10.10.2015
Dzisiaj ostatni długi trening do Frankfurtu. Planowałem zrobić 30 km, z tego 25 w narastającym tempie, tak aby około 10-15 km zrobić w planowanym tempie maratońskim. Jak zwykle przy dłuższych biegach autolap ustawiłem na 5 km i ruszyłem wyposażony w 1 żel z decathlonu (Power Bar z kofeiną), tubkę magnezu z B6 (pierwszy raz, chciałem wypróbować) i jakieś 400 ml wody. Ubrałem też opaski kompresyjne jakie dostałem na Chudym Wawrzyńcu. I co u mnie rzadkość, zabrałem odtwarzać mp3. Pogoda była rześka, więc na cienką bieliznę termiczną z długim rękawem ubrałem jeszcze kamizelkę zakupioną zdaje się na expo przed Półmaratonem Poznańskim. Piszę o tym wszystkich, bo część z tych rzeczy odegrała rolę w tym jak potoczył się trening.
1. 5 km / 5:58 min/km /143 średnie tętno. Pierwsza piątka w większości crossowa, zacząłem nieco za szybko (chyba wpływ muzyki). Chciałem pobiec w okolicach 6:10. Niestety cały czas wieje w twarz.
2. 5 km / 5:50 min/km / 151 średnie tętno. To już na Wschodniej Obwodnicy Wrocławia. Wiatr cały czas dość mocny, są też podbiegi, ale zgodnie z planem przyśpieszam delikatnie. Po każdej piątce robię sobie bufet. Po pierwszych dwóch tylko woda.
3. 5 km / 5:32 min/km / 155 średnie tętno. Kolejny odcinek przyśpieszam bardziej. Na zakończenie biorę żel. Po fakcie mogę stwierdzić, że za późno. Czuję się mocny
4. 5 km / 5:25 min/km / 163 średnie tętno. Dalej przyśpieszam, czuję się świetnie i uważam, że jestem zajebisty

Po, oprócz wody biorę magnez.
5. 5 km / 5:18 min/km / 171 średnie tętno. No i ściana

kończę tę piątkę, ale wiem że ostatnią już przetruchtam. Zaczyna przygrzewać słońce i jest mi za ciepło w moim stroju. Nie mam też energii.
6. 5 km / 5:36 min/km / 166 średnie tętno. Wypiłem całą wodę i zdecydowanie zwolniłem. Myślałem, że do ponad 6:00, ale okazało się, że nie. Ostatni kilometr przyciskam, ale to już jest masakra.
Ogólnie
30 km, w średnim tempie 5:37 i średnim tętnie 158.
Jakie z tego wnioski na Frankfurt:
- nie jestem mocarzem, więc nie mogę szaleć na początku
- pierwszą dychę planuję po 5:35, drugą po 5:30 a potem się zobaczy
- pić na każdym punkcie i dobrze się "żelować"
- odpowiednio dobrać strój (chyba kupię rękawki)
Ogólnie dobrze, że trochę w dupę dostałem, bo podejdę z odpowiednią dla maratonu pokorą. Najbliższe dwa tygodnie już z mniejszym kilometrażem i bez szaleństw. A jutro jadę na mecz na Narodowy
