co robicie z kundlami?
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 5
- Rejestracja: 22 gru 2012, 19:47
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4.20
- Lokalizacja: góry stołowe
ja biegam praktycznie tylko po lesie,także drzewa blisko, a pozatym zawsze mam przy sobie telefon i nóż składany .chociaż jeszcze lepiej być gonionym przez dzika hehe nie polecam
- krunner
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 978
- Rejestracja: 14 wrz 2011, 10:32
- Życiówka na 10k: 42:53
- Lokalizacja: Warszawa
W Kampinoskim Parku Narodowym zdarzają się w okresie spacerowym osoby wypuszczające wolno psy. Mnie raz pogoniła Łatka . Wiem, że była to Łatka, bo właścicielka wrzeszczała na cały Kampinos "Łatka, Łatka !!!".
Generalnie uważam, że większość przypadków pogryzień przez psy dałoby się uniknąć, gdyby:
1. Nie patrzeć psu w oczy, ale kątem oka kontrolować zachowanie i ruchy psa.
2. Nie nachylać się, nie gestykulować, nie wykonywać gwałtownych gestów, ale schować ręce np. za plecami.
3. Jeśli pies atakuje wyraźnie, to zatrzymać się i po prostu starać się aktywnie obronić (no niestety ta rada to dotyczy płci silniejszej).
Łatka nic mi nie zrobiła, bo zatrzymałem się i przeszedłem do ataku próbując sprzedać jej kopa . Oczywiście się nie udało , te cholerne kundle to uniki jednak mają
Ale większość właścicieli psów jest ok, jak się zbliżam to ściąga psa do siebie i trzyma mocno.
krunner
Generalnie uważam, że większość przypadków pogryzień przez psy dałoby się uniknąć, gdyby:
1. Nie patrzeć psu w oczy, ale kątem oka kontrolować zachowanie i ruchy psa.
2. Nie nachylać się, nie gestykulować, nie wykonywać gwałtownych gestów, ale schować ręce np. za plecami.
3. Jeśli pies atakuje wyraźnie, to zatrzymać się i po prostu starać się aktywnie obronić (no niestety ta rada to dotyczy płci silniejszej).
Łatka nic mi nie zrobiła, bo zatrzymałem się i przeszedłem do ataku próbując sprzedać jej kopa . Oczywiście się nie udało , te cholerne kundle to uniki jednak mają
Ale większość właścicieli psów jest ok, jak się zbliżam to ściąga psa do siebie i trzyma mocno.
krunner
- Matthias
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 363
- Rejestracja: 24 lis 2012, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
Ja właśnie miałem odmienne doświadczenie. Właściciel miał w d..., że jego piesek biega bez kagańca i smyczy zaczepiając i ujadając na biegaczy. Próba zwrócenia uwagi kończyła się wielką mordą właściciela, że ktoś śmie mu zwracać uwagę.krunner pisze:
Ale większość właścicieli psów jest ok, jak się zbliżam to ściąga psa do siebie i trzyma mocno
krunner
Zauważyłem jedną zależność, że najbardziej zaczepne są te wszystkie małe kundle, natomiast te większe zazwyczaj zachowują się spokojnie i nie zwracają uwagi na biegaczy.
ENDOMONDO
FORUMOWY DZIENNIK BIEGOWY
KOMENTARZE
21 km - 01:27:46 (7 kwietnia 2013 r.)
10 km - 00:39:44 (12 maja 2013 r.)
5 km - 00:18:41 (4 stycznia 2014 r.)
"Bądź wytrwały. Kiedy podejmujesz się jakiegoś zadania doprowadź je do końca."
FORUMOWY DZIENNIK BIEGOWY
KOMENTARZE
21 km - 01:27:46 (7 kwietnia 2013 r.)
10 km - 00:39:44 (12 maja 2013 r.)
5 km - 00:18:41 (4 stycznia 2014 r.)
"Bądź wytrwały. Kiedy podejmujesz się jakiegoś zadania doprowadź je do końca."
- radslo1
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 731
- Rejestracja: 29 mar 2012, 17:28
- Życiówka na 10k: 39:53
- Życiówka w maratonie: 3:21:47
- Lokalizacja: Żelechów/Warszawa
Ja przebiegam na skraju lasu i tam mieszka kilka rodzin z psami na podwórku. Niektóre pieski to już mnie poznają . Dobrze, że jest siatka bo bym chyba nie musiał jeździć na zawody aby robić życiówki. Z dwoma się zaprzyjaźniłem (kundelki ale troszkę większe). W jednym miejscu mieszka małżeństwo, które ma 3 wilczury długowłose. Dobrze ułożone ale raz jak wracałem z biegu o 22-giej to jeden z nich wyszedł za ogrodzenie. Stanął na drodze i ni cholery mnie nie chciał przepuścić. Jak podszedłem na odległość 50 metrów to zaczął warczeć. Nie mogłem postawić ani kroku dalej bo warczał i szczekał głośniej. Nie atakował ale nie pozwolił przebiec ani przejść. Problem był taki, że to jedyna najkrótsza droga do mojego domu. Są jeszcze inne ale jedna wymaga nadrobienia 3 km z możliwością spotkania z 3 innych psów, druga to dodatkowe 8 km, trzecia dodatkowe 6 km a ja wybrałem taką zwiększającą kilometraż o 2 km . Tylko nigdy wcześniej tamtędy nie szedłem, to była taka ścieżka wzdłuż rzeczki, po dołach, zaspach śnieżnych jak diabli, trawy pod pachy i krzaki. Byłem po sile biegowej więc miałem dodatkowy trening.
- Buniek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2655
- Rejestracja: 11 cze 2009, 11:12
- Życiówka na 10k: 35:35
- Życiówka w maratonie: 2:57:09
- Lokalizacja: Toruń
ta gdzie biegam jest pełno ludzi wyprowadzjacych psy, większość czworonogów biega bez smyczy i szczególnie mi to nie przeszkadza. Psy mogą biegać za mną i szczekać, nie zwaracam na nie uwagi, tak długo jak długo mnie nie dotykają. Gdy wpakuje mi się pod nogi, lub (co najczęściej) zarobi przypadkowego kopniaka nogą zakroczną informuję właściciela, ze albo bierze psinę na smycz labo dzwonię po straż miejską, że biegam kilometrowe pętle to po chwili, mogę sprawdzić czy pies dalej na smyczy.
Skutkowało zawsze, aż do wczoraj gdy pierwszym kontaktem było ugryzienie, na szczęście to był tylko beagel (czy jakoś tak na psach się nie znam) i nic się nie stało. nie wytrzymałem i opierdzieliłem właścicielkę, bo ten pies za mną co kilka dni latał szczekając i nadwyrężając nerwy, a ta za każdym razem (co kilka dni po kilka razy na tej samej pętli) z przerażenie wołała zwierzaka
i tak jak zawsze tą strażą miejską groziłem, to zawsze był absolutny blef; może w końcu zacznę zabierać z sobą telefon i jak tą panią z zwierzakiem nez smyczy spotkam to zadzownię
Skutkowało zawsze, aż do wczoraj gdy pierwszym kontaktem było ugryzienie, na szczęście to był tylko beagel (czy jakoś tak na psach się nie znam) i nic się nie stało. nie wytrzymałem i opierdzieliłem właścicielkę, bo ten pies za mną co kilka dni latał szczekając i nadwyrężając nerwy, a ta za każdym razem (co kilka dni po kilka razy na tej samej pętli) z przerażenie wołała zwierzaka
i tak jak zawsze tą strażą miejską groziłem, to zawsze był absolutny blef; może w końcu zacznę zabierać z sobą telefon i jak tą panią z zwierzakiem nez smyczy spotkam to zadzownię
Krzysiek
-
- Stary Wyga
- Posty: 210
- Rejestracja: 02 kwie 2012, 11:08
- Życiówka na 10k: 50'31''
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: "WWL ..."
- stachnie
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 479
- Rejestracja: 24 sie 2001, 11:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:10:04
- Lokalizacja: Zabierzów k. Krakowa
- Kontakt:
Parę dni temu miałem "bliskie spotkanie trzeciego stopnia": starsza pani z dwoma psami (małym i dużym), mały typu "mały, dożarty" (puszczony swobodnie) ale w sumie niegroźny, drugi dużo większy (na smyczy ale bez kagańca), na wąskiej polnej drodze. Obydwa psy wściekle mnie obszczekiwały, ale do tego jestem przyzwyczajony. Pani coś do mnie krzyczała i zaczęła skracać smycz, więc maksymalnie zwolniłem (jak dotąd prawie zawsze skutkowało), ale kiedy obok nich przechodziłem to ten duży mnie "capnął" (i dopiero wtedy mogłem zrozumieć, co krzyczała pani: żebym się zatrzymał). Ponieważ ugryzienie było powierzchowne, więc pobiegłem dalej.
Dzisiaj znowu ich widziałem - tym razem byli krótko po wyjściu na spacer więc z dokładnością do paru domów mogę określić, gdzie mieszkają Na szczęście nie byli tak blisko jak poprzednio. Zażądałem od pani (używając słowa "proszę", ale stanowczo), żeby dużemu zakładała kaganiec na co usłyszałem... że ten pies nie gryzie (!). Kiedy przypomniałem zdarzenie sprzed paru dni, starała się zwalić winę na mnie (że się nie zatrzymałem) i okoliczności ("nagle wypadłem zza zakrętu", byłem pod Słońce itp.). Na to jej powiedziałem, że za zachowanie psa odpowiada właściciel i że jeśli jeszcze raz go zobaczę bez kagańca to kupię gaz pieprzowy (odpowiedź: "to niech pan kupuje").
Przy następnym spotkaniu chyba zażądam od niej książki szczepień i zagrożę konsekwencjami. Jeśli nie skutkuje po dobroci, to trzeba "z grubej rury". Ta pani jest najwyraźniej ilustracją stwierdzenia, że od głupich psów gorsi są tylko głupi właściciele...
S.
Dzisiaj znowu ich widziałem - tym razem byli krótko po wyjściu na spacer więc z dokładnością do paru domów mogę określić, gdzie mieszkają Na szczęście nie byli tak blisko jak poprzednio. Zażądałem od pani (używając słowa "proszę", ale stanowczo), żeby dużemu zakładała kaganiec na co usłyszałem... że ten pies nie gryzie (!). Kiedy przypomniałem zdarzenie sprzed paru dni, starała się zwalić winę na mnie (że się nie zatrzymałem) i okoliczności ("nagle wypadłem zza zakrętu", byłem pod Słońce itp.). Na to jej powiedziałem, że za zachowanie psa odpowiada właściciel i że jeśli jeszcze raz go zobaczę bez kagańca to kupię gaz pieprzowy (odpowiedź: "to niech pan kupuje").
Przy następnym spotkaniu chyba zażądam od niej książki szczepień i zagrożę konsekwencjami. Jeśli nie skutkuje po dobroci, to trzeba "z grubej rury". Ta pani jest najwyraźniej ilustracją stwierdzenia, że od głupich psów gorsi są tylko głupi właściciele...
S.
- mungo
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 576
- Rejestracja: 12 lip 2012, 22:21
- Życiówka na 10k: 37:44
- Życiówka w maratonie: 3:23:50
- Lokalizacja: Jastarnia
- Kontakt:
tam gdzie najczęściej biegam, masa ludzi wyprowadza psy. Z tego nie więcej niż połowa jest na smyczy. Reszta puszczona wolno, bo "nigdy w życiu nikogo nie ugryzł" no i "to taki łagodny piesek". Do momentu. Gdy widzi się kolejną wiadomość w tv o pogryzieniu przez psa, zawsze jest ta sama gadka właściciela - "był zawsze taki spokojny". Nie będę zwracał każdemu uwagi, bo musiałbym na jednym treningu wdawać się w dyskusje jakieś 20 razy, ale jeśli tylko któryś mnie ugryzie to bez wahania zadzwonię na policję. Bardziej wkurza mnie taka sytuacja, gdy często w tym samym miejscu chodzę na spacer z moim synkiem. Wtedy każdy puszczony wolno pies to konieczność podnoszenia dziecka na ręce, bo jakoś nie chce mi się wierzyć w zapewnienia właścicieli. I pomyśleć że ja swojego psa, który waży 1,90 kg zawsze zapinam na smycz...
- adam1adam
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1754
- Rejestracja: 20 lis 2011, 09:59
- Życiówka na 10k: 33:10
- Życiówka w maratonie: 2:32:24
A co o tym sadza odpowiednie sluzby porzadkowe? Warto po nich dzwonic, aby
obsadzili newralgiczne miejsca ?
Rok temu to olbrzymi doberman rzucil mi sie do gardla jakbym troche sie nie odchylil,
pewnie byloby pomnie i oczywiscie "on taki spokojny"- miejsce zdarzenia promenada
spacerowa- czlowiek nigdzie nie jest bezpieczny.
obsadzili newralgiczne miejsca ?
Rok temu to olbrzymi doberman rzucil mi sie do gardla jakbym troche sie nie odchylil,
pewnie byloby pomnie i oczywiscie "on taki spokojny"- miejsce zdarzenia promenada
spacerowa- czlowiek nigdzie nie jest bezpieczny.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 349
- Rejestracja: 05 lut 2010, 21:40
- Życiówka na 10k: 44:36
- Życiówka w maratonie: 3:48:21
- Kontakt:
Nie wiem jak to "niegroźne" wyglądało, ale tak na wszelki słuczaj to weź sprawdź te szczepienia. W razie oporów naściemniaj że lekarz kazał czy coś...stachnie pisze:... to ten duży mnie "capnął"...
Przy następnym spotkaniu chyba zażądam od niej książki szczepień...
Nawet jak rzeczywiście nie potrzeba to się przyda właścicielce
-
- Dyskutant
- Posty: 32
- Rejestracja: 03 maja 2013, 20:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świętokrzyskie
Ja po pierwszej poważnej konfrontacji z psem zakupiłem gaz pieprzowy i od tamtej pory mam go zawsze na treningach trzymając cały czas w ręce nie w kieszeni. W sumie przez 7 miesięcy biegania użyłem gazu 3 raz i to naprawdę w ostateczności, przeważenie staram się używać wszelkich sposobów na uniknięcie bliskiego spotkania. Z racji tego że mieszkam na wsi problem psów jest ogromny a w zasadzie to bezmyślnych właścicieli którzy nie zabezpieczają swoich posesji. A teksty typu "... spokojnie on nie gryzie..." powodują u mnie w momencie skok tętna do oporu.
- stachnie
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 479
- Rejestracja: 24 sie 2001, 11:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:10:04
- Lokalizacja: Zabierzów k. Krakowa
- Kontakt:
Cóż... gdybym użył stwierdzenia typu "zalecenie lekarza", to będzie ono prawdziwe - w końcu nie precyzowałbym, o którego lekarza chodzijacekj pisze:[...] ale tak na wszelki słuczaj to weź sprawdź te szczepienia. W razie oporów naściemniaj że lekarz kazał czy coś...[...]
A tak dla odmiany: dzisiaj podczas treningu miałem z kolei zupełnie inne spotkanie z "psiarzem", bardzo miłe. Zauważył mnie z dużej odległości, od razu wziął swoje 2 jamniki na smycz i odciągnął. Kiedy podbiegłem i przywitałem go tekstem w stylu "o, to się nazywa porządny właściciel" to się okazało, że go znam - 3 lata temu zaliczał u mnie fizykę (na Politechnice Krakowskiej)
S.
- gonefishing
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 767
- Rejestracja: 04 cze 2012, 09:55
- Życiówka na 10k: 41'25"
- Życiówka w maratonie: 4h01'38"
- Lokalizacja: Gabon
Wchodząc tutaj miałem dokładnie to samo napisać. Nawet mam już taki odruch, że jak widzę małego kundla to mi się czuwanie i niepokój x2 włącza jak widzę dużego to nie robi to na mnie żadnego wrażenia i wiem, że spokojnie mogę przebiec.Matthias pisze:Zauważyłem jedną zależność, że najbardziej zaczepne są te wszystkie małe kundle, natomiast te większe zazwyczaj zachowują się spokojnie i nie zwracają uwagi na biegaczy.
Myślałem, że z krzesła spadnę. Dzięki za poprawienie humorku od ranakulawy pies pisze:WRRRRRRRRRRR
-
- Wyga
- Posty: 61
- Rejestracja: 22 maja 2013, 16:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Radziłbym się zatrzymać, zrobić awanturę, a w ostateczności nawet wezwać policję. Jak ktoś nie ma pojęcia o psach to nie powinien ich trzymać. Pomyśl że olałeś taką sytuację, a ten pies może pogryźć za chwilę kogoś innego bo właściciel ma wszystko gdzieś albo po prostu nie potrafi się zająć psem.stachnie pisze:Parę dni temu miałem "bliskie spotkanie trzeciego stopnia": starsza pani z dwoma psami (małym i dużym), mały typu "mały, dożarty" (puszczony swobodnie) ale w sumie niegroźny, drugi dużo większy (na smyczy ale bez kagańca), na wąskiej polnej drodze. Obydwa psy wściekle mnie obszczekiwały, ale do tego jestem przyzwyczajony. Pani coś do mnie krzyczała i zaczęła skracać smycz, więc maksymalnie zwolniłem (jak dotąd prawie zawsze skutkowało), ale kiedy obok nich przechodziłem to ten duży mnie "capnął" (i dopiero wtedy mogłem zrozumieć, co krzyczała pani: żebym się zatrzymał). Ponieważ ugryzienie było powierzchowne, więc pobiegłem dalej.
Dzisiaj znowu ich widziałem - tym razem byli krótko po wyjściu na spacer więc z dokładnością do paru domów mogę określić, gdzie mieszkają Na szczęście nie byli tak blisko jak poprzednio. Zażądałem od pani (używając słowa "proszę", ale stanowczo), żeby dużemu zakładała kaganiec na co usłyszałem... że ten pies nie gryzie (!). Kiedy przypomniałem zdarzenie sprzed paru dni, starała się zwalić winę na mnie (że się nie zatrzymałem) i okoliczności ("nagle wypadłem zza zakrętu", byłem pod Słońce itp.). Na to jej powiedziałem, że za zachowanie psa odpowiada właściciel i że jeśli jeszcze raz go zobaczę bez kagańca to kupię gaz pieprzowy (odpowiedź: "to niech pan kupuje").
Przy następnym spotkaniu chyba zażądam od niej książki szczepień i zagrożę konsekwencjami. Jeśli nie skutkuje po dobroci, to trzeba "z grubej rury". Ta pani jest najwyraźniej ilustracją stwierdzenia, że od głupich psów gorsi są tylko głupi właściciele...
S.
Jeśli chodzi o psy to polecam się ich nie bać, nie są takie straszne jak się niektórym wydaje. Jest świetny program Zaklinacz Psów. Skarbnica wiedzy. Nasze nastawienie też wpływa na psa. Jak rodzice adoptowali sukę ze schroniska to potem wszyscy w rodzinie płakali że jak ta ma cieczkę to nie mogą się opędzić od psów. Jak ja z nią wychodziłem to nie miałem takich problemów i nawet jak się jakiś przyplątał to utrzymywał dystans. Nigdy w życiu nie uderzyłem psa.
Warto wiedzieć ze nie każdy pies, który szczeka ma zamiar nas ugryźć. One się w ten sposób wyrażają. Żaden nie powie ej koleś podszedłeś za blisko albo cholera czuję się niepewnie więc muszę podnieść swój status w tym stadzie.