Bieganie a rodzina
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 3
- Rejestracja: 21 lut 2016, 07:45
- Życiówka na 10k: 50:45
- Życiówka w maratonie: brak
Czy ktoś z biegających spotkal się z takim wyborem? Bieganie zmieniło moje życie. Schudłem, jestem zdrowy i mam więcej energii. Niestety moja druga polówka nie może zaakceptować, że 3 razy w tygodniu chcę wieczorem lub wcześnie rano aby nie zabierać czasu, który moglbym po pracy spędzić z dzieckiem, iść pobiegać przez godzinę, w weekend 90 minut. Doszlo do tego, że mam dziś wybór "albo bieganie albo rodzina". Dla mnie to nie wybór. Jestem totalnie rozsypany i aby się pozbierać psychicznie musiałbym np sobie pobiegać. Inni znajomi biegają i mają wsparcie żon, które cieszą się,że nie zalegają na kanapie i nie piją piwa przed tv. Ja tak nie mam.
- kuczi
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1809
- Rejestracja: 20 maja 2014, 13:14
- Życiówka na 10k: 41:20
- Życiówka w maratonie: 3:30:12
- Lokalizacja: Sieradz
- Kontakt:
Ciężki temat i nie tylko Ty masz problem. Porozmawiaj, powiedz ze to dla zdrowia. Zaproś na wspólne bieganie, może jest zazdrosna?
Ja juz biegam 6x tydz, czasami dwa razy dziennie i też pamiętam że czasami było gadanie ale rozmowa dawała efekt.
A jak nie to postrasz że zamiast na trening będziesz chodził pod sklep i pił tanie wino no ale zawsze też możesz biegać - wybieraj
Ja juz biegam 6x tydz, czasami dwa razy dziennie i też pamiętam że czasami było gadanie ale rozmowa dawała efekt.
A jak nie to postrasz że zamiast na trening będziesz chodził pod sklep i pił tanie wino no ale zawsze też możesz biegać - wybieraj
- mary
- Wyga
- Posty: 150
- Rejestracja: 06 sie 2012, 13:36
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
Czasem staję, bo mój mąż pracuje w delegacji i wraca aktualnie co 2 tygodnie, więc jak już go mam, to nie planuję 30-kilometrowych wybiegań. Ale to mój wybór, on tylko mówi, że jest dumny
Co do Twojego przypadku - odnoszę wrażenie, że tu nie o bieganie chodzi, bo 3 razy w tygodniu i to, jak piszesz czasem rano (o której Wasze dziecko wstaje i chce się bawić, o 5?), to nie powinien być aż taki problem. Może jest zazdrosna, że Ty wyglądasz dobrze, a ona źle się ze sobą czuje? Może palnąłeś kiedyś, że mogłaby bardziej o siebie zadbać, a ona nie chce/nie ma czasu? Może zostawiasz ją samą z całym domem na głowie i szlag ją trafia, że na dodatek biegasz, a na wywiadówkę nie ma komu iść? Może jest jeszcze jakiś problem i bieganie to tylko powód do kłótni? Bo wiesz, cieszenie się, że chłop nie siedzi na kanapie i nie pije piwa... To nie to pokolenie, pobudka! Dzisiaj normą jest zaangażowanie facet w sprawy domowe, naprawdę żadna kobieta nie będzie dziękowała niebiosom, że mąż popołudnia nie spędza przed TV. Może spróbuj spojrzeć na to jej oczami? Bo, nie obraź się, ale jeśli taka rzecz powoduje u Ciebie "rozsypkę", to trochę strach myśleć, co się dzieje, kiedy pojawia się poważny kłopot. Weźże z żoną pogadaj. Czego ona oczekuje, w czym konkretnie bieganie jej przeszkadza? Może ona tez by chciała?
Co do Twojego przypadku - odnoszę wrażenie, że tu nie o bieganie chodzi, bo 3 razy w tygodniu i to, jak piszesz czasem rano (o której Wasze dziecko wstaje i chce się bawić, o 5?), to nie powinien być aż taki problem. Może jest zazdrosna, że Ty wyglądasz dobrze, a ona źle się ze sobą czuje? Może palnąłeś kiedyś, że mogłaby bardziej o siebie zadbać, a ona nie chce/nie ma czasu? Może zostawiasz ją samą z całym domem na głowie i szlag ją trafia, że na dodatek biegasz, a na wywiadówkę nie ma komu iść? Może jest jeszcze jakiś problem i bieganie to tylko powód do kłótni? Bo wiesz, cieszenie się, że chłop nie siedzi na kanapie i nie pije piwa... To nie to pokolenie, pobudka! Dzisiaj normą jest zaangażowanie facet w sprawy domowe, naprawdę żadna kobieta nie będzie dziękowała niebiosom, że mąż popołudnia nie spędza przed TV. Może spróbuj spojrzeć na to jej oczami? Bo, nie obraź się, ale jeśli taka rzecz powoduje u Ciebie "rozsypkę", to trochę strach myśleć, co się dzieje, kiedy pojawia się poważny kłopot. Weźże z żoną pogadaj. Czego ona oczekuje, w czym konkretnie bieganie jej przeszkadza? Może ona tez by chciała?
- lama71
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 353
- Rejestracja: 16 lis 2015, 07:11
- Życiówka na 10k: 52,22
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gliwice
trever - przepraszam z góry za to co napiszę. Choć jak masz trochę rozum nie będzie za co się gniewać. CHłopie, to co piszesz dla mnie jest chore, nie nienormalne, ale po prostu chore.
Poczytaj to co pisze mary. Naucz się tych słów na pamięć. I powtarzaj jak mantrę. Jak Ci mało, to odpowiedz sobie na pytanie - co jest nie tak? Wstając rano, biegając, ćwiczysz swój charakter, siebie. Dajesz przykład dzieciom, naprawdę dobry przykład, bo pracujesz, bo dbasz o dom, bo dbasz o dzieci, bo masz cholera jakąś pasję. Takie trudne słowo, którego wielu ludzi nie rozumie. Pasja to odskocznia od problemów, od codzienności, od wszystkiego od czego się chcesz oderwać.
Rodzina albo bieganie... nie jakieś po naście godzin co drugi dzień. 90 minut? Człowieku, ja czasem wstaję o czwartej rano i wracałem 8, 9 kąpiel i śniadanie dla wszystkich. Albo jesień-zima 17, 18 na dwie, trzy godziny, albo jak jest luz, to rano w góry (choć nieststy nie za często) ....... a Ty masz problem z 90 minutami? W weekend?
Przepraszam jak kogoś uraża ton, ale to co on pisze traktuję trochę osobiście, bo znam przykłady rodzin, w których problemem było cokolwiek, co robiła druga strona nie zgodnie z wytycznymi tej pierwszej. I wiem co to jest pasja. Ja gdybym jej nie miał, byłbym albo na prochach, albo bym pił. Albo może panienki bym sobie na boku miewał. U mnie nie zawsze było to bieganie, ale zawsze coś ze sportem. I nikt mi słowa nie powie, bo kupuję sobie zegarek za x zł, albo buty za pół czyjejś wypłaty. Zarabiam, niczego nam nie brakuje to ... tyle w temacie.
Jak tego Ci mało, potrzebujesz jakichś szerszych wyjaśnień, odezwij się na pw. Jest tekst w sieci... dość dobry, choć naprawdę nie dla każdego.
keep the faith
Poczytaj to co pisze mary. Naucz się tych słów na pamięć. I powtarzaj jak mantrę. Jak Ci mało, to odpowiedz sobie na pytanie - co jest nie tak? Wstając rano, biegając, ćwiczysz swój charakter, siebie. Dajesz przykład dzieciom, naprawdę dobry przykład, bo pracujesz, bo dbasz o dom, bo dbasz o dzieci, bo masz cholera jakąś pasję. Takie trudne słowo, którego wielu ludzi nie rozumie. Pasja to odskocznia od problemów, od codzienności, od wszystkiego od czego się chcesz oderwać.
Rodzina albo bieganie... nie jakieś po naście godzin co drugi dzień. 90 minut? Człowieku, ja czasem wstaję o czwartej rano i wracałem 8, 9 kąpiel i śniadanie dla wszystkich. Albo jesień-zima 17, 18 na dwie, trzy godziny, albo jak jest luz, to rano w góry (choć nieststy nie za często) ....... a Ty masz problem z 90 minutami? W weekend?
Przepraszam jak kogoś uraża ton, ale to co on pisze traktuję trochę osobiście, bo znam przykłady rodzin, w których problemem było cokolwiek, co robiła druga strona nie zgodnie z wytycznymi tej pierwszej. I wiem co to jest pasja. Ja gdybym jej nie miał, byłbym albo na prochach, albo bym pił. Albo może panienki bym sobie na boku miewał. U mnie nie zawsze było to bieganie, ale zawsze coś ze sportem. I nikt mi słowa nie powie, bo kupuję sobie zegarek za x zł, albo buty za pół czyjejś wypłaty. Zarabiam, niczego nam nie brakuje to ... tyle w temacie.
Jak tego Ci mało, potrzebujesz jakichś szerszych wyjaśnień, odezwij się na pw. Jest tekst w sieci... dość dobry, choć naprawdę nie dla każdego.
keep the faith
- Piotr-Fit
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 887
- Rejestracja: 27 mar 2013, 23:14
- Życiówka na 10k: 40:30
- Życiówka w maratonie: 3:00:56
- Lokalizacja: Bielsko-Biała
- Kontakt:
Ogólnie napisałeś, to i ogólnie odpowiem.
IMO bliska osoba powinna dawać wsparcie. Na dłuższą metę brak wsparcia to duże ryzyko.
Jednocześnie bliska osoba to i ty i partnerka. Zatem ty także dajesz wsparcie - jak Mary napisała.
I otwarcie warto o tym porozmawiać. Bez takiej komunikacji będziecie się kręcić wokół problemu i nic z tego nie wyjdzie.
I znów jak Mary napisała spójrz na sytuację z pkt. widzenia partnerki i także i ją zachęć do tego samego.
Reasumując, otwarcie pogadajcie.
IMO bliska osoba powinna dawać wsparcie. Na dłuższą metę brak wsparcia to duże ryzyko.
Jednocześnie bliska osoba to i ty i partnerka. Zatem ty także dajesz wsparcie - jak Mary napisała.
I otwarcie warto o tym porozmawiać. Bez takiej komunikacji będziecie się kręcić wokół problemu i nic z tego nie wyjdzie.
I znów jak Mary napisała spójrz na sytuację z pkt. widzenia partnerki i także i ją zachęć do tego samego.
Reasumując, otwarcie pogadajcie.
ku chwale biegania
Blog: https://piotrstanek.pl/
Blog: https://piotrstanek.pl/
- darwoz
- Wyga
- Posty: 79
- Rejestracja: 11 kwie 2007, 08:13
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
- Kontakt:
Obawiam się, że nie uzyskasz tutaj odpowiedzi a to z prozaicznego powodu, nikt nie zna sposobu Waszego życia i podejścia a informację, które przestawiasz są tak ogólne, że powodem może być wszystko, od upartej, nierozumiejącej Twojej paski żony, do ignorowania rodziny z Twojej strony.
W pierwszej kolejności, poszukajcie wspólnie przyczyny, bo mam wrażenie że tutaj jest największy problem, że Ty właściwie nie wiesz (przynajmniej nie napisałeś) dlaczego Twoja żona jest tak stanowcza.
Wiem, że do dziś funkcjonuje powiedzenie, „że żona powinna się cieszyć, że mąż nie siedzi z pilotem i nie zalega na kanapie”, choć wydaje się to strasznie zdezaktualizowane i zastanawia mnie, czy przytoczyłeś to, ponieważ w to wierzysz, czy tylko użyłeś jako swego rodzaju przenośni. Jeżeli naprawdę interpretujesz to dosłownie, może to jest problemem?
Choć z drugiej strony, czytając sformułowanie „albo bieganie albo rodzina”, cóż może świadczyć o tym, że Twoja żona po prostu nie rozumie na czym polega bieganie i co daje. Może to kwestia uświadomienia jej, wciągnięcia w tą zabawę. Bardzo trudno rozumieć czyjąś pasję, skoro się w niej choć po części nie uczestniczy.
Pozdrawiam
Darek
W pierwszej kolejności, poszukajcie wspólnie przyczyny, bo mam wrażenie że tutaj jest największy problem, że Ty właściwie nie wiesz (przynajmniej nie napisałeś) dlaczego Twoja żona jest tak stanowcza.
Wiem, że do dziś funkcjonuje powiedzenie, „że żona powinna się cieszyć, że mąż nie siedzi z pilotem i nie zalega na kanapie”, choć wydaje się to strasznie zdezaktualizowane i zastanawia mnie, czy przytoczyłeś to, ponieważ w to wierzysz, czy tylko użyłeś jako swego rodzaju przenośni. Jeżeli naprawdę interpretujesz to dosłownie, może to jest problemem?
Choć z drugiej strony, czytając sformułowanie „albo bieganie albo rodzina”, cóż może świadczyć o tym, że Twoja żona po prostu nie rozumie na czym polega bieganie i co daje. Może to kwestia uświadomienia jej, wciągnięcia w tą zabawę. Bardzo trudno rozumieć czyjąś pasję, skoro się w niej choć po części nie uczestniczy.
Pozdrawiam
Darek
- kamilv
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 259
- Rejestracja: 15 paź 2013, 19:31
- Życiówka na 10k: 43:53
- Życiówka w maratonie: 3:40:00
Tak jak inni mówią, trudno coś doradzić bo mało wiemy, jak dzielicie obowiązki, jak się wszystko inne układa itd.
Są ludzie, którzy nawet mając sprawność fizyczną i potencjał do uprawiania sportu, po prostu tego nie czują i uważają sport za stratę czasu. Są ludzie, którzy się odnajdują tylko w takim związku, gdzie obydwoje partnerzy są dla siebie nawzajem całym światem, wszystko robią razem i nie potrzebują nic innego do szczęścia. W sumie tak samo dobry model związku jak każdy inny, pod warunkiem że obu stronom to odpowiada. Kłopot w tym, że tacy ludzie pasję swojej drugiej połówki, której nie lubią i nie rozumieją, traktują praktycznie jak zdradę. Jeśli tak jest u Ciebie, to pozostają rozmowy i jeszcze raz rozmowy. Żeby partnerka zrozumiała, że jak sam nie będziesz szczęśliwy to jej też nie uszczęśliwisz. Ale jak pisałem, nie wiem jak naprawdę jest i trudno mi coś więcej powiedzieć. Tak czy inaczej życzę powodzenia
Są ludzie, którzy nawet mając sprawność fizyczną i potencjał do uprawiania sportu, po prostu tego nie czują i uważają sport za stratę czasu. Są ludzie, którzy się odnajdują tylko w takim związku, gdzie obydwoje partnerzy są dla siebie nawzajem całym światem, wszystko robią razem i nie potrzebują nic innego do szczęścia. W sumie tak samo dobry model związku jak każdy inny, pod warunkiem że obu stronom to odpowiada. Kłopot w tym, że tacy ludzie pasję swojej drugiej połówki, której nie lubią i nie rozumieją, traktują praktycznie jak zdradę. Jeśli tak jest u Ciebie, to pozostają rozmowy i jeszcze raz rozmowy. Żeby partnerka zrozumiała, że jak sam nie będziesz szczęśliwy to jej też nie uszczęśliwisz. Ale jak pisałem, nie wiem jak naprawdę jest i trudno mi coś więcej powiedzieć. Tak czy inaczej życzę powodzenia
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 2
- Rejestracja: 22 lut 2016, 09:13
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gdańsk
- Kontakt:
Jeśli nie jest tak, że Ty idziesz sobie pobiegać, a żona zostaje z dzieckiem na głowie i górą naczyń do zmywania, to nie rozumiem. Przecież taki wysportowany mąż to duży potencjał No chyba, że po bieganiu nie masz już na nic siły
„Kiedyś” to choroba, która każe nam zabrać wszystkie marzenia do grobu.
- Bacio
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 22 cze 2013, 00:11
- Życiówka na 10k: 55:09
- Życiówka w maratonie: 5:12:13
Wygląda na to, że problem nie ma nic wspólnego z bieganiem.trever pisze:Doszlo do tego, że mam dziś wybór "albo bieganie albo rodzina".
1. Tu trochę o biegomarszowaniu... www.biegomarsz.pl
2. A to mój blog biegowy
->>> 3. Tu KLIK na komentarze do mojego bloga biegowego <<<-
Pozdrawiam, Bacio - Może ostatni, ale na mecie!
2. A to mój blog biegowy
->>> 3. Tu KLIK na komentarze do mojego bloga biegowego <<<-
Pozdrawiam, Bacio - Może ostatni, ale na mecie!
- f.lamer
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2550
- Rejestracja: 23 lis 2011, 10:10
- Życiówka na 10k: czydzieści9ipół
- Życiówka w maratonie: czydzwadzieścia
Bacio pisze:Wygląda na to, że problem nie ma nic wspólnego z bieganiem.
z tym się zgadzam. najprawdopodobniej problem tkwi głębiej a bieganie obrywa jako emanacja twojego stylu bycia.
gdybym miał obstawiać, postawiłbym na poczucie zaniedbania u małżonki. ale to oczywiście jedynie spekulacja.
Self-improvement is masturbation.
Now, self-destruction…
Now, self-destruction…
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 23
- Rejestracja: 19 paź 2010, 23:23
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 3
- Rejestracja: 21 lut 2016, 07:45
- Życiówka na 10k: 50:45
- Życiówka w maratonie: brak
Witam, dzięki za odpowiedzi.
W tym bieganiu niby cały problem, a ja czuję podobnie jak Wy, że to wcale nie o bieganie chodzi, ale nie mogę się doprosić o wyjaśnienie.
Ciąglę słyszę, że mam obsesję, że już przeginam itd.. a wierzcie mi.. ja nie biegam ileś tam. Mój tygodniowy kilometraż nie przekracza 35 km, a najczęściej jest to ok. 25-30 w rozłożeniu na max 3 treningi.
Żona ma możliwość wychodzenia i to robi. Ma regularne imprezy firmowe; tak naprawdę, co chce to ma. Nie ograniczam jej w niczym. Może wszystko i we wszystkim możemy się dogadać, dlatego ja nie chcę odpuścić biegania, bo dzięki temu czuję, że żyję.
Cięzki temat, ale jak widzę, wcale nie jestem osamotniony w tym.
W tym bieganiu niby cały problem, a ja czuję podobnie jak Wy, że to wcale nie o bieganie chodzi, ale nie mogę się doprosić o wyjaśnienie.
Ciąglę słyszę, że mam obsesję, że już przeginam itd.. a wierzcie mi.. ja nie biegam ileś tam. Mój tygodniowy kilometraż nie przekracza 35 km, a najczęściej jest to ok. 25-30 w rozłożeniu na max 3 treningi.
Żona ma możliwość wychodzenia i to robi. Ma regularne imprezy firmowe; tak naprawdę, co chce to ma. Nie ograniczam jej w niczym. Może wszystko i we wszystkim możemy się dogadać, dlatego ja nie chcę odpuścić biegania, bo dzięki temu czuję, że żyję.
Cięzki temat, ale jak widzę, wcale nie jestem osamotniony w tym.
- lama71
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 353
- Rejestracja: 16 lis 2015, 07:11
- Życiówka na 10k: 52,22
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gliwice
coś CI jeszcze dodam. Z życia wzięte. Kilka lat temu (z 10 chyba) mój przyjaciel poznał pewną dziewczynę. Pracował, spotykali się, w zasadzie spędzał z nią prawie każdą chwilę. Mt też spotykaliśmy się na jakieś piwo, z raz, dwa w miesiącu. Pogadać przy piwie. To nie był problem. Problemem było to, że ćwiczył karate. trzydziestoparoletni facet i karate. Też twierdziła, że ma obsesję, że jest nienormalny, że durny, że z nią powinien siedzieć. Że to nienormalne, że dorośli faceci się leją.
Kiedyś ją spytał, czy normalniejsze jest gdy facet zamiast na treningu przyjdzie do domu i przywali żonie, na to nie odpowiedziała. Ale też mu w końcu postawiła ten warunek, albo ona, albo treningi.
I jeszcze jedno - tego gościa znam do dzisiaj i znałem wiele wiele lat wcześniej. Nie raz gdy byli razem o tym rozmawialiśmy.
Kiedyś ją spytał, czy normalniejsze jest gdy facet zamiast na treningu przyjdzie do domu i przywali żonie, na to nie odpowiedziała. Ale też mu w końcu postawiła ten warunek, albo ona, albo treningi.
I jeszcze jedno - tego gościa znam do dzisiaj i znałem wiele wiele lat wcześniej. Nie raz gdy byli razem o tym rozmawialiśmy.