Kalkulacje...
To miał być jedyny bieg w tym roku, podczas którego liczyć się miało nie ukończenie, plenery itp. tylko wynik. Rok temu byłam trzecia, po cichu liczyłam, że uda mi się poprawić czas o godzinę i może – może utrzymać miejsce w pierwszej trójce. Wiedziałam, że jest z kim się ścigać i tym razem będzie wóz albo przewóz. Od razu zaczęłam jak na swoje możliwości dość mocno – co wcale nie znaczy, że szybko. Już pierwsze metry to bardzo strome podejście. Na zbiegach starałam się nie myśleć zbyt wiele o bezpieczeństwie. Trasa jest bardzo techniczna, podejścia na niektórych odcinkach sięgały 40 stopni nachylenia czyli jakoś ~90%. Podobnie ze zbiegami – a pod nogami luźne kamienie i głazy, przynajmniej było sucho.
Skoro o rachunkach - na starcie ustawiłam się odważniej - bardziej z przodu, więc przed sobą naliczyłam tylko około 8 kobiet.
No to myk.
Grzesiek – rok temu poratował mnie na ostatnich kilometrach swoją latarką, razem wbiegaliśmy na metę. Teraz podłączył się do mnie już na starcie i choć zapowiedziałam, że nikogo się nie trzymam – to jakoś tak wyszło, że 3/4 trasy zrobiliśmy razem, rozłączając, tasując, znów spotykając i wzajemnie poganiając.
Instruktorzy NIL zorganizowali na całej trasie kilkanaście punktów kontrolnych, ale tylko jeden z wodą. Od ok. połowy zaczęłam sprawdzać która jestem w K - 6, 5, 4... Na szczycie Szczebla - nomen omen - zgadnijcie skąd nazwa, kolejny pk – dowiedziałam się, że trzecia jest zaledwie kilka minut przede mną. Tak bardzo zajęta byłam myślą, żeby ją dogonić, że przeoczyłam oznaczenie i zamiast skręcić w wąwóz poleciałam w dół. Nadrobiłam ok. 3 km tracąc na to aż 20 minut. To koniec, 21 km do mety, nie odrobię tego, zaplątały się myśli - po co się teraz szarpać, jak i tak nic z tego nie będzie. Przypomniał mi się DamZac „nie rozczaruj mnie tylko”, jakoś się zebrałam, jak nie o miejsce to przynajmniej o czas powalczę.
Stawka była już bardzo rozciągnięta, spotkać kogoś na trasie - to było wyjątkowe. W Lubaniu, na 35 kilometrze pierwszy i jedyny punkt na którym można było uzupełnić wodę. Dolałam odrobinkę i w drogę, ale zaraz – ile mam do trzeciej? 20 minut…
Przede mną jeszcze Trzy Kopce, 10 km wrednego zębatego podejścia. M. ma kijki, jest młodsza, lżejsza więc trudniej mi ją będzie złapać. Na początku podejścia dogoniłam zawodnika, z którym biegłam już do końca, później okazało się, że to jeden z żołnierzy NIL. Miał swoje metody na to, żeby mnie zmotywować w chwilach, gdy myślałam, że muszę odpocząć. PK na 40 km – ze straty zostało tylko 10 minut – OoO!
![uśmiech :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
Robi się przyjemniej. Tuż przed szczytem, na ostatnim PK usłyszałam, że do trzeciej dzieli mnie nie więcej niż 2 minuty... Gonitwa myśli – jak to rozegrać, jak minąć, żeby nie zauważyła, albo żeby odechciało się mnie gonić...
Tego wyrachowania wystarczyło mi jedynie do momentu w którym wreszcie, na 4 km przed końcem dogoniłam rywalkę. Obie z przygodami (M. z krwawą kontuzją, ja z błądzeniem) – koniec końców na metę wpadłyśmy w dokładnie takim samym czasie – oficjalnie dzieląc III miejsce, a mnożąc radość. Nie widziałam jeszcze pełnej listy z wynikami, ale plasujemy się na 26 miejscu open na ok. 178 zawodników. Z kobiet przed nami były: komandoska z NIL i trenerka personalna, przesympatyczna zresztą dziewczyna.
Czas w stosunku do ubiegłego roku poprawiłam o 1 h 20'. Od początku wspinałam się, biegłam o wiele mniej zachowawczo, pierwszy raz postanowiłam zaryzykować i nie czuć się komfortowo. Opłaciło się ogromnie. Nie udałoby mi się to jednak bez opieki trenerskiej Damiana.
Dekoracja jak zwykle – w Krakowie, w siedzibie JW NIL podczas uroczystego apelu z okazji święta jednostki. Gala dostojna, impreza po zarąbista, puchar tak wielki, że mogłabym do niego wejść. Dla takich chwil, nowych znajomości, klimatu - warto się spocić i nadwyrężyć.
https://www.netgun.pl/blog/post/78/zako ... -do-switu/
7.09 – wolne
8.09 – stadion LA: 6,2 km BW + 10 x 200 m/200 m trucht + 1 km schł.
9.09 – 8 km BW + 11x 20” przebieżki
10.09 – wolne
11.09 – 13,5 km BW – tętno nisko jak nigdy
12.09 – wolne
13.09 – 7,5 km BW + 6 x rytmy; męczyłam się, czułam się ciężko i drętwo, czarno widziałam zbliżający się piątkowy start...
14.09 – wolne
15.09 – 16.09 – NIL, ~ 50 km, 2500 w górę, 2700 w dół
Teraz chwila odpoczynku i krótkie przygotowania do SOG.