Biegowy Trening funkcjonalny
- yacool
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 12921
- Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
- Kontakt:
To są trudne pytania i odpowiedzi nie będą jednoznaczne.
Jeżeli chodzi o amatora hobbystę, to pomysł na bieganie oparty na fitnesie powięziowym może istnieć na takich samych prawach jak inne pomysły. Kogoś interesuje tylko wymiar zdrowotny biegania, albo prewencyjny, kogoś innego testowanie biegowych gadżetów i zaliczanie przy okazji kilometrów, jeszcze innego będą kręcić wszelkie biegowe korony i trofea na półce. Co kto lubi. Tutaj idea integracji strukturalnej w bieganiu może być kusząca sama w sobie jako sztuka dla sztuki, czyli bez wymiernych korzyści w postaci nowej życiówki potwierdzającej twardym faktem zasadność idei.
Jeżeli chodzi o wymiar wyczynowy, to zaczynają pojawiać się sygnały z różnych dyscyplin, czy dziedzin życia, z których wynika, że powięziowy opis tzw. fenomenu wyspecjalizowanego ruchu w danej dziedzinie, staje się bardziej konkretny i oparty na naukowych podstawach. Jednostki wybitnie utalentowane ruchowo zaczynają zdradzać swoje tajemnice sukcesu dzięki spojrzeniu na nie właśnie z nowej perspektywy opartej na integracji strukturalnej.
Wszelkie harmonogramy szkoleń mają tę wadę, że dotyczą każdego, czyli w praktyce nikogo. Trening powięziowy nie jest krokiem w kierunku odgórnego harmonogramu lecz jeszcze większej indywidualizacji. Tu nie chodzi o zastąpienie jednego harmonogramu innym lecz bardziej o uzupełnienie i dopasowanie szkolenia pod konkretnego zawodnika.
Jeżeli chodzi o amatora hobbystę, to pomysł na bieganie oparty na fitnesie powięziowym może istnieć na takich samych prawach jak inne pomysły. Kogoś interesuje tylko wymiar zdrowotny biegania, albo prewencyjny, kogoś innego testowanie biegowych gadżetów i zaliczanie przy okazji kilometrów, jeszcze innego będą kręcić wszelkie biegowe korony i trofea na półce. Co kto lubi. Tutaj idea integracji strukturalnej w bieganiu może być kusząca sama w sobie jako sztuka dla sztuki, czyli bez wymiernych korzyści w postaci nowej życiówki potwierdzającej twardym faktem zasadność idei.
Jeżeli chodzi o wymiar wyczynowy, to zaczynają pojawiać się sygnały z różnych dyscyplin, czy dziedzin życia, z których wynika, że powięziowy opis tzw. fenomenu wyspecjalizowanego ruchu w danej dziedzinie, staje się bardziej konkretny i oparty na naukowych podstawach. Jednostki wybitnie utalentowane ruchowo zaczynają zdradzać swoje tajemnice sukcesu dzięki spojrzeniu na nie właśnie z nowej perspektywy opartej na integracji strukturalnej.
Wszelkie harmonogramy szkoleń mają tę wadę, że dotyczą każdego, czyli w praktyce nikogo. Trening powięziowy nie jest krokiem w kierunku odgórnego harmonogramu lecz jeszcze większej indywidualizacji. Tu nie chodzi o zastąpienie jednego harmonogramu innym lecz bardziej o uzupełnienie i dopasowanie szkolenia pod konkretnego zawodnika.
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1140
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
W artykule i w dyskusji dostrzegam "grzech pierworodny" wynikający z modelu, który służy do opisywania ruchu organizmu (człowieka). Podstawą są rozważania kinetyczne, potem dochodzi dynamika z siłami, momentami, przyspieszeniami itd. Ostatecznym modelem jest jakaś mechaniczna konstrukcja z naprężeniami, naprężeniami granicznymi, optymalizacją dostępnych źródeł i magazynów energii. Wnioski płynące z takiego modelowania są oczywiście cenne, jednak uważam że już ten model wyczerpuje swój potencjał. Wprowadzanie kolejnych zmiennych i nowych warunków brzegowych, zaciemnia obraz i osłabia siłę tez, będących wnioskami. Zwłaszcza, gdy zabieramy się za powięź.
Dlatego chciałbym zaproponować model, dla którego punktem wyjścia nie będzie zawias z gumkami, lecz miska galaretki lub kisielu z rodzynkami. W takim przypadku nie ma dźwigni i równi, tylko z przepływy, opory, chropowatości, lepkości, gęstości. Są przepływy laminarne i turbulentne, są przekraczane prędkości samooczyszczania, lub nie. To, w jaki sposób elementy naszego deseru poruszają się względem siebie pod wpływem bodźców wewnętrznych i zewnętrznych lepiej obrazuje reakcje naszego organizmu na trening. Można taki model oczywiście wzbogacać o elementy o większej kohezji (w mechanice odpowiednikiem byłaby większa sztywność), które mogą obrazować kościec i/lub mięśnie i wtedy pojawią się jakieś zmiany ciśnienia, i prędkości (które zastąpiłyby momenty i siły w modelu mechanicznym). Pojawi się też wiele możliwości wprowadzania zmiennych związanych z dopływem energii. Modelowanie powięzi kisielem również wydaje się łatwiejsze.
Proponuję po prostu zbudować model w oparciu o mechanikę płynów.
I poszukać jakiegoś consensus.
Takie moje 0,03PLN.
Hydraulik z zawodu...
Dlatego chciałbym zaproponować model, dla którego punktem wyjścia nie będzie zawias z gumkami, lecz miska galaretki lub kisielu z rodzynkami. W takim przypadku nie ma dźwigni i równi, tylko z przepływy, opory, chropowatości, lepkości, gęstości. Są przepływy laminarne i turbulentne, są przekraczane prędkości samooczyszczania, lub nie. To, w jaki sposób elementy naszego deseru poruszają się względem siebie pod wpływem bodźców wewnętrznych i zewnętrznych lepiej obrazuje reakcje naszego organizmu na trening. Można taki model oczywiście wzbogacać o elementy o większej kohezji (w mechanice odpowiednikiem byłaby większa sztywność), które mogą obrazować kościec i/lub mięśnie i wtedy pojawią się jakieś zmiany ciśnienia, i prędkości (które zastąpiłyby momenty i siły w modelu mechanicznym). Pojawi się też wiele możliwości wprowadzania zmiennych związanych z dopływem energii. Modelowanie powięzi kisielem również wydaje się łatwiejsze.
Proponuję po prostu zbudować model w oparciu o mechanikę płynów.
I poszukać jakiegoś consensus.
Takie moje 0,03PLN.
Hydraulik z zawodu...
- yacool
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 12921
- Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
- Kontakt:
Może środowisko akademickie podchwyci pomysł z kisielem i zastąpi mechanikę tensegracyjną lepszym opisem mechaniki płynów. Mnie jednak bardziej interesuje wymiar praktyczny tych działań, czyli hydraulik wymachujący kluczem francuskim zamiast równaniami Naviera-Stokesa.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
jeszcze jedna refleksja z dzisiaj: tego rodzaju pomysły na pewno spotkają się z oporem, ponieważ większość biegaczy-amatorów szans i możliwości upatruje POZA sobą, na zewnątrz. Dlatego amatorzy zamiast przeczytać ze dwie książki o treningu płacą za plan trenerowi, a zamiast martwić się o swoje 5 nadliczbowych kilogramów szukają ultralekkiej kurtki i plecaka.
to już wszyscy zrozumieliśmy, ze luz i harmonia mają wiele wspólnego ze stylem życia. wiemy jednak, że nie przeprowadzimy się do Kenii - oczywiście wracamy do dyskusji o "stawianiu wszystkiego na jedną kartę", jak przed Rio - zawodowcy marzący o medalach mogą tego spróbować, ale nie amatory z etatem i rodziną. Dla nich jednak należy albo zamknąć drzwi i kazać się skupić na rzeźbieniu interwałów, albo znaleźć inne narzędzia, dzięki którym skorzystają z idei, o których rozmawiamy.
mnie w szczególności interesuje to, jak my sami możemy się sobą zająć. Wspomniany Sławek Marszałek wyleczył wszystkie moje kontuzje i kilka razy niesamowicie mi pomógł, ale mój największy szacunek i sympatia do niego biorą się z faktu, że ciężar odpowiedzialności za zdrowie składa zawsze na moje własne barki - tłumaczy z czego wynika problem, pokazuje techniki, którymi można go rozwiązać i każe robić samemu.
to już wszyscy zrozumieliśmy, ze luz i harmonia mają wiele wspólnego ze stylem życia. wiemy jednak, że nie przeprowadzimy się do Kenii - oczywiście wracamy do dyskusji o "stawianiu wszystkiego na jedną kartę", jak przed Rio - zawodowcy marzący o medalach mogą tego spróbować, ale nie amatory z etatem i rodziną. Dla nich jednak należy albo zamknąć drzwi i kazać się skupić na rzeźbieniu interwałów, albo znaleźć inne narzędzia, dzięki którym skorzystają z idei, o których rozmawiamy.
mnie w szczególności interesuje to, jak my sami możemy się sobą zająć. Wspomniany Sławek Marszałek wyleczył wszystkie moje kontuzje i kilka razy niesamowicie mi pomógł, ale mój największy szacunek i sympatia do niego biorą się z faktu, że ciężar odpowiedzialności za zdrowie składa zawsze na moje własne barki - tłumaczy z czego wynika problem, pokazuje techniki, którymi można go rozwiązać i każe robić samemu.
- beata
- Ekspert/Trener
- Posty: 6508
- Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa
Obawiam się, że to niewiele pomoże, bo trzeba by wymienić sobie mózg na kenijski. Jeśli nawet przeprowadzimy się do Kenii z naszym mózgiem, w którym jest większa gonitwa myśli, niż ganiających Kenijczyków na jednym treningu w Iten, to znacząco nic się nie zmieni. A z kolei nasze mózgi są ukształtowane przez całe pokolenia żyjące w europejskim rytmie, więc w sposób istotny zmienić coś na poziomie ponad-fizycznym jest naprawdę trudno. Choć oczywiście warto próbować i szukać różnych dróg do tego celu prowadzących. Mimo wszystko myślę, że w aspekcie długofalowym przyniesie to więcej korzyści, niż ultralekka kurtka czy kolejny Garmin.Qba Krause pisze:wiemy jednak, że nie przeprowadzimy się do Kenii -
Ale, kto by dziś myślał o aspektach długofalowych, gdy plan treningów i startów do granic napięty ...
- Lisciasty
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 978
- Rejestracja: 13 lis 2011, 21:10
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
Z tym bym się nie zgodził, według mnie mózg dużo łatwiej przestawić niż cielsko.
U mnie wystarczy ze 2 tygodnie urlopu, żeby przestać myśleć o gonitwach i terminach, do tego stopnia
że często nie wiem jaki jest dzień tygodnia. Myślę, że mam duże kwalifikacje do etatu Kenijczyka :]
U mnie wystarczy ze 2 tygodnie urlopu, żeby przestać myśleć o gonitwach i terminach, do tego stopnia
że często nie wiem jaki jest dzień tygodnia. Myślę, że mam duże kwalifikacje do etatu Kenijczyka :]
Gdy na rzyci zgolę włoski, jestem piękny, jestem boski!
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
beata, mnie tez się tak wydaje i to moje wydawanie potwierdzają relacje osób, które odwiedziły afrykę (a ja studiowałem w grupie swahili). byt kształtuje świadomość i w tym przypadku to jest piękne.
- Balachowski
- Rozgrzewający Się
- Posty: 17
- Rejestracja: 14 lip 2016, 13:23
- Życiówka na 10k: 35:03
- Życiówka w maratonie: 2:40:03
- Lokalizacja: Rheda-Wiedenbrück Niemcy, Krapkowice Polska
- Kontakt:
Uśmiechem da się sprawić, że będziesz bardziej wydajnym biegaczem!!!Qba Krause pisze:to już wszyscy zrozumieliśmy, ze luz i harmonia mają wiele
Więc naśladujmy Kipchoge...
(c) H. Winter
Tutaj do przeczytania https://www.outsideonline.com/2256666/s ... ent-runner
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
super, tylko że to nie jest uśmiech, tylko grymas bólu.
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
A mnie nurtuje pytanie: ile procent fizjoterapeutow to tacy "Marszalkowie"?Qba Krause pisze:mnie w szczególności interesuje to, jak my sami możemy się sobą zająć. Wspomniany Sławek Marszałek wyleczył wszystkie moje kontuzje i kilka razy niesamowicie mi pomógł, ale mój największy szacunek i sympatia do niego biorą się z faktu, że ciężar odpowiedzialności za zdrowie składa zawsze na moje własne barki - tłumaczy z czego wynika problem, pokazuje techniki, którymi można go rozwiązać i każe robić samemu.
Inaczej mowiac: jakie sa szanse, ze idac do fizjo trafi sie do dobrego fachowca, ktory jest "na biezaco"?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
Sikor - opinie znajomych, internety.
- katekate
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 7135
- Rejestracja: 01 paź 2013, 18:11
- Życiówka na 10k: 45.18
- Życiówka w maratonie: 3.42.11
możesz zapytać o kursy/szkolenia, jakie zrobił a nawet powinieneś
samo ukończenie studiów, tytuł mgr i własny gabinet nie wystarczy
samo ukończenie studiów, tytuł mgr i własny gabinet nie wystarczy
- yacool
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 12921
- Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
- Kontakt:
Jeżeli chodzi o trenowanie w Kenii, to zawodowcy, ale też i amatorzy w zasadzie mają klapy na oczach, a właściwie izobary. Liczy się tylko wysokość, na której mogą trenować. Tymczasem niedoceniana wartość takiego treningu leży właśnie w doświadczaniu innej kultury, jakże różnej od korporacyjnego kołowrotka z biegającym wewnątrz chomikiem.Qba Krause pisze:wracamy do dyskusji o "stawianiu wszystkiego na jedną kartę", jak przed Rio
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
No wlasnie dlatego pytalem.katekate pisze:możesz zapytać o kursy/szkolenia, jakie zrobił a nawet powinieneś [/quot]
A co mi to da? W sensie niby jak mam ocenic, czy to sa wartosciowe kursy czy nie?
samo ukończenie studiów, tytuł mgr i własny gabinet nie wystarczy
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2700
- Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
- Życiówka na 10k: 00:38:28
- Życiówka w maratonie: 02:56:00
- Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław
Najczęściej nie trzeba nawet pytać. Chyba większość fizjoterapeutów wiesza swoje dyplomy i certyfikaty przed lub w gabinecie.katekate pisze:możesz zapytać o kursy/szkolenia, jakie zrobił a nawet powinieneś
samo ukończenie studiów, tytuł mgr i własny gabinet nie wystarczy