Dziekuje bardzo
Bieg mial kilka czesci:
1. Pierwsze 5km, gdzie bieglo mi sie ciezko. Do tego straszny tlum, bo sie spuznilem do swojej strefy na 3:00-3:10
i lecialem razem z nastepna, troche wyprzedzalem, ale nie chcialem szalec, bo wiedzialem, ze za to zaplace pozniej.
2. To bylo 20 dobrych km do kilometra 25, gdzie bieglo mi sie dobrze i myslalem, ze te 3:17-18 ukrece.
3. 10 ciezkawych km 25-35, gdzie miesnie powoli zaczynaly doskwierac.
4. Ostatnie 7km, gdzie byla walka o zycie, ale z braku energii czy wydolnosci, ale wlasnie szwankujacych miesni.
Nie skurcze (nie byly nawet przeblyskow) i nie dwojki czy tylek (od rowerowania sie wzmocnily).
Czworki byly mocno potluczone, bolaly, ale dzialaly.
Za to zaczep prawej tasmy biodrowo-piszczelowej (chyba?) przestawal powoli dzialac i mialem wrazenie, ze w koncu sie przewroce
Wydolnosciowo za to ku memu wielkiemu zdziwieniu w zasadzie luz. Mimo tej choroby.
Wychodzi mi na to, ze trening pod ironmana zadzialal jak trzeba.
A co z tymi miesniami? Nie wiem. Moze waga 3kg wieksza niz przed rokiem? W koncu to jednak troche jest. Niby nie tak duzo, ale jednak.