Wyczyny aktyny

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
aktyna
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 315
Rejestracja: 31 lip 2010, 09:53
Życiówka na 10k: 50 min
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Zatem pierwszy zapis w blogu ma być informacyjny. Proszę bardzo:
Coś o sobie:
Kawał baby w kwiecie wieku biega od stycznia.
Liczba posiadanego potomstwa : 1 płci żeńskiej rude 3 letnie mocno biegające
Liczba posiadanych mężów: 1 płci męskiej, nie biegający- dopingujący
Liczba posiadanych kilogramów: 74,5, ale jestem przekonana,że to głównie masa mięśniowa
Liczba posiadanych centymetrów: obwody wszelakie wstydliwie pomijam, pozostanę przy wysokości- 180
Lubię: biegać wieczorową porą, basen na warszawiance, uprawiać słowny ekshibicjonizm ( witaj na moim blogu)
Nie lubię: tabel, wykresów, wzorów matematycznych
Cel ambitny:
Pokonać maraton 26 września i mieć lepszy czas niż emeryci, renciści i kobiety w ciąży
Cel the sky is the limit:
Wszelakie Rzeźniki, Kieraty no i Ultra
Coś dla zacnego odbiorcy:
Ten blog to zapis eksperymentów, które wykonywać będę na własnym ciele. Za naśladowców nie biorę odpowiedzialności.
Miłej lektury. Czytajcie i piszcie.
Im trudniej tym lepiej

mój blog
komentarze do bloga
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
aktyna
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 315
Rejestracja: 31 lip 2010, 09:53
Życiówka na 10k: 50 min
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Zgodnie z obietnicą pojawiam się w porze obiadowej. W oczekiwaniu na kotlecika z ryżem przedstawię krótką, ale dobrze rokującą na przyszłość historię mojego biegania.
Dobrego złe początki:
W styczniowy poranek obudziłam się z mocnym postanowieniem zadziwienia całego świata, a przynajmniej rodziny i znajomych. Przyśniła mi się aktyna w triathlonie. Szczupła i wysportowana Ja. Trochę jak G.I. Jane płynę, jadę i biegnę.
Ponieważ miewam prorocze sny, pogodziłam się z faktem,że oto ukazała się mi przyszłość i nie pozostaje mi nic innego, jak tylko potulnie się do tej wizji dostosować.
Odkurzyłam wiec karnet do siłowni i udałam się na bieżnię. (prędzej zjadłabym zupę pałeczkami niż zmusiła się do biegania zimą po parku).
Pierwsze starcie z bieżnią zaliczam do średnio udanych. Przebiegłam może z 7 km, 9,5 km/h i z 2% nachyleniem, oglądając TVN24. Pod koniec moja twarz przybrała kolor purpury i wydawało mi się, że pan w telewizji puka się znacząco w głowę, więc zeszłam.
Styczeń i luty wspominam jako pasmo niekończących się zmagań moich i bieżni, przy czym bieżnia niestety zawsze była górą.
Miało być 10 km w tempie gazeli a był czarny paznokieć u nogi (czy wspomniałam, że biegałam w pięknych czarno złotych butach reeboka, które, jak się później okazało, były idealne do jogi) i ogólne zniechęcenie.
Moje spotkanie Yoda mistrza Jedi:
Czyli biegać musisz ty, ale z miłością, a nie w gniewie.
Po dwóch miesiącach biegania z tętnem 190 miałam dosyć i gotowa byłam przestawić się na szachy.
Wtedy mój mistrz Jedi powiedział mi wielką prawdę: BIEGAJ WOLNIEJ
No i pobiegłam. Opuściłam ponure mury siłowni na rzecz soczystej zieleni pól Mokotowskich i parku Szczęśliwickiego.
Biegam bo lubię, a lubię coraz dalej i dalej.....coraz bardziej i bardziej.
Im trudniej tym lepiej

mój blog
komentarze do bloga
Awatar użytkownika
aktyna
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 315
Rejestracja: 31 lip 2010, 09:53
Życiówka na 10k: 50 min
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Krajobraz po bitwie, czyli jak jest teraz:
od kiedy postanowiłam polubić bieganie jest mi znacznie łatwiej jeżeli chodzi o pokonywanie kolejnych kilometrów, niestety ma się to nijak to czasu, w którym te kilometry pokonuję.
I tak wstydliwie muszę przyznać się do takich oto czasówek:
10 km- 50 min z małym haczykiem.
Ten bieg porównuję z wyrywaniem zęba trzonowego. Biegłam po polach mokotowskich z rozwianym włosem i obłędem w oczach, starając się nie patrzyć na mojego garminka. Ludzie się za mną oglądali, ale przysięgam, że nie z podziwem. Raczej byli bliscy wezwania pogotowia. Nie muszę dodawać, że tempo było wysoce niekonwersacyjne. Powiedziałabym, że raczej byłam ponuro milcząca w tym swoim heroicznym biegu. No i co się okazało na koniec?
Że to znowu 50 min. Czyli tyle ile uzyskiwałam na tej potwornej bieżni i przy początkach biegania na czas w terenie.
I gdzie tu kurka sprawiedliwość? Jak to możliwe, że nie ma żadnego progresu, jeżeli chodzi o czas, skoro dystans mi się tak ślicznie poprawił? Do dzisiaj nie wiem, na wszelki wypadek postanowiłam nie mierzyć już sobie czasu na tym dystansie i już po kłopocie.
20 km- 2h i 5 min z małym haczykiem
A ten bieg wspominam bardzo dobrze. To był tegoroczny Puchar Maratonu. Ja i las po raz pierwszy twarzą w twarz. Przyznam, że byłam trochę stremowana tym niecodziennym, bo ja taka parkowa a on taki...zalesiony, więc zaczęłam niepewnie i po pierwszych 5 km byłam przedostatnia. Za to potem wstąpił we mnie duch bojowy i biegnąc w swoim tempie byłam chyba 30....od końca :ble:
ale te warszawiaky, które mnie mijały, aż oczy musiałam mrużyć od tej prędkości...chylę czoła.
Tak czy inaczej bieg ukończyłam i nawet na fotkę się załapałam. Stoję wielce czerwona i zatroskana patrzę na tablicę z wynikami.
I co teraz?
Teraz ostatni bieg w pucharze maratonu. No a później ja i moja ciemna strona mocy stoczymy ostateczny bój 26 września.
Im trudniej tym lepiej

mój blog
komentarze do bloga
Awatar użytkownika
aktyna
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 315
Rejestracja: 31 lip 2010, 09:53
Życiówka na 10k: 50 min
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Jestem po siłowni. Ćwiczyłam jak szalona na zajęciach body pump czując jak moje body z każdą chwilą jest bardziej pump. Z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku od progu mieszkania przyswoiłam parę czekoladowych ciastek (właściwie to zabrałam je mojej córeczce, biedactwo ma dopiero trzy latka, więc nie musiałam się długo szarpać) i wypiłam pól litra herbatki.
Teraz na kolacje pozostaje mi jedynie: ryż, mysz, komarowe flaki.
No dobra, żeby admin się nie nabzdyczał, że to nic o bieganiu to wspomnę może, że przy takiej aurze ja biegać nie mogę. No bo jak złośliwie leje i leje to jak ja mam tu blog o bieganiu pisać?
Obiecuję, że pobiegam jutro rano na szczęśliwicach. Mogę śmiało powiedzieć, że to będzie mój pierwszy eksperyment, bo ja rano nie biegam tylko śpię. Pośpimy zobaczymy.
No dobra, to tyle na dzisiaj. Dobranoc wszystkim. Karaluchy pod poduchy itp itd
P.S. Cudownie mi się czyta tego bloga. Uważam, że jest najlepszy ze wszystkich. Taki mądry, pełny przydatnych informacji i błyskotliwy......
Im trudniej tym lepiej

mój blog
komentarze do bloga
Awatar użytkownika
aktyna
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 315
Rejestracja: 31 lip 2010, 09:53
Życiówka na 10k: 50 min
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Chciałam tylko nadmienić, że najlepszym sposobem na bezsenną noc jest zjedzenie paczki maltesersów.
Oczywiście chodzi mi tutaj o sposoby spożywcze, bo pewnie znajdzie się kilka innych, po których się chudnie a nie tyje....no...bieganie na przykład :oczko:
Złą drogę dzisiaj wybrałam. Umiar trzeba mieć. I w żarciu i w pisaniu.
Im trudniej tym lepiej

mój blog
komentarze do bloga
Awatar użytkownika
aktyna
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 315
Rejestracja: 31 lip 2010, 09:53
Życiówka na 10k: 50 min
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Pierwszy bieg poranny
Nie wiem co się stało, chyba jestem maniakiem, jednak fakty są takie, że dzisiaj już biegałam. Punktualnie o godz. 6 otworzyłam oczy, zgromiłam budzik i rozpoczęłam poszukiwanie własnych nóg. Były ze mną w łóżku, leżały sobie spokojnie i czekały na dalsze polecenia, aczkolwiek trochę zdziwione, bo zazwyczaj o tej porze niczego jeszcze od nich nie wymagam. Co najwyżej mają wyglądać ładnie. Na szczęście dwa razy nie musiałam powtarzać ( bo bym się pewnie rozmyśliła)- zatrzeszczały w kolanach, spięły się w udach i sprowadziły mnie do pionu.
Ubrałam się lekko drżącymi rękami, odganiając cały czas natrętnego Morfeusza i już byłam gotowa do mojego pierwszego porannego biegu.
W parku cicho i pustawo. Jakoś tak nieswojo....nerwowo rozglądam się za panami w podejrzanie w długich płaszczach, ale o tej godzinie to oni chyba te płaszcze piorą. W każdym razie nie widzę nikogo, więc ruszam w mój dziewiczy poranny bieg. Rozkoszuję się ciszą, podmuchami wiaterku...biegnę sobie a park ze mną. Nawet trochę mi się to podoba: mgła na jeziorku, zapach trawy....ale jakoś dziwnie mi się biegnie, jakby trochę ciężej. Niezrażona drobię dalej, bo podobno podczas porannego biegania więcej się spala, a ja mam 100g czekoladek do spalenia.
No dobrze, po 40 minutach uznałam, że ostatni maltesers wstydliwie opuścił moje komórki tłuszczowe. Jeżeli nie, to już nic się z tym nie da zrobić. Niech sobie uparciuch siedzi.
Na koniec próbowałam zrobić parę przyspieszeń, psując naturę Zen tego mojego porannego biegu. Udało się to średnio, a jak coś mi się średnio udaje, to robić to przestaję. Więc przestałam i byłam znowu Zen.
To tyle na teraz. Obowiązki wzywają. Dzisiaj czeka mnie jeszcze basen. Jak się wymoczę to jeszcze coś napiszę.
Pozdrawiam wszystkich porannych biegaczy.
Im trudniej tym lepiej

mój blog
komentarze do bloga
Awatar użytkownika
aktyna
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 315
Rejestracja: 31 lip 2010, 09:53
Życiówka na 10k: 50 min
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Prawdy z działu nabiałowego
Dzisiaj przy półce z kefirami Robico stał mój Mistrz Yoda. Zagadnęłam go, a jakże, chwaląc się moim porannym biegiem i trochę markotniejąc na wspomnienie niefortunnych przyspieszeń. A Yoda wysłuchał mnie cierpliwie i przemówił: PRZYSPIESZENIA ROBIĆ MASZ.
Słuchałam więc dalej pokornie i dowiedziałam się o ogromnym znaczeniu przyspieszeń na poprawę techniki biegu, pracę ramion a co najważniejsze: zbawiennym ich wpływie na długość kroku biegowego. Czy wiecie moi mili, że jeżeli posłuchacie Yody to wasz krok wydłuży się o 2 cm? A jak to się przekłada na biegi maratońskie.....Yoda jak zwykle mnie zadziwił wprowadzając mnie w odpowiednią perspektywę.
Wniosek czyli kolejna prawda Mistrza Jedi:
Nie myśl o tych 42 kilometrach, ale o tym jak wydłużyć swój krok o te 2 cm.
Im trudniej tym lepiej

mój blog
komentarze do bloga
Awatar użytkownika
aktyna
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 315
Rejestracja: 31 lip 2010, 09:53
Życiówka na 10k: 50 min
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Biegi środowe:
Lubię najbardziej. Wolno, spokojnie robię dystans 14-16 km. Biegnę z parku szczęśliwickiego na pola mokotowskie, tam robię parę kółek, przybijam piątki z rolkowcami i wracam sobie do domu. Dzisiaj trochę padało, ale ogólnie było znacznie przyjemniej bo już nie tak gorąco.
Na polach mokotowskich spotkałam biegaczkę z wózkiem. Nie ma to jak biegać od pieluch :ble:
Jakoś dzisiaj nie mam nastroju na wygłupy, wiec może napiszę trochę liczb, żeby bardziej konkretnie było:
Dystans: 15.75 km
Czas: 1godz. 20 min
Oczywiście w pierwszym zakresie, w moim ulubionym tempie konwersacyjnym. Lubie sobie pokonwersować sama ze sobą.
Jutro rano basen, z Jaśkiem, który zrobił w czerwcu half IM. Bo mnie marzenia o triathlonie nie opuściły.
Buźka dla wszystkich tych co czytają te moje złote myśli.
Im trudniej tym lepiej

mój blog
komentarze do bloga
Awatar użytkownika
aktyna
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 315
Rejestracja: 31 lip 2010, 09:53
Życiówka na 10k: 50 min
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Już humor mi wrócił. Pewnie dlatego, że glukoza mi wychodzi uszami. Wysoki Sądzie, nie wiem w jaki sposób te M&Msy znalazły się w moich rękach a zaraz potem w mojej paszczy. Uznajmy to za chwilową niepoczytalność. Proszę o łagodny wymiar kary. W końcu nawet najpiękniejsza kobieta brzydnie gdy jest bez humoru....
Trochę się tylko martwię, bo do tego maratonu miałam coś zrzucić. No cóż, jak mawiała Scarlet: pomyślę o tym jutro.
Tymczasem: Sex w wielkim mieście.
Im trudniej tym lepiej

mój blog
komentarze do bloga
Awatar użytkownika
aktyna
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 315
Rejestracja: 31 lip 2010, 09:53
Życiówka na 10k: 50 min
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Dzisiaj nie było biegania, tylko pływanie z Jankiem, tym half IM. Janek biegnie też 26 września, wiec trochę popływaliśmy i trochę pogadaliśmy. Chyba spróbuję też żele węglowodanowe, bo chyba jednak warto je mieć w maratonie.
Jutro z rana pobiegam. Plan jest taki, że zrobię 40 min spokojnego biegu no i te interwały spróbuje zrobić. ( Yoda z nabiału...)
Aha, po środowym bieganiu jakoś trochę mnie kolano boli....a to ci niespotykana przypadłość. A ja myślałam, że wy tak tylko o tych kontuzjach gadacie....
No nic. Tymczasowo znikam z bloga bo jadę sobie do Chorwacji na 2 tyg. Zabieram buty do biegania, rower, męża i dziecko :ble:
Bawcie się dobrze. Może ktoś biegnie w pucharze maratonu na 25 km? jak tak to się widzimy.
Buźka
Im trudniej tym lepiej

mój blog
komentarze do bloga
Awatar użytkownika
aktyna
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 315
Rejestracja: 31 lip 2010, 09:53
Życiówka na 10k: 50 min
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

O tętnie spoczynkowym rozmyślania śniadaniowe:
Hej jakoś rozstać się z wami nie mogę :ble: za dwie godziny mam być na lotnisku, a jeszcze coś mi przyszło do głowy więc piszę. Myślałam o tym moim tętnie i tempie podczas moich wybiegań i faktycznie to chyba nie jest jednak już pierwszy zakres. Wprawdzie zawsze ostatnie 3 km sobie przyspieszam i może to zaburza średnią, ale garmin jest bezlitosny i pokazuje, że tętno max podczas biegu to np 173 a tętno średnie oscyluje w granicy 153.
Dlaczego pisałam więc o pierwszym zakresie? No nie wiem, może niedouczona jestem :oczko:
Generalnie to opierałam sie na moim samopoczuciu w trakcie biegu i po nim. Jeżeli nie wypluwam płuc i nie odbieram biegu jako okropnie irytującego to dla mnie jest to pierwszy zakres.
Hmmm ale moge się mylić. Przyznaję, że nawet najlepszym zdarzają się pomyłki :oczko:
No dobra teraz już kończę na serio.
P.S. może po powrocie zacznę robić jednak jakiś plan.....co powiecie na Siłę i Wytrzymałość dla średnio zaawansowanych?
Czekam na propozycje :ble:
Buźka
Im trudniej tym lepiej

mój blog
komentarze do bloga
Awatar użytkownika
aktyna
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 315
Rejestracja: 31 lip 2010, 09:53
Życiówka na 10k: 50 min
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

No i już po wakacjach. Powiem jedno: Chorwacja to cudowne miejsce do biegania dla kogoś, kto lubi się ZMĘCZYĆ. W tym kraju jest cały czas z górki i pod górkę :ble: no w każdym razie na południu, bliżej Dubrownika. No więc biega się po asfaltowych serpentynach, z duszą na ramieniu, bo Chorwaci jeżdżą jak kierowcy rajdowi. Ale za to jakie widoki...cud miód.
Pierwszy tydzień biegałam codziennie po 5-8 km modląc się po drodze, żeby wreszcie było z górki. Miałam śmiałe plany, jeżeli chodzi o drugi tydzień. Niestety pech chciał, że przyplątała się infekcja uszu i musiałam pozjadać trochę antybiotyków. Przetruchtałam więc sobie też ten drugi tydzień, bardziej z poczucia obowiązku niż dla przyjemności, gnana wizją zbliżającego się maratonu.
Tak, że z bieganiem to popisowo nie było. Za to schudłam :hej: ach jak człowiek pięknie chudnie na małżach, krewetkach i z miłości... :ble:
Trochę przykładowych danych:
dystans: 5.97 km czas 40 min tempo 6.41 tętno 143
no i na koniec trochę fotek
:ble:


Obrazek
chorwacja 4 by aktyna, on Flickr

Obrazek
chorwacja 3 by aktyna, on Flickr


Obrazek
chorwacja 2 by aktyna, on Flickr


Obrazek
chorwacja 1 by aktyna, on Flickr
Ostatnio zmieniony 06 wrz 2010, 19:00 przez aktyna, łącznie zmieniany 2 razy.
Im trudniej tym lepiej

mój blog
komentarze do bloga
Awatar użytkownika
aktyna
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 315
Rejestracja: 31 lip 2010, 09:53
Życiówka na 10k: 50 min
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Kryzys totalny:
Tak to się kończy, kiedy w moje ręce dostaje się karta benefitu. Od piątku latam jak oszalała po wszystkich fitnessach w Warszawie.
W sobotę zrobiłam sobie wybieganie razem z moim mężem, który pod koniec nie wiedział jak się nazywa i gdzie w ogóle mieszka. Nabrał chłopak trochę respektu :oczko:
Oto dane z biegu:
dystans: 17.14 km czas 1h.45 min tempo 6.09 tętno 150
W niedzielę to zaszalałam bo dotarłam do gimnazjonu na Ursynowie i spędziłam 2 upojne godzinki na zajęciach z indoor cycling a potem jeszcze godzinę na wiosłach. Cudowne zajęcia, naprawdę polecam.
Natomiast dzisiaj czuje wielką niemoc, tym większą, że warszawianka jest nieczynna do 28 września, a ja dzisiaj jedyne co mogłabym zrobić to popływać. A tak to nie zrobię nic :hej:
Uśpię dziecię, nakarmię męża i pójdę sobie wypożyczyć jakiś filmik, szerokim łukiem omijając lodówkę z jej smakowitą zawartością.
Im trudniej tym lepiej

mój blog
komentarze do bloga
Awatar użytkownika
aktyna
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 315
Rejestracja: 31 lip 2010, 09:53
Życiówka na 10k: 50 min
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

No i jak tu biegać jak cały czas tylko leje i leje? :echech:
Ok jak do wieczora ktoś nie zakręci kurka to biegnę w deszczu po Szczęśliwicach. Zobaczę, może zmobilizuję się do mniejszej ilości kilometrów, ale w szybszym tempie?
Rezultaty podam wieczorem.
Im trudniej tym lepiej

mój blog
komentarze do bloga
Awatar użytkownika
aktyna
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 315
Rejestracja: 31 lip 2010, 09:53
Życiówka na 10k: 50 min
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Wieczorny dziki bieg po polach mokotowskich.
Postanowiłam się dzisiaj nie zamulać i zrobić krótszy dystans, ale w szybszym tempie.
Jakoś na Szczęśliwicach mi ostatnio nie idzie. Może mi to miejsce się znudziło, więc znowu zaniosło mnie na pola mokotowskie.
Pierwsze 2 km biegłam swobodnie, tak na rozgrzewkę. Na polach przy Jeffsie stała grupa biegaczy i pan z kamerą. Ale chyba nie mnie chcieli kręcić, więc pobiegłam dalej. Podkręciłam trochę tempo i starałam się je utrzymać. Wyszło 10 km w 54.06 min.
Ostatni kilometr biegłam na oparach, ale przebiegłam jak mogłam najszybciej. Potem już bez garmina potruchtałam sobie do domu. Teraz siedzę i piszę. W miarę z sensem, bez zaburzeń widzenia i omdleń, więc chyba samopoczucie ok.
Trochę konkretów na koniec:
dystans 10 km czas 54.06 min tempo 5.24 ( oj TopCat...gdzie ja miałam kiedyś 5.00...chyba ogarnęła mnie jakaś pomroczność)
tętno średnie 161
tętno max 193...ups

dobra, kończę. Buźka dla moich cichych wielbicieli i wielbicielek :ble:
Im trudniej tym lepiej

mój blog
komentarze do bloga
ODPOWIEDZ