Adam Klein pisze:Przykład z biegaczem który biegnie mocno np 10000m nie jest przykładem strategii gdzie zaplanowane jest tempo każdego okrążenia. I jak mowię, to nawetbnie miałoby sensu. To ma sens tylko w przypadku maratonu.
A ja kompletnie nie widzę podstaw do tak kategorycznego stwierdzenia. Ani w teorii, ani w praktyce. Wręcz przeciwnie - teoria sugeruje, że bieżnia pozwala na najlepszą kontrolę czasu przebiegania odcinka, a przecież idea negative split opiera się na precyzji pomiaru.
Adam Klein pisze:Największe trenerskie nazwiska na świecie, NIE przebiegają tego jednego maratonu w roku. A jednak słuchamy tego co mają do powiedzenia.
Ja juz od dawna specjalizuje sie w takiej dziedzinie, jaką jest "teoria biegania". Wbrew pozorom to ważna dziedzina, mało jeszcze doceniana, bo jednak wszyscy myślimy takimi stereotypami, że jesli komuś coś radzę, to powinienem super biegać. Teoria biegania jest niedoceniana, bo przez całe lata była zawłaszczana przez fizjologów, a ja mogę dowieść, że to co innego.
Teoria biegania to piękna dziedzina, zreszta Ty tez ją chyba uprawiasz.
Mogę dać wiele przykładów z innych dziedzin, gdzie teoretycy wymyślili rzeczy, których fizycznie nigdy nie sprawdzili, choćby Albert Einstein.
Ta teoria potem ma posłużyć praktykom, w eksperymentowaniu, czy znajduje potwierdzenie w praktyce.
Mogę tylko powiedzieć, że ślady moich teoretycznych wywodów, odnajduje dzisiaj w wielu miejscach naszego, polskiego biegowego krajobrazu, często nawet mnie zaskakujących.
Odnośnie ostatniego zdania gratuluję. Serio serio.
Odnośnie poprzednich - polemizujesz z opinią, że dobry trener musi być zawodnikiem. Tego nie wiem, z trenerów którzy nie znali z autopsji tematu w którym prowadzili zawodników przychodzi mi do głowy jedynie Peter Coe. Przeszłość sportowa - jak sądzę - pomaga. Ale nie o to chodziło, więc to uwaga na marginesie.
Co próbuję Ci powiedzieć. Posłużę się przykładem. Był taki pan, Alfred von Schlieffen. Generał armii pruskiej. W latach 1891 - 1905 był jej szefem sztabu, opracował słynny plan nazwany jego imieniem, idea planu polegała na pozostawieniu względnie niewielkich sił na granicy z Rosją i skupienia głównych sił do uderzenia na Francję.
Otóż dopóki generał von Schlieffen był szefem sztabu, mierzył się bezpośrednio z realiami i musiał się do nich odnosić, dopóty nigdy nie pozwalał sobie na zapomnienie, że Rosja dysponuje sporą siłą. Dopiero kiedy przestał pełnić tę funkcję, zaczął sugerować, żeby granicę z Rosją zostawić - praktycznie - opustoszałą (z tego co pamiętam posunął się nawet do sugestii, że dwie dywizje rezerwowe wystarczą).
Nie ponosisz odpowiedzialności za realny wynik na trasie. Zawodnik musi wybiegać sukces, Ty możesz zasugerować niemal wszystko, ryzyko jest niewielkie a zysk ogromny.
Gdybyś ciągle biegał te maratony i bezpośrednio odpowiadałbyś za swój wynik to miałbyś ciągle świadomość, że "to nie jest takie proste". I ta świadomość pozwałaby Tobie, jak sądzę, na lepsze rozumienie tematu.
Pamiętasz Lydiarda? Podczas rozmów ze Snellem i resztą ferajny okazywało się, że Lydiard mówił swoje, zwłaszcza po latach, odnośnie treningu, natomiast wtedy, w realnych sytuacjach trening wykonywany był jednak nieco inny. Podbiegów było jakby mniej i wcale nie były takie jak to Lydiard pamiętał po latach.
Jak się patrzy w dzienniczek treningowy to człowiek sobie uświadamia, że wcale nie czuł się tak świetnie jak to pamięta teraz, po zrobieniu życiówki, kilometrów wcale nie było tak mało jak się dzisiaj wydaje - i tak dalej i tak dalej. Mamy nawet przysłowie - zapomniał wół jak cielęciem był. Bardzo prawdziwe.
Ta rozmowa z Paulą ... wiesz co widzę jak patrzę na tą wymianę zdań?
- Paula, mam taką magiczną formułę na sukces, wystarczy jedynie zrobić tak i tak.
- Adam, wiesz, jak biegniesz w zawodach to to wygląda jednak nieco inaczej.
- Paula, bo Ty tego nie rozumiesz.