Wprawdzie półmaraton biegłam jedynie dwa razy, jednak odczucia były nieziemskie. Przed każdym z nich bowiem napotykałam na pasmo przeciwności losu - to pks odwołali, to busik nie dojechał, to problemy żołądkowe (brutalna prawda) związane pewnie ze stresem, to daty pomyliłam (i musiałam odkręcać różne rzeczy), to mi okulary ukradli z auta w noc przed startem (nie mogłam prowadzić bez nich-jestem ślepa jak kret

). Tak - 2 półmaratony a tyle znaków na NIE

Raz, nie będąc pewna czy dojadę na czas, zadzwoniłam do organizatora o 6 rano (budząc go oczywiście) z przeprosinami i uśmiechem na ustach, mówiąc "Czy jeśli spóźnię się kwadrans, pozwolicie mi wystartować?.... DZIĘKUUUJĘ. A teraz proszę wracać spać.

"
Na oba dojechałam!
Pierwszy był w Szczecinie. Celem było dobiec i zobaczyć "jak to wygląda".
Poznawanie wszystkiego "zza kulis" jest świetną sprawą. Biegniesz... a tu taca z bananami... i myślisz "czy te owoce są dla wszytskich czy tylko kenijskich twardzieli?

". Dajesz dalej a tu ... miski z .. gąbkami. I co tu zrobić? Wziąć czy nie? bo po co? po co z gąbką biec? Bez sensu

Pierwsze okrążenie (bo były dwie pętle) "uczyłam się biec półmaraton" - jakkolwiek głupio to brzmi. Drugą pętlę natomiast biegłam jak szycha - już wiedziałam dla kogo banany

, wiedziałam po co gąbeczki i przekonałam się, że nikt mnie nie zdyskwalifikuje, jeśli wyrzucę pusty kubeczek pod nogi

I dobiegłam !
Drugi, tydzień później (ZA CIOSEM!) w Pile (2010). Świetny klimat - start z muzyką w tle "The Final Countdown". Tym razem celem było zejście poniżej 2h - udało się

(1:55). Tym razem uczyłam się walczyć z samą sobą. "Nie chce Ci się szybciej?JA CI DAM ! DAWAAAAAJ" - a jak takie myśli nie pomagały, robiła to muzyka. Wiele osób (np na obozie biegowym w Kętach w tym roku

) nabijało się, ale pomagał mi kawałek CZARNY ALIBABA

jest megarytmiczny

i "Black or White" Jacksona (choć fanką nie jestem).
To co, jak myślę, powinno przyciągać ludzi do startów, to atmosfera. Kiedy zapisujemy się na taki półmaraton, dużo bardziej przykładamy się do treningu, diety, stylu życia. To wszystko nas napędza. Poza tym, podczas biegu, niesamowitym bodźcem są ludzie, którzy kibicują - chwała im za to. Niejednokrotnie czyjeś skandowanie, uśmiechy i wiwaty sprawiły, że się nie zatrzymałam. Poza tym, nie oszukujmy się - nawet jeśli dobiegłoby się jako ostatni ze startujących - to można sobie powiedzieć, że nie każdy miał na tyle odwagi, żeby stanąć w zawodach z samym sobą.
Zachęcam. Zawsze możemy wystartować gdzieś razem ... przy Alibabie
