Skoro zrezygnowałem (a raczej - kontuzja mnie przymusiła) z Maratonu Warszawskiego, to postanowiłem spróbować dzień wcześniej potruchtać 5km na 3. Biegu Wegańskim.
Aby poczuć klimat w pełni nie jadłem tego dnia mięsa... (Zawsze na śniadanie jem jaglankę, więc nie było to wielkie wyzwanie).
Nie często narzekam na koszt biegu, ale w tym przypadku to była bardzo droga impreza. 90 zł za 5km! *)
A w rzeczywistości było nie 5km tylko jakieś 4,5km, więc jakieś 9 zł dodatkowo w plecy.
Czyli 90 zł za nieatestowane 5km po parku. Właśnie pisząc te słowa zdałem sobie sprawę, że nie rozumiem mojej decyzji o uczestnictwie. Widać była czysto emocjonalna... A przede wszystkim pasowała mi godzinowo - tuż po biegu dzieci na Stadionie Narodowym.
Pakiet startowy bez rewelacji - był, ale na kolana nie rzucał.
Numer startowy spersonalizowany.
Na mecie zabrakło słoikowych hummusów (tzn. były dla szybkich piątkowiczów i dla biegaczy na 10km - dla mnie nie było).
Co muszę przyznać - atmosfera wybitnie miła. Nie ma to jak luźny bieg na dzień przed dużą imprezą.
Pod względem atmosfery Bieg Wegański lokuję bardzo wysoko - gdzieś w okolicach Maratonu Kampinoskiego, a nawet nad Biegiem Pileckiego na Kępie Potockiej.
Organizatorzy Biegu Wegańskiego: nie często mam tak pozytywną opinię o klimacie biegu, więc nie zmarnujcie tego.
Brawa dla organizatorów, za to, że zaczynając od biegania po Lesie Kabackim (m. in. Roberton Kabacki, w którym miałem przyjemność uczestniczyć) udało im się w krótkim czasie stworzyć imprezę tak wypozycjonowaną, że była imprezą dodatkową do MW. Nie wiem, jak się to udało. Czyżby Dyrektor MW był weganinem?
Już kilka razy biegałem po Parku Skaryszewskim na różnych imprezach biegowych, ale nie przypominam sobie, aby trasa była tak ciekawie poprowadzona. Tu też się należą brawa.
Szkoda, że nie było pełnych 5km. I dlaczego... przecież dało się.
Imprezie towarzyszył targ wegański i udało mi się znaleźć kilka bardzo smacznych kąsków. Całą rodziną z dzieciakami najedliśmy się smacznie, bez męczenia zwierząt.
Co do samego biegu - to potraktowałem go bardzo luźno. Nie tylko przez kontuzję, ale jestem pod koniec leczenia choroby wirusowej. W ramach testu potruchtałem 30s:30s (trucht:marsz) i wyszło mi bardzo podobnie jak 60s:30s, co testowałem dwa tygodnie wcześniej. Ciekawe... I byłem w okolicy 60%. Hahahaha!
Po raz kolejny byłem w towarzystwie wegan i cośtam zaczyna kiełkować. Nie to, żebym planował zrezygnować z kurczaka czy indyka, ale coś tam w głowie się wierci

*) kupując na ponad miesiąc przed zawodami cena była 55zł