widzę tylko w części "asekuracyjnej", ale z tego można zbić parę sekund nawet teraz.

Pandemiczny challenge oł yeaaah :hahaha:
Swoją drogą mam nadzieję, że materiał video nie będzie podstawą do dyskwalifikacji, bo zrobiłem na nim dwa kroki marszem i ciężko dojrzeć fazę "startu wysokiego" ewentualnie w slow mo :hahaha:

Link do nagrania
https://www.youtube.com/watch?v=M1fBBjr ... e=youtu.be

Nie kombinowaliśmy z jakością, ale jest. Pozdrawiam.
Awatar użytkownika
b@rto
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3107
Rejestracja: 06 sty 2015, 23:07
Życiówka na 10k: 38:38
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

b@rto - 3:17,4 - M30

https://connect.garmin.com/modern/activity/4912141206

Trener trochę zmodyfikował plan pod ten test - tak czy owak mieliśmy biegać test, chociaż w nieco innej formie.
Na samym początku odmierzyłem sobie trasę taką "rolniczą" miarą na zasadzie cyrkla. Zajęło to trochę czasu, ale pal czort - równe 1000 metrów. Jakby co, to mogę wrzucić foto jak miara wygląda, resztę musicie uwierzyć na słowo (przy okazji - na tej trasie są i tak drogowe oznaczenia co 50 metrów i na odcinku 1 km - 8 metrów błędu. Ja pobiegłem tyle ile odmierzyłem)
4 km BS na rozgrzewkę, kilka minut rozgrzewki dynamicznej, 2 rytmy i jedziemy.
100 metrów - 19", 200 metrów - 38". Założeniem było zaczynać po 3:20 więc minimalnie za szybko. I tu chyba zrobiłem największy błąd tego testu. Na 300 metrach miałem 3 sekundy zapasu, na 400 chyba 4. Więc biegłem po 3:10. Ale nie zdychałem, to było do utrzymania. Nie mówię, że lekko ale kurna, trzeba było to trzymać ile się da! A ja pomyślałem, że jest za szybko i chyba podświadomie zwolniłem. Dalszych międzyczasów nie kontrolowałem, od 800 metra starałem się dać z siebie 100%, od 900 - 110%. Finisz, zegarek stop - 3:17,4. Płuca zapiekły, nie powiem. Kaszel to do teraz się trzyma. :bum: Ale to nie było 110%. To nie było i 100%.

Zważywszy, że treningów pod takie dystanse zrobiłem sztuk 1 - we wtorek (6x200@35") a tempo 3:20 i niżej to może na 100-metrowych przebieżkach lizałem - jest w porządku. Nie sądzę, żebym to jeszcze poprawiał w tym kwartale (czy jak to w końcu zostało podzielone - dowiem się), chociaż widzę, że keiw o 0,1s ma lepszy wynik. :hahaha:
Ogólnie spoko inicjatywa, mając w głowie, że wynik idzie w świat mimo dyskomfortu człowiek stara się docisnąć.
Rolli
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 13300
Rejestracja: 04 sie 2007, 23:18
Życiówka na 10k: 33:40
Życiówka w maratonie: 2:39:05

Nieprzeczytany post

OK... dzisiaj pierwszy test z treningu:
Rolli (M50) 3:05,95

Bylo bardzo zimno i troch wiało. Nogi były ciężkie po pierwszym, poniedziałkowym treningu w kolcach na tartanie. Ale w czasie rozgrzewki stwierdziłem, ze można chłopaków wykorzystać i spróbować. Chłopaki musieli biec równo po 3:10 jako trening tempa na 5000m wiec podwiesiłem sie i chciałem jak najdłużej ich sie trzymac. Oczywiście bez kolców, żeby bieganie.pl nie krzyczało, ale tez żeby dalej nie drażnić podudzi.

Start bez patrzenia na zegarek równiutko za chłopakami. 400m spokojnie w 74s (za szybko) dalej równo czekając na kryzys. Co dziwnego musiałem cala czas sie hamować, żeby nie wlecieć na nich. Na 870m, przy wyjściu z wirażu zaatakowałem i obu jeszcze wyprzedziłem... O dziwo dało sie nawet przyspieszyć!!! Nawet nogi nie doszły do betonu, co mi daje nadzieje, ze z odpowiednim treningiem odejmę jeszcze parę sekund.

https://www.strava.com/activities/3445777460

Ten czas na Stravie jest oczywiście przesadzony. Na 2,5 kolkach, czyli dokładnie 1000m, policzył mi 1070m i czas 2:53 hihihi. Ale bądźmy uczciwi, było 3:05,95.
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2332
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Poprawa - 3:17,6 - (M45) – jacekww

https://connect.garmin.com/modern/activity/4927500896

Zawarłem z Tomkiem (Siedlakiem) niepisaną umowę, iż zaraz po jego oficjalnej próbie na 1km, spróbuję odpowiedzieć swoim biegiem. Tyle, że on ma trenera i musi wypełniać harmonogram, ja natomiast mogę sprawdzać się kiedy mam ochotę. Ta naszła mnie już w zeszłym tygodniu, ale rozsądek nakazywał zrobić jeszcze kilka podprowadzających treningów.
W niedzielę położyłem trening, w poniedziałek padał deszcz więc pobiegałem jedynie 8km na elektryku. Wyszło, że dziś dobry dzień na test, do tego pogoda idealna. Bezwietrzna a temperatura optymalna 12C.

Od poprzedniego sprawdzianu minęły 24 dni, które starałem się wykorzystać treningowo pod ten dystans. Ale trudno oczekiwać w tak krótkim czasie i "podeszłym wieku" jakiegoś przełomu. To, że udało mi się dziś coś uszczknąć jest po części zasługą analizy poprzedniego biegu, doboru taktyki na ten, jak i samej chęci poprawienia się. Już poprzedni start był udany i ciężko było mi znaleźć słabszy moment i element do korekty. Wiedziałem, że nie mogę zacząć szybciej, ba także większość dystansu musiałem biec podobnie, jedynie czym mogłem coś urwać, to wcześniej zaczętym finiszem niż 100m przed końcem jak ostatnio. Tak przynajmniej mi się wydawało, a wyszło trochę inaczej, gdyż pierwszą połówkę pobiegłem ciut szybciej, za to na finisz już nie starczyło.

Plan wyglądał więc tak, wytrzymać równo 600m, jednakowo płakać następne 200m i wyć na ostatnich 200m przyspieszając.
Strach przed startem był spory, jedno to ból, ale większy przed brakiem kroku naprzód. Jeśli w trzeciej odsłonie pobiegnę słabiej, to będzie znaczyć że poprzedni wynik był jednorazowym strzałem, nasuwało się pytanie. To jest w tym najlepsze, że człowiek sam siebie motywuje i chce progresji, będącej jednocześnie życiówką. Wiadomo, nie będą każdorazowo wpadać, a czym dalej tym trudniej, czyli jak w tym całym bieganiu.

Do sedna, start na tej samej trasie co ostatnio. Rozebrałem się na krótko, długo czekałem aż puls spadnie po rozgrzewce, gdy był w okolicach osiemdziesięciu uderzeń wystartowałem. Plan był biec długim krokiem w równym tempie przez 4/5 dystansu. W boju o technice szybko zapomniałem i skupiłem się na tempie. Po kilkudziesięciu metrach zegarek wskazał 3:35, miałem nadzieję że zaraz uśredni i wskoczy na oczekiwane tempo. Tak też się stało. Szło planowo, dość równo do 600 metra, kolejne 200m trochę sekund puściłem, choć w trakcie nie miałem takiego poczucia. Ostatnie 200m szarpałem się co sił, ale niewiele to dało, dużego przyspieszenia już z tego być nie mogło. Niemniej płuca przepaliłem ostro i ostatecznie udało się poprawić wynik o prawie 3 sekundy, co jest bez rewelacji ale w sporym stopniu satysfakcjonujące. W ogóle, co może śmieszne, ale te pandemiczne rekordy naprawdę dają sporo radości.

I jedynie szkoda tylko, iż brakło dziesiętnych do przeskoczenia Michała i Jarka w klasyfikacji, będzie za to motywacja do dalszej pracy i kolejnych prób. :usmiech:

Obrazek
ODPOWIEDZ