rubin - SOG-U 2019 < 24h

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Chudy Wawrzyniec story, part 1.

z drogi powrotnej:
- czy to już szpital przy PCK?
- a co, Monia, zostawić Cię tutaj :hejhej: ?
- yhmm, na neurologii proszę...
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Niedziela:
- dziewiąta, wstawaj, mieliśmy jechać … ( i tu wyliczanka wszystkich ważnych miejsc, które obiecałam odwiedzić zaraz po powrocie)
- oszzz…, auu, tylko mnie-nie-do-ty-kaj-cie nawet, błagam!!!


szlaki na polsko-słowackim pograniczu nie są takie oczywiste, jak by się można spodziewać; zarośnięte, przywalone grubymi konarami, poprowadzone pod prąd, ale poprzez tę swoją dzikość – zupełnie wyjątkowe! zapomniane przez świat? – taka myśl mi towarzyszyła po drodze i zaraz za nią druga – piękne, po prostu piękne, ale nie wiem, czy chciałabym znaleźć się na nich zupełnie sama…

wczesne popołudnie, słońce praży niemiłosiernie i nie ma czym oddychać; wilgotna ziemia paruje i oddaje to, co kilka dni wcześniej dostała z góry; mimo wszystko wydaje mi się, że jest do zniesienia; pewnie dlatego, że bardzo duża część trasy prowadzi pod gęstymi koronami drzew; wystarczy jednak na moment się wynurzyć! wszystko lśni na złoto, nawet niebo; słony buff, który wcześniej naciągnęłam na czoło jako opaskę teraz rozwijam i okrywam całą głowę; heh możliwe, że nieco za późno :hej: : …billboard, no proszę, nawet tutaj…? ze zdziwieniem przyglądam się migoczącej jeszcze z daleka biało-czarnej planszy i mrużę oczy, żeby dostrzec, co jest tak bardzo warte reklamy w środku rezerwatu; do dziś nie wiem, bo złośliwie rozpłynął się, normalnie rozpłynął się w powietrzu zanim zdążyłam do niego dobiec; kurczę, za chwilę sama się rozpłynę, albo rozpuszczę w morzu tych wszystkich płynów, które wchłonęłam; bardzo puchną mi dłonie; kiedyś przeczytałam, że może to być objaw zaburzonej gospodarki elektrolitami i że najlepiej zatrzymać się, pić nieco mniej i połknąć choćby np. kostkę bulionową; gdzie je mam? chyba wrzucałam kilka do kieszonki, są – elektrolity, paskudnie słono-słodkie, apteczne; nie bawię się w rozpuszczanie tylko proszek do ust i popijam;

ależ było!!! oczekiwałam, że za Beskidem Bednarów i Oszustem będzie już tylko łatwo i przyjemnie; L - tak właśnie jeszcze w domu, na wydrukowanym profilu trasy oznaczyłam ołówkiem ostatni jej fragment; „L” jak lekko, light, lubię; w rzeczywistości to właśnie były dla mnie najcięższe kilometry; wylazło zmęczenie podejściami nie do opisania stromymi, otumanienie upałem, do tego tak potwornie bolały stopy – każdy krok z osobna - mogłam jednak założyć żółtki; doświadczenie nie do zapomnienia – jak ból potrafi mieszać się z zachwytem; kolega popłakał się ze śmiechu gdy usłyszał moje „o, jak cudownie” skorelowane z bolesnym grymasem twarzy zaraz po uderzeniu obitą stopą w ostry kamień; bo tak właśnie było! cudownie ciężko i cudownie boleśnie!
nie żałuję wyboru, nawet jeśli ukończyłam bieg bardzo blisko limitu; naprawdę cieszę się, że przeżyłam to co przeżyłam i właśnie dlatego, że pod koniec było mi tak cholernie ciężko; wiem teraz, że kryzysy dopadają nie tylko znajomych i nieznajomych - mnie też mogą się zdarzyć; jeden po drugim po kolei łamią, rzucają na kolana, kładą - ale jak pięknie jest się potem podnieść :)
jak ja się cieszę :hej: !!!


fajnych, naprawdę fajnych ludzi spotyka się na takich imprezach :) pozdrawiam i dziękuję za wyjątkowo sympatyczne towarzystwo :) !!

a co było wcześniej, zanim zaczęło boleć? a to:
warto wstać rano :)

Obrazek
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

od tej strony olsztyńskich wzgórz jeszcze nie oglądałam – założenie mieliśmy takie, by wszędzie, gdzie możliwe poruszać się poza wyznaczonymi szlakami turystycznymi; granią Sokolich Gór nie warto się spieszyć nawet, jeżeli chłodne, rześkie powietrze namawia do szybszego kroku; co chwila bowiem zatrzymuje inny, urzekający pejzaż; a nie da się biec i rozglądać jednocześnie – strome urwiska, mocne podejścia wyłożone śliskimi po deszczu wapiennymi, nieregularnymi formami skalnymi, powalone omszałe drzewa i to wszystko w półmroku i cudownej lekkiej mgle; przynajmniej ja nie potrafię;
nie potrafię też opisać, jak tam jest pięknie – tego nie da się oddać nawet na zdjęciach, bo na magiczny odbiór składa się coś więcej niż można ogarnąć zmysłami; poza obrazem, dźwiękiem i zapachem – to miejsce ma swojego ducha, który sprawia, że dreszcz przechodzi po karku przy każdym najdrobniejszym dźwięku; a w ciszy, której tam nie brakuje – słychać, jak przysiada na plecach; to miejsce ładuje, daje siłę, wycisza; gdy tamtędy biegam – coraz bardziej odechciewa mi się brać udział w zorganizowanych imprezach; muszą się bronić wyjątkowym klimatem
...
10 km jurajskimi wzgórzami; w poprzek szlaków; 7:13; zdecydowanie za mało nam tego było, bo chociaż w rezerwacie czas nie istnieje – w naszym codziennym wymiarze zdają się tego nie zauważać, niestety;
a wcześniej: sobota 9 km z kuzynką 7:47 + 4,5 km z kuzynem 5:16 lasem
niedziela 15 km 5:49 już w domu
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

rezerwat i wzgórze Gąszczyk, wąska zarośnięta ścieżyna skrajem urwiska nad przełomem Warty, Przeprośna Górka i jeszcze jakieś drobne pagórki; dawno się tak nie uchlapałam błotem i wodą; nie muszę widzieć - ciemność i mgła na szlaku nie przeszkadzają - wystarczy że wiem, że jestem w pięknym miejscu i już to tylko sprawia, że czuję się wyjątkowo; zdarza się, że miejsca w których biegam znam tylko ze zdjęć - światło czołówki omiata przecież tylko na parę kroków do przodu, reszta to tajemnica; trzeba uważać, bo mokre jurajskie wapienie są bardzo śliskie; bardziej nawet niż wystające po cichu korzenie, a tu pół metra tylko brakuje by ześlizgnąć się kilkadziesiąt innych metrów w dół, do rzeki; takie drobiazgi, dla niektórych utrudnienia nie do przyjęcia i raczej mało atrakcyjne, sprawiają, że coraz bardziej uzależniam się od biegania off road; im bardziej obok i w poprzek tym lepiej;
10,5 km nocnego trailu; +/- 415m; 6:53

a wcześniej, w niedzielę bardzo luźny marszobieg z początkującą kuzynką i kuzynem; powoli, ale za to przeciągnęłam ich po najbardziej zdziczałych ścieżkach Lasku Aniołowskiego; zgodnie z założeniami projektantów jego wschodnia część pozostawiona jest sama sobie i zaczyna przypominać rezerwat przyrody;
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

wreszcie pozbierałam się po Chudym; niby boleć przestało w trzy dni po imprezie, jednak trzeba przyznać, że łomot był dla mnie potężny i sroga nauka, jak naprawdę wygląda górskie ultra-bieganie i ile może taka przyjemność kosztować; długo jeszcze byłam osłabiona, wiecznie senna i niedojedzona; wydaje mi się, że to już za mną, a skoro tak - już się cieszę na następną zabawę... jeszcze wiosną zapisałam się na ŁUT 70, 25 października, ciekawe co z tego wyjdzie...

klik w obrazek:
Obrazek

tyle mam jurajskiego dobra pod nosem, że coraz mniej jestem skłonna płacić za bieganie w terenie, myślę jednak, że Łemkowyna jest warta by wydać na nią parę groszy; strasznie szkoda, że jeszcze nie czuję się na siłach na pełną wersję trasy (150km) i całe szczęście, że w tym przypadku nie można tak, jak na Chudym decydować o tym w trakcie biegu, w stanie totalnego zamroczenia umysłu :hahaha:

tymczasem dzisiaj: 2,6 km rozgrz. 5:48; 8x1kmP [4:41-4:50]/2'p; 2,3km schł. 5:36; nie mogłam inaczej jak po krosie stąd taki rozrzut tempa, ale z drugiej strony na co mi w górskim bieganiu takie precyzyjne odliczanie?
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

spokojna wycieczka po Jurze: z Olsztyna malowniczą, ale ciężką technicznie ścieżką prowadzącą przez Wzgórza Lipówki i Biakło, Grań Sokolich Gór; następnie przez Puchacz kawałek szlakiem czerwonym i żółtym do Wzgórza Kielniki i Ostre - niesamowity widok! trochę w dół i na deser na Górę Zamkową; tam już cywilizacja i turyści
14,5 km; +439m/-439; 1h51min
trochę szlakami, trochę ścieżkami, trochę trawersu - zwłaszcza skalne podejścia na szczyty jurajskich górek; czasami na czworaka ;)
mniam!

nie chce mi się zmniejszać zdjęć; tak było ładnie
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

wczoraj dostałam e-mail informujący o nadaniu numeru startowego na 36 kilometrowy bieg po Beskidzie Sądeckim… jakiś czas temu odpuściłam sobie ten wyjazd - bo za dużo ludzi, bo całe 3 dni z powodu tak krótkiej rywalizacji, bo nie jestem przygotowana, a przecież miałam pobiec w tym roku znacznie szybciej niż ostatnio… a jednak zakłuło mnie leciutko po lewej stronie…
… zerknęłam sobie na listę startową – ponad 2000 osób na wąskich ścieżkach wszystkich trzech dystansów – przeszło mi od razu ;) jutro zaś z wczesnego rana będzie dzika Jura; ot tak, po prostu, a nie na pocieszenie; ciekawe, czy kogoś spotkam

niedziela 23 km bs 5:50, +178/-173 m, polne drogi
poniedziałek 10 km 5:49 kros, +95/-95 m
wtorek 11 km kros 5:53, +136/-136 m
czwartek 13,5 km, w tym: 2,5 km rozgrz. 5:40, ZB 1/2/3/4/5/4/3/2/1 [4:29-4:43] schł. 2 km 5:45, +157/-140 m; o ile w biegach spokojnych, krosach delikatne pofałdowanie ścieżek bardziej mi pomaga niż przeszkadza, o tyle przy szybszych akcentach, na delikatnych nawet podbiegach ciężko jest mi utrzymać tempo - skupiam się więc na utrzymaniu intensywności
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

14,5 km, ok. 1h50', średnie nachylenie ~6%; a co za bogactwo pod nogami i przed oczami!
kręte ścieżki rezerwatu Sokole Góry w Olsztynie
Obrazek
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

wymyśliła mi się anegdota:
Tony Krupicka siedzi na widowni podczas mistrzostw świata w sprincie i dopinguje i krzyczy do wiadomo kogo:
- what's the problem? take it easy, men!!!!!! jeszcze tylko 80 metrów

no więc biegam sobie, a że ostatnio zawody najczęściej kończę bliżej końca niż początku i mało tego - radochę mam z tego większą niż można by się spodziewać to jakoś tak przeszła mi myśl przez głowę, że a nuż może za mało łez na treningach? i krwi? i woli walki na starcie? bo pocę się nawet przy truchcie i -20st.C - z tym jednym przynajmniej nie mam problemu; tzn. przeszła mimowolnie, przeszła i poszła, i niech idzie, krzyżyk jej na drogę

niedziela 18km 5:24, piaski, łąki
wtorek 12 km 5:33,
dzisiaj 12 km, najpierw 6 km przez dżunglę 6:15, następne 6 km nie po mojemu 5:19

teraz myśl mą zaprząta serdeczny kolega; wiosną pisałam o jego planach zmierzenia się z Głównym Szlakiem Beskidzkim i prosiłam o oddawanie głosów na projekt w którym starał się o sponsora; tamten projekt przepadł, plany jednak nie zostały zarzucone; Lukas startuje jutro z Wołosatego o 5:00 rano; biegnie sam, bez zorganizowanego supportu, wszystko co potrzebne dźwiga na własnych plecach; ma zamiar jak najbardziej zbliżyć się do wyniku trasy ustanowionego przez Piotra Kłosowicza w 2006 r.; trasa długa i trudna, po drodze może zdarzyć się wiele, ale jednego jestem pewna - jest świetnie przygotowany i ma na to spore szanse;
gdyby ktoś zechciał przez kawałek trasy mu towarzyszyć - będzie to mile widziane wsparcie; obecnie kontakt z Lukasem tylko przeze mnie
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

generacja ludzi wiecznie zajętych; na ostatnie kilka dni przystopowała mnie choroba; nic wielkiego, wirus, przeziębienie, o tyle jednak jest to dziwne, że przez ostatnich kilka lat chełpiłam się końskim zdrowiem, żadnych katarów itp.; popłoch - tyle spraw, a tu gorączka! a więc stop; i okazuje się, że mam OKNO; i że przez to okno coś widać; no dobra - nie chodzi o brudne szyby - te muszę przecierać dosyć często, bo nie mam firanek, uprzedzam, że z wyboru; i przez to okno bez firanek widać, że czas naprawdę może płynąć inaczej, znacznie lepiej i wcale niedrogo;
właśnie minął wyjątkowy, mimo choroby i bardzo ważny dla mnie tydzień; tydzień, którego się bałam, a przyniósł wiele radości i zabawy i co najważniejsze - postawił mnie po tej zewnętrznej stronie ramy; mam nadzieję, że na dłużej :); miałam okazję brać pośrednio udział w fantastycznej 7-dniowej przygodzie z bieganiem i górami w tle :)
a teraz nie mogę doczekać się Łemkowyny, choć z pierwszej ręki usłyszałam, że po całości - błoto po pas
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

łąki Topolowa; od lipcowej katastrofy unikałam tej ścieżki, mało przyjemnie jest mijać takie miejsca... parę miesięcy i nad delikatnie falującymi łąkami znów słychać warkot silników, panta rhei; przystanęłam na kilka chwil żeby przyjrzeć się niewielkim sportowym maszynom; tak spokojnie i nisko bzyczą na tle błękitnego nieba; z perspektywy pachnącej ścieżki wcale nie wydaje się, żeby to mógł być ekstremalny, niebezpieczny sport nawet, jeśli wykonując ewolucje co chwilę blisko się mijają; zbyt blisko, moim zdaniem...
ludzie lubią podejmować ryzyko, to naturalne i naukowo wytłumaczalne: lęk, epinefryna, euforia, wiadomo; przecierając szkła przeciwsłonecznych okularów zerknęłam na lekko zniekształcone odbicie: co mnie pcha do szaleńczych zjazdów narciarskich? biegania po górach? albo trudnych technicznie nocnych krosów? nawet, jeśli tylko pokracznie daję sobie z tym radę? uwielbiam trudności pod nogami, choć nie muszę rywalizować; meta to tylko chwila, a droga może trwać wiecznie; zmęczył mnie dzisiejszy trening... swoją delikatnością; podobno za mało biegam w naprawdę niewymagający sposób

uff, przynajmniej nie jestem księgową:)
Obrazek
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

niezwiązanie oczekiwaniami co do konkretnych, z góry zaplanowanych wyników pozwala mi na nieco – swobody; jest to przy tym jednak pewnego rodzaju wyzwanie: nie planuję 3:59:59, co nie znaczy, że planów żadnych ani oczekiwań nie mam; chcę z większą łatwością pokonywać podobne jak do tej pory ścieżki, chcę też dawać sobie radę z nowymi, coraz trudniejszymi; swoboda nad którą trzeba jakoś zapanować ;)
gdzie i w jakich zawodach biorę udział -jest pochodną tego co lubię; treningi dopasowuję do upodobań, a starty do treningów, czyli na odwrót; znowu się pewnie narażę, ale nie potrafię sobie wyobrazić, jakie trzeba mieć zacięcie, żeby nie będąc zawodowcem tyrać miesiącami na bieżni, szosie ze stoperem w ręce i tabelką w głowie dla tych jednych jedynych zawodów; doceniam! choć nie chcę nawet zrozumieć;

brakło mi ostatnio czasu na wypady na Jurę; miałam tam, wykorzystując ukształtowanie terenu, popracować nad siłą biegową; przydomowe okolice pofałdowane, nie o to jednak chodzi; poeksperymentowałam więc i wykorzystałam trawiaste zbocze nasypu przy wiadukcie oraz schody amfiteatru; odcinki króciutkie, za to bardzo strome; wydawało mi się, że to będzie trudniejsze – planowałam, że zrobię z 10 powtórzeń i będę miała dość, a summa summarum po ok. 50 takich góra-dół, dwa razy w tygodniu; zbyt krótkie, by w czasie treningu uda zdążyły porządnie zmięknąć i zapiec; nazajutrz jedynie "nieco" czuć w mięśniach i… stopach;
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

jadęęę, jak tylko się spakuję; w czwartek do Krosna, w piątek do Chyrowej, a w sobotę już biegiem, do Komańczy!
jestem tak bardzo nieprzygotowana, że nie ma innej rady – musi być cudownie ;)
mam tylko nadzieję nie zgubić butów w błocie, siebie we mgle i nie znaleźć niedźwiedzia

https://drive.google.com/file/d/0B7z6f8 ... A4M3M/view

w Beskidzie Niskim jeszcze nie byłam, poczytałam w przewodnikach, obejrzałam fotografie... i już czuję ten zapach powietrza i słyszę szum wodospadu w Iwli
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Beskid Śliski, Błotowyna Ultra Trail, bLUT 70/150 – to tylko niektóre z alternatywnych nazw nadawanych zawodom przez jego uczestników; dwa dni wcześniej zastanawialiśmy się z Krzysztofem i Gabrysią, czy uda się zejść na trasie 150km poniżej 16h i na 70km poniżej 6h; nie udało się; nikomu też nie udało się przejść suchą nogą (choć były takie zakłady, serio!);

było obłędnie; wszechogarniające błoto – rozmoknięta najlepszego gatunku glina obklejała buty i nogi tak skutecznie, że długo jeszcze na asfaltowych przelotówkach nie udawało nam się tego pozbyć; był tez szron, szadź, zamarznięte kałuże, potoki do przeskoczenia i do przebrnięcia; to pod nogami; niezwykłe widoki – że też są jeszcze takie miejsca, w których – gdzie by się tylko nie obejrzeć – brak śladu cywilizacji; Łemkowyna naprawdę jest dzika… i dla koneserów:)

gorąco polecam – najtwardszym 150km; na tym dystansie 50% zawodników nie ukończyło zawodów i to nie z powodu surowych limitów na punktach kontrolnych, bo wcale takie nie były, o czymś to świadczy; 70-dziesiątka też niczego sobie, choć w zestawieniu do biegu głównego była niczym niewinna zabawa
a jeśli o zabawie – miałam ją już od czwartku; praca przy organizacji najpierw w Krośnie, potem w Chyrowej, chociaż męcząca dała mi ogrom satysfakcji; braki snu, sporo pracy fizycznej, już na starcie stałam zmęczona i obolała – ale nic bym tu nie zmieniła; i tak myślę sobie, że mam problem: bo tak bardzo jak pragnę w przyszłym roku skosztować ŁUT150 – równie mocno znowu chcę pracować przy organizacji; a jednego i drugiego chyba się nie da załatwić jednocześnie :niewiem: :hahaha:

takie klimaty
https://www.facebook.com/lemkowynaultratrail?fref=ts
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

nie tylko ułani mają fantazję;
podjęłam się pewnego zobowiązania, rzecz jasna - związanego z bieganiem; warianty trzy: A – lepiej niż nie ja rok temu, a to oznacza dużo lepiej niż ja rok temu; są jeszcze opcje B i C, przy czym A to ta najłatwiejsza; dziwne, na razie się tym jeszcze nie martwię, może tylko na razie?
ciągle uwielbiam krosy i bezdroża i to właśnie im ostatnio się oddaję; czasem jest tak, że biorę całą garścią, a czasem – jak np. ostatnio - one mnie; dlatego muszę, po prostu muszę niebawem wrócić na Lisią Górę i wbiec na nią wreszcie jak należy, albo na Wampirka; najpierw jednak trzeba tam dotrzeć...
wraz z przyjaciółmi zaczęłam eksplorować Jurę nieco odważniej – coraz większą część tras pokonujemy totalnymi bezdrożami, z dala od szlaków i jakichkolwiek ścieżek; mapa i słońce nam za drogowskazy, a zegarek służy bardziej jako pamiętnik niż jak wskazówka; cudownie:)!

https://www.youtube.com/watch?v=WUhtctHo358
ODPOWIEDZ