Nie marion0 Po prostu nie ma jednej najlepszej drogi. Nie jest prawdą zatem, że każdy może luzem bez trenera i to nie ma sensu płacić, tak samo jak i że nie da się bez niego i musisz płacić.
To się wbrew pozorom niczym nie różni od tego, że nie ma jednego systemu treningowego prowadzącego do mistrzostwa świata. Po prostu zmienne są inne, może nawet bardziej skomplikowane, bo trzeba życie uwzględniać.
A Twoje yacool podejście w sumie rozumiem. Trenowanie amatorów i początkujących, to nie jest zajęcie dla każdego, bo nie każdego interesuje sama poprawa wyników jego podopiecznych, a nawet sama kasa
Ja mam zupełnie inne podejście do tematu trenowania amatorów. Dla mnie liczy się wyczyn, a amatora postrzegam jako potencjalnego rodzica przyszłego talentu biegowego. U mnie jest opowiadanie o bieganiu, jego możliwościach wpływu na rozwój osobowości. To znacznie głębsze i długofalowe, bo pokoleniowe wejście w temat. Każdy kto podejmuje ze mną współpracę, rychło przekonuje się, na czym polega bieganie i trenowanie, a rozpiska planu o którą delikwent prosił, staje się omalże wstydliwym epizodem naszej początkowej znajomości. Jak gość jest bystry to dużo z tego wyniesie dla siebie i swoich dzieci. Komu nie pasuje taki układ ten oczywiście szuka innego trenera, który mu przekopiuje jakiś plan i doradzi, żeby biegać wolniej na rozbieganiach.
Mamy wolny wybór. Możemy tworzyć sobie czelendże w stylu sub 60/10k. Do tego jak jest w tle trener osobisty, dietetyk i fizjoterapeuta, no to powstaje wspaniałe tło. Robi się bardziej profesjonalnie aniżeli w sporcie wyczynowym. Stać mnie, to czemu nie. Zupełnie tak samo wygląda w triatlonie. Stać mnie na rower za 40 koła, więc w czym problem? A to, że nie mogę utrzymać 30km/h, to przecież nic złego.
Natomiast robienie z tego jakiegoś punktu widzenia na zagadnienie i próba polemizowania, jest po prostu słabe.
marion0 pisze:Jeśli dobrze zrozumiałem ( a dwukrotnie czytałem powyższy tekst ) wynika, że aby zejść jeszcze niżej np. <20 min/5 km czy <40 min/10 km w jak najkrótszym czasie, bez trenera ani rusz ?
I to nie biorąc w ogóle pod uwagę osobliwych możliwości danej osoby ?
Ja zadebiutowałem z wynikiem 41 minut na 10km po 4 miesiącach truchtania, miesiąc później pobiegłem 5km poniżej 20 minut. W wieku 42 lat. I uważam, że początkującemu trener jest bardzie przydatny, niż zaawansowanemu. Zaawansowany może nie wyciśnie 100%, a 95, zaś początkujący straci zdrowie i/lub się zniechęci do biegania. Sam żałuję, że nie zdecydowałem się na trenera wcześniej, choć nie miałem tak źle, bo zacząłem biegać z grupą w miarę świadomą biegania - co i tak nie uchroniło mnie przed przeciążeniem, kontuzją, i wszelkimi możliwymi błędami początkujących
Te nostalgiczne klimaty da się zredukować dzięki globalnemu spojrzeniu na starzejące się ciało Wymaga to jednak zupełnie innego podejścia do biegania. Z roszczeniowego na zabawowe.