Skoor pisze:Mi tam się wydaje, że gdybym miał 19 lat to po roku regularnego biegania 20min na 5km bym nabiegał spokojnie. Nie jest to jakiś kosmiczny czas wiec...
Ale tylko mi się wydaje więc może wydawać mi się źle.
Jestem pewny, że gdyby nie ostatnie 3 miesiące to już dawno te 20 minut by pękło zwłaszcza, ze na wrzesień liczyłem pobić 42 minuty na 10km, ale jednak praca w Niemczech mi pokrzyżowała dosyć srogo te plany. Wiem też, że gdybym teraz biegał sobie tak jak wcześniej to prędzej czy później bym te 20 minut zrobił ale jednak wolę zaczać biegać z głową tak jak przygotowywałem się do złamania 1:40 na półmaratonie - z planem. Bez planu to lecę typowo: 10km spokojnego biegu, w inny dzień jakieś 5 km+ interwałki, jakieś dłuższe wybieganie. Takie trochę nabijane kilometry nie wykorzystując maksymalnego potencjału.
20 minut to smieszny czas dla Ciebie, ale chcę powoli dążyć do złamania 40minut na 10km więc pierw planuję zrobić 20 minut / 5km później 42 minuty / 10 km i cisnąć w dół ile się da.
marek84 pisze:z ciekawości:
teez pisze:wczorajszym maratonie
jaki wynik maratonu?
Cześć Marek!

Jak dobrze pamiętam dzięki twojej pomocy udało mi się na nocnym zejść poniżej tych 1:40. Co do maratonu - podsumuję to tak: poleciałem bez żeli (nie miałem czasu ich przetestować w Niemczech), bez dłuższych wybiegań (jedynie jakieś 22 km i raz 30km) no i bez odpowiedniej diety nawet w ostatnim tygodniu przed maratonem - zjechałem dosłownie o 5 rano do Polski i nawet nie szedłem spać już, więc dodatkowo noc w samochodzie niezbyt przespana. W dodatku... miałem gorączkę, ale za bardzo się chyba napaliłem na niego i już nie przeszło przez myśl aby z niego zrezygnować.
Chciałem zbić 3:30 w tym roku, później 3:45, bo wiedziałem że po robocie będę przemęczony. Ostatecznie zaplanowałem 4 godzinki na spokojnie, aby tylko zobaczyć jak to jest. Może by się udało, bo do 30km było przyzwoicie lecz mój towarzysz(którego z resztą poznałem na starcie) zaczął powoli podupadać, a że obiecaliśmy sobie, że na mete wbijamy razem nie zważając na czas to motywowałem go przez ostatnie 12km. Skończyliśmy z czasem 4:34 (4:31). Jego radość kiedy wbiegliśmy na metę była warta utraty tych 30 minut, zwłaszcza że na bicie życiówek na maratonie będę miał jeszcze czas.

Za rok umówiliśmy się, że spotykamy się w strefie 3:30 i dajemy czadu. Oby! :D
Spróbuj tego - nie jest jakoś bardzo skomplikowane, a 20 minut tym spokojnie złamieszhttp://bieganie.pl/?show=1&cat=19&id=7354
Oczywiście planów pod 20 minut na 5km to jest masa, powinieneś to też złamać trenując pod 41:30-42 minuty na 10km, bo to mniej więcej ten poziom.
Biore się za czytanie.