rocha - 75' w tri-sprincie
Moderator: infernal
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1142
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
Utrzymałem dyscyplinę rehabilitacyjną, ale nie dodałem nowych ćwiczeń. Lenistwo.
Niemniej wystarczył brak akcentów, by trochę zmniejszyć sztywność.
Raz pływałem i raz na rowerze jeździłem, lekko i minimum wysiłku, bez zegarka.
Jutro jeszcze parę krawężników osadzę i pojadę po pakiety, i na odprawę przedstartową do Mietkowa.
Ciekawe, jak będzie?
Owce ogolone. Najbardziej zadowolona jest klacz, bo wcześniej nie potrafiła gówniarzerii zdyscyplinować, nie wiedząc dokładnie, gdzie się owca kończy, a gdzie zaczyna. Teraz, gdy się pchają jej do owsa, to je w brzuchy podgryza i czują respekt. Mogłaby je, oczywiście, kopnąć, ale byłoby to raczej ostateczna metoda.
A i same owce ożywiły się bez sierści i nawet dziarsko się trykają, pewnie było im gorąco.
Szlachetna czereśnia dojrzała. 12 owoców (to znaczy już 11).
Dziczki dalej zielone.
Niemniej wystarczył brak akcentów, by trochę zmniejszyć sztywność.
Raz pływałem i raz na rowerze jeździłem, lekko i minimum wysiłku, bez zegarka.
Jutro jeszcze parę krawężników osadzę i pojadę po pakiety, i na odprawę przedstartową do Mietkowa.
Ciekawe, jak będzie?
Owce ogolone. Najbardziej zadowolona jest klacz, bo wcześniej nie potrafiła gówniarzerii zdyscyplinować, nie wiedząc dokładnie, gdzie się owca kończy, a gdzie zaczyna. Teraz, gdy się pchają jej do owsa, to je w brzuchy podgryza i czują respekt. Mogłaby je, oczywiście, kopnąć, ale byłoby to raczej ostateczna metoda.
A i same owce ożywiły się bez sierści i nawet dziarsko się trykają, pewnie było im gorąco.
Szlachetna czereśnia dojrzała. 12 owoców (to znaczy już 11).
Dziczki dalej zielone.
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1142
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
1/4IM, 3:00:02, 323 open, 108 w m40 (nieoficjalne).
To tak jakoś pierwsza połowa drugiej połowy stawki.
Na mecie byłem zły, potem trochę smutny, przy obiedzie zobojętniały, a teraz nawet zadowolony.
Jutro rano pewnie będę w euforii.
A relację nawet podkoloryzuję.
Zmęczony wogóle nie jestem.
To tak jakoś pierwsza połowa drugiej połowy stawki.
Na mecie byłem zły, potem trochę smutny, przy obiedzie zobojętniały, a teraz nawet zadowolony.
Jutro rano pewnie będę w euforii.
A relację nawet podkoloryzuję.
Zmęczony wogóle nie jestem.
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1142
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
Oficjalne wyniki to 3:00:02, 333 open, 109 w m40.
Zaliczałem dziś szpital, badania i lek. Dochtórowi nie zwierzałem się z tri, bo ostatnio trochę się poróżniliśmy w temacie prac budowlanych, plewienia ogródka i startów w zawodach. Myślę, że wyniki wyjdą dobre i tyle.
Relacja z tak krótkich zawodów siłą rzeczy musi być krótka, bo niewiele się działo. Najpierw pływałem, potem jechałem na kolarzówce, a na koniec biegłem.
Zdecydowałem się na start bez pianki, bo woda aż parzyła. Start falami, w mojej grupie (m40 - 165 szt), było czterech golasów. Okularki co chwilę mi spadały, choć na treningach trzymały. Gdy już oczy zaczęły boleć fest - przeszedłem do żaby, przy nawrocie ponownie spróbowałem kraulem i już dobrnąłem do końca na zmianę żaba/kraul, choć lewe oko widziało tylko moczarkę kanadyjską. Myślałem, że będzie ponad 25', ale nie, mimo wszystko było 22'45" na macie wyjściowej. Przepak 3'35" i na rower. Wyprzedzali mnie na płaskim i z górki, a ja wyprzedzałem pod górkę stając na pedałach. Dobrze się czułem, tylko - a jakże - uda mnie piekły. Urwał mi się bidonik z wodą, miałem tylko ogórkową, a na trasie był jeden paśnik. Troszkę się zasuszyłem. 45km w 1h32' co jest lekkim zawodem. Na przepak wjechałem z myślą o ściganiu, ale przez te 1'28" tak się ugotowałem, że na ugiętych nóżkach zacząłem biec, o dziwo - wyprzedzałem. Wziąłem do picia tylko energetyk, bo zaraz miała być woda, nie napiłem się bo mi się gorący redbul spienił. Trochę mnie na pierwszych 2km postawiło. Parę osób mnie łyknęło (znów), a potem strażak polał mnie wodą przed schodami (!) i już do mety biegłem w miarę równo. Czas 1h to tyle, na ile mnie było stać. Na mecie od razu poszedłem do jeziora i dziwiłem się, że inni biegacze nie stygną obok mnie. Strasznie się ugotowałem. Dostałem medal i zupę gulaszową, wrzuciłem rower na pakę i pojechałem po Krzysia do babci.
Cała impreza bardzo profesjonalna, miałem pasek na rękę i pasek na nogę. Dostałem SMS z czasem i miejscem.
Zebrałem też doświadczenie, na tak krótkim dystansie nie ma sensu nic jeść. Trzeba być niezależnym piciowo. W każdej dyscyplinie jestem w stanie się poprawić, czyli jest dla mnie nadzieja. Muszę kupić jakieś okularki dla oczodoły neandertalczyka. Rower też mam kiepski, zwłaszcza w porównaniu z innymi zawodnikami, ale koresponduje z moimi umiejętnościami. Bieg powinien pójść lepiej, trochę odpuściłem - przyznaję się - nawet nie zafiniszowałem.
Żona zadowolona, że nie wróciłem zarżnięty do domu, tylko normalnie funkcjonuję. Może to jest metoda? Krótkie dystanse?
Zaliczałem dziś szpital, badania i lek. Dochtórowi nie zwierzałem się z tri, bo ostatnio trochę się poróżniliśmy w temacie prac budowlanych, plewienia ogródka i startów w zawodach. Myślę, że wyniki wyjdą dobre i tyle.
Relacja z tak krótkich zawodów siłą rzeczy musi być krótka, bo niewiele się działo. Najpierw pływałem, potem jechałem na kolarzówce, a na koniec biegłem.
Zdecydowałem się na start bez pianki, bo woda aż parzyła. Start falami, w mojej grupie (m40 - 165 szt), było czterech golasów. Okularki co chwilę mi spadały, choć na treningach trzymały. Gdy już oczy zaczęły boleć fest - przeszedłem do żaby, przy nawrocie ponownie spróbowałem kraulem i już dobrnąłem do końca na zmianę żaba/kraul, choć lewe oko widziało tylko moczarkę kanadyjską. Myślałem, że będzie ponad 25', ale nie, mimo wszystko było 22'45" na macie wyjściowej. Przepak 3'35" i na rower. Wyprzedzali mnie na płaskim i z górki, a ja wyprzedzałem pod górkę stając na pedałach. Dobrze się czułem, tylko - a jakże - uda mnie piekły. Urwał mi się bidonik z wodą, miałem tylko ogórkową, a na trasie był jeden paśnik. Troszkę się zasuszyłem. 45km w 1h32' co jest lekkim zawodem. Na przepak wjechałem z myślą o ściganiu, ale przez te 1'28" tak się ugotowałem, że na ugiętych nóżkach zacząłem biec, o dziwo - wyprzedzałem. Wziąłem do picia tylko energetyk, bo zaraz miała być woda, nie napiłem się bo mi się gorący redbul spienił. Trochę mnie na pierwszych 2km postawiło. Parę osób mnie łyknęło (znów), a potem strażak polał mnie wodą przed schodami (!) i już do mety biegłem w miarę równo. Czas 1h to tyle, na ile mnie było stać. Na mecie od razu poszedłem do jeziora i dziwiłem się, że inni biegacze nie stygną obok mnie. Strasznie się ugotowałem. Dostałem medal i zupę gulaszową, wrzuciłem rower na pakę i pojechałem po Krzysia do babci.
Cała impreza bardzo profesjonalna, miałem pasek na rękę i pasek na nogę. Dostałem SMS z czasem i miejscem.
Zebrałem też doświadczenie, na tak krótkim dystansie nie ma sensu nic jeść. Trzeba być niezależnym piciowo. W każdej dyscyplinie jestem w stanie się poprawić, czyli jest dla mnie nadzieja. Muszę kupić jakieś okularki dla oczodoły neandertalczyka. Rower też mam kiepski, zwłaszcza w porównaniu z innymi zawodnikami, ale koresponduje z moimi umiejętnościami. Bieg powinien pójść lepiej, trochę odpuściłem - przyznaję się - nawet nie zafiniszowałem.
Żona zadowolona, że nie wróciłem zarżnięty do domu, tylko normalnie funkcjonuję. Może to jest metoda? Krótkie dystanse?
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1142
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
Przelali.
Trzy tygodnie po terminie, ale przelali.
Od razu lepszy humor. Szkoda, że wcześniej napisałem relację, teraz już bym tryskał humorem i dykteryjkami.
Stan konta ma duży wpływ na mój poziom sportowo-blogowy.
Jutro mamy rocznicę. Piętnastą. Lecę do dyskontu jubilerskiego.
I hipotekę nadpłacę...
Trzy tygodnie po terminie, ale przelali.
Od razu lepszy humor. Szkoda, że wcześniej napisałem relację, teraz już bym tryskał humorem i dykteryjkami.
Stan konta ma duży wpływ na mój poziom sportowo-blogowy.
Jutro mamy rocznicę. Piętnastą. Lecę do dyskontu jubilerskiego.
I hipotekę nadpłacę...
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1142
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
Od ostatniego wpisu zrobiłem tylko dwa pływania, jedno w jeziorze, drugie w basenie. Chyba trochę więcej swobody mam w ruchach.
jezioro - 650m - 1'55"/100m
basen - 850m - 2'05"/100m
Nosiłem zegarek całe dnie, robię dziennie 30-35 tys. kroków. To prawie jak geodeta na A4. A nie chodziłem jakoś specjalnie dużo.
W tej sytuacji postanawiam przerzucić się na sprinty. Trening powinien stanowić przeciwwagę dla trybu życia.
Dla mnie sprint to wszystko poniżej 5km biegu lub 20km rowerem.
Tylko w pływaniu nie wiem, co to sprint.
Dawno też nie robiłem porządnej ogólnorozwojówki. Odkręciłem drążek przy stajni, bo biłem szalówkę, teraz czas go przykręcić.
No i worek bokserski wraca do łask.
Dostałem pismo z banku. Zapytanie ofertowe.
Takie wyliczyłem opłaty manipulacyjne, prowizje i odsetki, że chyba przetargu nie wygram.
Ale nie mogłem się powstrzymać...
jezioro - 650m - 1'55"/100m
basen - 850m - 2'05"/100m
Nosiłem zegarek całe dnie, robię dziennie 30-35 tys. kroków. To prawie jak geodeta na A4. A nie chodziłem jakoś specjalnie dużo.
W tej sytuacji postanawiam przerzucić się na sprinty. Trening powinien stanowić przeciwwagę dla trybu życia.
Dla mnie sprint to wszystko poniżej 5km biegu lub 20km rowerem.
Tylko w pływaniu nie wiem, co to sprint.
Dawno też nie robiłem porządnej ogólnorozwojówki. Odkręciłem drążek przy stajni, bo biłem szalówkę, teraz czas go przykręcić.
No i worek bokserski wraca do łask.
Dostałem pismo z banku. Zapytanie ofertowe.
Takie wyliczyłem opłaty manipulacyjne, prowizje i odsetki, że chyba przetargu nie wygram.
Ale nie mogłem się powstrzymać...
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1142
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
Przeredagowałem pierwszą stronę.
Tera sprinterę jestę
Dwa razy pływałem w jeziorze, raz byłem w fytnesakademy, a dziś zrobiłem akcent ze sprawności ogólnej - w siłowni jest rejon z materacami.
Pływanie 1. Jezioro Leśniańskie (te z zamkiem Czocha) - 23' bez zegarka
Pływanie 2. Zalew Mietkowski - 25' - jestem z siebie dumny, po krótkiej rozgrzewce wszedłem do wody i zacząłem płynąć. Zwalczyłem zapowietrzenie, przetrzymałem wszystkie dyskomforty, ani na chwilę nie przerwałem kraula. Pierwszy raz coś takiego się zdarzyło. Nawet bawiłem się w przyśpieszki i zwolnienia. Przepłynąłem chyba ze 121910657m, ale nie mam dowodu, bo znów zapomniałem zegarka.
Fytnesakademy 1. 10'rower+8'bieg+4'geriatrykrosfit+6'basen. Fajny trening, nie?
Fytnesakademy 2. To dziś. 30'rower+20'bieg+...
Tu zrobiłem sobie porządną zabawę na granicy zakresów ruchów. Ruchomość stawów więcej niż zadowalająca, byłem tak zachwycony, że poprosiłem kogoś o zrobienie mi zdjęcia, gdy robię mostek. Nie upublicznię go tylko z powodów estetycznych (siwiejący facet w trykotach robiący mostek... brrr). Ale zdjęcie oddało najważniejszy problem - mam ograniczoną ruchomość w stawach biodrowych przy odchyleniu nóg do tyłu. Lędźwie gną się aż miło, nawet odcinek piersiowy - mimo syndesmofitów - przeprostowuje się, barki też dają radę. Tylko linia miednicy z udami to prosta. Moim celem jest koperta - tam trzeba "przeważyć" tułów nogami nad drążkiem po podmyku. No i "fiflaka" też łatwiej się zrobi. Będę pogłębiał ten ruch - głównie metodami poizometrycznymi - są wolniejsze, ale bezpieczniejsze. Oczywiście wszystko to przyda się przy doskonaleniu sprężystego odbicia, w biegu, bez przodopochylenia miednicy, które strasznie lędźwie obciąża... Co ja piszę! Sam tego nie rozumiem!
...+500m basenu - bez napinki, chciałem się rozluźnić.
"Bajki, pieniążek, dwa kucania i reklamy" - Krzyś rozkodował schemat mszy św.
Tera sprinterę jestę
Dwa razy pływałem w jeziorze, raz byłem w fytnesakademy, a dziś zrobiłem akcent ze sprawności ogólnej - w siłowni jest rejon z materacami.
Pływanie 1. Jezioro Leśniańskie (te z zamkiem Czocha) - 23' bez zegarka
Pływanie 2. Zalew Mietkowski - 25' - jestem z siebie dumny, po krótkiej rozgrzewce wszedłem do wody i zacząłem płynąć. Zwalczyłem zapowietrzenie, przetrzymałem wszystkie dyskomforty, ani na chwilę nie przerwałem kraula. Pierwszy raz coś takiego się zdarzyło. Nawet bawiłem się w przyśpieszki i zwolnienia. Przepłynąłem chyba ze 121910657m, ale nie mam dowodu, bo znów zapomniałem zegarka.
Fytnesakademy 1. 10'rower+8'bieg+4'geriatrykrosfit+6'basen. Fajny trening, nie?
Fytnesakademy 2. To dziś. 30'rower+20'bieg+...
Tu zrobiłem sobie porządną zabawę na granicy zakresów ruchów. Ruchomość stawów więcej niż zadowalająca, byłem tak zachwycony, że poprosiłem kogoś o zrobienie mi zdjęcia, gdy robię mostek. Nie upublicznię go tylko z powodów estetycznych (siwiejący facet w trykotach robiący mostek... brrr). Ale zdjęcie oddało najważniejszy problem - mam ograniczoną ruchomość w stawach biodrowych przy odchyleniu nóg do tyłu. Lędźwie gną się aż miło, nawet odcinek piersiowy - mimo syndesmofitów - przeprostowuje się, barki też dają radę. Tylko linia miednicy z udami to prosta. Moim celem jest koperta - tam trzeba "przeważyć" tułów nogami nad drążkiem po podmyku. No i "fiflaka" też łatwiej się zrobi. Będę pogłębiał ten ruch - głównie metodami poizometrycznymi - są wolniejsze, ale bezpieczniejsze. Oczywiście wszystko to przyda się przy doskonaleniu sprężystego odbicia, w biegu, bez przodopochylenia miednicy, które strasznie lędźwie obciąża... Co ja piszę! Sam tego nie rozumiem!
...+500m basenu - bez napinki, chciałem się rozluźnić.
"Bajki, pieniążek, dwa kucania i reklamy" - Krzyś rozkodował schemat mszy św.
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1142
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
Od ostatniego wpisu zrobiłem 30 jednostek treningowych. Dużo było ogólnorozwojówki, dużo biegania przełajem, trochę - mało - rowerowania. Trochę też pływałem - w Bałtyku i w Jeziorze Leśniańskim. Urlop.
Triatlon zmienia mi sylwetkę, plecy się zaokrąglają, nogi są cięższe, a ramiona węższe, mostek lepiej pracuje. "Bukiet cech wizualnych" to jedna z przesłanek określających jakość wytrenowania. Biegacz garbaty i bez ramion ma tylko nogi do biegania, a proporcjonalnie zbudowany sportowiec może pełniej realizować trening i unika kontuzji.
No to co teraz trenuję?
Prawie same treningi krosowe, przeplatane ćwiczeniami siłowymi. I to wcale nie na bieganie jest nacisk, to raczej "opakowanie" gimnastyki w aerobową otoczkę przeciwkontuzyjną. Jak to wygląda?
1. Rozgrzewka bardzo długa, ponad 30', nawet do godziny, od połowy intensywna, mocniejsza od niejednego treningu regeneracyjnego.
2. Ćwiczenia ogólnorozwojowe, siłowe, koordynacyjne, szybkościowe (worek ) - ale nie tak intensywne, że "prąd odcina".
3. Aerobowo (bieg lub rower, ergometr, pływanie) to jest intensywność swobodna.
4. Powtórka pkt 2.
5. Bieg (najlepiej górski przełaj) z drugą połową na maksymalnym wysiłku, krótszy niż poprzednie aeroby.
6. Łagodne rozciąganie.
Ten schemat się powtarza, nawet 3x w tygodniu, pozostałe dni łagodne biegi krosowe, mtb lub pływanie.
Na drążku czuję ciężkie nogi, wiązanie owijek zajmuje dużo czasu, zegarek głupieje.
Po urlopie strasznie mi bęben wydęło od fastfudztwa. Ale przynajmniej nie wyróżniałem się na plaży. Czuję się raczej dobrze, zwłaszcza, że ...
"...wyjechaaali na wakacje wszyscy nasi podopieczni..."
Triatlon zmienia mi sylwetkę, plecy się zaokrąglają, nogi są cięższe, a ramiona węższe, mostek lepiej pracuje. "Bukiet cech wizualnych" to jedna z przesłanek określających jakość wytrenowania. Biegacz garbaty i bez ramion ma tylko nogi do biegania, a proporcjonalnie zbudowany sportowiec może pełniej realizować trening i unika kontuzji.
No to co teraz trenuję?
Prawie same treningi krosowe, przeplatane ćwiczeniami siłowymi. I to wcale nie na bieganie jest nacisk, to raczej "opakowanie" gimnastyki w aerobową otoczkę przeciwkontuzyjną. Jak to wygląda?
1. Rozgrzewka bardzo długa, ponad 30', nawet do godziny, od połowy intensywna, mocniejsza od niejednego treningu regeneracyjnego.
2. Ćwiczenia ogólnorozwojowe, siłowe, koordynacyjne, szybkościowe (worek ) - ale nie tak intensywne, że "prąd odcina".
3. Aerobowo (bieg lub rower, ergometr, pływanie) to jest intensywność swobodna.
4. Powtórka pkt 2.
5. Bieg (najlepiej górski przełaj) z drugą połową na maksymalnym wysiłku, krótszy niż poprzednie aeroby.
6. Łagodne rozciąganie.
Ten schemat się powtarza, nawet 3x w tygodniu, pozostałe dni łagodne biegi krosowe, mtb lub pływanie.
Na drążku czuję ciężkie nogi, wiązanie owijek zajmuje dużo czasu, zegarek głupieje.
Po urlopie strasznie mi bęben wydęło od fastfudztwa. Ale przynajmniej nie wyróżniałem się na plaży. Czuję się raczej dobrze, zwłaszcza, że ...
"...wyjechaaali na wakacje wszyscy nasi podopieczni..."
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1142
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
Ostatniej nocy wyszedłem na chwilę do obrządków i widziałem cztery meteoryty. To już Perseidy? chyba za wcześnie, nie chce mi się szukać w Internecie, pewnie jest gdzieś informacja.
Ale za to nie ma żadnej informacji o ewolucji na drążku o nazwie "koperta", a to mój cel pośredni... Zatem w nieinternetowym czarnym rynku nazw i pojęć "koperta na drążku" to ewolucja: zwis -> nogi w górę pod drążkiem między dłońmi -> nogi do góry nad drążkiem -> do siadu na drążku.
Całość jest dość prosta dla każdego, kto robi mostek ze stania (ja nie ).
Dziś zrobię moją ogólnorozwojówkę i podejdę do tematu.
A wczoraj byłem na rowerze. Moją trasę z celu pośredniego rozkopali drogowcy, a trasa ekwiwalentna ma odcinek kiepskiego asfaltu. To dokładnie (niemal) 20km z 196m przewyższenia, Jakby się komuś chciało szukać, to od skrzyżowania na przełączce Kątna-Wojkowa, przez Pobiedną do granicy na Nove Mesto i z powrotem.
Pojechałem to - jako się rzekło - wczoraj w 36', czyli zostało sześć minut do zbicia.
Plecy mnie bolą, mam za mały rower. Trzeba coś z tym zrobić.
Coopera pobiegnę, gdy trochę się ochłodzi.
Ale za to nie ma żadnej informacji o ewolucji na drążku o nazwie "koperta", a to mój cel pośredni... Zatem w nieinternetowym czarnym rynku nazw i pojęć "koperta na drążku" to ewolucja: zwis -> nogi w górę pod drążkiem między dłońmi -> nogi do góry nad drążkiem -> do siadu na drążku.
Całość jest dość prosta dla każdego, kto robi mostek ze stania (ja nie ).
Dziś zrobię moją ogólnorozwojówkę i podejdę do tematu.
A wczoraj byłem na rowerze. Moją trasę z celu pośredniego rozkopali drogowcy, a trasa ekwiwalentna ma odcinek kiepskiego asfaltu. To dokładnie (niemal) 20km z 196m przewyższenia, Jakby się komuś chciało szukać, to od skrzyżowania na przełączce Kątna-Wojkowa, przez Pobiedną do granicy na Nove Mesto i z powrotem.
Pojechałem to - jako się rzekło - wczoraj w 36', czyli zostało sześć minut do zbicia.
Plecy mnie bolą, mam za mały rower. Trzeba coś z tym zrobić.
Coopera pobiegnę, gdy trochę się ochłodzi.
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1142
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
Zrobiłem podejście do mojej ewolucji na drążku - nie wyszło.
Pobiegałem, poćwiczyłem, popływałem, porowerowałem.
Jeśli nie pomoże zmiana roweru na większy, to temat kolarstwa będzie trzeba zawiesić - plecy bolą.
Pobiegałem, poćwiczyłem, popływałem, porowerowałem.
Jeśli nie pomoże zmiana roweru na większy, to temat kolarstwa będzie trzeba zawiesić - plecy bolą.
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1142
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
Dokonałem krótkiej egzegezy mojego poprzedniego wpisu i doszedłem do wniosku, że to bełkot bez przesłania.
Sęk w tym, że ja właściwie nie trenuję, tylko - znów - rehabilituję się. Troszkę mnie kusiło, by zrobić jakiś akcent szybkościowy, ale to jeszcze nie czas, jeszcze trzeba sprawność ogólną podciągnąć. Wciąż mam taką... niepewność w ruchach, jakbym nie do końca władał swoim ciałem. W takiej sytuacji trudno robić akcenty szybkościowe.
A więc robię tę ogólnorozwojówkę "opakowaną" w aeroby. Dziś, na przykład, było tak (Wrocław - fytnesakademy)
1. rower stacjonarny - 15'
2. bieżnia - 15'
3. 10 serii ćwiczeń siłowych wielostawowych (różne drążki, stójki, pady, mostki itp)
4. ergometr wioślarski - 7'
5. basen - 15'
Ostatnie dni treningowe też podobnie wyglądały, tylko u siebie w Izerach aeroby robię na przełajowej trasie, albo na kolarce. No i na powietrzu jest przyjemniej, to po dwie akcje sprawnościowe robię.
Jest coraz lepiej, ale to tylko odczucie, przydałby się jakiś akcent sprawnościowy na maksa - jeden, albo dwa, zanim zacznę biegać wieloskoki i skipy.
Z tą sprawnością ogólną jest też taki problem, że trudno ją opomiarować, próbowałem programować zegarek na multisporty, ale to beznadziejna sprawa - ten gadżet nie jest do tego. Dlatego ważne jest, żebym jednak te cele pośrednie - gimastyczne - osiągnął.
I na tym się teraz skupię. Flick-flack mnie trochę przeraża, to ewolucja dynamiczna, a koperta to z kolei znaczny postęp w ruchomości stawów biodrowych... ehhh.
Jeszcze jedna sprawa. Opisałem kumatemu doradcy w sklepie swój rower, oraz opisałem, gdzie mnie boli po treningu, a ten od razu zasunął mi, że to patologia stawów k-b. Normalnie mnie zachwycił - ja przecież mam tam konkretną patologię. No i wysnuł wniosek, że mam złe siodełko, które mi się za bardzo wbija tam gdzie siodełka zazwyczaj się wbijają. I nie o wbijanie chodzi, tylko o "rozłupywanie" miednicy. Mam pomierzyć sobie gnaty i zmienić siodełko zanim zacznę kupować nowe rowery. Bardzo dobry pomysł! Tani!
Zwłaszcza, że na stacjonarnych kanapach nic mnie nie boli.
Perseidy będą w najbliższy weekend. A ostatniej nocy było takie czyste niebo, że było widać gołym okiem "mgiełkę" galaktyki w Andromedzie (Księżyc prawie w nowiu).
Sęk w tym, że ja właściwie nie trenuję, tylko - znów - rehabilituję się. Troszkę mnie kusiło, by zrobić jakiś akcent szybkościowy, ale to jeszcze nie czas, jeszcze trzeba sprawność ogólną podciągnąć. Wciąż mam taką... niepewność w ruchach, jakbym nie do końca władał swoim ciałem. W takiej sytuacji trudno robić akcenty szybkościowe.
A więc robię tę ogólnorozwojówkę "opakowaną" w aeroby. Dziś, na przykład, było tak (Wrocław - fytnesakademy)
1. rower stacjonarny - 15'
2. bieżnia - 15'
3. 10 serii ćwiczeń siłowych wielostawowych (różne drążki, stójki, pady, mostki itp)
4. ergometr wioślarski - 7'
5. basen - 15'
Ostatnie dni treningowe też podobnie wyglądały, tylko u siebie w Izerach aeroby robię na przełajowej trasie, albo na kolarce. No i na powietrzu jest przyjemniej, to po dwie akcje sprawnościowe robię.
Jest coraz lepiej, ale to tylko odczucie, przydałby się jakiś akcent sprawnościowy na maksa - jeden, albo dwa, zanim zacznę biegać wieloskoki i skipy.
Z tą sprawnością ogólną jest też taki problem, że trudno ją opomiarować, próbowałem programować zegarek na multisporty, ale to beznadziejna sprawa - ten gadżet nie jest do tego. Dlatego ważne jest, żebym jednak te cele pośrednie - gimastyczne - osiągnął.
I na tym się teraz skupię. Flick-flack mnie trochę przeraża, to ewolucja dynamiczna, a koperta to z kolei znaczny postęp w ruchomości stawów biodrowych... ehhh.
Jeszcze jedna sprawa. Opisałem kumatemu doradcy w sklepie swój rower, oraz opisałem, gdzie mnie boli po treningu, a ten od razu zasunął mi, że to patologia stawów k-b. Normalnie mnie zachwycił - ja przecież mam tam konkretną patologię. No i wysnuł wniosek, że mam złe siodełko, które mi się za bardzo wbija tam gdzie siodełka zazwyczaj się wbijają. I nie o wbijanie chodzi, tylko o "rozłupywanie" miednicy. Mam pomierzyć sobie gnaty i zmienić siodełko zanim zacznę kupować nowe rowery. Bardzo dobry pomysł! Tani!
Zwłaszcza, że na stacjonarnych kanapach nic mnie nie boli.
Perseidy będą w najbliższy weekend. A ostatniej nocy było takie czyste niebo, że było widać gołym okiem "mgiełkę" galaktyki w Andromedzie (Księżyc prawie w nowiu).
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1142
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
Coś kiepskie w tym roku Perseidy... A jeszcze teraz pół nieba w chmurach...
Zrobiłem dziś przełajowo-sprawnościowy trening, a właściwie zacząłem go robić i przestałem, bo za dobrze mi szło -> nie miałem tyle czasu, żeby akcent zrobić. Zrobię go jutro/pojutrze na maszynowni we Wro, albo we Wniebowzięcie u siebie.
To będzie zakładka tlenowo sprawnościowa z powtórzeniami do odmowy.
Zobaczymy jak mi pójdzie.
A jeszcze przedwczoraj byłem na basenie i 2550m przepłynąłem (śr 2'10"/100m).
Ostatni tydzień ciężko pracowałem (ale nie bardzo ciężko) i słońce mnie lekko popsuło.
Zrobiłem dziś przełajowo-sprawnościowy trening, a właściwie zacząłem go robić i przestałem, bo za dobrze mi szło -> nie miałem tyle czasu, żeby akcent zrobić. Zrobię go jutro/pojutrze na maszynowni we Wro, albo we Wniebowzięcie u siebie.
To będzie zakładka tlenowo sprawnościowa z powtórzeniami do odmowy.
Zobaczymy jak mi pójdzie.
A jeszcze przedwczoraj byłem na basenie i 2550m przepłynąłem (śr 2'10"/100m).
Ostatni tydzień ciężko pracowałem (ale nie bardzo ciężko) i słońce mnie lekko popsuło.
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1142
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
Dopiero wczoraj zrobiłem akcent sprawnościowy. Jak wspominałem, trudno to opomiarować, więc powiem tylko, że cały akcent trwał 2h09' z czego 45-50' to były ćwiczenia gimnastyczne bez odpoczynku, a reszta to aeroby na maszynach.
Czuję się w miarę dobrze, ale dziś rano popływałem na Zalewie w Mietkowie (800m) i słabawy byłem.
Jeśli cokolwiek mnie boli to lędźwie po mostkach. Przydałby się jakiś trening funkcjonalny.
No cóż, wydłużam okres przygotowawczy...
LGBTQPSMEVFOUZN
Czuję się w miarę dobrze, ale dziś rano popływałem na Zalewie w Mietkowie (800m) i słabawy byłem.
Jeśli cokolwiek mnie boli to lędźwie po mostkach. Przydałby się jakiś trening funkcjonalny.
No cóż, wydłużam okres przygotowawczy...
LGBTQPSMEVFOUZN
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1142
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
Drugi akcent sprawnościowy. Było bardzo mocno, ale do odmowy nie dobiłem. Teraz rehabilitacja i zaczynam robić bardziej kierunkowe treningi. Nabrałem masy mięśniowej, będzie co zrzucać.
Dostałem pytanie prejudycjalne, którego dystansu tri-sprinterskiego dotyczy mój cel treningowy (1h15').
Burego. Nie wiem. Treningu w związku z tym nie zawieszam.
Dostałem pytanie prejudycjalne, którego dystansu tri-sprinterskiego dotyczy mój cel treningowy (1h15').
Burego. Nie wiem. Treningu w związku z tym nie zawieszam.
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1142
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
Po sobotnim akcencie jeden dzień z samą gimnastyką i dwa dni na basenie 900 i 1300m - lekko.
Gdyby nie łopata, tobym już chyba wypoczął.
Trener Żony podglądał z parkuru mój akcent sprawnościowy. Spytał ją, co trenuję.
Nie wiedziała.
Gdyby nie łopata, tobym już chyba wypoczął.
Trener Żony podglądał z parkuru mój akcent sprawnościowy. Spytał ją, co trenuję.
Nie wiedziała.
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1142
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
Celem dzisiejszego treningu był styl biegu - wysoki rytm, ładne prowadzenie kolan, krótki kontakt z podłożem.
Na płaskim asfalcie - no lekko pod górkę - 1%
Wymyśliłem sobie formę interwału. 150m / przerwa 2'. 10 powtórzeń.
Zrobiłem rozgrzewkę 15' (krótko, ale byłem rozruszany pracą) i zacząłem przebieżki.
Pierwsze trzy po 150m wydały mi się za długie, pod koniec styl biegu mi się nie podobał, zacząłem skracać dystans w chwili, gdy robiłem się "nieświeży w kroku". Wychodziło po 120m, a przedostatnia nawet 90m.
Tempa są nieistotne i niewiarygodne (ca 3'/km). Kadencja od 218 spadała do 202 w trakcie odcinka.
Na koniec 12' truchtu.
Brakowało siły w udach. Oddech w miarę, ale bez swobody.
Powtórzę ten trening za jakiś czas. To był strzał w nogi. Staw skokowy, Achillesy i rozcięgna ok, uda bolą. I barki!!
Zobaczymy, co zaboli jutro.
Na płaskim asfalcie - no lekko pod górkę - 1%
Wymyśliłem sobie formę interwału. 150m / przerwa 2'. 10 powtórzeń.
Zrobiłem rozgrzewkę 15' (krótko, ale byłem rozruszany pracą) i zacząłem przebieżki.
Pierwsze trzy po 150m wydały mi się za długie, pod koniec styl biegu mi się nie podobał, zacząłem skracać dystans w chwili, gdy robiłem się "nieświeży w kroku". Wychodziło po 120m, a przedostatnia nawet 90m.
Tempa są nieistotne i niewiarygodne (ca 3'/km). Kadencja od 218 spadała do 202 w trakcie odcinka.
Na koniec 12' truchtu.
Brakowało siły w udach. Oddech w miarę, ale bez swobody.
Powtórzę ten trening za jakiś czas. To był strzał w nogi. Staw skokowy, Achillesy i rozcięgna ok, uda bolą. I barki!!
Zobaczymy, co zaboli jutro.