Wielkie gratulacje! Przyznam, że trochę się zastanawiałem, czy biegnąc wg założonych 3:50 nie zaatakujesz podbiegu za bardzo po kozacku co zaważy potem na drugiej części dystansu. Ale masz kurcze metronom w nogach jednak i miechy w płucach
Bardzo doceniam to co napisałeś na blogu, o rzadkich startach i każdorazowych nerwach przed nimi. Odnajduję w tym siebie (stary chłop i w sumie chodzi o pietruszkę a tętno +30 już na starcie.

Może rzeczywiście bez planowania kiedyś pojedź sobie raniutko do wspomnianego Rzeszowa albo gdzie indziej i podejdź do tematu z marszu.
Do swojego biegu mam mieszane uczucia. Plan na 43 położyłem w sposób koncertowy, więc albo był od czapy, albo dyspozycja dnia była słaba. Ponieważ już na drugim kilometrze wiedziałem że jest pozamiatane, więc zafundowałem sobie 8 kilometrów cierpienia psychicznego

Z pozytywów: życiówka poprawiona o 30 sekund i 50 open (5. w M40). Hehe, nigdy nie przypuszczałem, że biegając 70-110 km miesięcznie grozi mi pomiar brutto w większym biegu - chyba rzeczywiście wszyscy pojechali do Krynicy

.