Dzienny Jadłospis Biegacza

Wszystko o bieganiu i zdrowiu
Klanger
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1241
Rejestracja: 16 gru 2012, 17:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Tyje się z reguły w okolicach 25-30 roku życia, wtedy przy ciągłym dowozie węglowodanów metabolizm insuliny zaczyna się psuć i są coraz większe problemy z utrzymaniem wagi.
Bo ludzie "zaprogramowani" są na te właśnie 30-40 lat życia i później gwarancja się kończy :-) a poza tym, po 25 roku życia więcej się siedzi - praca, dom, auto itd., i bywa że więcej lub gorzej się je - stres i takie tam.

Owoce...
Lepiej je traktować jak słodycze i nie jeść kilogramami, jeśli chcesz stracić wagę.
To jest ciekawe, bo jedząc wyłącznie surowe owoce i warzywa (90% owoce, bo warzywa nie mają prawie kalorii) waga mi raczej spadała niż wzrastała (65 kg przy 185 cm, zapewniałem odpowiednią ilość kal do mojej aktywności ruchowej).

Nie generalizujmy.
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
kfadam
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1270
Rejestracja: 20 mar 2013, 15:32
Życiówka na 10k: 1.05
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Cava zapomniałaś lub nie miałaś okazji zapamiętać ale w czasach kartkowych królował salceson, pasztetowa, podgardlana, kaszanka ( z podrobami i krwią) oraz tłuściutkie kotlety mielone i to był okres przełomowy gdzie braki mięsa i tłuszczy zaczęto uzupełniać ziemniakami i pożywnymi warzywami. Pokolenie 80/90 już było dużo okrąglejsze a 90/00 galaretowate. Kiedyś grubas to był nabity teraz galaretowaty. Koszmarem dla mnie był okres gdy królowały biodrówki i koszulki do pępka, widok galarety wylewającej się na spodnie działał skuteczniej niż najlepsze środki antykoncepcyjne.

Dzieckiem byłem drobnym spędzającym całe dnie w ruchu( podwórko i Lasek Bielański były super placem zabaw;)
W domu jadło się tłusto ( dla dzieci wojny, moich rodziców tłusto znaczyło zdrowo i bogato) choć nie brakowało pyz czy kopytek ale zawsze w dużej ilości tłustego sosu, tak było do lat 80, w 80/90 zaczołem gotować sam mylnie uważając że problemy trawienne to efekt tłuszczu a to był efekt większej ilości ww. O tyciu nie było mowy byłem szczupły. Nadwaga pojawiła się dopiero gdy życie zawodowe i rodzinne odcieło mnie od sportu 37 lat 86 kg bez brzucha ale i bez kaloryfera ale już jako 40 latek ważyłem 73 kg. do momentu żucenia palenia. Potem w pół roku doszedłem ponownie do 83-86kg z tym że nadal z dużą przewagą mięśni i dopiero ostatnie 4 lata to zimowe skoki wagi i problemy ale to już efekt "zdrowej niskotłuszczowej diety" i niestetyniejszej aktywności. Najgorzej było rok temu po lekach które dostałem po rwie kulszowej waga z 84 skoczyła na 92. Gdy już mogłem chodzić to w kilka miesięcy zszedłem do 83-85 aktywnością i dietą, to był koniec. Sierpień mimo dwóch tygodni w górach i wydatkowaniu 3000 do nawet 6000kcal dziennie i dietce z parowara w wadze nic nie zmieniło. Wrzesień to już masakra, ciągle zły z napadami głodu( im większy pisiłek tym większe ssanie po dwóch godzinach po) i coraz częściej popadałem w apatie, triglicerydy ponad 500. Lekarz i jeszcze zdrowsza dieta, efekt jeszcze gorsze samopoczucie, na kilka dni przed badaniem kontrolnym zmiana diety i natychmiastowa poprawa a wyniki w normie z dwukrotnym wzrostem dobrego HDL. Waga nadal 85 ale w pasie powoli ubywa. Bf 18% jeśli wierzyć kalkulatorowi z netu.
Ostatnio zmieniony 05 lut 2014, 10:41 przez kfadam, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

Uxmal, nie rozumiemy się. Ja nie polecam rezygnacji z ruchu. Ruch ma bardzo wiele zalet zdrowotnych. Można sobie poprawić kondycję, samopoczucie, poziom energii itp. Ale niekoniecznie się od niego chudnie poniżej pewnego poziomu BF.

Klanger, monodiety zwykle nie są tuczące :). Myślę że nie utyjesz też na przysłowiowym chlebie i wodzie. Co nie znaczy że są zdrowe.
Myślę że po prostu miałeś trudności z dostarczeniem odpowiedniej ilości kalorii - moje standardowe 3000kcal to w owocach 6-7 kilo. Myślę że sam bym schudnął ;).

Ale ja pisałem o owocach jako dodatku do urozmaiconej diety. Wtedy szczególnie te słodsze owoce mogą być tuczące.
The faster you are, the slower life goes by.
fantom
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1984
Rejestracja: 14 cze 2011, 12:13
Życiówka na 10k: 42:21
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Uxmal zarzuca nam propagowanie diety tluszczowej bez "wywiadu" natomiast sama proponuje komus z 20kg nadwaga i zapewne dysfunkcjami w pasmie biodrowo-ledzwiowym ruch rowniez bez "wywiadu". Pytanie czym mozna sobie bardziej zaszkodzic ?
sturmkatze
Wyga
Wyga
Posty: 72
Rejestracja: 04 sty 2014, 19:04
Życiówka na 10k: 52:13
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Hej,

Dzięki klosiu za jak zwykle rzeczową odpowiedź.
Co do mleka kokosowego pytałem, bo spojrzałem na jego wartości. Na stronie jednego z marketów podają na 100 ml produktu Energia : 756 kJ / 180 kcal, Białka: 1,84 g,Węglowodany : 3,01 g, w tym cukry : 2,17 g, Tłuszcze: 17,84 g, w tym nasycone : 15,68 g,Cholesterol : 0 mg,Błonnik : 0 g,Sód : 42,39 mg.
Ja wiem, że lepsze są tłuszcze nienasycone (hmmm, a może przy LC właśnie nasycone są lepsze???), ale jak ktoś bardzo lubi kokosy tak jak ja to ten skład nie wygląda chyba tak źle... :bleble:
10 km - 48min:10s
21,1 km - 1h:41min
Od 01.01.14 - 10 kg w dół :)
Awatar użytkownika
cava
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1701
Rejestracja: 10 gru 2012, 12:13
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

kfadam pisze:Cava zapomniałaś lub nie miałaś okazji zapamiętać ale w czasach kartkowych królował salceson, pasztetowa, podgardlana, kaszanka ( z podrobami i krwią) oraz tłuściutkie kotlety mielone i to był okres przełomowy gdzie braki mięsa i tłuszczy zaczęto uzupełniać ziemniakami i pożywnymi warzywami. Pokolenie 80/90 już było dużo okrąglejsze a 90/00 galaretowate. Kiedyś grubas to był nabity teraz galaretowaty. Koszmarem dla mnie był okres gdy królowały biodrówki i koszulki do pępka, widok galarety wylewającej się na spodnie działał skuteczniej niż najlepsze środki antykoncepcyjne.
No, to akurat im do dziś pamiętam. Nigdy nie nauczyłam się tego jeść, salceson to może ze 2 razy w życiu spróbowałam z ciekawości.

Zresztą, nie przypominam sobie, żeby był taki luksus, ze ktokolwiek jadł te "dobra" same bez chleba czy innego pyra.
Pamiętam nawet ze babcia umiała dać na obiad smażoną kaszankę + ziemniaki+ surówka. :trup:
Albo świństwo pod tytułem: szare kluski i polane smalcem. :trup:
Wiecznie pierogi z "dutków" - owszem podroby ale w pierogach- czyli znów mąka. Wiecznie pierogi ruskie. :trup:
Moje ulubione danie z dzieciństwa: gotowane tłuczone ziemniaki jedzone z kwaśną śmietaną :hahaha: Do dziś lubię i sobie czasem zjem. :hahaha:

Nie kojarzę żeby u rzeźnika swobodnie leżały te salcesony i pasztetówki i żeby ktokolwiek je chciał kupować jeśli miał szanse na kupno szynki. Za to bardzo dobrze pamiętam potworne kolejki i puste haki.

Nie było luksusowo. Było biednie, siermiężnie, każdy kombinował jak umiał i jadł bez wybrzydzania co udało się akurat kupić .

Tyle ze wtedy zwyczajnie tego jedzenia nie było tyle, żeby się napychać bez umiaru albo wybrzydzać.
Klanger
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1241
Rejestracja: 16 gru 2012, 17:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

klosiu pisze:
Klanger, monodiety zwykle nie są tuczące :). Myślę że nie utyjesz też na przysłowiowym chlebie i wodzie. Co nie znaczy że są zdrowe.
Myślę że po prostu miałeś trudności z dostarczeniem odpowiedniej ilości kalorii - moje standardowe 3000kcal to w owocach 6-7 kilo. Myślę że sam bym schudnął ;).
No monodietą bym frutarianizmu nie nazwał (ale żeby była jasność, nie polecam i nie propaguję tego podejścia do żywienia!), chyba że jedzenie HF jest też monodietą, bo je się głównie tłuszcze w różnej postaci.

Przykładowy dzień z punktu widzenia tego co jadłem wyglądał tak (notowałem, więc mam dane - jak widać czasami się przydają :hej: ):
banany - 14szt., winogrona - 0,3kg, jabłka - 3 szt, ananas - 0,3kg, pietruszka - pęczek, marchew - 0,2kg, pomidory - 0,4kg, cebula - 0,3kg, papryka - 0,3kg, seler - 0,2kg, nasiona siemienia lnianego - łyżka stołowa, nasiona sezamu - łyżka stołowa > coś około 2500kcal

Kupa jedzenia, i to różnorodnego, wszystko surowe - na bank nie jest to monodieta.
Na bank nie jest to do uciągnięcia finansowo przed dłuższy okres czasu, bo niestety koszt warzyw i owoców jest znacznie większy niż mięsa (szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę gęstość kaloryczną)
Traktowałem to jako eksperyment, co czym już kiedyś tu pisałem.

Podnoszę ten temat, nie po to by epatować owocami, ani by kogokolwiek nawracać na taki czy inny sposób żywienia, tylko po to by pokazać, że nie można generalizować.

Choćby w temacie, że jedynie na tłuszczach się zrzuci czy utrzyma odpowiednią wagę - już pomijając, że to jest forum sportowe o bieganiu, a nie forum o zrzucaniu kilogramów.
@kfadam w swojej notce poniżej przedstawił niemal całą historię swojego życia :hej: i widać, że temat wagi nie może być rozpatrywany jedynie przez pryzmat diety, w rozumieniu tego co się wsadza do buzi z myślą o zaspokojeniu potrzeb energetycznych człowieka, ale również trzeba brać pod uwagę inne zmienne, jak choćby leki, które de facto spowodowały najbardziej gwałtowny wzrost masy ciała itd itd itd.
Ale ja pisałem o owocach jako dodatku do urozmaiconej diety. Wtedy szczególnie te słodsze owoce mogą być tuczące.
Urozmaiconej czyli jakiej? Kawa z masłem? Karkówka, i warzywa czy to coś co proponuje Yurek?
No pewnie, że jak ktoś będzie wpier...ał nieziemskie ilości i nic nie robił to przyjdzie taki moment, że wchodząc na wagę się zdziwi, ale to dotyczy również sytuacji gdzie w diecie dominują tłuszcze (o czym sam pisałeś, że od pewniej ilości kal jednak waga stanęła).

Żeby była jasność, ta dyskusja jest bardzo interesująca, i fakt że ścierają się tutaj różne poglądy jest dodatkowo motywująca do ewaluacji swoich przyzwyczajeń żywieniowych, przeglądania literatury naukowej (ale naprawdę naukowej z IF (impact factor), a nie www blogerka znam się na jedzeniu pl czy com).

Moim zdaniem w tej dyskusji należałoby jedynie unikać autorytatywnych stwierdzeń, typu "jak coś to coś" (wywal to będzie git, itd), bo życie bywa mocno skomplikowane :tonieja:

Inna sprawa to te cholerne przegryzki, czyli model jedzenia 5-6 razy dziennie, i nie doprowadzania siebie do sytuacji głodu. Myślę, że to jest główna różnica pomiędzy tym co było kiedyś (śniadanie, obiad+kompot, ew. podwieczorek, kolacja), a tym co jest dziś (śniadanie, za 2h drugie śniadanie, za 2h lunch, za 2h coś przekąszę, bo mam małego głoda, a do obiadu jeszcze czas, za 2h obiad, ale wcześniej zanim go zjem to muszę coś wciągnąć, bo z głodu padnę przy robieniu obiadu, za 2h kolacja, bo coś by się zjadło, no i może piwko takie pyszne zimne w lodówce, albo ciepłe, grzane bo teraz tak zimno, za 2h... no niby nie powinno się jeść po 18, ale ssie mnie, więc coś tam bym zjadł, o może jabłuszko, przecież to samo zdrowie itd :hahaha:

I na końcu wychodzi, że owoce (albo mięso, albo pyry, albo cokolwiek co się samemu od początku do końca zrobi) są/jest do dupy i tuczą :lalala:

Ale na ten temat trzeba rozmawiać, bo może ktoś kto to przeczyta (choć bolesne to czasami bywa - taka ilość postów), zacznie zmieniać swoje nawyki, i poeksperymentuje z własnej roboty jedzeniem, albo z tłuszczami czy mięsem, albo wręcz odwrotnie z warzywami i owocami etc.

Amem :hej: :hahaha:


---

@sturmkatze jak nie musisz nie kupuj mleka kokosowego - obok tego co napisałeś powyżej są również dodatki chemiczne (E). Mleko kokosowe można bardzo prosto samemu zrobić - kupujesz wiórki (albo kokosa, i go mielisz na wiór) zalewasz wodą ciepłą, tak powiedzmy 60oC (wyraźnie ciepła jak rękę włożysz co gara), i zostawiasz na jakiś czas (np. na noc w lodówce, jak całość przestygnie oczywiście), ale równie dobrze możesz po chwili do blendera to wrzucić i blendować tak długo, aż zrobi się mleczna ciecz. Wody dajesz według upodobań, na 50-100g wiórków litr to jest OK. Blenduj partami, po czym przesącz przez drobne sitko, a wiórki wrzuć znowu do pozostałej niezblendowanej masy (tak 2x). I gotowe. Pachnie pysznie, i jest pyszne (naleśniki można z tego zrobić zamiast z mleka, albo placek drożdżowy - :echech: cukier i tłuszcz :hahaha: , albo popijać z bidonu podczas jazdy na rowerze, tylko trzeba uważać, na pozostałe wiórki, by się nie zaksztusić :taktak: )
saper
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 631
Rejestracja: 05 mar 2012, 10:00
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wroclaw

Nieprzeczytany post

cava pisze:Tyle ze wtedy zwyczajnie tego jedzenia nie było tyle, żeby się napychać bez umiaru albo wybrzydzać.
Dodam jeszcze, ze ze slodyczy to dostawalem 1 kostke czekolady w niedziele (w ten sposob tabliczka wystarczala na ca 2 miesiace dla calej rodziny). Latwo dostepny byl jedynie "wyrob czekoladopodobny", ale moi rodzice tego g... nie chcieli mi kupowac. Poza gwiazdka nie bylo bananow , mandarynek czy pomaranczy. Owoce polskie byly w sezonie. Czy w zimie tez .. nie pamietam ale pewnie tak. No ale ile tych jablek mozna bylo zjesc ? Pomidory tez byly chyba tylko w lecie .. pamietam ze jak sie pojawialy na wiosne 'nowalijki' to cena byla obledna. Mielismy dzialke, na dzialce na zime kopiec a w nim marcheka, pietruszka, seler i buraki. W piwnicy worek ziemniakow i beczka kiszonej kapusty. I zdaje sie to bylo wtedy zrodlo witamin w zimie. Kuswa ... co za czasy. I pomyslec ze niektorzy za tym tesknia i mowia ze wtedy bylo lepiej ....
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

Klanger, faktycznie z tą monodietą przesadziłem. Napisałem to w takim sensie, że dieta była oparta o glukozę i fruktozę, z niskim procentem białka i tłuszczu. Bo w inne składniki odżywcze na pewno była bardzo bogata, może z wyjątkiem witamin rozpuszczalnych w tłuszczach.

Fakt że należy unikać autorytatywnych stwierdzeń, tym bardziej że i dieta tłuszczowa u jakiegoś odsetka ludzi nie działa. Z tym że ona nie działa w sensie nie odchudza 10-20% ludzi otyłych, a dieta bogata w przetworzone węglowodany nie odchudza 95% ludzi, przynajmniej na dłuższą metę. Bo mniej więcej tyle ludzi wraca do poprzedniej wagi w ciągu paru lat po niskokalorycznej "zrównoważonej" diecie odchudzającej. Nawet u malego89 przestała działać, a przecież on jest bardzo aktywny. Więc wybór wydaje mi się oczywisty.
The faster you are, the slower life goes by.
sturmkatze
Wyga
Wyga
Posty: 72
Rejestracja: 04 sty 2014, 19:04
Życiówka na 10k: 52:13
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Klanger dzięki za sugestie, skorzystam!
Natomiast co do kupczego mleka z kokosów to jest różnie. Te tańsze (np. 4 zł za 400 ml) faktycznie są z dodatkami E i innych świńst, natomiast za 6 z groszami można dostać takie w którym podają w składzie jedynie kokosa i wodę, więc chyba można pić :)
10 km - 48min:10s
21,1 km - 1h:41min
Od 01.01.14 - 10 kg w dół :)
Awatar użytkownika
Uxmal
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 349
Rejestracja: 03 paź 2012, 02:46
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Meksyk
Kontakt:

Nieprzeczytany post

klosiu pisze:Klanger, faktycznie z tą monodietą przesadziłem. Napisałem to w takim sensie, że dieta była oparta o glukozę i fruktozę, z niskim procentem białka i tłuszczu. Bo w inne składniki odżywcze na pewno była bardzo bogata, może z wyjątkiem witamin rozpuszczalnych w tłuszczach.

Fakt że należy unikać autorytatywnych stwierdzeń, tym bardziej że i dieta tłuszczowa u jakiegoś odsetka ludzi nie działa. Z tym że ona nie działa w sensie nie odchudza 10-20% ludzi otyłych, a dieta bogata w przetworzone węglowodany nie odchudza 95% ludzi, przynajmniej na dłuższą metę. Bo mniej więcej tyle ludzi wraca do poprzedniej wagi w ciągu paru lat po niskokalorycznej "zrównoważonej" diecie odchudzającej. Nawet u malego89 przestała działać, a przecież on jest bardzo aktywny. Więc wybór wydaje mi się oczywisty.
Widzisz, w sumie, to mysle, ze sie zgadzamy przynajmniej czesciowo, takie troche odnosze wrazenie od jakiegos czasu :P. Nikt tu nie propaguje diety o niskim tluszczu chyba. A Klangerowi moze dieta tes taka sluzyc, bo akurat jemu sluzy blonnik, oraz dodakowe nawadnianie z warzyw i owocow. Albo cos innego. Dieta z duza iloscia owocow nie oznacza jednak, ze jest zaraz uboga w tluszcze. Wczoraj zjadlam gdzies z kilo owocow, ale i przy tym cale duze awokado x2, duzo oliwek, tlustego tunczyka i tlusty ser (nasycone, ofkors), a i jeszcze z 4 lyzki maska orzechowego (bez cukry BTW) i placka usmazylam na tluszczu. Ciezko to nazwac dieta niskotluszczowa.
Zwracam Ci tez uwage, ze , to, ze 'na papierze', dieta wysokotluszczowa bez wegli (1 ziemniak dziennie to dla mnie zadne wegle, ale zeby nie bylo, niech bedzie LOW carb) wyglada fajnie, nie znaczy, ze tak naprawde, realnie da sie ja wprowadzic. Wiesz sam, ze odstawienie cukru, to jak odstawienie dragow. Sporo osbob psychicznie po prostu nie pojedzie na takiej diecie, i koniec piesni. Pozostaje jeszcze kwestia kobiet. Twoje procentu supcio wygladaja, ale ponad 50% populacli swiata ma vagine, a nie penisy i niestety, musi jesc wiecej warzyw i owocow niz 1 ziemniak dziennie. No chyba, ze nie interesuja ich owulacja, ciaza i prawidlowy rozwoj plodu. Cava juz o tym blizej pisala i nie bede sie powtarzac. To nie zmienia faktu, ze kobietom sa bardzo potrzebne tluszcze, ale jedno drugiego nie wyklucza, jak wszyscy wiemy.
Co jeszcze, ano to, ze nie jest tak, ze uwazam, ze wegle nie tucza. Tucza. Jak kazde nadprogramowe kcal. Zgadzam sie tez, ze latwiej zjesc ekstra kcal w weglach (najlepiej z tluszczem), niz w tluszczach bez wegli. Zgadzam sie, ze cukier to zuo wcielone i od niego sie strrasznie tyje. Niemniej i na poziomie indywidualnym i narodowym problem otylosci uwazam za bardziej skomplikowany. Sa na to powody, np. wszystkie rozwiniete kraje maja dostep do cukrow tonami, a jednak, jak zauwazyles, Japonczycy nie tyja jak Ha-merykanie; zmienil nam sie takze diametralnie tryb zycia na kompletnie nienaturalny (spimy za malo i w zlych godzinach, siedzimy duzo - co jest nienaturalna i niezdrowa postawa, pracujemy mozgiem w bezruchu itd.). Wszystko to ma wplyw, np. wszystkie mozliwe badania, jakie widzialam, dowodza, ze brak snu wplywa na zwiekszony BMI itd itd.
Sam pewnie wiesz, ze dieta czy bieganie nie wisza sobie tak w prozni i sa po prostu czescia wiekszej i szerszej, powiedzmy, zyciowej postawy.

klosiu pisze: Ale ja pisałem o owocach jako dodatku do urozmaiconej diety. Wtedy szczególnie te słodsze owoce mogą być tuczące.
a to akurat jest prawda, ale to wynika z uzaleznienia od cukru- jak ktos jadl X czekolady wczesniej, to teraz 'dla zdrowia' bedzie jadl owocki. Zapewne podswiadomie tyle, zeby zezrec tyle samo cukru.
Run Tequila-> blog o bieganiu w Meksyku

Tequila na Facebooku -> znajdź Meksyk i bieganie na fejsie
Awatar użytkownika
kfadam
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1270
Rejestracja: 20 mar 2013, 15:32
Życiówka na 10k: 1.05
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

kolejny raz naginasz, jeden ziemniak to 20 g. ww, do tego owoc jakiś pomidor ogórek , gdzieś natka w sumie 50 g. Można to też inaczej 1kg. pomidorów to też 50g ww, ew 2,5 kg. szpinaku to również 50 g.ww tylko ja tej trawy już od paru lat nie trawie zalega mi toto w jelitach i fermentując zatruwa organizm.... Przyczepiłaś się ziemniaka jak stonka i budujesz na tym kolejne bzdurne zarzuty. Przypomne że po podaniu ile ja jem dodałem info o Klosiu który je dużo więcej ww ale jak komuś zależy by się poczepiać to ziemniakiem po oczach.
Awatar użytkownika
Uxmal
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 349
Rejestracja: 03 paź 2012, 02:46
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Meksyk
Kontakt:

Nieprzeczytany post

kfadam pisze:kolejny raz naginasz, jeden ziemniak to 20 g. ww, do tego owoc jakiś pomidor ogórek , gdzieś natka w sumie 50 g. Można to też inaczej 1kg. pomidorów to też 50g ww, ew 2,5 kg. szpinaku to również 50 g.ww tylko ja tej trawy już od paru lat nie trawie zalega mi toto w jelitach i fermentując zatruwa organizm.... Przyczepiłaś się ziemniaka jak stonka i budujesz na tym kolejne bzdurne zarzuty. Przypomne że po podaniu ile ja jem dodałem info o Klosiu który je dużo więcej ww ale jak komuś zależy by się poczepiać to ziemniakiem po oczach.
Ja rozumiem, ze Tobie zalega, ale rozpatrujesz warzywa tylko w kontekscie ilosci wegli, a tam sa jeszcze inne substancje. To, ze Ty sobie radzisz, nie znaczy, ze kazdy sobie poradzi. Jak sam zauwazyles, roznie rozne substancje wplywaja na trawienie. Niektorzy (np. ja) na Twojej diecie mieliby przede wszystkim murowane, niekonczace sie zaparcie. Jedzenie to nie tylko b/w/t, ale i inne potrzebne substancje. Nie kazdy organizm ma takie zapotrzebowanie, jak Twoj, tylko o to mi chodzi. To zapotrzebowanie, nota bene, jest tez rozdzielne z tym, czy sie czlowiek czuje syty, czy nie.
Run Tequila-> blog o bieganiu w Meksyku

Tequila na Facebooku -> znajdź Meksyk i bieganie na fejsie
Awatar użytkownika
kisio
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1774
Rejestracja: 26 sie 2010, 08:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Eh.. jak grochem o ścianę.. pisze się, że na dietach niskowęglowych człowiek może zamiast liczenia kcal i stosunku składników polegać w pełni na uczuciu sytości ale nie.. my jesteśmy kosmitami i wyjątkami a normalny człowiek ma zupełnie inaczej. I żeby to jeszcze było oparte o choćby własne doświadczenie ale nie, wystarczy głębokie przekonanie, że gdyby Uxmal lub ktokolwiek normalny (a już w szczególności kobieta) spróbowała to byłyby zaparcia, brak płodności, uwiąd penisa, zadyszka od wstania z łóżka, krowy przestaną dawać mleko a jeździec na bladej szkapie będzie zwiastował rychły koniec wszystkiego..
Awatar użytkownika
Uxmal
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 349
Rejestracja: 03 paź 2012, 02:46
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Meksyk
Kontakt:

Nieprzeczytany post

kisio pisze:Eh.. jak grochem o ścianę.. pisze się, że na dietach niskowęglowych człowiek może zamiast liczenia kcal i stosunku składników polegać w pełni na uczuciu sytości ale nie.. my jesteśmy kosmitami i wyjątkami a normalny człowiek ma zupełnie inaczej. I żeby to jeszcze było oparte o choćby własne doświadczenie ale nie, wystarczy głębokie przekonanie, że gdyby Uxmal lub ktokolwiek normalny (a już w szczególności kobieta) spróbowała to byłyby zaparcia, brak płodności, uwiąd penisa, zadyszka od wstania z łóżka, krowy przestaną dawać mleko a jeździec na bladej szkapie będzie zwiastował rychły koniec wszystkiego..
Ale ja bylam na diecie niskoweglowej, o czym juz pisalam, a propos grochu i scian. Nic do niej nie mam, mam tylko do wmawiania, ze wszyscy moga miec jedna, naj naj jedyna sluszna diete. Moja racja jest najmojsza. Jest jedna dobra dieta, wszystkie inne sa be i tylko w jeden sposob da sie nie wp.dalac tony zarcia i trzymac linie. zOMG

AA i o uczucie sytosci to nie wiem, o co Ci biega, bo, vide sciany i groch, pisalam juz, ze nie mam z tym problemu. W cytowanej przeze mnie odpowiedzi chodzilo mi o to, ze to, czy dostarczamy organizmowi dosc WSYSTKICH skladnikow odzywczych nie ma nic wspolnego z tym, czy czujemy sie syci. Mozna zezrec kilo miecha albo caly bohen chleba. Efektem bedzie sytosc i ....brak wszystkich potrzebnych skladnikow odzywczych. Nie widzialam, zeby ktos tutaj z tym dyskutowal, tak na marginesie.

BTW w ramach rozrywki, tu macie artykul o krucjacie antysmieciowej i wojnie z niej wyniklej hehe:

http://www.independent.co.uk/incoming/s ... 09722.html

I na koniec, edit, na prawde chodzi mi o to podawanie jednej diety/sposobu jako panaceum na wszystko, jakby to bylo rownanie 2+2=4, nie chudniesz = obetnij wegle, jedz jajo na smalcu na sniadanie. Ja nigdzie nie kwestionuje, ze dieta bez/niskoweglowa moze dzialac, bo wiem ze dziala, chodzi mi o uwazanie, ze dla wszystkich jest ona najlepsza. No juz nie wiem, jak mam to jasniej pisac.
Run Tequila-> blog o bieganiu w Meksyku

Tequila na Facebooku -> znajdź Meksyk i bieganie na fejsie
ODPOWIEDZ