Biegam na różne sposoby od 1982 roku.
Do 1990 roku był to sprinterski trening wyczynowy. Małe przebiegi, duże intensywności, dużo ogólnorozwojówki, sporo siły. To był czas komuny, więc buty bylejakie- tenisówki, halówki- co dało się znaleźć w sklepie. Jako sprinter nie miałem szans biegać inaczej jak na śródstopiu.
Od 1990 roku biegałem sobie amatorsko średnio 2-3x w tygodniu zasadniczo nigdy nie przekraczając 10km w najcięższym treningu. Komuna odeszła w przeszłość- buty miałem solidne- dużo pianki, systemy itd.
Od 2004 roku postanowiłem wrócić do weterańskiego ścigania sprinterskiego (400m). Jakież było moje zdziwienie po założeniu kolców- oduczyłem się biegać na śródstopiu. Każde lądowanie wydawało dwa dźwięki- łupnięcie piętą, potem chlapnięcie śródstopiem. Nie było to miłe ani dla ucha, ani dla oka, ani dla zdrowia jak się potem okazało.
Bieganie amatorskie w amortyzowanych butach rozregulowało moją technikę i znacząco osłabiło łydki.
Przy próbie powrotu do biegania sprinterskiego słabość łydek spowodowała kłopoty z achillesami.
Powrót do dobrych wzorców i zdrowia poszedł dwutorowo: stopniowa zmiana obuwia na bliskie minimalizmu i odpowiedni trening ogólnorozwojowy (stabilność ogólna, propriocepcja, siła). Na szczęście nigdy nie miałem kłopotów z wagą stabilne 82 +/- 2kg przy 190cm wzrostu.
Obecnie biegam głównie w Merrellach Road Glove 2 z włożoną dodatkową wkładką (ok. 3-4mm). Okres jesień-zima latałem w Merrellach Sonic Glove (Trail Glove z cholewką z softshellu)- też z dodatkową wkładką. Raz w tygodniu, gdy robię trening na siłowni zakładam Saucony Kinvara 2.
Odczucia:
1. Merrell Sonic Glove- buty bardzo dobrze dopasowane i w tym sensie wygodne; bardzo wymagające- bez amortyzacji, bez ochrony w przypadku depnięcia na wystający kamień lub korzeń, walenie piętą (jeszcze mi się zdarza na dużym zmęczeniu) jest natychmiast karane dyskomfortem. Świetne narzędzie do pracy nad techniką biegu i mocą łydek. Bez dodatkowej wkładki odrobinę zbyt wymagające dla mnie.
2. Merrell Road Glove 2- buty bardzo dobrze dopasowane i w tym sensie wygodne; z dodatkową wkładką dużo mniej wymagające od MSG. Obecnie moje podstawowe buty.
3. Saucony Kinvara 2- buty bardzo dobrze dopasowane i w tym sensie wygodne; nie mają nic wspólnego z minimalizmem- mocno amortyzowane buty z nieanatomiczną szeroką podeszwą, która zmienia znacząco pracę stopy w trakcie lądowania-
dla mnie są jak tradycyjne żelazka.
Sprinterskie bieganie jest zupełnie inne od amatorskiego przygotowywania się do dychy, połówki, czy maratonu. Przebiegi są krótkie, ale intensywne. Praktycznie nie biegam po twardych nawierzchniach (asfalt/beton)- tylko leśne ścieżki, trawa, ewentualnie żużlowa bieżnia. Po tartanie biegam tylko szybkie specjalistyczne treningi.
Idealnych butów jeszcze dla siebie nie znalazłem. MRG2 są fajne, ale wolałbym nie musieć wkładać dodatkowej wkładki, poza tym łysa podeszwa i twarda guma powodują, że zimą nie jest w nich fajnie na śniegu.
Chciałbym trafić buty kształtu MSG ale z minimalnie większą ochroną stopy.
Jak zniszczę obecne buty, poszukam czegoś odpowiedniego. Niestety wyroby Merrella są dość solidne i nie chcą się spruć.
Podsumowując moje organoleptyczne doświadczenia:
1. Konstrukcja butów ma wpływ na technikę mojego biegu.
2. Bieganie w butach minimalistycznych nie jest celem samym w sobie, ale narzędziem i trzeba świadomie z niego korzystać.
3. Dobierając buty powinno się myśleć- ani maksymalna ochrona, ani ultraminimalizm nie są z zasady skierowane do typowego biegacza (kto to taki?)- trzeba znaleźć swoje miejsce pomiędzy tymi skrajnościami, które pozwala komfortowo pracować nad techniką biegu.
4. Rotacja kilkoma parami różnych butów może być dobrym rozwiązaniem.