GRUDZIĄDZ BIEGA

bogutam
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 26
Rejestracja: 03 gru 2012, 14:09
Życiówka na 10k: 48,06
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Do Panów Prezesa i Irka: powodzenia w ultra, najważniejsze - bez kontuzji, no i czekamy na relację i zdjęcia!
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
maratończyk
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 7380
Rejestracja: 05 maja 2012, 18:55
Życiówka na 10k: 35min
Życiówka w maratonie: 2h45min
Lokalizacja: Grudziądz

Nieprzeczytany post

„Mój Pierwszy Ultras”
To jest moja krótka historia o tym jak pokonałem wszystkie swoje słabości. Wiadomo jednak, że ku celom pożądanym wiodą drogi trudne. Moim celem było pokonać biegiem po raz pierwszy tak dużą odległość w prawdziwym biegu, aby poczuć każdy centymetr swojego ciała i każdy neuron w głowie. Wszystko to na trasie Szczecin - Kołobrzeg. Zanim jednak przejdę do opisu tego wyzwania na dystansie 151 km, bo tyle liczył ten ultra maraton a w rzeczywistości wyszło ciut więcej zacznę od tego jak doszło do tego, że wziąłem w nim udział. Już rok temu wspólnie z kolegą Irkiem przebiegliśmy 102 kilometry a wszystko to w styczniu przy minusowej i śnieżnej pogodzie w szczytnym celu, jakim był finał 21 Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Było to dla nas wtedy spore wyzwanie, któremu podołaliśmy, ale czegóż to się nie robi dla szczytnej idei. Nauczyliśmy się dzięki temu jak słuchać swojego organizmu, czego on potrzebuje i jak walczyć ze słabościami. Jednak to nie były prawdziwe zawody a jedynie nasza inicjatywa. Długo dojrzewaliśmy do startu w poważnym biegu, jakim jest coś więcej niż dystans maratonu. Padło na Szczecin a to za sprawą tego, że mieszkałem tam i pracowałem ponad 20 lat. Mam tam przyjaciół i znajomych w tym biegaczy, którzy już biegli poprzednie edycje tego ultrasa, więc czemu nie. Tak, więc zapoznałem się z regulaminem, ale czekałem z zapisaniem naszej dwójki na listę startową. Czasu było sporo a i nie wiadomo czy po drodze coś się nie wydarzy uniemożliwiającego nam wyjazd chociażby kontuzja a o tą u biegacza nie trudno. Nadszedł kwiecień a i my dojrzeliśmy do startu, więc czas było się zapisać. Tutaj pierwsze załamanie. Tyle przygotowań, wybieganych kilometrów, opowiadania znajomym, co też chcemy dokonać a lista startowa zamknięta. Jeszcze raz przeczytałem dokładnie regulamin i na samym końcu doczytałem, że obowiązuje limit 200 startujących. Przez kilka dni nie wiedziałem jak to powiedzieć Irkowi. Napisałem również pod wskazany adres, ale nie uzyskałem konkretnej odpowiedzi. No cóż bywa i tak w życiu. Teraz już wiem, że większość nieszczęść jest rezultatem niewłaściwego wykorzystania czasu. Kolega jakoś to przyjął, ale nie powiem, aby był z tego powodu szczęśliwy. Również nasi znajomi z pod szyldu Akademii Biegania Grudziądz byli z tego powodu niezadowoleni do tego stopnia, że sami postanowili coś z tym zrobić. Pewnego dnia zadzwonił do mnie Irek z nowiną, że możemy jechać na nasz ultra a wszystko załatwiła nasza biegowa koleżanka Aśka. Napisała ona do organizatora i opowiedziała o nas a ten wyraził zgodę na nasz start. Potwierdziłem to również poprzez swoją korespondencję, bo nie do końca byłem pewny naszego udziału, ale tak wszystko się potwierdziło i zostaliśmy dopisani a takich jak my jeszcze na liście było 18. Nie wiem czy wszyscy to byli biegacze, bo te zawody połączone zostały z rajdem pieszym a jedyna różnica to wyznaczone limity czasowe. Dla nas wyznaczono limit 24 godzin a po tym czasie wszyscy byli klasyfikowani, jako piesi. Do wyjazdu i startu było coraz mniej czasu a trzeba było się przygotować logistycznie. Zakup żeli, batoników, izotoników. Do tego załatwienie noclegu, pakowanie a najważniejsze zakup odpowiedniego obuwia i wcześniejsze jego rozbieganie, aby na trasie nie było niespodzianek. Ja zakupiłem i biegłem na zmianę w Nike Pegasus i Adidas Energy Boost a Irek miał nowe Asics Cumulus i swoje stare Brooks. Jednak najważniejszym ogniwem i pomocą dla naszej wyprawy był Wojtek. To oczywiście nasz biegowy kolega z AB, który został naszym kierowcą i serwisantem na trasie biegu, ale o tym już w bezpośredniej relacji z biegu. Jest czwartek 5 czerwca 2014 r godzina 12.00 pożegnaliśmy się z najbliższymi zapakowaliśmy bagaże do tego nie małe, bo rzeczy na przebranie trzeba było zabrać sporo. Podróż do Szczecina przez Chojnice oczywiście nie za szybko, aby ograniczyć koszty ewentualnych mandatów a tych można było na trasie wygarnąć sporo. Po raz pierwszy widziałem tyle fotoradarów na tak krótkiej trasie. Oczywiście prym wiodły straże miejskie i gminne w wioskach gdzie stały na odcinku nawet po dwa radary śmietniki poukrywane po krzakach. Rozumiem poskromienie niektórych rajdowców, ale ustawianie radaru na końcu wioski gdzie już nie było ani jednego domu to już przesada. Mam nadzieję, że nasz czujny kierowca nie dał zarobić państwu. Po drodze z dwa przystanki na siusiu i jedzonko w postaci przepysznych kanapek zrobionych przez Żanetę. Oczywiście takich sportowych z bułek z ziarnami, sałatą, ogórkiem… Szybciutko nam minęła podróż do Szczecina, bo i towarzystwo doborowe. Na miejscu byliśmy przed 18.00 i po krótkim odpoczynku zaproponowałem moim kolegom szybkie zwiedzanie miasta z małym piwkiem. Zaliczyliśmy kilka reprezentacyjnych miejsc Szczecina jak choćby Zamek Książąt Pomorskich z skąd na drugi dzień miał nastąpić start, Wały Chrobrego, Jasne Błonia i jeszcze kilka innych miejsc. Jeżeli ktoś nie był w tym mieście to polecam wizytę w nim, bo to naprawdę ładne miasto z zabytkami i dużą ilością zieleni. Może kiedyś skusimy się z Akademią Biegania na start w półmaratonie Gryfa, który jest zawsze pod koniec wakacji. Wracając jednak do naszej eskapady to wylądowaliśmy w pubie na kilku piwkach tak dla nawodnienia przed biegiem, jaki nas czekał na drugi dzień. Zmęczenie po podróży zrobiło swoje, więc sen przyszedł bardzo szybko tym bardziej, że na kolację zjedliśmy bardzo dobry makaron przygotowany przez naszą gospodynię. Troszeczkę sobie pospaliśmy i to dłużej niż zawsze, bo co najmniej do ósmej, co nie jest zwyczajowe dla chłopaków pracujących zawodowo jak Irek i Wojtek. Zresztą i ja zawsze wstaję po szóstej. Przepyszne śniadanie składające się z bułeczek napakowanych warzywami do tego kawka a po tym z chłopakami króciutki spacer, aby już się nie przeciążać. Po powrocie zostało nam już kilka godzin do startu, więc czas było się popakować i przygotować rzeczy na start. Po tym wymarsz na chińszczyznę z ryżem, jako nasz obiad. Po drodze dołączyła do mnie córka mieszkająca w Szczecinie, która po szkole mogła się ze mną spotkać. Dobrze, że chłopacy byli przy mnie, bo jak ją zobaczyłem z daleka idącą to poczułem łzy w oku. Jednak to chyba normalne jak się nie widzi własnego dziecka od dłuższego czasu. Zjadłem z chłopakami obiad a następnie zostawiłem ich a sam poszedłem z Sarą na spacer, aby swobodnie porozmawiać i dowiedzieć się jak najwięcej z ostatniego okresu jej życia. Szkoda, że ten czas tak szybko nam minął, ale musieliśmy już się zbierać na zawody. Po dojechaniu na miejsce biura biegu, które znajdowało się na środku głównego dziedzińca w Zamku ruch już tam panował spory. Na scenie śpiewał chór wojskowy biegacze, co chwile dochodzili nowi. Pobraliśmy numery startowe 206 mój i 207 Irka do tego mapki z trasą biegu. Przed startem organizator zrobił odprawę, na której opowiedział o zasadach, na których odbywa się ten ultra maraton. Wszystko sprawnie, zwięźle i na temat. Na liście startowej ponad 240 osób. Później okazało się, że ponad 60 % zeszło z trasy. Tak, więc troszeczkę na tym dziedzińcu nas tam było. Miłym akcentem dla nas było spotkanie kolegi biegacza, który biegł w naszej koszulce z I półmaratonu grudziądzkiego. Okazało się, że biegł on również i drugi oraz wszystkie edycje Biegu Trzech Plaż a mieszka w Gdańsku. Na mecie widziałem jeszcze jednego zawodnika w naszej koszulce półmaratonu. Jak dla mnie to jest zaszczyt zobaczyć kogoś, kto zawitał do naszego Grudziądza i pobiegł u nas i zarazem ma miłe wspomnienia. Dla mnie to oznacza, że nasze miasto zaczyna się liczyć na arenie biegowej Polski. Wśród zawodników było jeszcze sporo moich znajomych ze Szczecina oraz rekordzista kraju na 100 km Jarosław Janicki, który wygrał tegorocznego ultrasa. Wybiła godzina 18.00 czas startu. Pożegnałem się z córką i jej koleżanką, która przyszła nam pokibicować od Wojtka dostaliśmy kilka kopów na szczęście, które i wy kazaliście nam przekazać.
Start ruszyliśmy z Zamku przy słonecznym bezchmurnym niebie i wysokiej temperaturze. My z Irkiem w naszych klubowych koszulkach AB a niech widzą, że Grudziądz ma ultrasów. Powolutku bez spinki, ale w czołówce przynajmniej na początku, bo później już nam znikła. Nasz cel to ukończyć ten morderczy bieg a nie miejsce czy dobry czas. Biegliśmy chodnikami i ścieżką rowerową prawie przez 10 km Szczecina pilotowani przez Policję, która również zamykała ruch w miejscach niebezpiecznych. Pierwszy punkt z wodą, izotonikami bananami był już na 15 k i skorzystałem zarówno z picia jak i dawki energii. Wiedziałem, że ten zabójczy dystans ukończę tylko będąc odpowiednio nawodniony tym bardziej, że temperatura powietrza wysoka, więc o tragedię było by nie trudno. Po wybiegnięciu z miasta strzałki i drogowskazy kierowały nas już w lasy. Na początku myślałem, że większość biegu odbędzie się asfaltem dopiero później wszystko zweryfikowałem. Trasa była wręcz ekstremalna. Były to dukty leśne, drogi szutrowe gdzie pod nogą czuło się każdy kamyk, drogi brukowane, drogi polne, piaski przeplatane asfaltem. Pierwsze kilometry mi i Irkowi zleciały szybciutko. Jak to bywa na zawodach włączyła mi się w głowie komórka odpowiedzialna za rywalizację. Trzymałem tempo swoje minimalnie przyśpieszając z założeniem, że jak odskoczę Irkowi to za chwilę poczekam na niego. Postanowiłem, więc biec swoim tempem. Pierwszy punkt przystankowy gdzie można było coś zjeść był na 32 kilometrze. To dopiero początek biegu, więc gdy do niego dobiegałem na miejscu był już Wojtek pstrykający fotki i kręcący film z naszego biegu. W punkcie odhaczenie przez organizatorów i bieg dalej. Wojtek powiedział, że jestem siódmy, więc bardzo dobrze mi szło przynajmniej na początku. Postanowiłem biec dalej i poczekać na Irka na kolejnym punkcie, czyli 50 kilometrze. Trzeba było się sprężać, bo nadchodziła noc, więc czas na przebranie i coś cieplejszego na siebie oraz założenie czołówki. Czołówka, czyli latareczka na głowie to niezbędny element wieczornego etapu tym bardziej, że wtedy większość trasy biegła lasami. Oj można było sobie do tego czasu połamać nogi na tych polnych ścieżkach gdzie trawa po kolana i nierówny teren, więc i tempo biegi ograniczone z nastawieniem na uważanie gdzie się stawia nogę. W ten sposób dobiegłem do kolejnego punktu na 50 km biegu. Tutaj zjadłem, napiłem się zmieniłem bidon na plecak, przebrałem się i postanowiłem czekać na Irka. Czas leciał dobiegały kolejne osoby a kolegi nie było. Po konsultacji z Wojtkiem postanowiłem biec dalej zabierając się z siedmioosobową grupką, wśród których była dziewczyna Marta notabene pierwsza z kobiet. Wiadomo więcej światłą to i bezpieczniejszy bieg. Jak postanowiłem tak zrobiłem. Pobiegłem z nimi. Później dowiedziałem się od Wojtka, że Irek pomagał innemu biegaczowi na trasie, który wymiotował i źle się czuł dojść do punktu gdzie mógł go zostawić. Taki jest właśnie nasz kochany Ireneusz. Pomoże każdemu to wzór biegacza do naśladowania i nie mam mu za złe, że spędziłem godzinkę na punkcie czekając na niego. Nieważne miejsce ważna jest przyjaźń. Wracając do nocnego etapu to wszystko lasami. Na całe szczęście trasa dobrze oznakowana świecącymi w nocy światełkami na drzewach oraz drogowskazami odblaskowymi. Znalazłem się wśród fajnego towarzystwa. Była Marta z Olsztyna, trenerka lekkoatletyki oraz kolega Przemek z Malborka, który jak się okazało zna naszą Magdę i jakież było moje zdziwienie jak o czwartej rano przekazał mi telefon gdzie Magda życzyła nam powodzenia. Byli też chłopacy z Nowogardu i Olsztyna. Biegło się naprawdę przepięknie i pomimo że biegliśmy tak do 115 km trasa mijała szybko. Przyjęliśmy na początku metodę 25 minut biegu 1 km szybkiego chodu a w miarę upływu czasu modyfikowaliśmy ja do 15 minut i 5 minut chodu. Zmęczenie dawało już nam się w znak. Opowiadane kawały poszły już w niepamięć i zaczęła się walka z własnym zmęczeniem. Tak dobiegliśmy do kolejnego punktu gdzie można było kupić sobie ciepłe jedzenie. Ja wybrałem żurek z jajeczkiem w sam raz, aby pobudzić żołądek. Na tym punkcie Marta powiedziała, że biegnie już sama, bo ma tyle mocy, że da rade. Podziwiam dziewczynę toż to prawdziwa twardzielka i w ogóle nie było widać po niej zmęczenia. Jako że większość trasy biegła przy mnie zapytała mnie czy biegnę z nią dalej. Jednak mi już też dało nieźle w kość i raczej nie utrzymałbym jej tempa postanowiłem poczekać na Irka. Czas leciał Irka nie było jeszcze widać kilku z naszej grupy też powiedziało, że już nie da radę i przyjmuje metodę 10/5 minut to postanowiłem pobiec jeszcze kilka kilometrów z Przemkiem z Malborka. To też prawdziwy twardziel nie tylko z wyglądu, ale i za sprawa zaliczonych ultrasów i to w ostatnim czasie. Praktycznie biegliśmy razem do kolejnego punktu a nie było to łatwe, bo trasa naprawdę wymagająca. Podbiegi jak na 10 piętro a do tego te szutrowe drogi z kamieniami, które praktycznie uniemożliwiały mi bieg, bo czułem je pod stopami jak rozżarzone węgle. Takiego tempa, jakie on miał nie dałem rade utrzymać i końcówkę już biegłem sam do kolejnego punktu na mapie biegu. Te punkty na trasie gdzie można było zjeść i ciasta i banany i napić się kawy jak również, kto chciał to i przespać to super sprawa, bo świadomość, że one są ułatwiała nam docieranie do nich. Dla mnie jeszcze istotne było to, że wiedziałem, że będzie tam czekał na nas Wojtek, który w pewnym momencie dwiema puszkami pepsi uratował mi życie, bo żar z nieba niemiłosierny a chciałem się napić czegoś innego niż ciepła woda. Przy okazji opowiadał mi, na jakim etapie jest Irek i jak się trzyma, co dawało mi otuchy, że razem ukończymy ten ultra. Końcówka coraz bardziej odczuwalna. Ciało już tak zmęczone, że praktycznie biegło się a właściwie szło tylko siłą woli. Na tym etapie najważniejsza była głowa, bo jeżeli ta powiedziałaby nie dasz rady to już koniec zejdź z trasy daj sobie spokój to byłby już koniec, końca i tej przygody by nie było. Sam nie wiem jak tego dokonałem, ale ostatnie 20 km do mety w Kołobrzegu w pełnym słońcu i skwarze to Armagedon. Nogi a właściwie to jedna opuchnięta, że but rozrywało, ścięgna napięte do granic możliwości, piekący ból w udach to to, co dawano mi adrenaliny, aby dojść do końca i ukończyć ten morderczy bieg. Świadomość tego, że co chwilę słyszałem, że coraz więcej osób zrezygnowało dawało mi dodatkowego kopa do tego abym znalazł się w elicie najtwardszych biegaczy w naszym kraju. Widok drogowskazu Kołobrzeg i w oddali wieże kościoła coś bezcennego i nawet, jeżeli miałbym się czołgać do mety to powiedziałem, że dotrę do niej. Na sam koniec z winy otępiałego umysłu zgubiłem drogę i szukałem mety nie w tym hotelu, co trzeba. Ten właściwy był 2 km dalej, przez co straciłem troszeczkę czasu i kilka miejsc w rankingu. Nareszcie meta usytuowana w hotelu San a nie Sun, do którego trafiłem wcześniej. Przed wejściem dmuchana brama i Wojtek pstrykający zdjęcia zwycięzcy zaś sama meta po zerwaniu taśmy w holu. Nareszcie koniec po 20 godzinach i 42 minutach i brak sił, aby zapłakać z radości. Z medalem na szyi ful obiad od organizatora i piwko. Teraz oczekiwanie na Irka. Zawodnicy wbiegają nie tak jak na normalnym biegu, co chwilkę tylko w odstępach 30 minutowych albo i dłuższych. Wbiegli koledzy, z którymi biegłem sporo kilosów przez noc i w końcu jest i mój przyjaciel. Wyczerpany, ale szczęśliwy po 22 godzinach i 16 minutach. To było niesamowite przeżycie i ciężko mi z kimś o tym rozmawiać, jeżeli nie przebiegło się samemu takiego dystansu a wyszło mi ponad 153 km lub więcej, bo żaden zegarek uczestników nie wytrzymał tak długiej pracy no chyba, że zwycięzcy, który na mecie zameldował się po 13 godzinach i 33 minutach i nigdy nie zrozumie tego fenomenu. Szczęśliwi, ale zmęczeni do granic możliwości wyruszyliśmy w drogę powrotną, z której niewiele pamiętam, bo zasnąłem, ale dziękuję Wojtkowi ze pomimo jego zmęczenia dowiózł nas cało do domu do ukochanego Grudziądza. Czas już powoli kończyć tą relację i podsumować nasz pierwszy poważny udział w ultrasie i mam nadzieję, że nie ostatni w mojej biegowej karierze. Przede wszystkim dziękuję wszystkim w imieniu swoim jak i Irka za wasze wsparcie w postaci wpisów, telefonów, sms- ów. To dodatkowo nas motywowało. Ta świadomość, że na nas liczycie dodawała nam energii do dalszej walki i niepoddawania się. Dziękuję za wyrozumiałość naszych najbliższych za to, że pozwolili nam wystartować wiedząc, że wrócimy chudsi o kilka kilo i wysuszeni na wiór a do tego przez kilka dni nie do końca sprawni. Szczególne podziękowania dla Wojtka, który zajął się całą organizacją od strony technicznej bez niego nie było by tego wpisu. Duże brawa dla organizatorów tej imprezy. Zorganizować taką imprezę pod kątem technicznym to nie lada wyzwanie. Te wszystkie punkty odżywcze, oznakowanie trasy i ta ilość wolontariuszy na trasie zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Jeszcze raz wszystkim dziękuję i gratulacje dla wszystkich uczestników. Do zobaczenie Akademio Biegania już wkrótce na treningu. Andrzej.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
497 aktywności = 6831,29 km,w 602:53:10 g:m:s
maraton:2h59',półmaraton:1h21', 10km 37'
Awatar użytkownika
maratończyk
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 7380
Rejestracja: 05 maja 2012, 18:55
Życiówka na 10k: 35min
Życiówka w maratonie: 2h45min
Lokalizacja: Grudziądz

Nieprzeczytany post

Witajcie drodzy kochani biegacze :uuusmiech: . Czas wrócić do normalności, czas rozpocząć nowy tydzień :taktak: . Jak mawiają starzy ludzie. Jak się nie zmęczysz, nie odpoczniesz. Ja po ostatnim biegu jeszcze zmęczony, więc odpoczywam :hejhej: . Nie ma, co złego kusić i lepiej zaleczyć wszystkie urazy, aby później nie odbiło się to, na jakości treningów albo całkowitej abstynencji od biegania. Jeżeli chodzi o ostatni nasz wyczyn, czyli mój i Irka gdzie pokonaliśmy ponad 150 km to powiem wam tyle, że nie jesteśmy ograniczeni wiekiem. Upływające lata nas wyzwalają :taktak: . Więc i przed wami możliwe wyzwania, które sami musicie sobie wyznaczyć i nie musi to być od razu bóg wie, co. Dla niektórych niech to będzie jakiś ostrzejszy trening raz w tygodniu a dla innych jakiś dłuższy dystans do przebiegnięcia. Pozdrawiam i życzę wszystkim miłego dnia. Andrzej. :hej:

Obrazek
497 aktywności = 6831,29 km,w 602:53:10 g:m:s
maraton:2h59',półmaraton:1h21', 10km 37'
Awatar użytkownika
maratończyk
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 7380
Rejestracja: 05 maja 2012, 18:55
Życiówka na 10k: 35min
Życiówka w maratonie: 2h45min
Lokalizacja: Grudziądz

Nieprzeczytany post

Wspomagacze metabolizmu - składniki, które rozpędzą przemianę materii

http://zdrowie.gazeta.pl/Zdrowie/56,101 ... html#TRCuk


Obrazek
497 aktywności = 6831,29 km,w 602:53:10 g:m:s
maraton:2h59',półmaraton:1h21', 10km 37'
Awatar użytkownika
Da_Vido
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 418
Rejestracja: 17 lip 2012, 08:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

9 czerwca – Dzień Przyjaciela
Obrazek
Awatar użytkownika
Da_Vido
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 418
Rejestracja: 17 lip 2012, 08:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

W bieganiu nie tylko liczą się wybiegane kilometry ale również mocne mięśnie rąk, pleców i brzucha. We wtorek o godzinie 18:00 odbędzie się trening ogólnorozwojowy. Zapraszam wszystkie osoby zainteresowane wzmocnieniem mięśni i ścięgien co przyczyni się do poprawy siły biegowej oraz z czasem zmniejszy ilość pojawiających się kontuzji. Spotykamy się we wtorek o 18:00 pod pomnikiem ułana z dziewczyną, znajdującym się przy ul. Spichrzowej koło Urzędu Miejskiego. Na początek zrobimy lekki trucht połączony z rozgrzewką, a następnie trening właściwy nastawiony na rozruszanie i ukrwienie głównych partii mięśni przydatnych przy bieganiu oraz w innych codziennych czynnościach.
Obrazek
Awatar użytkownika
muflo
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 299
Rejestracja: 20 sty 2014, 18:06
Życiówka na 10k: 49.41
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Grudziądz

Nieprzeczytany post

Panowie!
Gratulacje za ultrasa :) wielka sprawa i wielki wyczyn.
Pozdrawiam
10km - 39:12 min.
PM - 1:29:38 min.
Awatar użytkownika
maratończyk
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 7380
Rejestracja: 05 maja 2012, 18:55
Życiówka na 10k: 35min
Życiówka w maratonie: 2h45min
Lokalizacja: Grudziądz

Nieprzeczytany post

Witajcie kochani biegacze :uuusmiech: . Kiedy rano wstajecie zmęczeni i śpiący to spójrzcie w okno a przywitają was promyki słońca i to właśnie przez nie przesyłam wam swoją pozytywną energię :taktak: , aby dzień był wspaniały :uuusmiech: . Dzisiaj wtorek, czyli tydzień dla większości z nas zapewne w pracy już rozpoczęty czas, więc wysilić umysł :lalala: . Może przyjdzie wam jakaś myśl jak jeszcze sprawniej mogłaby działać nasza Akademia Biegania lub co też mogę załatwić dla naszego Biegu Trzech Plaż :taktak: . Wiadomo przecież, że umysł ludzki rozwinięty nowym pomysłem, nigdy nie wraca do poprzednich wymiarów. Pozdrawiam i życzę miłego dnia Andrzej. :hej:

Obrazek
497 aktywności = 6831,29 km,w 602:53:10 g:m:s
maraton:2h59',półmaraton:1h21', 10km 37'
Awatar użytkownika
maratończyk
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 7380
Rejestracja: 05 maja 2012, 18:55
Życiówka na 10k: 35min
Życiówka w maratonie: 2h45min
Lokalizacja: Grudziądz

Nieprzeczytany post

Jest upał a będzie jeszcze większy, więc dobry dopalacz w innej formie polecany nawet dla biegacza. Kawa na zimno

http://ugotuj.to/przepisy_kulinarne/56, ... l#BoxLSTxt


Obrazek
497 aktywności = 6831,29 km,w 602:53:10 g:m:s
maraton:2h59',półmaraton:1h21', 10km 37'
Awatar użytkownika
maratończyk
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 7380
Rejestracja: 05 maja 2012, 18:55
Życiówka na 10k: 35min
Życiówka w maratonie: 2h45min
Lokalizacja: Grudziądz

Nieprzeczytany post

Czy są chętni ? Runmageddon w Sopocie!

http://nowa.pomorska.tv/informacje/runm ... -w-sopocie

6 września( sobota) 2014-strona z zapisami i info

http://www.runmageddon.pl/

Szkoda że tak drogo i do tego mamy 7 września półmaratony w Pile, Bydgoszczy i Iławie ale może trzeba pomyśleć o odmianie i pobiegać inaczej.


Obrazek
497 aktywności = 6831,29 km,w 602:53:10 g:m:s
maraton:2h59',półmaraton:1h21', 10km 37'
Awatar użytkownika
maratończyk
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 7380
Rejestracja: 05 maja 2012, 18:55
Życiówka na 10k: 35min
Życiówka w maratonie: 2h45min
Lokalizacja: Grudziądz

Nieprzeczytany post

Plażowy klimat oddać można nie tylko obrazami i paletą barw, lecz także drobiazgami kojarzącymi się z naszym rudnickim jeziorem. W naszym pakiecie startowym Biegu Trzech Plaż mamy dla was przygotowany duży słoneczny ręcznik, na którym będziecie mogli zaliczyć plażing po biegu a to nie wszystko, bo będą i lody dla ochłody i jeszcze inne atrakcje. Pamiętajcie, że zapisy i opłaty tylko do 15 czerwca, więc czasu coraz mniej a chętnych coraz więcej.

http://www.elektronicznezapisy.pl/event ... starts/new

Obrazek
497 aktywności = 6831,29 km,w 602:53:10 g:m:s
maraton:2h59',półmaraton:1h21', 10km 37'
Awatar użytkownika
maratończyk
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 7380
Rejestracja: 05 maja 2012, 18:55
Życiówka na 10k: 35min
Życiówka w maratonie: 2h45min
Lokalizacja: Grudziądz

Nieprzeczytany post

Dzień Dobry Kochani Biegacze :uuusmiech: . Zaczął się piękny dzień... Dzień dla mnie i dla Was :taktak: . Przeżyjmy go razem. Zapraszam na wspólny trening przed plażę miejską o godzinie 18.00. Jest środa, więc okazja pobiegania razem z Akademią Biegania :hej: . Pamiętajcie, że sekretem sukcesu w życiu jest bycie gotowym na wykorzystanie okazji, gdy ta się pojawia a właśnie bieganie wspólnie z przyjaciółmi o podobnej pasji to ta okazja :taktak: . Pozdrawiam Andrzej :hej: .

Obrazek
497 aktywności = 6831,29 km,w 602:53:10 g:m:s
maraton:2h59',półmaraton:1h21', 10km 37'
Awatar użytkownika
maratończyk
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 7380
Rejestracja: 05 maja 2012, 18:55
Życiówka na 10k: 35min
Życiówka w maratonie: 2h45min
Lokalizacja: Grudziądz

Nieprzeczytany post

Ostatnio zmieniony 11 cze 2014, 10:18 przez maratończyk, łącznie zmieniany 1 raz.
497 aktywności = 6831,29 km,w 602:53:10 g:m:s
maraton:2h59',półmaraton:1h21', 10km 37'
Awatar użytkownika
maratończyk
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 7380
Rejestracja: 05 maja 2012, 18:55
Życiówka na 10k: 35min
Życiówka w maratonie: 2h45min
Lokalizacja: Grudziądz

Nieprzeczytany post

Troszeczkę żartobliwie, ale ten po prawej to chyba nasz Edek. :hejhej:

Obrazek
497 aktywności = 6831,29 km,w 602:53:10 g:m:s
maraton:2h59',półmaraton:1h21', 10km 37'
Awatar użytkownika
maratończyk
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 7380
Rejestracja: 05 maja 2012, 18:55
Życiówka na 10k: 35min
Życiówka w maratonie: 2h45min
Lokalizacja: Grudziądz

Nieprzeczytany post

Witajcie. Tak szczerze mówiąc nie wiem, od czego zacząć i jak to powiedzieć :echech: . Dzisiejszy trening nie był zbyt łaskawy dla naszego kolegi Marcina :ojnie: . Nasz przyjaciel dzisiaj nam zasłabł na trasie :smutek: . Nie będę nakręcał w tej chwili dramaturgii tego zdarzenia, ale dobrze, że na trasie gdzie biegliśmy znalazł go Kazik i szybko wezwał karetkę. W tej chwili czekam cały czas na jakiś sygnał od jego brata, co i jak z nim. Jestem cały w nerwach, ale i dobrej myśli, że to nic takiego a jedynie wynik intensywnej pracy dzisiaj, jaką wykonywał dla naszej AB kręcąc film. Biegał on z kamerą tutaj i z powrotem, co chwile kucając wstając wiec przy wysokiej temperaturze mogło dojść do chwilowego niedotlenienia. Miejmy nadzieję, że szybko otrzymamy jakiś sygnał ze szpitala. W końcu leczenie jest przywracaniem do równowagi zaburzonych żywiołów... w żywym ludzkim ciele a nasz Marcin to jeden wielki żywioł. Tak po za tym to dziękuje wszystkim za prezent, jaki zrobiliście mi i Irkowi w postaci oprawionych gratulacji za zaliczony ultramaraton. Fajnie, że jesteście z nas dumni a ja jestem dumny z was. Pozdrawiam i trzymajmy kciuki za Marcina. Andrzej.

Obrazek
497 aktywności = 6831,29 km,w 602:53:10 g:m:s
maraton:2h59',półmaraton:1h21', 10km 37'
ODPOWIEDZ