W lipcu gdy od poniedziałku do soboty jeździłem do pracy, bardzo często ok.6.20 widywałem biegacza po 40-stce, który wrocławskimi chodnikami wybierał się na poranną przebieżke(na marginesie było to w pobliżu skrzyżowania ul.Trzebnickiej i Kilińskiego).
W ostatnią niedziele gdy wracałem od świeżo "zaobrączkowanego" kolegi(piękny ślub i wesele) również około godziny 6, tym razem na Wybrzeżu Wyspiańskiego zobaczyłem także już dojrzałego biegacza.
Wniosek:Twardziele(czytaj:doświadczeni, zaprawieni w bojach biegacze) ruszają do boju skoro świt. Gdzie do nich takim jak ja, młodym szczypiorkom.
Na zakończenie mogę dodać iż w lipcu raz porwałem się na szaleństwo i pobiegałem przed wyjściem do pracy - o 4.30. Było bardzo przyjemnie ale więcej już tego nie byłem w stanie powtórzyć
