rubin - SOG-U 2019 < 24h
Moderator: infernal
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
dawno temu, jeszcze w ubiegłym wieku, każdego lata zamiast nad morze jeździłam na Suwalszczyznę – na spływ kajakowy; dwa, czasami trzy tygodnie z dobytkiem w małym worku żeglarskim, co wieczór spanie w innym miejscu, nie zawsze chciało się nawet namiot rozkładać… -oszalałeś? w namiocie?? JA?? nieee, a jak będzie padać? błoto? będę miała ciągle brudne stopy, nie lubię… - zapewniam strząsając co grubsze kawałki żółto-brązowej gliny z żółtych kiedyś bucików i licząc, że reszta sama odpadnie jak tylko nieco podeschnie na grubej grzewczej rurze w suszarni; kajaki - niby sport, ale to ciągłe, mimo wszystko, siedzenie na dupie... chy-ba-jed-nak-bę-dę-mu-sia-ła, w ramach kompromisu
jutro losowanie, a tymczasem biegam sobie troszeczkę
jutro losowanie, a tymczasem biegam sobie troszeczkę
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
o wyniki losowania na tegoroczny Bieg Rzeźnika zła byłam tylko przez parę chwil; jak przystało sfrustrowanemu sytuacją, niedoszłemu rzeźnikowi, trochę na złość i na przekór okolicznościom - zapisałam się na imprezę pokrewną, o tydzień wcześniejszą; teraz cieszę się ze swojego szalonego pomysłu chyba nawet bardziej, jak z udziału w klasycznym ultramaratonie - myślę, ze będzie wyjątkowo! kilometry to nie wszystko - sama formuła biegu jest tak pomyślana, że nie należy się spodziewać specjalnego rozpieszczania... uff trochę się jednak boję...
nie mam pojęcia, na którym punkcie kontrolnym zakończę przygodę, ale przygotowania już zaczęłam dużo kilometrów, krosy, nocne traile, a tylko 4 miesiące na to wszystko
nie mam pojęcia, na którym punkcie kontrolnym zakończę przygodę, ale przygotowania już zaczęłam dużo kilometrów, krosy, nocne traile, a tylko 4 miesiące na to wszystko
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
kolejny tydzień nieco pow. 60km z czego połowa w krosie; znów dzisiaj plądrowaliśmy okolice Złotego Potoka; w nocy nasypało dość sporo mokrego śniegu - krajobraz przepiękny, za to wyjątkowo mocno dostało się nam po nogach; i dobrze, o to właśnie chodziło;) samopoczucie jeszcze bardziej poprawiał mi ciężki oddech kolegów - haaa, nieco złośliwie myślę sobie: nie tylko ja się tutaj męczę ;
w dobrym towarzystwie można naprawdę wiele , mam więc nadzieję, że uda mi się oswoić smoka
wtorek 13 km bs 5:45
czwartek 9 km 5:29 w tym kilkanaście razy schody w amfiteatrze
piątek 12 km bs 5:49
niedziela 28,5 km kros po jurajskich pagórkach, 6:05;
zawsze teren co najmniej pofałdowany
muszę przemyśleć sprawę żywienia na Rzeźniku-U; na punktach kontrolnych dostępna ma być jedynie woda i ewentualnie gorąca herbata; nie mam pojęcia ile wszystkiego (i czego?) napakować do plecaka, by wystarczyło na 24 godziny i by jednocześnie nie nosić na plecach rzeczy zbędnych
w dobrym towarzystwie można naprawdę wiele , mam więc nadzieję, że uda mi się oswoić smoka
wtorek 13 km bs 5:45
czwartek 9 km 5:29 w tym kilkanaście razy schody w amfiteatrze
piątek 12 km bs 5:49
niedziela 28,5 km kros po jurajskich pagórkach, 6:05;
zawsze teren co najmniej pofałdowany
muszę przemyśleć sprawę żywienia na Rzeźniku-U; na punktach kontrolnych dostępna ma być jedynie woda i ewentualnie gorąca herbata; nie mam pojęcia ile wszystkiego (i czego?) napakować do plecaka, by wystarczyło na 24 godziny i by jednocześnie nie nosić na plecach rzeczy zbędnych
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
na zmianę dopada mnie niepokój pomieszany z paniką i dziwna luźna pewność siebie...
a jednak all inclusive: prócz noclegu na szlaku będzie jeszcze śniadanie, lunch, obiad; wystarczy tylko stawić się na miejsce o czasie; o kolację nie martwię się wcale – na ten posiłek maruderów i tak będą przecież doprowadzać; no to luz; z tego szczęścia prawie zapomniałam, że to jednak kawał drogi i problemu nieprzygotowania nie rozwiąże najlepiej nawet przygotowany bufet;
to, co jawi się atrakcją jest również utrudnieniem; bieg nocą – coś pięknego; ale tak przez pierwsze 6 godzin bieszczadzkimi ścieżkami? niewielu zawodników – nie będzie frustrujących zakorkowanych ścieżek, tylko czy nie łatwiej będzie spotkać wilka, zwłaszcza w nocy? nowa, mało komu jeszcze znana trasa – świetnie:) już dziś chodzą zakłady czy 4100+, czy 7000+, bo chyba nikt tego dokładnie nie zgłębił;
uff jeszcze sporo, wydawałoby się czasu, a denerwuję się, denerwuję... z początku myślałam o 100km, ale obiad na 118-stym, a ja lubię jeść... czy zdążę zanim wystygnie? czy w ogóle zdążę przygotować się do śniadania?
kolejny tydzień ok. 60km; 3/4 w krosie, wyłącznie luźne wybiegania; do tego więcej ćwiczeń wzmacniających nogi; pięknie sypie, więc może jeszcze raz dziś wyskoczę pooddychać świeżym puchem; pod wieczór;
a jednak all inclusive: prócz noclegu na szlaku będzie jeszcze śniadanie, lunch, obiad; wystarczy tylko stawić się na miejsce o czasie; o kolację nie martwię się wcale – na ten posiłek maruderów i tak będą przecież doprowadzać; no to luz; z tego szczęścia prawie zapomniałam, że to jednak kawał drogi i problemu nieprzygotowania nie rozwiąże najlepiej nawet przygotowany bufet;
to, co jawi się atrakcją jest również utrudnieniem; bieg nocą – coś pięknego; ale tak przez pierwsze 6 godzin bieszczadzkimi ścieżkami? niewielu zawodników – nie będzie frustrujących zakorkowanych ścieżek, tylko czy nie łatwiej będzie spotkać wilka, zwłaszcza w nocy? nowa, mało komu jeszcze znana trasa – świetnie:) już dziś chodzą zakłady czy 4100+, czy 7000+, bo chyba nikt tego dokładnie nie zgłębił;
uff jeszcze sporo, wydawałoby się czasu, a denerwuję się, denerwuję... z początku myślałam o 100km, ale obiad na 118-stym, a ja lubię jeść... czy zdążę zanim wystygnie? czy w ogóle zdążę przygotować się do śniadania?
kolejny tydzień ok. 60km; 3/4 w krosie, wyłącznie luźne wybiegania; do tego więcej ćwiczeń wzmacniających nogi; pięknie sypie, więc może jeszcze raz dziś wyskoczę pooddychać świeżym puchem; pod wieczór;
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
~65 km podzielone na 5 krosowych treningów; ciągle jeszcze wolne wybiegania; bardzo wolne, rzec by trzeba
we wtorek hałdy; pierwszy raz od dawna zagotowało mi się w udach i część trzeciego, ostatniego mocnego podbiegu podeszłam; tym razem odmówiły nogi, nie płuca; nie pomogły nawet icebugowe kolce na stopach;
spokojne wybiegania zaczynają mnie już nużyć, ale mam trochę do popracowania nad bazą tlenową; dlatego czekam cierpliwie końca lutego; żeby tak zupełnie się nie zaczłapać – korzystam z krosów i pagórków i mam nadzieję, że będzie z tego w końcu jakaś siła i lepsza wydolność, bo póki co mielizną zalatuje;); trzeba by też nieco zwiększyć kilometraż; tygodniowo biegam niewiele ponad połowę docelowego dystansu na BRZ-U; dzięki rozłożeniu na 5 dni treningowych 65 kilometrów wreszcie przestaje sprawiać mi kłopot - chociaż tyle mam z tego
jeszcze 16 tygodni…
we wtorek hałdy; pierwszy raz od dawna zagotowało mi się w udach i część trzeciego, ostatniego mocnego podbiegu podeszłam; tym razem odmówiły nogi, nie płuca; nie pomogły nawet icebugowe kolce na stopach;
spokojne wybiegania zaczynają mnie już nużyć, ale mam trochę do popracowania nad bazą tlenową; dlatego czekam cierpliwie końca lutego; żeby tak zupełnie się nie zaczłapać – korzystam z krosów i pagórków i mam nadzieję, że będzie z tego w końcu jakaś siła i lepsza wydolność, bo póki co mielizną zalatuje;); trzeba by też nieco zwiększyć kilometraż; tygodniowo biegam niewiele ponad połowę docelowego dystansu na BRZ-U; dzięki rozłożeniu na 5 dni treningowych 65 kilometrów wreszcie przestaje sprawiać mi kłopot - chociaż tyle mam z tego
jeszcze 16 tygodni…
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
~70 km w czterech treningach, w cztery dni pod rząd: od czwartku do niedzieli; od czwartku też nieprzerwanie i niezawodnie (jak to po licznych podbiegach) bolą mnie łydki, dwójki i pośladki;
jedyny w tym tygodniu kros miałam dzisiaj; choć mieszkam na Jurze od lat -w okolicach Ogrodzieńca, Podzamczu, Smoleniu, Pilicy byłam pierwszy raz; wczesnym rankiem wokół ruin średniowiecznego zamku jeszcze cichutko i bezludnie; jasnobłękitne niebo, słońce i skrzący się w jego świetle śnieg; duuużo śniegu; za dużo; dość gruba pokrywa, z wierzchu przymarznięta; trzy kroki na jego powierzchni, czwarty zapadam się do połowy łydki; dwa kroki na wierzchu, trzeci i czwarty – nurkowanie; z ulgą przyjmuję pojawiające się raz na jakiś czas krótkie asfaltowe przelotówki;
ostatnie podbiegi, w większości całkiem delikatne, były już dla mnie nie-pod-bie-gal-ne; nie miałam siły wybijać się w tym śniegu na tyle mocno, by krok można było nazwać biegowym; zmęczyłam się, ale może będzie coś z tego?
zaledwie jeden kros 29 km, ale porządny – jak należy!
…
w następnym tygodniu znów 70 km, w 6 dni; zobaczymy, czy to łatwiej, czy wprost przeciwnie
jedyny w tym tygodniu kros miałam dzisiaj; choć mieszkam na Jurze od lat -w okolicach Ogrodzieńca, Podzamczu, Smoleniu, Pilicy byłam pierwszy raz; wczesnym rankiem wokół ruin średniowiecznego zamku jeszcze cichutko i bezludnie; jasnobłękitne niebo, słońce i skrzący się w jego świetle śnieg; duuużo śniegu; za dużo; dość gruba pokrywa, z wierzchu przymarznięta; trzy kroki na jego powierzchni, czwarty zapadam się do połowy łydki; dwa kroki na wierzchu, trzeci i czwarty – nurkowanie; z ulgą przyjmuję pojawiające się raz na jakiś czas krótkie asfaltowe przelotówki;
ostatnie podbiegi, w większości całkiem delikatne, były już dla mnie nie-pod-bie-gal-ne; nie miałam siły wybijać się w tym śniegu na tyle mocno, by krok można było nazwać biegowym; zmęczyłam się, ale może będzie coś z tego?
zaledwie jeden kros 29 km, ale porządny – jak należy!
…
w następnym tygodniu znów 70 km, w 6 dni; zobaczymy, czy to łatwiej, czy wprost przeciwnie
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
ani łatwiej ani trudniej; inaczej
choć trochę zmęczone - nie bolą mnie już żadne mięśnie, za to ciągle czuję w nich lekkie, przyjemne nawet mrowienie, swędzenie? pobudzenie? aż mam teraz ochotę wstać zza biurka i szybciutko potuptać w miejscu, dokładnie tak, jak to robią piłkarze na treningu:)
eksperymentować będę dalej; chcąc przebiec jak najdłuższą część trasy BRz-U powinnam biegać więcej; tak, jakby to był jedyny możliwy naturalny sposób poruszania się; dlatego codziennie, wolne pozostawiam sobie tylko poniedziałki; stopniowo trzeba dojść do ok. 110-120km
74km w 6 dni treningowych, 40% kros;
na Jurze zima powoli znika; ścieżki albo rozmoknięte albo oblodzone; najtrudniej biega się po takim na wpół roztopionym, śliskim jak cholera śniegu – nogi w momencie robią się miękkie i słabe, nawet na wypłaszczeniach
choć trochę zmęczone - nie bolą mnie już żadne mięśnie, za to ciągle czuję w nich lekkie, przyjemne nawet mrowienie, swędzenie? pobudzenie? aż mam teraz ochotę wstać zza biurka i szybciutko potuptać w miejscu, dokładnie tak, jak to robią piłkarze na treningu:)
eksperymentować będę dalej; chcąc przebiec jak najdłuższą część trasy BRz-U powinnam biegać więcej; tak, jakby to był jedyny możliwy naturalny sposób poruszania się; dlatego codziennie, wolne pozostawiam sobie tylko poniedziałki; stopniowo trzeba dojść do ok. 110-120km
74km w 6 dni treningowych, 40% kros;
na Jurze zima powoli znika; ścieżki albo rozmoknięte albo oblodzone; najtrudniej biega się po takim na wpół roztopionym, śliskim jak cholera śniegu – nogi w momencie robią się miękkie i słabe, nawet na wypłaszczeniach
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
74 km w sześć dni treningowych; trzeci tydzień z rzędu;
myślałam, że ciężej zniosę większe obciążenie, tym bardziej, że ciągle, jak nie w terenie to na osiedlu mniejsze/większe pagórki - da się jednak żyć; dodatkowe dwa dni to lekki trening zaledwie po 6-7 km; tak, żeby się nie przemęczyć, ale też by nie zdążyć wypocząć zupełnie; jeszcze jeden taki tydzień i trochę luzu przed Biegiem Śnieżnej Pantery;
czuję, że mam podmęczone nogi - wychodzi to szczególnie na podbiegach; no, ale jakie plany takie trenowanie, a jakie trenowanie takie później bieganie; muszę się postarać
Jura, szczególnie skąpana w porannym złotym słońcu, jest przepiękna!
myślałam, że ciężej zniosę większe obciążenie, tym bardziej, że ciągle, jak nie w terenie to na osiedlu mniejsze/większe pagórki - da się jednak żyć; dodatkowe dwa dni to lekki trening zaledwie po 6-7 km; tak, żeby się nie przemęczyć, ale też by nie zdążyć wypocząć zupełnie; jeszcze jeden taki tydzień i trochę luzu przed Biegiem Śnieżnej Pantery;
czuję, że mam podmęczone nogi - wychodzi to szczególnie na podbiegach; no, ale jakie plany takie trenowanie, a jakie trenowanie takie później bieganie; muszę się postarać
Jura, szczególnie skąpana w porannym złotym słońcu, jest przepiękna!
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
kolejny tydzień: 82 km z czego ponad 50 km w krosie/6 dni treningowych; ok. 1200m+
w życiu [tygodniowo] tyle nie biegałam, chyba, że na zawodach [to zdarzało się w jeden dzień]; wszystko na niskiej intensywności, czasami zahaczam o II zakres (dogadujemy się, bo podobnie jak ja – mierzy coraz wyżej); najciekawsze jest to, że obecnie czuję się lepiej, niż wówczas, gdy biegałam tygodniowo po 60-65 km w 4 treningach; ciągle jeszcze na podbiegach słabną mi nogi – ale daję sobie do tego prawo – w końcu nie mają czasu porządnie wypocząć; na wypłaszczeniach szybko jednak odzyskuję siły:)
14,02/6,6/10,63/6,8/7,75/36,29km - od wtorku do niedzieli
u stóp zamku w Bobolicach
w życiu [tygodniowo] tyle nie biegałam, chyba, że na zawodach [to zdarzało się w jeden dzień]; wszystko na niskiej intensywności, czasami zahaczam o II zakres (dogadujemy się, bo podobnie jak ja – mierzy coraz wyżej); najciekawsze jest to, że obecnie czuję się lepiej, niż wówczas, gdy biegałam tygodniowo po 60-65 km w 4 treningach; ciągle jeszcze na podbiegach słabną mi nogi – ale daję sobie do tego prawo – w końcu nie mają czasu porządnie wypocząć; na wypłaszczeniach szybko jednak odzyskuję siły:)
14,02/6,6/10,63/6,8/7,75/36,29km - od wtorku do niedzieli
u stóp zamku w Bobolicach
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Trudności dają mi przeogromną satysfakcję nawet jeżeli radzę sobie z nimi słabiej niż bym chciała. Satysfakcja nie wynika stąd, że udaje mi się coś/kogoś pokonać. Wspinanie się po jurajskich skałkach w rześkim blasku wschodzącego słońca, szukanie szlaku w śniegu po pas i we mgle, majaki podczas upalnego ultramaratonu. Tu chodzi o bardzo ulotne chwile, wrażenia, czasem nawet bolesne, które później uparcie wracają w pamięci, wywołując uśmiech i rozmarzenie. O to też, że mam daną szansę by być w tym właśnie miejscu, czasie i sytuacji i zapamiętywać obrazy, dźwięki, zapachy, atmosferę - „ducha miejsca” i mogę czerpać z tego wolna od jakiejkolwiek presji, pozostając w harmonii. Taki chill out w strugach potu i z tętnem na Mount Evereście. Albo na Pic Comapedrosa. Lubię góry za to, że tak pięknie potrafią pokazać człowiekowi, gdzie jego miejsce: od czasu do czasu pozwalają złapać się i przytrzymać za kamień; przy braku pokory i zastanowienia tym samym kamieniem można jednak za chwilę oberwać. Naprawdę je lubię.
51 km/4 treningi w tym 34 km kros; 1250m+
luźny tydzień, a jednak trochę się zmęczyłam
Bieg Śnieżnej Pantery – wyjątkowe spotkanie pasjonatów biegów górskich. Żadne zawody, raczej święto górskiego biegania. Kilku wspaniałym osobom chciało się poświęcić naprawdę wiele czasu i serca po to, by zaprosić nas do celebrowania więzi z naturą. W pięknym miejscu. W Zawoi i na Babiej Górze. Dziękuję!
51 km/4 treningi w tym 34 km kros; 1250m+
luźny tydzień, a jednak trochę się zmęczyłam
Bieg Śnieżnej Pantery – wyjątkowe spotkanie pasjonatów biegów górskich. Żadne zawody, raczej święto górskiego biegania. Kilku wspaniałym osobom chciało się poświęcić naprawdę wiele czasu i serca po to, by zaprosić nas do celebrowania więzi z naturą. W pięknym miejscu. W Zawoi i na Babiej Górze. Dziękuję!
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Cierpliwość, to się teraz liczy; i spokojna głowa - tak też sobie codziennie powtarzam, patrząc jednocześnie jak szybko zmieniają się daty w kalendarzu. Jak kropla wody tak moje stopy rzeźbią jurajskie skały (albo na odwrót). Coraz mi na nich lżej, a ja? - zamiast z tego korzystać – przyspieszam; z wolniejszego na wolne.
Jeszcze tylko dwa miesiące.
74 km w tym ~52km kros/5 treningów/1128m+
- /12km/15km/7km/ - /10km/29km
Podkręcił mi się metabolizm; zdecydowanie korzystniej mnie teraz ubierać niż karmić. W czwartek weszłam na wagę - o wiele mniej niż powinno być; nie chcę już bardziej chudnąć.
Jeszcze tylko dwa miesiące.
74 km w tym ~52km kros/5 treningów/1128m+
- /12km/15km/7km/ - /10km/29km
Podkręcił mi się metabolizm; zdecydowanie korzystniej mnie teraz ubierać niż karmić. W czwartek weszłam na wagę - o wiele mniej niż powinno być; nie chcę już bardziej chudnąć.
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Ciepło-zimno – jedna z ulubionych zabaw mojego dzieciństwa. Trwała tak długo, aż szukającemu udało się odnaleźć ukryty fant, no chyba że ukrywaliśmy go znowu, zamieniając się rolami. Moment znalezienia – radość wielka, ale krótka; najwięcej emocji po jednej i po drugiej stronie było podczas przekopywania stert poduszek, ręczników i różnych gratów w poszukiwaniu... tak sobie teraz myślę - w dochodzeniu do celu, a nie w jego osiąganiu:)
Uff, powoli zaczynam czuć się zmęczona. Ciągle jednak, nie wiadomo czemu, szukam tej cieniutkiej niewidocznej linii wyznaczającej granice moich możliwości. I mam nadzieję, że długo jeszcze jej nie znajdę - dlatego szukam ostrożnie; właśnie tak, żeby nie znaleźć;). Nic mnie nie boli, wszystko jest na swoim miejscu – jestem teraz raczej nieco znużona, pewnie monotonią ostatniego tygodnia. Ze względu na swoje plany i fizyczne możliwości musiałam wybrać - albo duża objętość treningowa połączona z siłą biegową, albo treningi tempowe kosztem objętości. Wiadomo - tempami ultramaratonu nie ukończę. A na pewno nie tego.
81 km w 6 treningach; w tym 32 km kros; 950m+
-/17/8/8/10/15/23km
Przewyższeń znacznie mniej niż w ostatnich tygodniach, zbieram bowiem siły na najbliższą świąteczną wycieczkę biegową.
Przyspawało mnie do bujanego fotela:)
Uff, powoli zaczynam czuć się zmęczona. Ciągle jednak, nie wiadomo czemu, szukam tej cieniutkiej niewidocznej linii wyznaczającej granice moich możliwości. I mam nadzieję, że długo jeszcze jej nie znajdę - dlatego szukam ostrożnie; właśnie tak, żeby nie znaleźć;). Nic mnie nie boli, wszystko jest na swoim miejscu – jestem teraz raczej nieco znużona, pewnie monotonią ostatniego tygodnia. Ze względu na swoje plany i fizyczne możliwości musiałam wybrać - albo duża objętość treningowa połączona z siłą biegową, albo treningi tempowe kosztem objętości. Wiadomo - tempami ultramaratonu nie ukończę. A na pewno nie tego.
81 km w 6 treningach; w tym 32 km kros; 950m+
-/17/8/8/10/15/23km
Przewyższeń znacznie mniej niż w ostatnich tygodniach, zbieram bowiem siły na najbliższą świąteczną wycieczkę biegową.
Przyspawało mnie do bujanego fotela:)
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Bieganie, ba w ogóle poruszanie się w nocy w trudnym terenie wymaga nieustannego skupienia. Na naszych zwykłych wtorkowych nocnych trailach to żaden kłopot – ot do 2 godzin zabawy. Bywa inaczej: wówczas początkowo też jest o nie łatwo, ale wraz z upływającymi godzinami umysł upomina się: Spać! Przymknij oczy, chociaż na chwileczkę... ale nie można. Wystarczy jeden przecież nieostrożny ruch, a stopa ucieknie na ruchomym wapiennym kamieniu albo kępie trawy i wszystkie plany się popsują. Sprawne stopy są mi potrzebne.
Dziwne, ale przychodzą też momenty „trzeźwienia”, nie wiadomo skąd i dlaczego nagle robię się rześka i pełna energii. Daje mi to nadzieję, że niezależnie od tego jak będę zmęczona i niewyspana na zawodach, jeśli z tego akurat powodu się nie poddam, mogę spodziewać się nagrody w postaci powrotu sił, jasności umysłu i czego tam jeszcze będzie mi trzeba.
Bałam się tego treningu; calutka noc na nieznanych mi jeszcze jurajskich ścieżkach. Ale było cudownie. Bieg zaczęliśmy w chwili, gdy ptaki śpiewem układały się do snu, a zakończyliśmy, gdy zaczęły śpiewać nam „dzień dobry”:)
Jura jest piękna i magiczna, niezależnie od pory dnia i nocy.
78 km w 2 treningach;
śr. 8 km 99m+;
w nocy z piątku na sobotę 70km 1107m+, 100% trail
Nie nadaję się do tego, żeby mnie wepchnąć w sztywny reżim treningowy. I bardzo dobrze - dzięki temu mogę sobie pozwolić na takie szalone pomysły.
Crazy, crazy:))))
Dziwne, ale przychodzą też momenty „trzeźwienia”, nie wiadomo skąd i dlaczego nagle robię się rześka i pełna energii. Daje mi to nadzieję, że niezależnie od tego jak będę zmęczona i niewyspana na zawodach, jeśli z tego akurat powodu się nie poddam, mogę spodziewać się nagrody w postaci powrotu sił, jasności umysłu i czego tam jeszcze będzie mi trzeba.
Bałam się tego treningu; calutka noc na nieznanych mi jeszcze jurajskich ścieżkach. Ale było cudownie. Bieg zaczęliśmy w chwili, gdy ptaki śpiewem układały się do snu, a zakończyliśmy, gdy zaczęły śpiewać nam „dzień dobry”:)
Jura jest piękna i magiczna, niezależnie od pory dnia i nocy.
78 km w 2 treningach;
śr. 8 km 99m+;
w nocy z piątku na sobotę 70km 1107m+, 100% trail
Nie nadaję się do tego, żeby mnie wepchnąć w sztywny reżim treningowy. I bardzo dobrze - dzięki temu mogę sobie pozwolić na takie szalone pomysły.
Crazy, crazy:))))
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ostatnio zmieniony 05 maja 2015, 12:10 przez rubin, łącznie zmieniany 1 raz.
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Wydawało mi się, że skoro ostatnio biegam sporo krosów i nie unikam wzniesień to jestem zwolniona z dodatkowych ćwiczeń wzmacniających nogi i w ogóle całą resztę. W ubiegłym tygodniu ponownie je włączyłam. No i boli. Why?
Jeszcze 5 tygodni do wielkiego sprawdzianu, a ja już rewiduję swoje przygotowania, plany... panikuję? Co mogłam zrobić lepiej, co jeszcze mogę, a czego lepiej już się nie chwytać...? Na szczęście w życiu zawodowym i prywatnym tyle ostatnio spraw, że niewiele czasu mi pozostaje na rozmyślanie. Wieczorami padam jak nieżywa i śpię dotąd, aż mnie z łóżka nie wyrzucą.
Poprzedni tydzień: 52 km w czterech treningach, w tym 30km kros; ~560m+
Niewiele, a i tak byłam umordowana ; w sobotę klub organizował kolejną edycję Biegu Częstochowskiego więc zajęcia było że hoho.
Bieżący tydzień: 75km w 6 dni, w tym 47 km kros; ~960m+
Trochę spokojnych, trochę II, trochę ZB.
Jutro uruchomię kartonik, taki jak przed moim pierwszym ultra-biegiem. Będę do niego wrzucać wszystkie potrzebne i niepotrzebne drobiazgi. Tym razem jadę przecież sama; muszę być samodzielna i przygotowana. Uff!
Jeszcze 5 tygodni do wielkiego sprawdzianu, a ja już rewiduję swoje przygotowania, plany... panikuję? Co mogłam zrobić lepiej, co jeszcze mogę, a czego lepiej już się nie chwytać...? Na szczęście w życiu zawodowym i prywatnym tyle ostatnio spraw, że niewiele czasu mi pozostaje na rozmyślanie. Wieczorami padam jak nieżywa i śpię dotąd, aż mnie z łóżka nie wyrzucą.
Poprzedni tydzień: 52 km w czterech treningach, w tym 30km kros; ~560m+
Niewiele, a i tak byłam umordowana ; w sobotę klub organizował kolejną edycję Biegu Częstochowskiego więc zajęcia było że hoho.
Bieżący tydzień: 75km w 6 dni, w tym 47 km kros; ~960m+
Trochę spokojnych, trochę II, trochę ZB.
Jutro uruchomię kartonik, taki jak przed moim pierwszym ultra-biegiem. Będę do niego wrzucać wszystkie potrzebne i niepotrzebne drobiazgi. Tym razem jadę przecież sama; muszę być samodzielna i przygotowana. Uff!
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Czuję do niej przeogromny sentyment. Po części dlatego, że była moim pierwszym górskim bieganiem - od niej właśnie się zaczęło. Ale to nie wszystko. Ten bieg to nie biznes. To prezent ofiarowany z sercem od biegających ludzi dla biegających ludzi. Nie ma zawodników, jest za to miejsce, stan i czas z którego nie chce się wychodzić.
Dwa lata temu stawałam na starcie pomiędzy twardymi-hardymi, wydawało by się, góralami. Nawet nie byłam wystraszona, bo po prostu nie miałam zielonego pojęcia o tym, co mnie czeka. Dziś połowę z nich znam osobiście. Środowisko biegaczy górskich jest specyficzne - ludzi łączy taka więź, coś jak kompania braci, nie wiem, jak to nazwać. Ciągle znajome twarze - rozpoznajemy się prawie wszyscy. Na miejskich masowych biegach tego nie ma.
Już za dwa tygodnie nietypowo, bo w piątek, Koniczynka Trail Marathon. Yeaaahhh!
Moje pierwsze górskie wspomnienie
To będzie ostatni mocniejszy trening przez Bieszczadami. Ostatnie mocniejsze twa tygodnie. Powoli żegnam się z mega-długimi wybieganiami, na trochę włączam biegi tempowe i nieco bardziej skupiam się na sile. Mam nadzieję, że sposób przygotowania do Rzeźnika-U, jaki wybrałam, nie zawiedzie mnie.
Dwa lata temu stawałam na starcie pomiędzy twardymi-hardymi, wydawało by się, góralami. Nawet nie byłam wystraszona, bo po prostu nie miałam zielonego pojęcia o tym, co mnie czeka. Dziś połowę z nich znam osobiście. Środowisko biegaczy górskich jest specyficzne - ludzi łączy taka więź, coś jak kompania braci, nie wiem, jak to nazwać. Ciągle znajome twarze - rozpoznajemy się prawie wszyscy. Na miejskich masowych biegach tego nie ma.
Już za dwa tygodnie nietypowo, bo w piątek, Koniczynka Trail Marathon. Yeaaahhh!
Moje pierwsze górskie wspomnienie
To będzie ostatni mocniejszy trening przez Bieszczadami. Ostatnie mocniejsze twa tygodnie. Powoli żegnam się z mega-długimi wybieganiami, na trochę włączam biegi tempowe i nieco bardziej skupiam się na sile. Mam nadzieję, że sposób przygotowania do Rzeźnika-U, jaki wybrałam, nie zawiedzie mnie.