b@rto szklany biegacz
Moderator: infernal
- b@rto
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3107
- Rejestracja: 06 sty 2015, 23:07
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: brak
14 dni bez biegania, takie roztrenowanie jeszcze zanim się zaczął sezon.
31.03.2019
BS. W teorii. Bez pulsometru, więc jak patrzę na tempo to na pewno nie był BS. Wiadomo, po przerwie to człowiek gnał jakby to miał być ostatni bieg w życiu.
9,15 km / 45:43 / śr. tempo 5:00/km
03.04.2019
Tym razem już z pulsometrem. BS z mocniejszą końcówką. 9 km po 4:20, 10 po 4:00. Tempo spokojnego biegu wychodziło 5:15-5:20.
9,97 km / 51:02 / śr. tempo 5:07/km
04.04.2019
BC2 na samopoczucie. 5 km na początek, na spokojnie. O ile dobrze pamiętam, to 3 km były pod wiatr, 2 z wiatrem i to mocno widać na tempach. (4:35 do 4:23)
8,46 km / 41:05 / śr. tempo 4:51/km
05.04.2019
Rower. Miało być spokojnie, leciutko ale pojechałem do lasu i gdzieniegdzie wyszła jebitna praca mięśniowa (piach, górki). Chciałem sobie około 22-23 km/h jechać, ale w lesie nawet nie było mowy o tym. Wyszło 19 z groszem.
22,94 km / 1:11:19
06.04.2019
BS z hamulcem. Tempo świńskiego truchtu a tętno pod 80% od razu skakało. Plus "odkrycia" fajnej trasy w sam raz na dyszkę.
10,32 km / 56:23 / śr. tempo 5:28/km / śr. tętno 160 bpm (78%) !!!!
07.04.2019
Dalsza praca nad tlenem. Nie chciałem się tyrać po 5:20 przez 15-16 km, więc krócej a mocniej. Odczuciowo to jakiś mocniejszy II zakres. Bardziej pod 88% niż 83. 3 km rozbiegowe po hiperszybkie 5:30-5:40 i 8 km po lesie mocniej. Wyszło po 4:50 na początku przez 4:40, do 4:35 i 4:25 na końcu.
11,32 km / 56:39 / śr. tempo 5:00/km
09.04.2019
BS i 8 podbiegów. Niestety zegarek "zgubił" mój trening. 7.04 miałem problem z internetem, zegarek się "zsynchronizował" ale nie przesłał treningu do GC. Jak skończyłem ten trening, to pojawił się ten z 7.04 w GC ale z 9.04 ani na zegarku ani na GC. Jak kiedyś błędnie przesłane treningi się zapisywały na dysku i można było sobie wrzucić ręcznie, tak teraz lipa - Garmin tak namieszał, że się plik od razu kasuje.
Wyszło jakieś 10,5 km bo było bodajże 8,2 km BSa i 8x100/100 podbiegów i kawałek dobiegu do domu.
10.04.2019
8 km drugiego zakresu. Najpierw 2 km rozgrzewki i 8 km mocniej. Wyszło około 4:27/km, tak na oko licząc teraz. Już jakiś tam progres w stosunku co było.
12,00 km / 57:29 / śr. tempo 4:47/km
12.04.2019
BS + przebieżki. Nic nadzwyczajnego.
11,10 km / 57:42 / 5:12/km
14.04.2019
Długi bieg z "akcentem". Wykonałem go w formie TWL, gdyby ktoś chciał poczytać - https://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?t=56407. Wg mnie tego potrzeba dla mojego organizmu. Pobudzenia i pracy w okolicy progu. Początkowo w planach miałem nawet jakieś zawody na 10 km po 4:00, ale ostatecznie rozsądek wygrał. Cholera, nawet nie wziąłem pod uwagę, że wiatr może przeszkadzać. Tak do 9,5 km nie przeszkadzał, bo najpierw miałem go z boku, potem biegłem w lesie, który to brał na siebie podmuchy. A jak wybiegłem z lasu to skręciłem i miałem wiatr centralnie w mordę. Nie ma to jak dobić do 194 bpm.
Wolniejsze kilometry w założeniu były po 4:40, szybsze po 4:10. Wyszło dość "różnie", chociaż akurat szybsze mniej więcej dobrze. Wolniejsze jakoś mi świrowały, bo bardziej pod 4:45 - 4:50 szły. Ostatni 4:53, ale mam usprawiedliwienie - zajebisty podbieg i wiatr w mordę. Tętno i tak nie spadło poniżej 88%, więc czuję się moralnie usprawiedliwiony. :P
Co ciekawe, ten trening wszedł mi stosunkowo dobrze. Miałem obawy, że to będzie rzeźnia, ale ... no nie, do zrobienia. Pewnie tempa T10/+30s to już blisko rzeźni, ale jak na początek i najlżejszą opcję to dość spokojnie. Nawet pewien jestem, że na w miarę płaskim terenie i bez tego wiatru to spokojnie bym to zamknął w założeniach i pewnie siły na jeszcze jeden komplet by zostały.
16,62 km / 1:19:12 / śr. tempo 4:46/km
Tak oto udało się w miarę bezboleśnie podsumować 2 tygodnie pracy. Jak widać, nic nadzwyczajnego. Dużo pracy w tlenie, praktycznie same BSy, drugie zakresy. Tego było mi trzeba, bo nogi rwały się do biegu, ale momentalnie zadyszka, brak powietrza. Cieszy powrót systematyczności.
Na najbliższy tydzień mam w planach (nie wiem jeszcze kiedy, ale mam chęć pobiec) bieg tempowy - najpewniej wtorek lub środa. Muszę jakoś względnie rozłożyć to w tygodniu, bo w piątek wyjeżdżam, wracam w środę. Dobrze by było chociaż ze 2 razy coś potruchtać podczas tego wyjazdu, ale... nie wiadomo.
31.03.2019
BS. W teorii. Bez pulsometru, więc jak patrzę na tempo to na pewno nie był BS. Wiadomo, po przerwie to człowiek gnał jakby to miał być ostatni bieg w życiu.
9,15 km / 45:43 / śr. tempo 5:00/km
03.04.2019
Tym razem już z pulsometrem. BS z mocniejszą końcówką. 9 km po 4:20, 10 po 4:00. Tempo spokojnego biegu wychodziło 5:15-5:20.
9,97 km / 51:02 / śr. tempo 5:07/km
04.04.2019
BC2 na samopoczucie. 5 km na początek, na spokojnie. O ile dobrze pamiętam, to 3 km były pod wiatr, 2 z wiatrem i to mocno widać na tempach. (4:35 do 4:23)
8,46 km / 41:05 / śr. tempo 4:51/km
05.04.2019
Rower. Miało być spokojnie, leciutko ale pojechałem do lasu i gdzieniegdzie wyszła jebitna praca mięśniowa (piach, górki). Chciałem sobie około 22-23 km/h jechać, ale w lesie nawet nie było mowy o tym. Wyszło 19 z groszem.
22,94 km / 1:11:19
06.04.2019
BS z hamulcem. Tempo świńskiego truchtu a tętno pod 80% od razu skakało. Plus "odkrycia" fajnej trasy w sam raz na dyszkę.
10,32 km / 56:23 / śr. tempo 5:28/km / śr. tętno 160 bpm (78%) !!!!
07.04.2019
Dalsza praca nad tlenem. Nie chciałem się tyrać po 5:20 przez 15-16 km, więc krócej a mocniej. Odczuciowo to jakiś mocniejszy II zakres. Bardziej pod 88% niż 83. 3 km rozbiegowe po hiperszybkie 5:30-5:40 i 8 km po lesie mocniej. Wyszło po 4:50 na początku przez 4:40, do 4:35 i 4:25 na końcu.
11,32 km / 56:39 / śr. tempo 5:00/km
09.04.2019
BS i 8 podbiegów. Niestety zegarek "zgubił" mój trening. 7.04 miałem problem z internetem, zegarek się "zsynchronizował" ale nie przesłał treningu do GC. Jak skończyłem ten trening, to pojawił się ten z 7.04 w GC ale z 9.04 ani na zegarku ani na GC. Jak kiedyś błędnie przesłane treningi się zapisywały na dysku i można było sobie wrzucić ręcznie, tak teraz lipa - Garmin tak namieszał, że się plik od razu kasuje.
Wyszło jakieś 10,5 km bo było bodajże 8,2 km BSa i 8x100/100 podbiegów i kawałek dobiegu do domu.
10.04.2019
8 km drugiego zakresu. Najpierw 2 km rozgrzewki i 8 km mocniej. Wyszło około 4:27/km, tak na oko licząc teraz. Już jakiś tam progres w stosunku co było.
12,00 km / 57:29 / śr. tempo 4:47/km
12.04.2019
BS + przebieżki. Nic nadzwyczajnego.
11,10 km / 57:42 / 5:12/km
14.04.2019
Długi bieg z "akcentem". Wykonałem go w formie TWL, gdyby ktoś chciał poczytać - https://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?t=56407. Wg mnie tego potrzeba dla mojego organizmu. Pobudzenia i pracy w okolicy progu. Początkowo w planach miałem nawet jakieś zawody na 10 km po 4:00, ale ostatecznie rozsądek wygrał. Cholera, nawet nie wziąłem pod uwagę, że wiatr może przeszkadzać. Tak do 9,5 km nie przeszkadzał, bo najpierw miałem go z boku, potem biegłem w lesie, który to brał na siebie podmuchy. A jak wybiegłem z lasu to skręciłem i miałem wiatr centralnie w mordę. Nie ma to jak dobić do 194 bpm.
Wolniejsze kilometry w założeniu były po 4:40, szybsze po 4:10. Wyszło dość "różnie", chociaż akurat szybsze mniej więcej dobrze. Wolniejsze jakoś mi świrowały, bo bardziej pod 4:45 - 4:50 szły. Ostatni 4:53, ale mam usprawiedliwienie - zajebisty podbieg i wiatr w mordę. Tętno i tak nie spadło poniżej 88%, więc czuję się moralnie usprawiedliwiony. :P
Co ciekawe, ten trening wszedł mi stosunkowo dobrze. Miałem obawy, że to będzie rzeźnia, ale ... no nie, do zrobienia. Pewnie tempa T10/+30s to już blisko rzeźni, ale jak na początek i najlżejszą opcję to dość spokojnie. Nawet pewien jestem, że na w miarę płaskim terenie i bez tego wiatru to spokojnie bym to zamknął w założeniach i pewnie siły na jeszcze jeden komplet by zostały.
16,62 km / 1:19:12 / śr. tempo 4:46/km
Tak oto udało się w miarę bezboleśnie podsumować 2 tygodnie pracy. Jak widać, nic nadzwyczajnego. Dużo pracy w tlenie, praktycznie same BSy, drugie zakresy. Tego było mi trzeba, bo nogi rwały się do biegu, ale momentalnie zadyszka, brak powietrza. Cieszy powrót systematyczności.
Na najbliższy tydzień mam w planach (nie wiem jeszcze kiedy, ale mam chęć pobiec) bieg tempowy - najpewniej wtorek lub środa. Muszę jakoś względnie rozłożyć to w tygodniu, bo w piątek wyjeżdżam, wracam w środę. Dobrze by było chociaż ze 2 razy coś potruchtać podczas tego wyjazdu, ale... nie wiadomo.
- b@rto
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3107
- Rejestracja: 06 sty 2015, 23:07
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: brak
Czołem wszystkim.
Biegam w miarę regularnie, ale zdrowie znowu szwankuje. Tym razem plecy nawaliły i od około 2 tygodni mam problem "z życiem". U fizjo byłem 3 razy, za każdym razem wychodziłem od niego z dużo lepszym samopoczuciem, ból dużo mniejszy ale rano od nowa wszystko. Obecnie mam problem, żeby się schylić a nawet bym powiedział, że na dzisiaj jest to niemożliwe. Co zabawne - jak biegam, to jest całkiem nieźle. Stawiam na biodrowo-lędźwiowy, próbuję też sam go rozciągać i rzeczywiście chwilę po rozciąganiu jest lepiej, ale podobnie jak po wizytach, po chwili znowu boli.
Za tydzień półmaraton w Białymstoku i najprawdopodobniej nie pobiegnę w ogóle. Nie sądzę, żebym dał radę przyjmować przeciążenia przez 21 km... Ukończyć może bym ukończył, ale czy bym dał radę chodzić dzień później?
Nie powiem, mam lekką załamkę. Ehh.
Biegam w miarę regularnie, ale zdrowie znowu szwankuje. Tym razem plecy nawaliły i od około 2 tygodni mam problem "z życiem". U fizjo byłem 3 razy, za każdym razem wychodziłem od niego z dużo lepszym samopoczuciem, ból dużo mniejszy ale rano od nowa wszystko. Obecnie mam problem, żeby się schylić a nawet bym powiedział, że na dzisiaj jest to niemożliwe. Co zabawne - jak biegam, to jest całkiem nieźle. Stawiam na biodrowo-lędźwiowy, próbuję też sam go rozciągać i rzeczywiście chwilę po rozciąganiu jest lepiej, ale podobnie jak po wizytach, po chwili znowu boli.
Za tydzień półmaraton w Białymstoku i najprawdopodobniej nie pobiegnę w ogóle. Nie sądzę, żebym dał radę przyjmować przeciążenia przez 21 km... Ukończyć może bym ukończył, ale czy bym dał radę chodzić dzień później?
Nie powiem, mam lekką załamkę. Ehh.
- b@rto
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3107
- Rejestracja: 06 sty 2015, 23:07
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: brak
Dobra, postaram się w miarę "dogonić" swój dziennik. Skończyłem na 14. kwietnia.
15.04.2019
25 kilometrów na rowerze, plecy bolą. Nie będę pisał za każdym razem "plecy bolą" bo praktycznie bolą mnie do dzisiaj (4. maja). Jednak, co najciekawsze, jest zdecydowanie większa mobilność po kilku godzinach pracy przy opale, czyli znowu troszkę dźwigania. Dziwne.
16.04.2019
10 km BS i 10 przebieżek.
17.04.2019
2x15 minut po 4:02/km. Czyli "na progu". Średnie tętno z tych odcinków to 179 i 181 czyli 87/88%.
20.04.2019
18 km "zwiedzania" Exeter. Ciepło bardzo, około 22 stopni + brak zachmurzenia. Miał być full BS, ale niosło to i biegłem tak jak wychodziło. Koniec końców, to pewnie wyszedł jakiś ciągły w okolicach tętna maratońskiego
23.04.2019
BS z szybszą końcówką. Biegane w Maladze, przy plaży. Wiatr jak skurczysyn, po nawrotce centralnie w mordę. 10 km.
25.04.2019
Już w Polsce - 6 km BS + 10 przebieżek.
27.04.2019
To ten trening o którym pisałem, że miał mi dać odpowiedź czy plecy pozwolą biec półmaraton. 10 km w 41 minut, czyli po 4:06. Dało się to biec, plecy następnego dnia pozwoliły "żyć" - półmaraton dalej w planie. To był bardzo mocny ciągły, dał mniej więcej obraz jak jest - do 1:25 to ze 2 poziomy brakuje, ale zacząć na 1:30 i lekko przyspieszać - powinno się udać. A przynajmniej bez spektakularnej bomby na 14 kilometrze.
30.04.2019
8 km BS i 10 podbiegów.
01.05.2019
Krótki ciągły (5 km) po 4:10, tętno około 180 bpm (88%), ale na szczęście nie rosło nagle. Trochę duże, ale daję sobie jakieś tam usprawiedliwienie - ciepło, zmęczenie podbiegami wczorajszymi, w pracy też chodzenia dużo. Biegło się jednak (mimo tego tętna) w miarę luźno, także traktuję to jak dobry znak.
No i doszedłem do dnia dzisiejszego czyli 04.05.2019. Od środy nic nie biegane - umyślnie. Wczoraj odebrałem pakiet, także w niedzielę tylko jadę i biegnę. Plan taki jak pisałem - około 7-8 km z zającem na 1:30, potem mam chęć spróbować po 4:10 biec. Warunki zapowiadają się bardzo dobre, jedynie wiatr może kręcić aczkolwiek to jeszcze nie jest pewne. Ogólnie to od choroby biegane bardzo mało, plecy ciągle doskwierają i nawet nie wiem co mi jest. Rozciągam co się da. :D Przy bieganiu jest dużo lepiej, ale nie wiem czy na 18-19 km nie zegnie mnie tak, że skończę na czworaka.
15.04.2019
25 kilometrów na rowerze, plecy bolą. Nie będę pisał za każdym razem "plecy bolą" bo praktycznie bolą mnie do dzisiaj (4. maja). Jednak, co najciekawsze, jest zdecydowanie większa mobilność po kilku godzinach pracy przy opale, czyli znowu troszkę dźwigania. Dziwne.
16.04.2019
10 km BS i 10 przebieżek.
17.04.2019
2x15 minut po 4:02/km. Czyli "na progu". Średnie tętno z tych odcinków to 179 i 181 czyli 87/88%.
20.04.2019
18 km "zwiedzania" Exeter. Ciepło bardzo, około 22 stopni + brak zachmurzenia. Miał być full BS, ale niosło to i biegłem tak jak wychodziło. Koniec końców, to pewnie wyszedł jakiś ciągły w okolicach tętna maratońskiego
23.04.2019
BS z szybszą końcówką. Biegane w Maladze, przy plaży. Wiatr jak skurczysyn, po nawrotce centralnie w mordę. 10 km.
25.04.2019
Już w Polsce - 6 km BS + 10 przebieżek.
27.04.2019
To ten trening o którym pisałem, że miał mi dać odpowiedź czy plecy pozwolą biec półmaraton. 10 km w 41 minut, czyli po 4:06. Dało się to biec, plecy następnego dnia pozwoliły "żyć" - półmaraton dalej w planie. To był bardzo mocny ciągły, dał mniej więcej obraz jak jest - do 1:25 to ze 2 poziomy brakuje, ale zacząć na 1:30 i lekko przyspieszać - powinno się udać. A przynajmniej bez spektakularnej bomby na 14 kilometrze.
30.04.2019
8 km BS i 10 podbiegów.
01.05.2019
Krótki ciągły (5 km) po 4:10, tętno około 180 bpm (88%), ale na szczęście nie rosło nagle. Trochę duże, ale daję sobie jakieś tam usprawiedliwienie - ciepło, zmęczenie podbiegami wczorajszymi, w pracy też chodzenia dużo. Biegło się jednak (mimo tego tętna) w miarę luźno, także traktuję to jak dobry znak.
No i doszedłem do dnia dzisiejszego czyli 04.05.2019. Od środy nic nie biegane - umyślnie. Wczoraj odebrałem pakiet, także w niedzielę tylko jadę i biegnę. Plan taki jak pisałem - około 7-8 km z zającem na 1:30, potem mam chęć spróbować po 4:10 biec. Warunki zapowiadają się bardzo dobre, jedynie wiatr może kręcić aczkolwiek to jeszcze nie jest pewne. Ogólnie to od choroby biegane bardzo mało, plecy ciągle doskwierają i nawet nie wiem co mi jest. Rozciągam co się da. :D Przy bieganiu jest dużo lepiej, ale nie wiem czy na 18-19 km nie zegnie mnie tak, że skończę na czworaka.
- b@rto
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3107
- Rejestracja: 06 sty 2015, 23:07
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: brak
Ale lipa. Do 12 km biegłem sobie z zającem na 1:30 i jakoś szło. Zaczęły boleć mnie te plecy, ale to też nie było najgorsze. Oddychać normalnie nie mogłem, jakby mi się klatka piersiowa nie chciała otwierać i tak łapałem oddechy jak ryba bez wody. Doczłapałem do mety i tyle z biegania.
Chciał nie chciał muszę najpierw się wyleczyć w 100%. Myślałem, że będzie dobrze, ale jednak okazało się, że to rzeźba w g...
Chciał nie chciał muszę najpierw się wyleczyć w 100%. Myślałem, że będzie dobrze, ale jednak okazało się, że to rzeźba w g...
- b@rto
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3107
- Rejestracja: 06 sty 2015, 23:07
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: brak
Zmieniłem nazwę tematu. Jak to było? Trenuj ciężko, wygrywaj lekko. U mnie jest na razie trenuj ciężko, daj ciała na zawodach.
Biegam. Na razie moim celem jest odnalezienie systematyczności. Najlepiej by było w sumie zacząć cały wątek od nowa, ale w sumie... Powiedzmy, tak z grubsza, że zaczynam właśnie nowy okres przygotowawczy. Na razie nie wiem czy gdziekolwiek będę startował, jakoś nie czuję takiej motywacji. Forma nie ta, kilka potknięć solidnie podkopało morale i pewność siebie. Trzeba to odbudować, poczuć się mocnym. Wtedy będę mógł startować.
09.05.2019
BS z mocniejszą końcówką. To jedna ze zmian jakie chciałbym wprowadzić. Jeśli będzie mi się luźno biegło BSa to końcówki będę robił mocniejsze. 2-3 km, więcej nie. Zamiennie z takimi pseudo-bnp będą przebieżki i podbiegi.
BS 10,01 km / 49:06 / śr. tempo 4:54/km
10.05.2019
Ponownie BS, tym razem z dziesięcioma przebieżkami. Na razie tak na spokojnie chciałem się rozbiegać po półmaratonie.
BS 10,52 km / 51:40 / śr. tempo 4:55/km
12.05.2019
I tu kolejna zmiana - jeden bieg w tygodniu musi mieć co najmniej 90 minut. Do tej pory to tak różnie wychodziło, a to może 16 km wystarczy a może 15. Ma być bieg długi i koniec. Niekoniecznie w formie wolnego wybiegania, ale dystans ma się zgadzać.
Pod koniec tego treningu znowu czułem problemy z mięśniami klatki piersiowej, tak jakby mnie jakiś tam przykurcz złapał i nie do końca prawidłowo to funkcjonuje. Oczywiście tu intensywność była inna niż na półmaratonie, ale dało się to wyczuć. Nogi nie odczuły tego za bardzo, praktycznie 1-2 godziny po treningu zero oznak jakiegoś zmęczenia. Końcówka ponownie wyszła sporo mocniejsza niż średnie tempo z całości, ale nie odczuwałem tego nazbyt. Początek naprawdę lekko, nogi niosły, musiałem się hamować nawet, żeby po 4:40 tego nie lecieć. Pewnie w takim wypadku wcześniej by się zaczęły wspomniane już problemy, ale nie wiem na 100%.
BD 19,81 km / 1:37:35 / śr. tempo 4:56/km
Biegam. Na razie moim celem jest odnalezienie systematyczności. Najlepiej by było w sumie zacząć cały wątek od nowa, ale w sumie... Powiedzmy, tak z grubsza, że zaczynam właśnie nowy okres przygotowawczy. Na razie nie wiem czy gdziekolwiek będę startował, jakoś nie czuję takiej motywacji. Forma nie ta, kilka potknięć solidnie podkopało morale i pewność siebie. Trzeba to odbudować, poczuć się mocnym. Wtedy będę mógł startować.
09.05.2019
BS z mocniejszą końcówką. To jedna ze zmian jakie chciałbym wprowadzić. Jeśli będzie mi się luźno biegło BSa to końcówki będę robił mocniejsze. 2-3 km, więcej nie. Zamiennie z takimi pseudo-bnp będą przebieżki i podbiegi.
BS 10,01 km / 49:06 / śr. tempo 4:54/km
10.05.2019
Ponownie BS, tym razem z dziesięcioma przebieżkami. Na razie tak na spokojnie chciałem się rozbiegać po półmaratonie.
BS 10,52 km / 51:40 / śr. tempo 4:55/km
12.05.2019
I tu kolejna zmiana - jeden bieg w tygodniu musi mieć co najmniej 90 minut. Do tej pory to tak różnie wychodziło, a to może 16 km wystarczy a może 15. Ma być bieg długi i koniec. Niekoniecznie w formie wolnego wybiegania, ale dystans ma się zgadzać.
Pod koniec tego treningu znowu czułem problemy z mięśniami klatki piersiowej, tak jakby mnie jakiś tam przykurcz złapał i nie do końca prawidłowo to funkcjonuje. Oczywiście tu intensywność była inna niż na półmaratonie, ale dało się to wyczuć. Nogi nie odczuły tego za bardzo, praktycznie 1-2 godziny po treningu zero oznak jakiegoś zmęczenia. Końcówka ponownie wyszła sporo mocniejsza niż średnie tempo z całości, ale nie odczuwałem tego nazbyt. Początek naprawdę lekko, nogi niosły, musiałem się hamować nawet, żeby po 4:40 tego nie lecieć. Pewnie w takim wypadku wcześniej by się zaczęły wspomniane już problemy, ale nie wiem na 100%.
BD 19,81 km / 1:37:35 / śr. tempo 4:56/km
- b@rto
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3107
- Rejestracja: 06 sty 2015, 23:07
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: brak
14.05.2019
BS zakończony podbiegami. 10 powtórzeń, całkiem dynamicznie nawet.
BS + pdb / 10,26 km / 52:07
15.05.2019
Fizjo. Mój dotychczasowy fizjo niestety nie miał jak mnie wcisnąć, ale wypadło miejsce u jego kolegi - ryzyk fizyk, spróbujemy. Przepona rozmasowana, od razu poczułem różnicę w oddechu. Biodrowo-lędźwiowy też manualnie rozluźniony - spora różnica między dwoma fizjoterapeutami - Marcin (ten pierwszy fizjo) zazwyczaj robił to po rzeźnicku, ale skutecznie. Tu było i skutecznie i bez płaczu. Test Thomasa przeprowadzony przed i po, różnica olbrzymia.
No i zaczęliśmy plecy - ogólnie mówiąc, miałem po dźwiganiu stan zapalny, organizm się bronił więc pokurczył mięśnie. Odcinek lędźwiowy praktycznie nie pracował. Zaczęliśmy naprawę.
Dostałem też ćwiczenia na rozluźnienie mięśni klatki piersiowej.
16.05.2019
Ciągły w drugim zakresie. Muszę powalczyć choroba na jakichś crossach, bo na podbiegu makabrycznie mi winduje tętno. Ale tak z całego odcinka, to nawet przyzwoita korelacja tętno-tempo. Miesiąc temu było dużo, dużo gorzej.
BS 2,07 km / 11:34 rozgrzewka
BC2 9,00 km / 39:25 / śr. tempo 4:22 / śr. tętno 172 bpm (84%)
BS 1,11 km schłodzenie
19.05.2019
Niestety wpadły 2 dni przerwy, gdy miał być tylko jeden. Klasycznie - cała sobota tyrka, wieczorem burza i silny deszcz. Spoko, bym przeczekał, ale co się stało? Pasek klinowy się postrzępił, wkręcił w rozrząd i rozrząd mi przeskoczył No to od razu wiadomo - google "skutki przestawionego rozrządu", "wymiana silnika carisma koszt". I tak dalej. Odechciało się biegania po nocy, bo skończyłem wkurzanie się dobrze po 21.
No ale już w niedzielę to nie ma zmiłuj. Wyspałem się porządnie, wstałem, połaziłem i wyszedłem biegać ~11:20. Kurde, ale parówa. Niby nie tak jakoś gorąco na termometrze, ale ile litrów wody wylazło to nie jestem w stanie policzyć.
Ogólnie szło bardzo równo, około 5:00-5:10. Mam taki jeden pagórek, pisałem o nim kiedyś (60-kilka metrów w górę na 400-500 metrach), to tam 2 minuty uciekły bo ni cholery nie idzie pod niego biec. Nie dałem rady nawet jakoś dynamicznie pod niego podejść, stąd jeden km po 7:10. :P
Tak na zakończenie - chyba muszę badania zrobić, bo niby wyspany, niby wsio rajt, ale mocy jakoś mało. Kurła, może jakaś borelioza się przyplątała? Tak czy owak, morfologię chyba muszę zrobić.
BD 19,29 km / 1:40:15 / śr. tempo 5:12/km
BS zakończony podbiegami. 10 powtórzeń, całkiem dynamicznie nawet.
BS + pdb / 10,26 km / 52:07
15.05.2019
Fizjo. Mój dotychczasowy fizjo niestety nie miał jak mnie wcisnąć, ale wypadło miejsce u jego kolegi - ryzyk fizyk, spróbujemy. Przepona rozmasowana, od razu poczułem różnicę w oddechu. Biodrowo-lędźwiowy też manualnie rozluźniony - spora różnica między dwoma fizjoterapeutami - Marcin (ten pierwszy fizjo) zazwyczaj robił to po rzeźnicku, ale skutecznie. Tu było i skutecznie i bez płaczu. Test Thomasa przeprowadzony przed i po, różnica olbrzymia.
No i zaczęliśmy plecy - ogólnie mówiąc, miałem po dźwiganiu stan zapalny, organizm się bronił więc pokurczył mięśnie. Odcinek lędźwiowy praktycznie nie pracował. Zaczęliśmy naprawę.
Dostałem też ćwiczenia na rozluźnienie mięśni klatki piersiowej.
16.05.2019
Ciągły w drugim zakresie. Muszę powalczyć choroba na jakichś crossach, bo na podbiegu makabrycznie mi winduje tętno. Ale tak z całego odcinka, to nawet przyzwoita korelacja tętno-tempo. Miesiąc temu było dużo, dużo gorzej.
BS 2,07 km / 11:34 rozgrzewka
BC2 9,00 km / 39:25 / śr. tempo 4:22 / śr. tętno 172 bpm (84%)
BS 1,11 km schłodzenie
19.05.2019
Niestety wpadły 2 dni przerwy, gdy miał być tylko jeden. Klasycznie - cała sobota tyrka, wieczorem burza i silny deszcz. Spoko, bym przeczekał, ale co się stało? Pasek klinowy się postrzępił, wkręcił w rozrząd i rozrząd mi przeskoczył No to od razu wiadomo - google "skutki przestawionego rozrządu", "wymiana silnika carisma koszt". I tak dalej. Odechciało się biegania po nocy, bo skończyłem wkurzanie się dobrze po 21.
No ale już w niedzielę to nie ma zmiłuj. Wyspałem się porządnie, wstałem, połaziłem i wyszedłem biegać ~11:20. Kurde, ale parówa. Niby nie tak jakoś gorąco na termometrze, ale ile litrów wody wylazło to nie jestem w stanie policzyć.
Ogólnie szło bardzo równo, około 5:00-5:10. Mam taki jeden pagórek, pisałem o nim kiedyś (60-kilka metrów w górę na 400-500 metrach), to tam 2 minuty uciekły bo ni cholery nie idzie pod niego biec. Nie dałem rady nawet jakoś dynamicznie pod niego podejść, stąd jeden km po 7:10. :P
Tak na zakończenie - chyba muszę badania zrobić, bo niby wyspany, niby wsio rajt, ale mocy jakoś mało. Kurła, może jakaś borelioza się przyplątała? Tak czy owak, morfologię chyba muszę zrobić.
BD 19,29 km / 1:40:15 / śr. tempo 5:12/km
- b@rto
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3107
- Rejestracja: 06 sty 2015, 23:07
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: brak
21.05.2019
Oto ja, król treningu we własnej osobie. Nie no, na poważnie to całkiem fajnie mi się zaczyna biegać. Nawet sam z siebie jestem zadowolony. Inna sprawa, że pewnie jak zwykle nie uda mi się tego przekuć na dobry wynik.
Pierwsze interwały w sezonie. Zaczynam od krótkich powtórzeń, tzn. 16x200 na 100 metrach wolno, tzn. około 50 metrów wytracania prędkości i marszu i 50 metrów truchcik. Weszło to bardzo spokojnie, myślę że i następne 16 powtórzeń bym zrobił. Biegane po 40 sekund w założeniu, ale jak patrzę to tylko 1. i 2. powtórzenie było około tego i jeszcze jedno jakieś w środku po 38,9. Najwolniejsze poza tymi trzema to 38,3 sekundy.
Fizjo. Na tapecie powięź piersiowo-lędźwiowa. Jest już dużo lepiej, ale nadal nie jestem w 100% wyleczony.
Chciałem tego dnia jeszcze zrobić BS, ale nie wyrobiłem się - przeszkodziła burza.
24.05.2019
Trening, który mnie bardzo pozytywnie nastroił. 6x1 km. Totalnie nie wiedziałem, co ja dam rady pobiegać na interwałach - widełki w zegarku ustawione między 3:47 a 3:54. Stawiałem na wymęczone 3:50. A tu niespodziewajka - 3:45-3:47 i to na luzaku. Powtórzeń 6, ale serio jeszcze duży zapas był. Przerwa 3 minuty. Starczało spokojnie.
25.05.2019
Sobota, dużo pracy koło domu. Z samą kosiarką nabiłem 16 tysięcy kroków, do momentu treningu telefon pokazał ponad 23 tysiące. :D Wczoraj interwały - nogi były umęczone. I tu niespodzianka - do tej pory było zawsze tak, że zmęczenie = totalny brak mocy, tempo 5:20 sprawiało trudność. A teraz nie - oczywiście odczuwalne było zmęczenie, ale po rozgrzaniu (po 5:27, 5:15 pierwsze 2 kilometry) lekko czułem się przy tempie 5:00. Początkowo było w planie 10 kilometrów, ale uznałem, że nie ma sensu - skróciłem do 8. Na zakończenie dodałem 5 przebieżek.
26.05.2019
I na zakończenie wpisu oczywiście niedziela. Lekka nie była.
Około 14 bardzo rekreacyjny rower - 25 kilometrów z prędkością 15 km/h. Pierwszy raz tak wolno jechałem, ale w sumie dobrze, że druga połówka mnie hamowała - ona była zadowolona, ja byłem zadowolony że rozruszam się przed najdłuższym w tym tygodniu biegiem.
A na tymże byłem znowu w szoku. Ledwo truchtam, powstrzymuje się a tempo poniżej 5:00/km. Nie będę się rozpisywał za specjalnie, bo tu nic ciekawego nie było - po prostu 17,7 km. Naprawdę bez większego zmęczenia. Wiem, że to złudne - muszę to teraz zregenerować dobrze, bo mogę mieć bombę pod koniec tygodnia. A nie mogę tejże bomby mieć, bo zawody w sobotę wieczorem. Na dyszkę jeszcze się nie czuję, pobiegnę 5 km w mieście, gdzie pracuję. Większość tam leci dychę, nie będę ukrywał że chciałbym powalczyć o podium. Zadowolony jednak będę również z jakiegokolwiek miejsca ale z wartościowym wynikiem.
Oto ja, król treningu we własnej osobie. Nie no, na poważnie to całkiem fajnie mi się zaczyna biegać. Nawet sam z siebie jestem zadowolony. Inna sprawa, że pewnie jak zwykle nie uda mi się tego przekuć na dobry wynik.
Pierwsze interwały w sezonie. Zaczynam od krótkich powtórzeń, tzn. 16x200 na 100 metrach wolno, tzn. około 50 metrów wytracania prędkości i marszu i 50 metrów truchcik. Weszło to bardzo spokojnie, myślę że i następne 16 powtórzeń bym zrobił. Biegane po 40 sekund w założeniu, ale jak patrzę to tylko 1. i 2. powtórzenie było około tego i jeszcze jedno jakieś w środku po 38,9. Najwolniejsze poza tymi trzema to 38,3 sekundy.
- BS 3,12 km / 17:21 rozgrzewka
16x200/p. 100
BS 2,21 km / 11:28 schłodzenie
Całość 10,14 km / 53:06
Fizjo. Na tapecie powięź piersiowo-lędźwiowa. Jest już dużo lepiej, ale nadal nie jestem w 100% wyleczony.
Chciałem tego dnia jeszcze zrobić BS, ale nie wyrobiłem się - przeszkodziła burza.
24.05.2019
Trening, który mnie bardzo pozytywnie nastroił. 6x1 km. Totalnie nie wiedziałem, co ja dam rady pobiegać na interwałach - widełki w zegarku ustawione między 3:47 a 3:54. Stawiałem na wymęczone 3:50. A tu niespodziewajka - 3:45-3:47 i to na luzaku. Powtórzeń 6, ale serio jeszcze duży zapas był. Przerwa 3 minuty. Starczało spokojnie.
- BS 3,03 km / 17:17 rozgrzewka
1. 1,00 km / 3:48,7
2. 1,00 km / 3:45,9
3. 1,00 km / 3:46,6
4. 1,00 km / 3:47,8
5. 1,00 km / 3:46,8
6. 1,00 km / 3:45,7
BS 2,01 km / 10:23 schłodzenie
25.05.2019
Sobota, dużo pracy koło domu. Z samą kosiarką nabiłem 16 tysięcy kroków, do momentu treningu telefon pokazał ponad 23 tysiące. :D Wczoraj interwały - nogi były umęczone. I tu niespodzianka - do tej pory było zawsze tak, że zmęczenie = totalny brak mocy, tempo 5:20 sprawiało trudność. A teraz nie - oczywiście odczuwalne było zmęczenie, ale po rozgrzaniu (po 5:27, 5:15 pierwsze 2 kilometry) lekko czułem się przy tempie 5:00. Początkowo było w planie 10 kilometrów, ale uznałem, że nie ma sensu - skróciłem do 8. Na zakończenie dodałem 5 przebieżek.
- BS 8,2 km / 41:47 / śr. tempo 5:06 km
26.05.2019
I na zakończenie wpisu oczywiście niedziela. Lekka nie była.
Około 14 bardzo rekreacyjny rower - 25 kilometrów z prędkością 15 km/h. Pierwszy raz tak wolno jechałem, ale w sumie dobrze, że druga połówka mnie hamowała - ona była zadowolona, ja byłem zadowolony że rozruszam się przed najdłuższym w tym tygodniu biegiem.
A na tymże byłem znowu w szoku. Ledwo truchtam, powstrzymuje się a tempo poniżej 5:00/km. Nie będę się rozpisywał za specjalnie, bo tu nic ciekawego nie było - po prostu 17,7 km. Naprawdę bez większego zmęczenia. Wiem, że to złudne - muszę to teraz zregenerować dobrze, bo mogę mieć bombę pod koniec tygodnia. A nie mogę tejże bomby mieć, bo zawody w sobotę wieczorem. Na dyszkę jeszcze się nie czuję, pobiegnę 5 km w mieście, gdzie pracuję. Większość tam leci dychę, nie będę ukrywał że chciałbym powalczyć o podium. Zadowolony jednak będę również z jakiegokolwiek miejsca ale z wartościowym wynikiem.
- BD 17,7 km / 1:27:20 / śr. tempo 4:56/km
- b@rto
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3107
- Rejestracja: 06 sty 2015, 23:07
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: brak
28.05.2019
Po dniu wolnym akcent - 8x400 metrów. Tak zastanawiałem się jak to biegać, ale uznałem, że jestem na poziomie, któremu Daniels by przypisał 82 sekundy.
Kolejne powtórzenia wyszły następująco: 81,7/83,2/81,5/81,8/81,3/81,5/81,8/78,6. Przerwy 200 metrów, wychodziło około 1:45, ostatnie 2 przerwy już odczekiwałem do 2 minut - bo tyle było w początkowym założeniu.
Także całkiem dobrze. Nie było rzeźby, nie rzygałem na zakończenie. Jest okej.
Akcent po akcencie. Znowu jakbym robił danielsowski plan. Trochę też od kkkrzyśka ściągnąłem, bo widziałem, że robił 3x1,6 progowo. I ja to samo zrobiłem. Patrząc na wykres tętna całkiem przyzwoicie to wygląda, dobijałem co prawda do 89-90% ale nie na końcu powtórzenia, tylko w miejscach gdzie miałem po prostu pod górę, albo gdzie przekroczyłem zakładane tempo.
Po dniu wolnym akcent - 8x400 metrów. Tak zastanawiałem się jak to biegać, ale uznałem, że jestem na poziomie, któremu Daniels by przypisał 82 sekundy.
Kolejne powtórzenia wyszły następująco: 81,7/83,2/81,5/81,8/81,3/81,5/81,8/78,6. Przerwy 200 metrów, wychodziło około 1:45, ostatnie 2 przerwy już odczekiwałem do 2 minut - bo tyle było w początkowym założeniu.
Także całkiem dobrze. Nie było rzeźby, nie rzygałem na zakończenie. Jest okej.
- Całość 9,94 km / 54:55
Akcent po akcencie. Znowu jakbym robił danielsowski plan. Trochę też od kkkrzyśka ściągnąłem, bo widziałem, że robił 3x1,6 progowo. I ja to samo zrobiłem. Patrząc na wykres tętna całkiem przyzwoicie to wygląda, dobijałem co prawda do 89-90% ale nie na końcu powtórzenia, tylko w miejscach gdzie miałem po prostu pod górę, albo gdzie przekroczyłem zakładane tempo.
- BS 3,12 km / 16:56 rozgrzewka
- 1. 1,6 km / 6:26,1 / śr. tempo 4:01/km / śr. tętno 179 bpm (87%)
2:00 przerwa
2. 1,6 km / 6:25,2 / śr. tempo 4:01/km / śr. tętno 176 bpm (86%)
2:00 przerwa
3. 1,6 km / 6:24,4 / śr. tempo 4:00/km / śr. tętno 177 bpm (86%)
2:00 przerwa
- 1. 1,6 km / 6:26,1 / śr. tempo 4:01/km / śr. tętno 179 bpm (87%)
- b@rto
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3107
- Rejestracja: 06 sty 2015, 23:07
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: brak
01.06.2019
VIII Siemiatycka Wieczorna Dycha
Jestem mocno związany z Siemiatyczami - pracuję tutaj, moja narzeczona jest z Siemiatycz. Głupio by było nie startować. Jeszcze 3 tygodnie temu nie miałem pewności czy w ogóle będzie sens - kontuzja, brak formy spowodowany chorobami... Dość powiedzieć, że zapisałem się na 1,5 godziny przed zamknięciem zapisów. Wybrałem 5 km, bo wiem, że na razie nie jestem gotowy na 10 km. Ledwo 2 tygodnie (włącznie z tym) jakichś akcentów pod krótsze dystanse.
Bieg jest w sobotę o 18, lubię takie popołudniowe i wieczorne biegi. Perfidnie się oszczędzałem cały dzień, włącznie z drzemką od 14 do 15. Zajechałem, odebrałem pakiet i pobyczyłem się na leżaku. 17:15 - rozgrzewka. Spotkałem kilku znajomych, spotkałem kkkrzyśka, chwilę pogadaliśmy i każdy rozszedł się wykonywać swoją rozgrzewkę. 17:45 skończyłem swoje ćwiczenia, no więc czekamy na start. Na 5 km startowała zdecydowana mniejszość.
Ruszyliśmy - do przodu poszło 3 mocnych zawodników (m.in. Andrzej Starżyński - na pewno wielu go kojarzy), potem Krzysiek i kilka osób na 5 km i tych, co na 10 km ruszyło za mocno. Okazało się, że liczyliśmy się we 4 w walce o podium. Z przodu lider, kawałek za nim ja i kolejny zawodnik, parę metrów za nami kolejny. Z tym kolegą parę razy się wymienialiśmy na 2 i 3 miejscu. Ruszyliśmy mocno - obijałem kilometry wg znaczników, ale mniej więcej pokrywały się ze wskazaniami zegarka. 1. km w 3:24 - mocno, ale pod kontrolą. 2. km pod górę - 3:36. Jeszcze nie puchnę. Odcinek do 4 km był pofalowany mocno - z góry, pod górę i tak kilka razy - odbiłem dopiero na 4 km, ten odcinek wyszedł w 7:13. To dalej mocno - 3:37/km.
I teraz dochodzę do ważnej kwestii. Trasa ma atest - ale trasa 10 km. 10 km to trasa 5 km x 2 + jakieś 330-340 metrów na stadionie lekkoatletycznym. Jak odbijałem na znacznikach to wychodziły odcinki po 0,95 km, 0,99, 0,97. Czyli mniej więcej w punkt z organizatorem. A ostatni "kilometr" wyszedł mi 1,43. Nie ma mowy, żeby tak się zegar pomylił, jakby jeszcze 1,15 pokazał to może bym uwierzył. Na 3 zapisach patrzyłem, to 4,85 km było w miejscu skrętu na stadion, jakieś 80 metrów dobiegu do stadionu i jak pisałem - około 340 metrów na stadionie. Tak samo na mapmyrun liczyłem - wyszło tak samo. Trochę szkoda, bo ostatni odcinek wyszedł średnio po 3:30. Także życiówka by poleciała ze 30-40 sekund. Dyszka wychodziła dobrze, bo 2x4,85 to 9,7 no i te 330 metrów na stadionie +- i wszystkim 10,1, 10,15 pokazało. To w granicach błędu.
Na koniec tylko powiem, że podium się nie udało uzyskać. Wygrał nie wspomniany "lider" tylko ten zawodnik, z którym się tasowałem na 2 miejscu. 2 miejsce - czas 19:09 (na te ~5,2-5,3? km), 3 miejsce 19:11, 4. miejsce 19:12. Na samym finiszu wyprzedził mnie zawodnik, który wiózł mi się na plecach przez cały bieg. Na pofalowanym odcinku (3-4 km) zrobiłem jakieś 20-30 metrów przewagi i możliwe, że za to zapłaciłem na finiszu. Szkoda tego, ale ogólnie z biegu jestem zadowolony.
Za tydzień mam szalony plan pobiec jeszcze raz 5 km, tym razem w Białej Podlaskiej - trasa dużo bardziej przyjazna życiówkom i nie ma żadnych dobiegów na stadion itp.
Wynik końcowy - 19:12 na dystans około 5 km.
Z całym szacunkiem, ale na 19:12 bym tak płuc nie wypruł.
VIII Siemiatycka Wieczorna Dycha
Jestem mocno związany z Siemiatyczami - pracuję tutaj, moja narzeczona jest z Siemiatycz. Głupio by było nie startować. Jeszcze 3 tygodnie temu nie miałem pewności czy w ogóle będzie sens - kontuzja, brak formy spowodowany chorobami... Dość powiedzieć, że zapisałem się na 1,5 godziny przed zamknięciem zapisów. Wybrałem 5 km, bo wiem, że na razie nie jestem gotowy na 10 km. Ledwo 2 tygodnie (włącznie z tym) jakichś akcentów pod krótsze dystanse.
Bieg jest w sobotę o 18, lubię takie popołudniowe i wieczorne biegi. Perfidnie się oszczędzałem cały dzień, włącznie z drzemką od 14 do 15. Zajechałem, odebrałem pakiet i pobyczyłem się na leżaku. 17:15 - rozgrzewka. Spotkałem kilku znajomych, spotkałem kkkrzyśka, chwilę pogadaliśmy i każdy rozszedł się wykonywać swoją rozgrzewkę. 17:45 skończyłem swoje ćwiczenia, no więc czekamy na start. Na 5 km startowała zdecydowana mniejszość.
Ruszyliśmy - do przodu poszło 3 mocnych zawodników (m.in. Andrzej Starżyński - na pewno wielu go kojarzy), potem Krzysiek i kilka osób na 5 km i tych, co na 10 km ruszyło za mocno. Okazało się, że liczyliśmy się we 4 w walce o podium. Z przodu lider, kawałek za nim ja i kolejny zawodnik, parę metrów za nami kolejny. Z tym kolegą parę razy się wymienialiśmy na 2 i 3 miejscu. Ruszyliśmy mocno - obijałem kilometry wg znaczników, ale mniej więcej pokrywały się ze wskazaniami zegarka. 1. km w 3:24 - mocno, ale pod kontrolą. 2. km pod górę - 3:36. Jeszcze nie puchnę. Odcinek do 4 km był pofalowany mocno - z góry, pod górę i tak kilka razy - odbiłem dopiero na 4 km, ten odcinek wyszedł w 7:13. To dalej mocno - 3:37/km.
I teraz dochodzę do ważnej kwestii. Trasa ma atest - ale trasa 10 km. 10 km to trasa 5 km x 2 + jakieś 330-340 metrów na stadionie lekkoatletycznym. Jak odbijałem na znacznikach to wychodziły odcinki po 0,95 km, 0,99, 0,97. Czyli mniej więcej w punkt z organizatorem. A ostatni "kilometr" wyszedł mi 1,43. Nie ma mowy, żeby tak się zegar pomylił, jakby jeszcze 1,15 pokazał to może bym uwierzył. Na 3 zapisach patrzyłem, to 4,85 km było w miejscu skrętu na stadion, jakieś 80 metrów dobiegu do stadionu i jak pisałem - około 340 metrów na stadionie. Tak samo na mapmyrun liczyłem - wyszło tak samo. Trochę szkoda, bo ostatni odcinek wyszedł średnio po 3:30. Także życiówka by poleciała ze 30-40 sekund. Dyszka wychodziła dobrze, bo 2x4,85 to 9,7 no i te 330 metrów na stadionie +- i wszystkim 10,1, 10,15 pokazało. To w granicach błędu.
Na koniec tylko powiem, że podium się nie udało uzyskać. Wygrał nie wspomniany "lider" tylko ten zawodnik, z którym się tasowałem na 2 miejscu. 2 miejsce - czas 19:09 (na te ~5,2-5,3? km), 3 miejsce 19:11, 4. miejsce 19:12. Na samym finiszu wyprzedził mnie zawodnik, który wiózł mi się na plecach przez cały bieg. Na pofalowanym odcinku (3-4 km) zrobiłem jakieś 20-30 metrów przewagi i możliwe, że za to zapłaciłem na finiszu. Szkoda tego, ale ogólnie z biegu jestem zadowolony.
Za tydzień mam szalony plan pobiec jeszcze raz 5 km, tym razem w Białej Podlaskiej - trasa dużo bardziej przyjazna życiówkom i nie ma żadnych dobiegów na stadion itp.
Wynik końcowy - 19:12 na dystans około 5 km.
Z całym szacunkiem, ale na 19:12 bym tak płuc nie wypruł.
- b@rto
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3107
- Rejestracja: 06 sty 2015, 23:07
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: brak
02.06.2019
Dzień po zawodach długi bieg. Miałem wsparcie narzeczonej jadącej na rowerze, sam zabrałem kamizelkę i wodę. Wychodziliśmy chwilę po burzy, dlatego zrobiło się szybko parno i gorąco. Na szczęście większość po lesie, więc sporo cienia. Ogólnie po zakończeniu nie czułem się jakiś mocno "wypluty".
04.06.2019
Dzień odpoczynku po intensywnym weekendzie i wracamy do treningów. We wtorek akcent - 15x200 metrów na podbiegu. Połączenie treningu vo2max z siłowym. Odmierzyłem sobie krokami 200 metrów no i ganiałem góra - dół. :D Szybkie wychodziły początkowo po 40-41 sekund, druga połowa po 37-38 sekund, przerwa około 1:50, pod koniec 2:00.
06.06.2019
Pierwotnie trening miałem zrobić w środę, ze względu na niedzielne zawody, ale nie udało mi się to. No to jednak pomyślałem, że nie będę cudował z jakimiś drugimi zakresami, tylko spokojnie sobie bsa pobiegnę. Założyłem pasek hr, pobiegłem na swoją fajną traskę i tak biegłem 5 km po lesie. Wtedy wybiegłem na otwarte pole i zobaczyłem, że od południowego wschodu nadciągają zajebiste, ciemne chmury. Zerwał się wiatr. Serio, rzadko kiedy mnie przerażają chmury, nawet najciemniejsze, ale tu błyskało na pół nieba. Przypomniała mi się wichura, która wyłożyła całe połacie lasu u mnie w okolicy. Wyglądało to podobnie - jechałem wtedy z pracy i widziałem jak się drzewa kładą na drogę jak zapałki.
I teraz zabawny element tej opowieści - spieprzając przed burzą, zrobiłem 5 km w 19:45. A że miałem pasek, to całkiem przyzwoity test wyszedł. Tętno średnie z tego odcinka 183 - 89% HRmax. I zdążyłem przed deszczem.
Teraz już bez cudowania, 10 km BS. Takiego nawet nie na 75% tylko luźniej (wyszło 73%). A tempo 5:09/km.
Dzień po zawodach długi bieg. Miałem wsparcie narzeczonej jadącej na rowerze, sam zabrałem kamizelkę i wodę. Wychodziliśmy chwilę po burzy, dlatego zrobiło się szybko parno i gorąco. Na szczęście większość po lesie, więc sporo cienia. Ogólnie po zakończeniu nie czułem się jakiś mocno "wypluty".
- BD 20,07 km / 1:39:40 / śr. tempo 4:58/km
04.06.2019
Dzień odpoczynku po intensywnym weekendzie i wracamy do treningów. We wtorek akcent - 15x200 metrów na podbiegu. Połączenie treningu vo2max z siłowym. Odmierzyłem sobie krokami 200 metrów no i ganiałem góra - dół. :D Szybkie wychodziły początkowo po 40-41 sekund, druga połowa po 37-38 sekund, przerwa około 1:50, pod koniec 2:00.
- 15x200 12,43 km / 1:13:11
06.06.2019
Pierwotnie trening miałem zrobić w środę, ze względu na niedzielne zawody, ale nie udało mi się to. No to jednak pomyślałem, że nie będę cudował z jakimiś drugimi zakresami, tylko spokojnie sobie bsa pobiegnę. Założyłem pasek hr, pobiegłem na swoją fajną traskę i tak biegłem 5 km po lesie. Wtedy wybiegłem na otwarte pole i zobaczyłem, że od południowego wschodu nadciągają zajebiste, ciemne chmury. Zerwał się wiatr. Serio, rzadko kiedy mnie przerażają chmury, nawet najciemniejsze, ale tu błyskało na pół nieba. Przypomniała mi się wichura, która wyłożyła całe połacie lasu u mnie w okolicy. Wyglądało to podobnie - jechałem wtedy z pracy i widziałem jak się drzewa kładą na drogę jak zapałki.
I teraz zabawny element tej opowieści - spieprzając przed burzą, zrobiłem 5 km w 19:45. A że miałem pasek, to całkiem przyzwoity test wyszedł. Tętno średnie z tego odcinka 183 - 89% HRmax. I zdążyłem przed deszczem.
- BS 5 km / 25:43
Bieg progowy 5 km / 19:45 / śr. tętno 183 bpm (89%)
Teraz już bez cudowania, 10 km BS. Takiego nawet nie na 75% tylko luźniej (wyszło 73%). A tempo 5:09/km.
- BS 10,01 km / 51:28 / śr. tempo 5:09/km
- b@rto
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3107
- Rejestracja: 06 sty 2015, 23:07
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: brak
Lol, nie mam szczęścia do zawodów ostatnio. Zabrakło osoby na skrzyżowaniu, pobiegłem za wszystkimi - efekt to 5,5 km.
Ehh, ogólnie to już jest za ciepło na zawody. Nie wiem, może bym ścierpiał jakoś w mocnym tempie ale jak zobaczyłem, że na tabliczce 4 km ja mam 4,5, każdy się rozgląda o co kaman to i głowa odpuściła i ta kolka co już była stała się "nie do zniesienia". Nawet na chwilę musiałem się przytrzymać bo nie dało się wyżyć.
Coraz wygodniej rozsiadam się na tronie króla treningów.
Ehh, ogólnie to już jest za ciepło na zawody. Nie wiem, może bym ścierpiał jakoś w mocnym tempie ale jak zobaczyłem, że na tabliczce 4 km ja mam 4,5, każdy się rozgląda o co kaman to i głowa odpuściła i ta kolka co już była stała się "nie do zniesienia". Nawet na chwilę musiałem się przytrzymać bo nie dało się wyżyć.
Coraz wygodniej rozsiadam się na tronie króla treningów.
- b@rto
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3107
- Rejestracja: 06 sty 2015, 23:07
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: brak
Kolejny tydzień z życia szklanego biegacza. Później opiszę, czemu akurat szklany. :P
11.06.2019
Powiem tak - ten trening to komedia. Ale taka pozytywna. Musiałem skoczyć do bankomatu wieczorem, a że trening był do zrobienia to 5,5 km w jedną stronę, bankomat do domu. Qrła jak mi to lekko szło! Odczuwalnie truchtałem po 4:30/km. Wiadomo, że raczej nie ma mocnych, tu musiało być ciut mocniej niż BS, ale naprawdę - zero zmęczenia, mógłbym tak biec jeszcze ohohohoho. Aż szkoda, że nie założyłem pulsometru.
BS 11,04 km / 50:13 / śr. tempo 4:33/km
12.06.2019
Kupiłem sobie Kinvary 9. Szału nie ma, ale już mi było szkoda wszystko ciorać we Freedomach - mimo że nadają się serio do wszystkiego. Tempo Boost już nieprzyjemnie dają odczuć, że chcą zmiany. Nastukane w nich ciut ponad 1000 km biegowo. PS. Jakby ktoś chciał namiar na Kinvary 9 za 329 zł z darmową przesyłką - Studio-Sport.pl, sklep legitny, nawet opisywany na bieganie.pl. Taniej w Polsce nie znalazłem. Ja czekam jeszcze na jakieś promki dla Freedom Iso 2 i jak zejdą do 350 to biere 2 pary na zapas. :D
Na dzień dobry dla butków lekki BS z mocniejszą końcówką. Tym razem z pulsometrem.
BS 8 km / 40:01 / śr. tempo 5:00/km / śr. tętno 151 bpm (74%)
1 km / 4:19 / śr. tętno 166 bpm (81%)
1 km / 3:59 / śr. tętno 174 bpm (85%)
schłodzenie 0,61 km
Całość 10,61 km / 51:36 / śr. tempo 4:52/km
14.06.2019
BS. Bez większej historii. No może poza tym, że zdjąłem po 1,5 km pasek od pulsometru bo durnoty zaczął pokazywać. Dzień wcześniej przetarłem go solidnie spirytusem, łącznie z wpięciami czujnika i pomiar był bardzo stabilny i "odczuwalnie" rzeczywisty. A dzisiaj stojąc w miejscu tętno mi rosło do 85-86%. Wyłączyłem i do kieszeni.
BS 9,8 km / 48:42 / śr. tempo 4:58
16.06.2019
Na sobotę umówiliśmy się z Arturem (Morderca_z_głębi_lasu), ale nie wypaliło. W dzień było 35 stopni, ja miałem czas tylko około 17. Nie było mowy o treningu w takich warunkach.
W niedzielę za to musiał wpaść długi. Wybrałem się około 9:30, ale to już było ciepło. Tak do 15 km miałem jeszcze w miarę warunki, tzn. względnie płasko, podłoże stabilne, w cieniu i muchy nie żarły. Po 80 minutach zaczął się dramat - muchy w lesie jak pojebane, pod górę i w piachu. Dodatkowo ostatnie 2 km już w pełnej lampie. Ojjj dobrze, że miałem prawie litr płynów. Ciężkie warunki jak cholera a ludzie nawet na zawody jeżdżą (np. dzień wcześniej Bieg Ursynowa - 32-33 stopnie, pełna lampa, asfalt płonął )
Muchy, które pchają się do oczu, uszu, gdziekolwiek i do tego gryzą mają jeden plus - choćbym miał umrzeć, to się qrła nie zatrzymam.
BD 19,00 / 1:37 / śr. tempo 5:08/km
Na koniec - szklany biegacz. Robiłem taki trening 15x200 metrów na podbiegu a 2 dni później spieprzałem od burzy. Od tego czasu mnie pobolewa lewe ścięgno achillesa. Na razie nie przeszkadza to w bieganiu czy chodzeniu, ale wiem jak to się może skończyć. Już wcześniej stosowałem lodowe okłady, maść, ale bez odpuszczenia treningów. Po wczorajszym biegu tak samo dało się odczuć, dlatego muszę chociaż ze 3 dni całkowicie odpuścić. Delikatnie pobolewa przy ściskaniu, ale bez żadnych trzasków itp. Rolowanie łydki codziennie, zimne okłady codziennie, maść codziennie i chyba NLPZ wejdzie. W czwartek zobaczymy jak będzie.
11.06.2019
Powiem tak - ten trening to komedia. Ale taka pozytywna. Musiałem skoczyć do bankomatu wieczorem, a że trening był do zrobienia to 5,5 km w jedną stronę, bankomat do domu. Qrła jak mi to lekko szło! Odczuwalnie truchtałem po 4:30/km. Wiadomo, że raczej nie ma mocnych, tu musiało być ciut mocniej niż BS, ale naprawdę - zero zmęczenia, mógłbym tak biec jeszcze ohohohoho. Aż szkoda, że nie założyłem pulsometru.
BS 11,04 km / 50:13 / śr. tempo 4:33/km
12.06.2019
Kupiłem sobie Kinvary 9. Szału nie ma, ale już mi było szkoda wszystko ciorać we Freedomach - mimo że nadają się serio do wszystkiego. Tempo Boost już nieprzyjemnie dają odczuć, że chcą zmiany. Nastukane w nich ciut ponad 1000 km biegowo. PS. Jakby ktoś chciał namiar na Kinvary 9 za 329 zł z darmową przesyłką - Studio-Sport.pl, sklep legitny, nawet opisywany na bieganie.pl. Taniej w Polsce nie znalazłem. Ja czekam jeszcze na jakieś promki dla Freedom Iso 2 i jak zejdą do 350 to biere 2 pary na zapas. :D
Na dzień dobry dla butków lekki BS z mocniejszą końcówką. Tym razem z pulsometrem.
BS 8 km / 40:01 / śr. tempo 5:00/km / śr. tętno 151 bpm (74%)
1 km / 4:19 / śr. tętno 166 bpm (81%)
1 km / 3:59 / śr. tętno 174 bpm (85%)
schłodzenie 0,61 km
Całość 10,61 km / 51:36 / śr. tempo 4:52/km
14.06.2019
BS. Bez większej historii. No może poza tym, że zdjąłem po 1,5 km pasek od pulsometru bo durnoty zaczął pokazywać. Dzień wcześniej przetarłem go solidnie spirytusem, łącznie z wpięciami czujnika i pomiar był bardzo stabilny i "odczuwalnie" rzeczywisty. A dzisiaj stojąc w miejscu tętno mi rosło do 85-86%. Wyłączyłem i do kieszeni.
BS 9,8 km / 48:42 / śr. tempo 4:58
16.06.2019
Na sobotę umówiliśmy się z Arturem (Morderca_z_głębi_lasu), ale nie wypaliło. W dzień było 35 stopni, ja miałem czas tylko około 17. Nie było mowy o treningu w takich warunkach.
W niedzielę za to musiał wpaść długi. Wybrałem się około 9:30, ale to już było ciepło. Tak do 15 km miałem jeszcze w miarę warunki, tzn. względnie płasko, podłoże stabilne, w cieniu i muchy nie żarły. Po 80 minutach zaczął się dramat - muchy w lesie jak pojebane, pod górę i w piachu. Dodatkowo ostatnie 2 km już w pełnej lampie. Ojjj dobrze, że miałem prawie litr płynów. Ciężkie warunki jak cholera a ludzie nawet na zawody jeżdżą (np. dzień wcześniej Bieg Ursynowa - 32-33 stopnie, pełna lampa, asfalt płonął )
Muchy, które pchają się do oczu, uszu, gdziekolwiek i do tego gryzą mają jeden plus - choćbym miał umrzeć, to się qrła nie zatrzymam.
BD 19,00 / 1:37 / śr. tempo 5:08/km
Na koniec - szklany biegacz. Robiłem taki trening 15x200 metrów na podbiegu a 2 dni później spieprzałem od burzy. Od tego czasu mnie pobolewa lewe ścięgno achillesa. Na razie nie przeszkadza to w bieganiu czy chodzeniu, ale wiem jak to się może skończyć. Już wcześniej stosowałem lodowe okłady, maść, ale bez odpuszczenia treningów. Po wczorajszym biegu tak samo dało się odczuć, dlatego muszę chociaż ze 3 dni całkowicie odpuścić. Delikatnie pobolewa przy ściskaniu, ale bez żadnych trzasków itp. Rolowanie łydki codziennie, zimne okłady codziennie, maść codziennie i chyba NLPZ wejdzie. W czwartek zobaczymy jak będzie.
- b@rto
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3107
- Rejestracja: 06 sty 2015, 23:07
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: brak
Czołem panie i panowie.
Zmieniłem nazwę wątku. Od początku roku borykam się z mniejszymi lub większymi problemami zdrowotnymi, większość sam sobie zaserwowałem. Postanowiłem zasadniczo zmienić swoje podejście treningowe. Do tej pory robiłem 3-4 treningi biegowe, swego czasu udawało się robić 5 jednostek. Teraz nie mam wyjścia - aktualnie ucinam całkowicie bieganie, achilles daje znać po każdym biegu więc nie ma sensu lecieć "na granicy" już teraz, skoro chcąc pobiegać coś sensownego musiałbym obciążenia zwiększać.
Wczoraj byłem u fizjo, łydka trochę pomasowana, ścięgno i łydka poigłowana.
W najbliższym czasie jako podstawową aktywność będę stosował rower, do tego ćwiczenia. Rower 3-4 razy w tygodniu, ćwiczenia 4-5 razy w tygodniu. Te ćwiczenia raczej w formie maksymalnie 30-minutowych treningów aniżeli przepastnych jednostek po 1h i więcej. Jestem słaby jak kawa z jednej łyżeczki. Nie mam wyjścia - muszę się wzmocnić. Rower, mam nadzieję, pozwoli utrzymać jako taką sprawność tlenową.
Cóż, na razie to tyle ode mnie.
Zmieniłem nazwę wątku. Od początku roku borykam się z mniejszymi lub większymi problemami zdrowotnymi, większość sam sobie zaserwowałem. Postanowiłem zasadniczo zmienić swoje podejście treningowe. Do tej pory robiłem 3-4 treningi biegowe, swego czasu udawało się robić 5 jednostek. Teraz nie mam wyjścia - aktualnie ucinam całkowicie bieganie, achilles daje znać po każdym biegu więc nie ma sensu lecieć "na granicy" już teraz, skoro chcąc pobiegać coś sensownego musiałbym obciążenia zwiększać.
Wczoraj byłem u fizjo, łydka trochę pomasowana, ścięgno i łydka poigłowana.
W najbliższym czasie jako podstawową aktywność będę stosował rower, do tego ćwiczenia. Rower 3-4 razy w tygodniu, ćwiczenia 4-5 razy w tygodniu. Te ćwiczenia raczej w formie maksymalnie 30-minutowych treningów aniżeli przepastnych jednostek po 1h i więcej. Jestem słaby jak kawa z jednej łyżeczki. Nie mam wyjścia - muszę się wzmocnić. Rower, mam nadzieję, pozwoli utrzymać jako taką sprawność tlenową.
Cóż, na razie to tyle ode mnie.
- b@rto
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3107
- Rejestracja: 06 sty 2015, 23:07
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: brak
Zadziwiająco szybko minęły 3 tygodnie poza treningiem biegowym. Ostatni normalny trening był 16. czerwca, później przerwa do 20. czerwca, lekki bieg - bolało, przerwa do 24. czerwca - dalej bolało i zawieszenie prób.
Rowerkiem sobie pojeździłem, może nie jakieś wielkie wyprawy, ale 180 km zrobiłem. Nawet mi się zajawka wkręciła. :P
Na dzisiaj podjąłem decyzję, że czas wracać. Ścięgno już nie boli, rano nie ma sztywności, przy ściskaniu nie boli. W przyszłym tygodniu zrobię 3 treningi biegowe, raczej lekkie - żeby zobaczyć, czy już mogę.
Gdyby wszystko było dobrze, to mam jeden cel w tym sezonie. Za miedzą (a właściwie za rzeką) mam Ultramaraton Nadbużański w Mielniku - we wrześniu... I tam jest taki Chazior, 35,8 km... I jakby to tak w 2:40 pobiec... Przed kontuzjami to był 2 zakres... Jednym słowem - krótkie przygotowania maratońskie.
Kończąc - we wtorek się okaże, gdzie ja jestem.
Rowerkiem sobie pojeździłem, może nie jakieś wielkie wyprawy, ale 180 km zrobiłem. Nawet mi się zajawka wkręciła. :P
Na dzisiaj podjąłem decyzję, że czas wracać. Ścięgno już nie boli, rano nie ma sztywności, przy ściskaniu nie boli. W przyszłym tygodniu zrobię 3 treningi biegowe, raczej lekkie - żeby zobaczyć, czy już mogę.
Gdyby wszystko było dobrze, to mam jeden cel w tym sezonie. Za miedzą (a właściwie za rzeką) mam Ultramaraton Nadbużański w Mielniku - we wrześniu... I tam jest taki Chazior, 35,8 km... I jakby to tak w 2:40 pobiec... Przed kontuzjami to był 2 zakres... Jednym słowem - krótkie przygotowania maratońskie.
Kończąc - we wtorek się okaże, gdzie ja jestem.
- b@rto
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3107
- Rejestracja: 06 sty 2015, 23:07
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: brak
Aaaale się zapuściłem z wpisami...
Pisałem, że we wtorek się okaże gdzie jestem - powiem tak, forma spadła w minimalnym stopniu. Owszem, trochę brakuje jeszcze do tego co było, ale po 3 tygodnia bez biegania a tylko z rowerem, mogę powiedzieć, że niemalże z marszu można wejść na trening biegowy.
Nie będę się za specjalnie rozpisywał co ja biegam, bo nie ma nic nadzwyczajnego w tym. Na razie taki schemat - 3 treningi biegowe, 1 rower długi.
Układ taki - 2 x BS, 1 x coś mocniejszego tlenowego (2 zakres/cruise intervals) no i długi rower (ponad 50 km (około 2-2,5 godziny).
Zrobiłem też test na HRmax po właśnie interwałach progowych - 7x1 km (4:05-4:10, p.2') i potem 400 metrów w trupa. Tętno 201. Myślę, że do obliczeń mogę przyjąć 202-203 uderzenia bo nie rzygałem na koniec a "jedynie" klęczałem na trawie 2 minuty.
I nam się tu żyje na tej wsi.
Pisałem, że we wtorek się okaże gdzie jestem - powiem tak, forma spadła w minimalnym stopniu. Owszem, trochę brakuje jeszcze do tego co było, ale po 3 tygodnia bez biegania a tylko z rowerem, mogę powiedzieć, że niemalże z marszu można wejść na trening biegowy.
Nie będę się za specjalnie rozpisywał co ja biegam, bo nie ma nic nadzwyczajnego w tym. Na razie taki schemat - 3 treningi biegowe, 1 rower długi.
Układ taki - 2 x BS, 1 x coś mocniejszego tlenowego (2 zakres/cruise intervals) no i długi rower (ponad 50 km (około 2-2,5 godziny).
Zrobiłem też test na HRmax po właśnie interwałach progowych - 7x1 km (4:05-4:10, p.2') i potem 400 metrów w trupa. Tętno 201. Myślę, że do obliczeń mogę przyjąć 202-203 uderzenia bo nie rzygałem na koniec a "jedynie" klęczałem na trawie 2 minuty.
I nam się tu żyje na tej wsi.