Dokładnie.
Ja biegałem wczoraj kilometrówki, fakt że wolno bo w tempie wolniejszym niż T10 ale spokojnie były do domknięcia, w zasadzie to przez pierwsze 500m odcinków nie czułem tego upału, a przegrzewanie to czułem... najbardziej po zatrzymaniu się na przerwę. Tętno też stosunkowo szybko spadało do normalnych widełek. A jestem wybitnie zimnolubny i dużo się pocę. Na sobie: niezbyt widzę, gdzie na krótkich odcinkach z przerwami upał miałby przeszkadzać - trochę więcej się spocisz i tyle.
Zastanowił bym się, czy problemem nie jest słabe nawodnienie w ciągu dnia i... odwodnienie podczas snu. Człowiek się chłodzi/poci całą dobę, również podczas snu.
jorge.martinez pisze:Już rozumiem umierać podczas jakiegoś BNP albo biegu tempowego, ale odcinki?
A tutaj to sam mam dylemat. Mam biegać BC2, powiedzmy 10km. Nie jest to jakaś wybitnie wymagająca jednostka - ale w taki upał to już tylko z powodu temperatury tętno idzie powyżej maratońskiego i robi się odczuwalnie trudniej. Pilnować tempa czy zwolnić? O ile? Jak to ugryźć?
Tak wiem, że najlepiej nie biegać ciągłych etc - ale realia są takie, że nie da się oprzeć wakacyjnego treningu do jesiennego maratonu (np. Wrocław jest 15 września) tylko na odcinkach i treningach BC1 (skróconych przez upał), a jednak większość lata będzie gorąco. Jakieś sugestie?