Dzisiaj miał być spokojny truchcik, a jutro tempówki, ale zamieniłem kolejność. Dobrze mi się biegło, nieźle się czułem, dlatego postanowiłem przycisnąć.
Wyszło z tego takie coś:
15 minut wolno (7.02)
14 minut szybko (5.37)
6 minut wolno (6.56)
11 minut szybko (5.30)
23 minuty wolno (6.36)
W sumie 70 minut biegania + 3 minuty stabilizacji i lekkie rozciąganie.
Dobrze mi się biegło, pewnie dlatego, że wczoraj miałem wolne od sportu. Jakiegokolwiek. No i kolejny raz się przekonałem, że bieganie jednak męczy mnie najbardziej. Mimo tego, że wczoraj byłem 14 godzin w pracy, a dzisiaj robiłem trening o piątej rano (dzisiaj czeka mnie "tylko" 12 godzin w zakładzie...), to i tak biegło mi się lepiej, niż po treningu poprzedniego dnia i wolnym od pracy. Truizm, ale lubię co jakiś czas przekonać się, że białe jest białe, a czarne jest czarne
