Kolejny wpis z cyklu - zamiast biegania.
Miało mnie tam nie być - bo zbyt długo się wahałam. Na ostatnią chwilę pobiegłam na pocztę, po to tylko, żeby się dowiedzieć, że przedsprzedaż biletów skończyła się 20 minut wcześniej. Postanowiłam jednak zaryzykować i podjechać na stadion, by spróbować szczęścia bezpośrednio w kasie – opłaciło się.
Athletissima Lausanne - Diamond League
Perfekcyjna pogoda, w tle Alpy, w moim sektorze jeszcze mnóstwo miejsc do wyboru. Najtańsza kategoria biletu, ale widok zdecydowanie nie najniższej klasy. Jedyne co, to trzeba było wybrać – finisz albo start, wzwyż albo o tyczce, kula albo dysk z oszczepem. I wybrałam
(W skoku wzwyż zapowiadała się batalia 5 panów powyżej 2.40m i atak na rekord świata, ale mam słabość do tyczki...tyczkarzy?

; do tego rów z wodą gratis - zaraz sprawdziłam czy przeszkodowcy są w programie

)
Podgląd na resztę konkurencji zapewniał pobliski telebim.
Co pozostanie mi w głowie po tym wieczorze:
-zwycięstwo Piotra Małachowskiego w rzucie dyskiem na otwarcie
-ogłuszający doping kibiców przy wyścigu wózkarzy na 1500m i kolejne polskie zwycięstwo – które jednak wymsknęło się z rąk (!) na ostatniej prostej
-tak kontrastującą absolutną ciszę i skupienie przed startem głównej serii panów na 100m (która okazała się szyyyyybka)
-niesamowite mieszane sztafety dzieciaków 5x80m
-kotłująca się w rowie woda podczas przelotu 3000m przez przeszkody
-niesamowita walka Christopha Lemaitre na drugiej połówce 200 metrów i wywiad z nim niedługo potem - mówił jeszcze z taką trudnością
-bardzo ciepło przyjmowaną przez publiczność Valerie Adams czującą się tu jak w domu
-emocje w konkursie w skoku wzwyż pomimo braku rekordu świata (zapowiadały się dwie przedwczesne eliminacje na 2.29m, ale publiczność przeniosła zawodników w trzecich próbach nad poprzeczką falą wsparcia)
-konkurs skoku o tyczce: od ciekawostek z rozgrzewki
przez trzymanie kciuków za Polaka
po ostatnie skoki Renaud Lavillenie, gdy wieczór był już mocno zaawansowany (super klimat!)
-mnóstwo dzieciaków w moim sektorze (pierwsze 1000 wejściówek dla dzieci na sektory na wirażach jest za darmo) walczących o autografy sportowców wychodzących ze stadionu - Renaud poświęcił im dużo czasu!
-finałową sztafetę 4x100m pań, gdzie Szwajcarki - największe tutejsze nadzieje medalowe na mistrzostwa w Zurychu - pobiły rekord kraju
-deser a nawet dwa od organizatorów.
Deser 1: Prezentacja szwajcarskiej reprezentacji na Mistrzostwa Europy w Zurychu. Sportowcy weszli na środek stadionu ukryci pod wielką szwajcarską flagą. Spod niej wybiegali pojedynczo i z małymi szwajcarskimi flagami biegli do kabrioletów, które zabrały ich na kilka honorowych rund wokół stadionu. Kibice wiwatowali, wychylali się przez barierki, by uścisnąć ręce sportowców, a Ci wyrzucali w tłum maskotki zurychskiego czempionatu. I jeden taki Cooly przeleciał między tymi wyciągniętymi rękami wprost na moje kolana.
Deser 2: Fajerwerki. Piękne!
Po meetingu raz dwa byłam w domu, dzięki podstawionym pod stadion bezpłatnym autobusom.