


Ok Tomek, teraz rozumiem - chodzi o SB. Tak więc Adam, opierając się na SB z danego sezonu ustalił współczynnik zdychania. Potem wyliczył procent, podniósł SB do rangi reprezentantów całego trendu w danym sezonie i wyciągnął wnioski.Tomrun pisze:Adam skorzystał z mojego wcześniejszego komentarza, gdzie zestawiłem najlepsze wyniki sezonu uzyskane przez H.Szosta w maratonie z pokazaniem czasu pierwszej połowy. Żeby nie było wątpliwości dodałem jeszcze pierwsze dwa lata jego kariery maratońskiej. Dlaczego pokazałem SB? Uznałem, że sport jest wymierny poprzez wyniki, a jak analizować to te najlepszeOd 2011roku Henryk rozpoczyna dość podobnie i w latach 2010-17 pozwalało to na uzyskiwanie wyników z przedziału 2:07-10. Gorzej jest w ostatnich dwóch latach gdzie osiąga 2:13, ale sezon 2019r. jeszcze się nie skończył.
2:15:57 (1:06:51) 2007-04-15 Dębno
2:11:59 (1:05:20) 2008-04-13 Dębno
2:10:27 (1:05:04) 2010-04-18 Wiedeń
2:09:39 (1:04:18) 2011-10-30 Frankfurt
2:07:39 (1:03:43) 2012-03-04 Otsu
2:09:37 (1:03:49) 2013-12-01 Fukuoka
2:08:55 (1:03:52) 2014-04-13 Warszawa
2:10:11 (1:03:32) 2015-04-26 Warszawa
2:10:53 (1:03:38) 2016-12-04 Fukuoka
2:10:09 (1:04:25) 2017-10-29 Frankfurt
2:13:37 (1:04:13) 2018-04-08 Hannover
2:13:13 (1:03:31) 2019-04-28 London
Aaaa, no jasne, to wszystko wyjaśnia. Zawsze znajdziecie jakieś wytłumaczenie. Jak powiem, że w Chicago nie było pacemakerow ale Kipchoge tez pobiegł równo, to powiecie, że na tym poziomie łatwiej jest pobiec 2:04 niz 2:08 bo do połówki zawsze znajdzie się jakaś Grupka Szaleńców którzy na wynik 2:04-2:05 będą chcieli więc i tak są pacemakerzy. Zawsze znajdziecie wytłumaczenie. Zawsze wina jest u kogoś, nigdy u was .To znaczy wiesz, że na sukcesy Kipchogego składa się zespół, cała grupa treningowa NN, pod niego ustawiane są maratony, nawet dobierani przeciwnicy
Ale poczekaj, bo się zapędziłeś. Po pierwsze WY - to jak rozumiem aktualni biegający polscy maratończycy (faceci), tak? To znaczy nie tylko Henryk, ale inni biegacze z czołówki. Czyli pięć czy powiedzmy osiem osób. To może nie pisz WY, tylko określ troszkę dokładniej, bo znowu masz na myśli jakąś grupę i dążysz do uogólnień. Ja na pewno to nie WY:) jestem beznadziejnym maratończykiem, chociaż parę razy biegłem NSAdam Klein pisze:Aaaa, no jasne, to wszystko wyjaśnia. Zawsze znajdziecie jakieś wytłumaczenie. Jak powiem, że w Chicago nie było pacemakerow ale Kipchoge tez pobiegł równo, to powiecie, że na tym poziomie łatwiej jest pobiec 2:04 niz 2:08 bo do połówki zawsze znajdzie się jakaś Grupka Szaleńców którzy na wynik 2:04-2:05 będą chcieli więc i tak są pacemakerzy. Zawsze znajdziecie wytłumaczenie. Zawsze wina jest u kogoś, nigdy u was .To znaczy wiesz, że na sukcesy Kipchogego składa się zespół, cała grupa treningowa NN, pod niego ustawiane są maratony, nawet dobierani przeciwnicy
Jeszcze nigdy nie słyszałem zawodnika który szczerze by powiedział: beznadziejnie pobiegłem , poniosło mnie, nie wiem co sobie myślałem przecież oczywiste było że nie byłem przygotowany na takie tempo, mea culpa.
Z całym szacunkiem, ale 5sek/km to 3,5 minuty na trasie całego maratonu? Może i to ma sens na poziomie 3h i wyżej ale z każdą minutą niżej to już coraz większa różnica. Przecież 3,5 minuty na piziomie H. Szosta to zupełnie inna klasa zawodnika.ragozd pisze:Adam - a jaki wg Ciebie jest zysk na bieganiu w grupie? Czy lepiej biec 3:00 w grupie, czy 3:02 samemu? Wysiłek może być podobny, ale o to pierwsze łatwiej na początku w grupie.
Ja, z amatorskiej perspektywy, zawsze będę starał się łapać grupy szybszej do 5s na kilometr, bo wiem, że i tak zyskam na tym, nie stracę. A już kiedy trasa jest liniowa - w tą i z powrotem, a zaczyna się z wiatrem, to NS może zabić wynik.
Wszystko z głową, analizować na bieżąco i na bieżąco podejmować decyzje.
kluczowe w każdej taktyce jest oszacowanie swoich możliwości - i im dokładniej to zrobimy, tym NS nam więcej damarek84 pisze: A pomimo tego wszystkiego sumarycznie wynik gorszy tylko o 75 sekund. 2 połówkę w Berlinie biegnąc samemu miał 60:33, czyli w przybliżeniu taką samą jak na Monzy w otoczeniu pejsów. Czyli wygląda na to, że stosunkowo wolniej pokonana 1 część dystansu w otoczeniu pejsów (według moich obliczeń 3sek/km wolniej) pozwoliła mu w (moim zdaniem) nieco trudniejszych warunkach i samemu pobiec drugą część w czasie praktycznie identycznym co na Monzie w grupie.
+1kubawisniewski1 pisze:O kurcze, czyli na poważnie tak myślisz: coś zawsze jest oczywiste, wszyscy to widzą, wciskacie kit. Na to, przyznam się, nie mam gotowej odpowiedzi. EDIT: Ale w sumie biję się w piersi, że taki, jak piszesz powszechny punkt widzenia, nie jest mi bliski i będę go częściej brał pod uwagę, bo pewnie mam skrzywienie wyczynowe:))
Jako osoba, która na swojej skórze przekonała się nt. różnicy biegnę w grupie vs. biegnę sam mógłbym podać kilka powodów przewagi biegania w grupie. Jednak czytając sedno tej dyskusji (Szost vs. I grupa) wydaje mi się, ze pomijamy jedną zasadniczą kwestię. Tę chyba nawet wyraźniej widac na rowerze (też się na tym znammarek84 pisze:Z całym szacunkiem, ale 5sek/km to 3,5 minuty na trasie całego maratonu? Może i to ma sens na poziomie 3h i wyżej ale z każdą minutą niżej to już coraz większa różnica. Przecież 3,5 minuty na piziomie H. Szosta to zupełnie inna klasa zawodnika.ragozd pisze:Adam - a jaki wg Ciebie jest zysk na bieganiu w grupie? Czy lepiej biec 3:00 w grupie, czy 3:02 samemu? Wysiłek może być podobny, ale o to pierwsze łatwiej na początku w grupie.
Ja, z amatorskiej perspektywy, zawsze będę starał się łapać grupy szybszej do 5s na kilometr, bo wiem, że i tak zyskam na tym, nie stracę. A już kiedy trasa jest liniowa - w tą i z powrotem, a zaczyna się z wiatrem, to NS może zabić wynik.
Wszystko z głową, analizować na bieżąco i na bieżąco podejmować decyzje.
Ciekawa dość dyskusja się wywiązała, ja mam jednak jedno spostrzeżenie: czy jest jakoś w miarę wiarygodnie/naukowo/badawczo (może ktoś ma/zna/czytał na ten temat jakieś analizy) stwierdzone, jaka jest realna przewaga biegu w grupie? Bo biorę sobie takiego Kipchoge i tak: biegł sobie chłopak na Monzy, gdzie było wszystko pod niego. Całą drogę biegł w grupie i jednak wyszedł lekki positive split (stracił chyba 30 sekund na 2 połówce jeśli się nie mylę). Biegł sobie taki Berlin, gdzie całą drugą połówkę biegł już sam jeden, bo ostatni pejsi zeszli bodajże koło 25 km. Zostało mu 17km samotnego biegu, ale pomimo tego jednak nie stracił na tej 2 połówce. Mało tego - biorąc pod uwagę warunki zewnętrzne wydaje się, że Berlin jednak był trudniejeszy niż Monza - nie tak hermetyczne warunki, trochę gorsze meteo, brak możłiwości picia w zasadzie kiedy chce, jakieś tam zakręty, nie do końca równa nawierzchnia, rywale etc. A pomimo tego wszystkiego sumarycznie wynik gorszy tylko o 75 sekund. 2 połówkę w Berlinie biegnąc samemu miał 60:33, czyli w przybliżeniu taką samą jak na Monzy w otoczeniu pejsów. Czyli wygląda na to, że stosunkowo wolniej pokonana 1 część dystansu w otoczeniu pejsów (według moich obliczeń 3sek/km wolniej) pozwoliła mu w (moim zdaniem) nieco trudniejszych warunkach i samemu pobiec drugą część w czasie praktycznie identycznym co na Monzie w grupie.
PS Tak wiem, że sporo zmiennych i nie można generalizować na podstawie jednego przypadku - stąd pytam: ktokolwiek widział, ktokolwiek wie? Ciekawi mnie to pod kątem naszych biegaczy: próbując to ekstrapolować na naszych, to może warto by było np. w takim Londynie/Berlinie nie pchać się na siłę do 1-2 grupy tylko spokojnie zacząć w grupie 3 (w Londynie była na 2:11) i od tego 30km zacząć przyspieszać? Ewentualnie jeśli jest kilku Polaków na podobnym poziomie w polskim maratonie to umówić się na wspólny bieg (jak to zrobili na MP 10000 w Łomży) z nieco wolniejszą 1 częścią dystansu, ustawić z organizatorami 1-2 pejsmejkerów na taką taktykę i ścigać się dopiero od 30-35km? Tak tylko sobie z perspektywy amatora wymyślam...