Aleście mnie nakręciły na rower wczorajszym pisaniem, że dziś pojechałam sobie oczywiście rowerkiem do pracy. Ja samochodem mam do pracy nieznacznie szybciej, więc ten rower to raczej dla przyjemności, a nie z konieczności. Szczególnie wolniej wychodzi, jak zabieram do drodze moją 4-latke do przedszkola - ona na swoim rowerku, ja na swoim. A rower mam taki ni pies ni wydra, bo góral, ale na kołach 29 i w dodatku z miejskimi oponami, a jeszcze pedałki pół wpinane pół normalne, na wypadek, jakby mi się w klapkach chciało na rowerze jechać. Więc: a) po mieście jeździ fajnie i szybko, ale brak udogodnień typu wyższa kierownica czy koszyczek na torbę albo błotniki, tak ze do pracy jadę w stroju rowerowym i muszę się przebierać, b) na góry niby fajny, ale przy ostrych podjazdach przydałyby się mniejsze kółka i poza tym musze się cały czas modlić, zeby gumy nie złapać, c) na szosie znacznie szybszy niż góral czy miejski, ale do kolarki to się równać nie może. Najlepiej byłoby mieć ze 3 rowery do innych celów, tylko skąd na to brać kaskę i gdzie je trzymać

Co do połówki nocnej to chyba nie biegnę Kojer. Po przerwie mój najdłuższy trening to było 11 km, a został tylko tydzień, to nie ma chyba sensu nawet turystycznie
