Poniżej spostrzeżenia żółtodzioba, który chce uczyć się na własnych i cudzych błędach:) Poziom biegowy nieco niższy, ale wnioski całkiem ciekawe.
Dzięki za ten wątek, bo całą tą wiedze wykorzystałem w Wawie w niedzielę. Rok temu Maraton Solidarności pobiegłem w 4:10 - bez taktyki, ale i oczekiwań. Ten bieg nauczył mnie pokory do maratonu. Zabrałem się za poważny trening, ale o taktyce nie miałem pojęcia.
OWM 2015 chciałem pobiec na początku powoli, przyspieszając wraz z dystansem - wydawało mi się to naturalne i logiczne. Po lekturze tego wątku potrafiłem już to nazwać i usystematyzować i zdecydowałem się na NS-a w czystej postaci. Tym bardziej, że profil trasy temu odpowiadał. Wzniesienia na początku, końcówka z górki. Cel: 3:45 z groszami. A jak się uda to złamać tę barierę. Pierwsze 5km po 5:40/km, kończąc na 5:15.
Plan:
21km: 1:54:30
42: 1:51:20
NS: 3:10
Wyszło: 3:48:17
21: 1:57:02
42: 1:51:15
NS: 5:47
Ale cała prawda kryje się w "piątkach":
5: 28:06 / -14 s vs. plan (szybciej)
10: 27:44 / +14s
15: 27:31 / +51s
20: 27:43 / +63s
25: 26:16 / -24s
30: 25:50 / -50s
35: 26:14 / -21s
40: 27:11 / +54s
Skąd taki rozjazd vs. plan? Moim zdaniem wpadłem w pułapkę NS-a, bo to taktyka trudna dla kogoś mało doświadczonego i zdyscyplinowanego pod kątem trzymania tempa oraz nieufnego dla swojej formy i możliwości.
1. wolne bieganie na początku męczy i stresuje bardziej niż bieganie swoim klasycznym tempem

2. Jeśli zaczniesz za wolno (mój przypadek), to na 100% złapiesz wiatr w żagle koło 25-30 km, gdzie wszyscy wokół umierają i łapią pierwsze kryzysy. Ja pędziłem jak oszalały, psycha urosła do tego stopnia, że pobiegłem 2 km-y po 4:40, czyli 40s / km za szybko!! Czułem się bosko, ale przyszło mi za to słono zapłacić na mecie, a dokładniej od 39 km, choć
nadal masowo wyprzedzałem ludzi na trasie. Ostatecznie wyszlo 3:48, ale i tak wynik mnie zadowala - wiem, że miałem gaz na pokonanie 3:45, tylko czemu tak pędziłem na 25-30 km?? Do poprawki za rok, ale z myślą o 3:30.
NS to super taktyka dla psychiki - biegnie się odprężonym, nawet jeśli tempo powoli spada w końcówce, bo zrobiliśmy błędy - ale właśnie jeśli spada to stopniowo. Nie ma paniki i dołowania się jeszcze bardziej.
Dla odmiany, kilku moich znajomych, będących na dużo lepszym ode mnie poziomie biegło PS-a i widać, że stracili swój spory potencjał. Jeden znajomy z mojego pułapu (wszystkie treningi biegał nieco mocniej ode mnie, ale plan miał ten sam) nie nabiegał 4 h, zaczął szybko, wyszedł mocny PS.
Ja tak szybko z NS-a nie zrezgynuję
